niedziela, 29 listopada 2020

Nietypowe zlecenie VI

 

NIETYPOWE ZLECENIE 
VI


- Na pewno, Alec?
- Izzy! Pytałaś mnie o to z dziesięć razy! Na pewno!
- Ale to nie fair wobec ciebie!
Chłopak spojrzał na siostrę z pytaniem wymalowanym na twarzy.
- Bo… - zaczęła wyjaśniać. – Kiedy Magnus obiecywał mi te wejściówki mówił, że mam zabrać ciebie i Jace’a.
- Pokręcił głową.
- Byłem przy tym – przypomniał jej. – Powiedział, że możesz zabrać mnie i Jace’a – poprawił siostrę. – Nic się nie stanie, jeśli zamiast mnie pójdzie Clary. Magnus was nie wyrzuci. Poza tym wiesz, że nie lubię imprez. – Zresztą na tę konkretną mógł się wkręcić, nawet bez zaproszenia. Ale siostra nie musiała, o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie.
Isabelle ściągnęła brwi. Wiedziała, że jej brat zawsze szukał wymówki żeby wymiksować się z każdej imprezy. Ale nie podejrzewała, że tak łatwo odda swoje miejsce Clary. Clary, która wbiła się w ich życie, jak torpeda i od razu przyczepiła się do Jace’a, niczym rzep do psiego ogona. Omotała go, by w końcu, odciągnąć od rodziny. Zwłaszcza od Aleca. Tak, jakby ten rudowłosy skrzat bał się, że Alec może jej odebrać Jace’a. Izzy tego nie rozumiała. Tym bardziej, że Alec sam się usunął w cień tej relacji. Czyżby nadal był zły za głupie żarty Jace’a na temat tamtej dziewczyny, (z którą Alecowi, koniec końców, nie wyszło)? W dodatku Izzy miała wrażenie, że Jace, z taką intensywnością, pogrążył się w romansie z Clary, żeby utrzeć bratu nosa. Pokazać „Patrz! Tak to się robi!”. Kochała Jace’a, ale czasami był takim dupkiem…
- Ale na pewno?
- Na pewno! Baw się dobrze!
Wyszła z pokoju targana sprzecznymi emocjami.
 
- To na pewno tutaj? – zaniepokoiła się Clary, kiedy wspinali się po schodach. – Nic nie słyszę.
- To impreza Czarownika – wyjaśniła Izzy. – Na pewno rzucił czary wyciszające. Po co mu zatargi z przyziemnymi sąsiadami i przyziemną policją? – Uśmiechnęła się i zapukała.
Drzwi otworzyły się sekundę później. Stanął w nich Magnus Bane, cały we wszystkich kolorach tęczy, brokacie, z mnóstwem biżuterii i w pełnym makijażu. Zdaniem Izzy wyglądał świetnie. Zdaniem Jace’a – jak pajac. Clary nie wyrobiła sobie zdania, bo taka różnorodność barw, na jednym człowieku, kłuła jej artystyczną duszę, we wrażliwe miejsce, nie pozwalając skupić się na niczym innym.
- Isabelle! –Mężczyzna pochylił się i pocałował dziewczynę w oba policzki. – Miło cię wiedzieć! Wyglądasz wspaniale! Cudowna sukienka! A ta szminka? Czysta perfekcja! Złotowłosa – zwrócił się do Jace’a i humor mu siadł zauważalnie. – A to, kto? – spytał wskazując na Clary.
- Clary Fairchild – przedstawiła się rudowłosa. Chciała jeszcze coś dodać, ale Jace otoczył ją ramieniem.
- Moja dziewczyna – powiedział tak zaborczym tonem, że zarówno Izzy jak i Clary zrobiło się głupio.
- Winszuję. – Na Magnusie ani wiadomość, ani tym bardziej ton, nie zrobiły wrażenia.
- Przepraszam, że nie przyprowadziliśmy Aleca. – Isabelle uznała, że powinni się wytłumaczyć. – Ale…
- Ale – wszedł jej w słowo Jace, wciąż obejmując Clary, – to taki sztywniak. I nienawidzi imprez.
- Sztywniak? – Magnus uniósł brwi. Dopiero, kiedy to zrobił, Isabelle zauważyła, że też były pokryte brokatem i skrzyły się, w świetle różnokolorowych lamp. – Nie zauważyłem. Poza tym Alec już tu jest.
Nim którekolwiek z nich, choć pomyślało o tym, by się odezwać, za Magnusem, dosłownie wyrósł Alexander. Z martini w ręku.
- Cześć – przywitał się jak gdyby nigdy nic.
Izzy zlustrowała go wzrokiem. Miał na sobie swoje zwykłe postrzępione jeansy i sprany niebieski podkoszulek. Z całą pewnością nie był to strój, który przyszykowała mu, gdy jeszcze miał z nimi iść.
-Alec! – Wykrzyknęła, kiedy pierwszy szok minął. – Co ty tu robisz?!
- Staram się nie ogłuchnąć. Proszę. – Podał drinka Magnusowi.
Ten uśmiechnął się w odpowiedzi, uśmiechem tak promiennym, że Izzy o mało nie oślepła.
- Dziękuję. Kochany jesteś. – Położył upierścienioną dłoń na policzku Aleca. A Alec się nie odsunął! Więcej! Przytulił się do ręki Czarownika samemu się uśmiechając.
Ta scena była tak wymowna, że nawet Jace wszystko zrozumiał.
- Wy… wy… - Może i zrozumiał, ale wyartykułować nie potrafił.
- Jesteście razem! – Pomogła mu Isabelle.
- W rzeczy samej – potwierdził Magnus upijając drinka. – I muszę ci powiedzieć, droga Isabelle, że ten błyszczyk to był świetny pomysł. – Mrugnął do niej. – Kto by pomyślał, że twój brat da się wyrwać na gumę balonową…
- Magnus! – Alec trzepnął mężczyznę w ramię.
- No, co? Prawdę mówię!
Izzy nie potrzebowała nawet sekundy, by połączyć fakty.
- To tobie Alec kupował te kosmetyki! – krzyknęła tonem odkrywcy. – Alec! Ty wredna małpo! Szujo jedna! Patafianie włochaty! Paskudo! – Zaczęła okładać brata torebką, nie patrząc nawet gdzie celuje, a on starał się unikać, chociaż tych ciosów, wymierzonych w głowę. – Dlaczego nic nie powiedziałeś?! Jak mogłeś?! Własnej siostrze?!
- Chyba chciałem zobaczyć twoją minę. – Roześmiał się widząc, że dziewczynę powoli opuszczała furia.
- Muszę przyznać, że to było dość ciekawe – stwierdził Magnus przytulając się do Aleca. – I jak sie czujesz z tym, że twój brat ma chłopaka? – Pytanie, chociaż zdane lekkim tonem, w dość swobodnej atmosferze, miało drugie dno. Izzy zaczynała rozumieć, dlaczego Alec czekał z ujawnieniem się do imprezy. Tu nie było czuć przygniatającego ogromu Instytutu, gdzie człowiek cały czas miał wrażenie, że postępuje źle. A Alecowi i tak musiało być ciężko. Dlatego spoważniała w jednej chwili, by nikt nie wziął jej słów za żart.
- Alec?
- No? – Starał się na nią nie patrzeć, samemu przed sobą udając, że odpowiedź wcale nie jest, dla niego, taka ważna.
- Jesteś szczęśliwy? – Musiała wiedzieć.
- Jak jeszcze nigdy w życiu – przyznał.
I była to prawda. Izzy potrafiła to stwierdzić. Znała brata, zbyt długo, by zdołał ją okłamać w takiej sprawie.
- To najważniejsze! – Przytuliła go mocno. Niemal do utraty tchu. – A ty? – zwróciła się do Magnusa. – Muszę robić tę całą scenę z „skrzywdź mojego brata a wydrapie ci oczy, wyciągnę mózg przez nos i obcasem zmiażdżę wątrobę”?
- Nie, kochana. – Czarownik się uśmiechnął. – To się rozumie samo przez się. W końcu jesteś Nefilim. – Puścił jej oczko. – A ty, Złotowłosa?
Do tej pory, Jace, stał bez słowa i patrzył. Na rozpromienionego Aleca, szczęśliwą Izzy i zadowolonego Magnusa. Jego brat był szczęśliwy. Nie musiał tego od niego usłyszeć, by wiedzieć. Byli parabatai.
Nie bardzo pojmował przyczynę tego szczęścia (Magnus był dziwny; Jace wątpił, że go polubi). Mimo to, nie miał prawa mu go zabierać. Nie wiedział, co właściwie powinien powiedzieć. Sarkastyczna uwaga, tak bardzo w jego stylu, nijak tu nie pasowała. Mogła zostać źle odebrana, a on nie chciał skrzywdzić Aleca. Postawił, więc na klasykę. Nudną, ale bezpieczną.
- Izzy ma rację. Jeśli jesteś szczęśliwy, to najważniejsze.
Wszyscy usłyszeli jak Alec wypuścił z ust powietrze. Tak bardzo stresował się słowami brata, że zapomniał o oddychaniu.
- Okej! – Magnus postanowił rozluźnić atmosferę. To, w końcu, miała być impreza a nie pogaduszki przy ciasteczkach. Na te jeszcze przyjdzie pora. – Skoro wszyscy wszystko wiedzą, to proponuję się zabawić. To przecież impreza! Moja! Impreza!
- Tak! – poparła go Isabelle i zaczęła ciągnąć Aleca w stronę parkietu. – Za to wszystko wisisz mi przynajmniej jeden taniec!
- Ale…
- Żadne, „ale” Alexandrze Gideonie Lightwood! Trzeba było nie kombinować!
- Wtedy kazałabyś mi tu przyjść ubranym jak pajac!
- Raczej jak człowiek, a nie chodząca reklama lumpeksu, o szemranej reputacji!
Magnus patrzył za oddalającym się rodzeństwem i zastanawiał się, kiedy ostatnio był tak szczęśliwy. Ponad sto lat temu.
- Ile dobrego może przynieść zwykła grypa… - Rzucił w przestrzeń, dopił drinka i ruszył na pomoc ukochanemu. Albo jego siostrze. Sandałki Isabelle miały niebotyczne obcasy, ale nawet one nie gwarantowały ochrony, przed dwoma lewymi nogami Aleca.
 
____________________________________________________________
No i nastał koniec. Mam nadzieję, że się podobało. A jak nie, to trudno. Będę musiała z tym żyć. A! I tak przy okazji... Wcale nie zamierzam kończyć swojej przygody z Maleciem! Za bardzo się wkręciłam i pokochałam tę dwójkę <3. Także, do następnego! :*

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz