NIETYPOWE ZLECENIE
V
-
Muszę przyznać, Alexandrze – wymruczał Magnus rozpakowując przyniesioną przez
Aleca reklamówkę, – że nie sądziłem, że ci się uda.
-
To, po co wysyłałeś mi tę listę? – spytał chłopak, wchodząc do pokoju z dwoma
kubkami herbaty. – Proszę. – Jeden podał Magnusowi. – Malinowa. Przez ciebie
odzwyczajam się od kawy.
Mężczyzna
przyjął naczynie i chwilę rozkoszował się ciepłem kubka oraz aromatem naparu.
Dopiero upiwszy łyk podjął rozmowę.
-
Wyjdzie ci to tylko na zdrowie. Uzależnienie od kawy, jest tak samo złe, jak
uzależnienie od wszystkich innych używek. A nawet gorsze, bo kawę możesz kupić
legalnie w każdym sklepie. Co do listy… - Zmienił temat widząc, że Alec już
otwierał usta gotowy do kłótni. On zrobiłby inny pożytek z tych ust… Znacznie
przyjemniejszy. I smaczniejszy, nawet od malinowej herbaty. – Wysłałem ci ją,
chyba tylko z ciekawości. Chciałem zobaczyć, co zrobisz.
-
To znaczy?
-
Znaczy, czy poślesz mnie do diabła, czy może górę weźmie ta część twojej
osobowości: Ja nie dam rady? – Zaczął zabawnie modulować głos a Alec parsknął w
kubek, rozlewając trochę herbaty na spodnie. – Ja nie dam rady? Potrzymaj mi
piwo.
-
Pomyliłeś mnie z Jace’em – stwierdził Alec . – Takie zachowanie to cały on.
Zawsze i wszędzie musi udowadniać, że jest najlepszy i potrafi… No wszystko.
-
Nie wszystko – zapewnił go Magnus. – Uwierz mi. Jest przynajmniej jedna rzecz,
której Złotowłosa Królewna nie potrafi…
-
Na przykład? – Alecowi nie mieściło się to w głowie.
-
Oczarować mnie swoją osobą. W tej kwestii przegrywa nawet z Raphaelem Santiago.
-
Kim?
-
Takim jednym gderliwym wampirem, który zawsze krytykuje mój strój. – Posłał
chłopakowi promienny uśmiech. – Więc widzisz. Twój doskonały Jace nie jest
doskonały.
-
Wcale nie mój – burknął Alec ze skwaszoną miną, jakby powróciły do niego
wspomnienia, których nie chciał. Magnus uznał, że trzeba się ewakuować z
tematem.
-
Więc… Skoro nie dla pokazania własnej zajebistości… To, dlaczego właściwie
postanowiłeś zrobić dla mnie te zakupy?
Z
Aleca w jednej sekundzie wyparowała cała złość. Zastąpiło ją zawstydzenie.
-Bo…
Chciałem zrobić ci przyjemność – wydukał obracając kubek w dłoniach.
Magnus
poczuł jak jego wewnętrzny licznik słodkości wylatuje poza skalę, a jemu samemu
robi się podejrzanie ciepło, w okolicach serca. Ten chłopak był, w tym
wszystkim, za dobry! Zbyt perfekcyjnie niewinny! Był pierwszą tak szczerą osobą
w życiu Magnusa. Magnus nie potrafił się z nim obchodzić. Żeby nie spaprać
wszystkiego jednym niedwuznacznym komentarzem wrócił do przeglądania zakupów.
Był pewien, że rumieniec na jego policzkach dorównuje temu alecowemu.
Gdy
testował rozświetlacz uderzyło go coś jeszcze. Zwykle nie tak spędzał piątkowe
wieczory. Kocyk, herbata… To nie był jego styl! Za to Alec wyglądał, jakby
odnalazł sens życia. A było nim patrzenie na Magnusa, znad kubka z herbatą.
Przynajmniej, sam Magnus, tak sobie wmawiał. Chciał być centrum świata Aleca.
Bo do centrum jego świata, ten uroczy, niebieskooki Nefilim, zbliżał się z każdą
spędzoną razem godziną. Każdym gestem. Każdym uśmiechem.
-
Jak ci się udało to wszystko kupić? – spytał, nim jego myśli poszybowały w
nieodpowiednim kierunku, a on miał okazję palnąć coś głupiego.
-
Izzy mi pomogła. – Alec oblał się rumieńcem.
-
O!
- No tak… - Upił łyk herbaty. – Zapytałem ją,
co to jest rozświetlacz, głupia nazwa swoją drogą, nie rozumiem, po co ci on, a
potem już samo poszło. Ubzdurała sobie, że robie zakupy dla mojej dziewczyny.
-
Dziewczyny? – Brwi Magnusa poszybowały w górę. Tego się nie spodziewał. Był
pewien, że Isabelle znała prawdę o swoim bracie.
-
A ty, co jej powiedziałeś? – Naprawdę nie chciał żeby zabrzmiało to jak
reprymenda, ale poczuł się zdradzony. I zazdrosny! A pod wpływem emocji
zdarzało mu się nie kontrolować.
-
Że to jeszcze nic pewnego…- wydukał chłopak, któremu nagle, z jakiegoś nieokreślonego
powodu, zrobiło się głupio. – Więc jakbyś chciał coś jeszcze… - Dlaczego się
nie zamknął? Powinien się przymknąć. Teraz! Natychmiast!
-
Nie – odburknął Magnus, wyraźnie zły. – Wszystko mam.
Nastała
cisza, niekomfortowa dla nich obu. Była w niej nie tylko niechęć do dalszej
rozmowy. Pod powierzchnią czaiły się pretensje za niewypowiedziane słowa. Żal,
że ten drugi nie rozumie. Strach przed prawdą. I smutek. Bo przecież mogło być
pięknie.
Alec
nie potrafił już tego znieść.
-
Przepraszam… - wyszeptał. – Za tę sprawę z dziewczyną – dodał szybko widząc
minę Magnusa. – Nie powinienem był… Ja…
-
Oni nie wiedzą? – przerwał mu Bane.
-
Kto? Co? – Alec wyraźnie był z bity z tropu.
-
Twoje rodzeństwo. Nie wiedzą, że jesteś gejem? – Ni to stwierdził, ni to
zapytał.
Alec
poczuł jak cały sztywnieje. W końcu ktoś powiedział to głośno.
Gej.
Słowo,
do tej pory ukryte w zakamarkach jego duszy, nareszcie ujrzało światło dzienne.
Gej.
O
to, kim był.
O
to, czego nie potrafił zaakceptować.
-
Nie… - Zaczął bawić się mankietem swetra. –Przynajmniej mam nadzieję. Że nikt
nie wie. – Ręce mu się trzęsły. Zacisnął dłonie w pięści i schował pod pachy.
-
Dlaczego? – Magnus utkwił w nim spojrzenie, swoich niesamowitych
złoto-zielonych, oczu. – Ja wiem. I czy to coś zmieniło?
-
Nie wiem – przyznał Alec. Starał się nie patrzeć na Magnusa. W ogóle starał się
nie być.
-
A jak myślisz? – Magnus wiedział, że Alec był inny niż wszyscy, których do tej
pory spotkał. Że jego obecność, nieważne długa czy krótka, odciśnie piętno na
jego życiu. Dlatego teraz nie zachowywał się jak typowy on, niecierpliwy,
żądający natychmiastowej deklaracji, pędzony w emocjach przed siebie, na sam
skraj. I dalej. Zamiast tego był spokojny, zdeterminowany, by pomóc Alecowi jak
najłagodniej przejść etap samoakceptacji.
Alec
zastanowił się przez chwilę. Analizował zachowanie Magnusa od ich pierwszego
spotkania, w gabinecie matki (pamiętał to!) do teraz.
-
Nie?
-
Nie – zgodził się Magnus. – To nic nie zmieniło. A nie znamy się przecież
długo. Mogę być tobą oczarowany, ale do wszelkich deklaracji mi daleko. A twoje
rodzeństwo cię kocha. Na pewno skoczyliby za tobą w ogień. Więc czemu się
boisz?
-
Bo ty jesteś inny… - wymamrotał chłopak podciągając kolana pod brodę. Chciał
się zwinąć w kłębek i zostać na tym fotelu do końca świata. – Dla ciebie to nic
takiego. Jesteś taki sam… Znaczy też lubisz… Nieważne – machnął ręką wiedząc,
że tylko się pogrążał. – A Izzy i Jace… Może i mnie kochają, ale… Wychowaliśmy
się w Instytucie, otoczeni Nocnymi Łowcami, którzy…
-
Którzy – wszedł mu w słowo Magnus – mają to swoje Twarde prawo, ale Prawo –
prychnął. – Posłuchaj Alec. – Czarownik wygrzebał się spod kołdry i ukląkł
naprzeciwko chłopaka. – To, że wychowaliście się w Instytucie, pod jarzmem
Clave, nic nie znaczy. Ty, Isabelle i nawet ta Złotowłosa Primadonna – Alec
parsknął śmiechem, – bardzo różnicie się od typowych Łowców, których spotkałem.
I to dobra różnica. Sam pomyśl. Czy Maryse nie ma czasem ochoty was zabić, za
wasze zachowanie, niezgodne z wytycznymi Clave?
Alec
zastanowił się przez chwilę, a potem przypomniał sobie te wszystkie reprymendy,
jakie zebrali razem, z Izzy i Jace’em. Tylko dlatego, że nie zachowywali się
jak „na Nocnych Łowców przystało”. Czyli, na ten przykład, chodzili na imprezy
Podziemnych (on, bo go zmuszano; Izzy i Jace, dla przyjemności). Roześmiał się
głucho.
-
Masz trochę racji – przyznał w końcu.
-
Ja mam zawsze rację! – Magnus wypiął dumnie pierś, pusząc się własną
zajebistością. – I to cale nie trochę! – Puścił mu oczko. A Alec stracił
oddech. – No! Skoro już do tego doszedłeś, powiedz. Jak zachowałaby się twoja
siostra, gdybyś oświadczył jej, że zakupy robisz nie dla dziewczyny, a dla
chłopaka?
Podrapał
się po głowie. W słowach Magnusa było sporo racji. Poza tym… Izzy była jego siostrą.
Kochała go. To jej miłości był najbardziej pewien. Jakby przeczuwał, że
cokolwiek by się nie działo, ona stanie po jego stronie.
-
Chyba tak samo – przyznał. – Tylko bardziej by nalegała, żebym jej zdradził,
dla kogo dokładnie.
-
A Złotowłosa?
Skrzywił
się. Po dzisiejszym zachowaniu Jace’a nie chciał o nim myśleć. Co było dziwne,
bo jeszcze do niedawna, blondyn stanowił ulubiony temat jego rozmyślań. Poza
tym, to co gadał… Alec jakby stracił do niego zaufanie. Już nie wiedział, czy
jego parabatai, stanąłby za nim
murem. Oni przeciwko rzeczywistości. Może Alec był dla Jace’a dobry, tylko jako
tło? Cień, który póki się nie wychyla, jest przydatny i do zaakceptowania?
Rozgoryczenie
przyniosło mu odpowiedź.
-
Pewnie stwierdziłby, że musiałem sobie znaleźć chłopaka, bo żadna dziewczyna,
by mnie nie chciała, po tym, jak zobaczyła jego.
-
Jace to idiota! – krzyknął Magnus wystrzeliwując, w górę, błękitne iskry magii.
-
Zgadzam się.
Roześmiali
się oboje. Nie tyle z Jace’a, co z ulgi.
-
To jak? – zapytał Magnus, gdy wesołość trochę opadła. – Powiesz im?
Chłopak
zastanowił się.
-
Chyba dopiero, kiedy sobie kogoś znajdę. Bo inaczej Izzy zabije mnie ilością
randek w ciemno. I wymuszonymi wieczornymi pogaduszkami, mającymi na celu
ustalić, który ze znanych nam Łowców, jest gejem.
Czarownik
pokiwał głową ze zrozumieniem. Isabelle byłaby do tego zdolna.
-
Ale wiesz… - Podniósł się z podłogi i usiadł na stoliku. Teraz ich twarzy były
na tej samej wysokości. I mogli, bez problemu patrzeć sobie w oczy. Co obu
odpowiadało. – Ten problem możemy łato rozwiązać…
Łowca
patrzył na Czarownika z mieszaniną strachu, niedowierzania i… nadziei.
-
Co tak pachnie? – Z nerwów często robił i gadał różne głupie rzeczy, ale to
pytanie, W TAKIM momencie, znalazłoby się pewnie w pierwszej dziesiątce jego
kompromitujących dokonań. Brawo Alec! Zasługujesz na jakiś medal czy coś. Na
pewno, nawet demony, są lepsze we flirtowaniu, niż ty! Kamienie są lepsze, bo
przynajmniej nie przerywają, gdy ktoś składa im propozycję nie do odrzucenia!
Spróbuj być jak kamień Alec! Nie odzywaj się!
Jednak
Magnus nie wyglądał, jakby to pytanie go ubodło. Raczej rozbawiło.
-
Prezent od twojej siostry. Znaczy, tak przypuszczam, bo nie było go na liście,
którą ci wysłałem. – Pomachał mu przed twarzą małym metalowym pojemniczkiem –
Balsam do ust o zapachu gumy balonowej. Muszę przyznać – zacmokał, – że nad
wyraz ciekawy. – Nachylił się do chłopaka, a zapach stał się jeszcze intensywniejszy.
Teraz mieszał się z wonią drzewa sandałowego. – Chcesz spróbować?
Chciał.
Jak niczego na tym świecie. Czy to teraz czy wcześniej.
Ich
usta się zetknęły. A umysł Aleca eksplodował. To było nieziemskie.
Miękkie
wargi Magnusa otulające jego własne. Ciepło drugiego ciała, tak blisko, na
wyciągnięcie ręki. Drażniący zmysły zapach. I ta cudowna błogość rozlewająca
się po całym ciele. Chciał, by to trwało wiecznie. Nie potrzebował do szczęścia
niczego więcej. Tylko tych ust. Tylko Czarownika, do którego należały.
Alec
całował nieporadnie, za to z żarem i zaangażowaniem potrafiącym przyćmić
technikę. Jego usta były miękkie i cudownie gorące. Magnus miał za sobą tysiące
pierwszych pocałunków, ale czuł, że ten jeden zapamięta na wieczność. Już wszystko,
co nowe i cudowne będzie porównywał do całowania Aleca, pierwszy raz. Jakby ten
pocałunek stał się nowym wyznacznikiem jego szczęścia. Punktem zwrotnym w jego
pięćsetletnim życiu. Czy go to cieszyło? Tak. Czy przerażało? Jak samo piekło.
Czy chciałby coś zmienić? Nie w tym życiu.
Kiedy,
w końcu, się od siebie oderwali, Magnus spojrzał chłopakowi w oczy. Błękitne
tęczówki lśniły czystą radością i Bane zapragnął by zawsze tak było. By wszystko,
co złe omijało tego uroczego Nefilim. A o wszystko, co dobre postara się on
sam.
-
I jak? – zapytał uśmiechając się do własnych myśli.
-
Nie… Nie wiem. – Alec ewidentnie miał problem z pozbieraniem bałaganu w swojej
głowie. – Ja… Chyba muszę spróbować jeszcze raz, żeby wyrobić sobie opinię.
Ponownie
złączył ich wargi.
I
było jeszcze lepiej niż poprzednio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz