poniedziałek, 4 stycznia 2021

Plotki

Tytuł: Plotki
Liczba rozdziałów: One Shot
Gatunek: yaoi, romans
Para: Alexander Lightwood x Magnus Bane
Seria: Dary Anioła, Shadowhunters
Ograniczenia wiekowe: Brak
Info/Uwagi: Alec dowiaduje się o plotkach, jakie krążą o nim i Magnusie, wśród Nocnych Łowców. Postanawia udowodnić sobie oraz Czarownikowi, że są one wyssane z palca. 


 

PLOTKI


Od jakiegoś czasu, dźwięk przekręcanego w zamku klucza, był dla niego najpiękniejszą melodią. Niech się schowa Beethoven! Mozart niech idzie precz!  Beatlesi mogliby nigdy nie istnieć! Elvis niech na zawsze pozostanie martwy! Magnus chciał słuchać tylko tego jednego dźwięku (no i kilku innych, ale to były sprawy pomiędzy nim a ścianami sypialni i złożył uroczystą przysięgę, że nie będzie o nich mówił publicznie; co z tego, że skrzyżował palce, za plecami, chcąc zostawić sobie furtkę, na wszelki wypadek?). Znaczył on, bowiem, że do domu wracał JEGO Alexander! Największa miłość i jedyny sens istnienia! To zabawne, jak szybko ten młody Nefilim stał się całym światem Magnusa… A mieszkanie bez niego wydawało się dziwnie puste i niepełne.
Dlatego teraz, słysząc znajomy chrobot, porzucił niedokończoną miksturę (upewniając się wcześniej, że na pewno nie wybuchnie. Nic tak nie psuje nastroju intymnych igraszek, jak wybuch w salonie. Wiedział z własnego, bardzo bogatego, doświadczenia) i ruszył na spotkanie ukochanemu. Nie widzieli się DWA dnia! Dwa koszmarnie długie dni, podczas których Alec był w Idrisie, „bo Clave”. Magnus nigdy specjalnie nie słuchał, kiedy ukochany próbował go wtajemniczać w sprawy Nocnych Łowców. Mógł kochać, wielbić i pożądać jednego Nefilim, ale reszta nadal pozostawała, dla niego, wrzodem na dupie wszechświata. Ale to teraz nieważnie. Zresztą nic nie było ważne, poza otwierającymi się drzwiami, za którymi znajdował się (Magnus miał nadzieję) stęskniony Alexander!
- Witaj w domu! – krzyknął Bane i już chciał wbiec w rozłożone ramiona ukochanego, kiedy zorientował się, że tych ramion… nie było. Znaczy inaczej. Były! Nadal przytwierdzone do ciała Łowcy, za co Magnus był wdzięczny temu ich całemu Aniołowi, lecz zdecydowanie nie w tej pozycji, którą preferowałby Czarownik. Na przykład owinięte wokół jego pasa. Zamiast tego chłopak trzymał je przyciśnięte ściśle do boków, jakby nie wiedząc, co powinien z nimi zrobić. Magnus wiedział, lecz pozostawił komentarz dla siebie. Bo Alec patrzył na niego spod byka. Ale takiego specjalnego byka. Znanego tylko Nefilim.
Zdezorientowany Magnus spojrzał po sobie, oceniając krytycznie (przynajmniej na tyle, na ile było to w jego przypadku możliwe) własną osobę. Może i nie wyglądał bardzo reprezentacyjnie (tego ranka postawił na luźną domową elegancję i włożył bordowe spodnie z lejącego się materiału oraz luźną złotą tunikę wysadzaną u dołu chabrowymi kamieniami, pod kolor oczu Aleca. Co miał zrobić? Tęsknił!), ale nadal nie prezentował się na tyle źle, by zasłużyć na TAKIE spojrzenie. Zwłaszcza od kogoś, kto nosił swetry a’la Alec, których przyjęcia odmówiłoby dziewięć na dziesięć lumpeksów!
Naraz coś huknęło. Aż podskoczył zaskoczony. Tylko nie eliksir, pomyślał. Na szczęście nie poczuł specyficznego zapachu siarki, więc trochę uspokojony zaczął szukać innego winowajcy. I znalazł.
- Mogę wiedzieć, co one ci zrobiły? – spytał Aleca wskazując na drzwi, będące źródłem hałasu. – I, co ci zrobił Prezes?
Alec przerwał na chwilę przewiercanie wzrokiem swojego chłopaka i przeniósł spojrzenie na kota. Prezes Miau, przerażony niespodziewanym hukiem, sturlał się z regału, który wybrał na miejsce popołudniowej drzemki. Biedny siedział teraz na podłodze, wyraźnie skonfundowany. Przed chwilą był na górze a teraz jest na podłodze… A to nie była pora karmienia. Kocim zwyczajem uznał, że najlepiej udawać, że wszystko poszło zgodnie z planem i zaczął wylizywać sobie futerko. Wtedy Alec wrócił wzrokiem do Czarownika.
Magnus czuł się… dziwnie. Coś było w spojrzeniu Aleca. Coś czego, do tej pory, nie widział u chłopaka. Jakaś dziwna determinacja połączona z drapieżnością. Alec wyglądał teraz, jak prawdziwy ŁOWCA! Zdobywca, który ma przed sobą najciekawszą, najbardziej wyczekiwaną zdobycz. Magnus miał nadzieję, że to on był tą zdobyczą. Dreszcz ekscytacji przebiegł mu po plecach.
- Alec? – zapytał, gdy milczenie między nimi się przedłużało, a chłopak nie wykonał żadnego ruchu. – Wszystko w porządku?
- Nie – warknął Łowca i zaczął zdejmować kurtkę. – Ale zaraz będzie. – Rzucił ją w kąt i dwoma susami pokonał odległość dzielącą go od Czarownika.
Magnus nie zdążył choćby pomyśleć o jakiejś reakcji a już był całowany. Głęboko, zapalczywie, namiętnie… Jak jeszcze nigdy z Alekiem. A może… Jak jeszcze nigdy z nikim.
Poddając się chwili, zaczął oddawać pocałunek, z równą pasją i zaangażowaniem. Chciał, jak zwykle, przejąć kontrolę i narzucić tempo, jednak… Alec mu na to nie pozwolił. Gdy tylko Magnus zaczynał dominować, Alexander się wycofywał przerywając pocałunek. Bez słowa wyjaśnienia. By, po chwili znów wpić się w wargi ukochanego. Cały cykl powtórzyli trzy razy, nim Magnus się poddał i pozwolił Alecowi kierować biegiem wydarzeń. Chłopak, jakby tylko na to czekał. Złapał Czarownika za przód tuniki i przyciągnął do siebie. Westchnęli sobie w usta, gdy ich ciała się spotkały. Obu tego brakowało. Tej bliskości, ciepła, poczucia, że ten drugi, jest… Po prostu jest.
Magnus objął chłopaka w pasie. Dłońmi, na nowo badał, znajome mięśnie. Wodził opuszkami palców po plecach, wzdłuż kręgosłupa, delikatnie zbliżając się do pośladków. Nie zdołał tam jednak dotrzeć, bo powstrzymał go Alec. Łowca wciąż go całował i nadal był tak cudownie dominujący. Jednocześnie, stanowczo zabrał dłonie Magnusa ze swojego ciała. Czarownik jęknął zawiedziony, zaraz jednak jęk zamienił się w pełne zaskoczenia sapniecie, gdy poczuł dłonie Aleca na własnych pośladkach. Zaczynał rozumieć, w jaką stronę to zmierzało. Czego chciał Alexander. I musiał przyznać, że… podobało mu się to. Nie miał nic przeciwko, by chłopak posunął się dalej, na sam skraj. W końcu oddał mu już serce i duszę. Mógł też ofiarować ciało.
Poddał się napierającemu Alecowi i pozwolił zaprowadzić się do sypialni. A potem dał mu wszystko, czego ten zapragnął.
 
- To było… Wow! – Magnus zamruczał, jak zadowolony z siebie kot. – Nawet bardziej niż wow! Wow do kwadratu! – Przeciągnął się i zaraz syknął z bólu.
Leżący obok Alec usiadł gwałtownie i przyjrzał się mężczyźnie z niepokojem.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobiłem?
Panika na twarzy Alexandra tak bardzo nie pasowała do wyuzdanego demona seksu, sprzed kilkunastu minut, że Magnus mógł się tylko roześmiać.
- Nic, na co bym ci nie pozwolił i czego bym nie chciał. – Wyciągnął rękę do chłopaka, po czym przygarnął go do siebie. – To było wspaniałe kochanie.
Alec położył głowę na piersi Magnusa wsłuchując się w bicie serca Czarownika, tak inne od jego własnego. Kochał ten dźwięk. Poczuł, jak mężczyzna wsuwa palce w jego włosy i zaczyna je przeczesywać. Uwielbiał, kiedy jego chłopak to robił. Zamruczał z aprobatą, było mu tak dobrze. Magnus zachichotał.
- Jeśli zawsze będziesz mnie, tak witał, to chyba muszę pogadać z Maryse, żeby częściej wysyłała cię do Idrisu.
Na te słowa Alec cały się spiął Magnus poczuł, jak wszystkie mięśnie Łowcy zesztywniały. Nie taką reakcję chciał uzyskać.
- Hej? Groszku? Stało się coś? – zapytał z troską.
Wiedział, że jego związek z Alekiem nie był w świecie Łowców powszechnie akceptowany i nie zdziwiłby się gdyby, nawet po tym, co przeszli, Alec nadal był narażony na nieprzychylne komentarze. A chłopak brał sobie do serca wszelką krytykę. Teraz było już trochę lepiej, niż wtedy, gdy go poznał, jednak samoocena młodego Łowcy, wymagała jeszcze sporo pracy.
- Kochanie?
Gdy nadal nie otrzymał odpowiedzi pociągnął lekko za włosy chłopaka, zmuszając go, by na niego spojrzał.
- Alexandrze, co się stało? – Wolną ręką pogłaskał ukochanego po policzku.
- Nic – burknął Alec. I faktycznie była to prawda. Przynajmniej w tamtej chwili. Bo kiedy patrzył w te cudowne kocie oczy emanujące miłością wszystko, co zdarzyło się w Idrisie przestawało mieć znaczenie. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. On. Magnus. Ich miłość. I skołtuniona pościel dookoła. Na wspomnienie tego, co w niej wyrabiali przeszedł go miły dreszcz. Który Magnus zinterpretował zupełnie inaczej.
- Przecież widzę. – Alec mógł udawać, nawet przed samym sobą. Więcej, mógł samego siebie przekonać. Ale Magnus zawsze wiedział, kiedy chłopaka coś dręczyło. Jego niebieskie oczy przybierały wtedy tę specyficzną barwę, nieba tuż przed burzą. Zmiana był subtelna, niemal nie do dostrzeżenia dla kogoś innego, ale Magnus tak wiele razy wpatrywał się z zachwytem w te oczy, ucząc się ich koloru na pamięć, że potrafił ją zauważyć. Miał wrażenie, a być może nadzieję, że jako jedyny na całym świecie.
- Proszę. Powiedz mi. – Założył kosmyk czarnych włosów za ucho. – Przecież obiecaliśmy, że będziemy mówić sobie wszystko, pamiętasz?
Alec zarumienił się. Nagle to, co go dręczyło wydało mu się głupie.
- Ale to naprawdę nic takiego – wyszeptał w szyję Magnusa.
- Ale ja naprawdę chcę to usłyszeć. – Nie ustępował Czarownik. – No dalej, pysiu! Bo będę cię tak nazywał przy Jassie! – Wyszczerzył idealnie białe zęby.
- Nie odważysz się! – Alec zerwałby się z łóżka, gdyby nie silne ramiona mężczyzny przytrzymującego go w pasie.
- Czyżbyś mnie nie znał, kwiatuszku? – zapytał Magnus, z miną niewiniątka.
Alec westchnął zrezygnowany.
- Znam. I wiem, że byłbyś gotów to zrobić. Nawet, jeśli oznaczałoby to, że nie miałbym, czego szukać w Instytucie – powiedział z przyganą.
Magnus nie wyglądał jakby przejął się pretensjami chłopaka. Wręcz przeciwnie Jego uśmiech jeszcze się poszerzył.
- Tym lepiej dla mnie! – ucieszył się. – Więcej czasu spędzałbyś ze mną! I gwarantuję ci, że zapewniam lepsze rozrywki niż jakieś tam demony.
Alec zachichotał i potarł nosem podbródek mężczyzny.
- W to akurat nie wątpię. Jednej z takich rozrywek możemy oddać się już teraz… - Poruszył się, niby niechcący dotykając udem przyrodzenia mężczyzny.
Magnus nabrał głęboko powietrza. Jego ciało reagowało samo na najmniejsze zachęty Aleca. Ten chłopak był dla niego, jak narkotyk. Normalnie uległby magii chwili i dał się porwać pożądaniu. Jednak wiedział, że była to tylko próba zmiany tematu; zapanował nad sobą resztką silnej woli.
- O! Do tego też dojdziemy – obiecał. – Ale najpierw – przybrał poważny ton, jasno mówiący, że na razie z igraszek nici – powiedz, co takiego gryzie, mojego Aniołka?
Alec wiedząc, że przegrał tę bitwę i rozmowa go nie ominie, przez chwilę wiercił się na łóżku, szukając najlepszej pozycji do zwierzeń. Wreszcie zsunął się z Magnusa, przytulił do jego boku a twarz ukrył w zagłębieniu ramienia Czarownika. Teraz czuł się tak bezpiecznie, jak tylko mógł.
Magnus go nie popędzał. Tak po prawdzie, to kokoszenie się chłopaka na łóżku, zawsze wydawało mu się urocze. Lubił ten czas, gdy Alec zawzięcie szukał najwygodniejszej pozycji, by koniec końców i tak wylądować niemalże w całości na nim. Pochlebiało mu to, czuł się wtedy spełnionym człowiekiem. Miłość jego życia ufała mu na tyle, by to w jego ramionach czuć się najbezpieczniej. Dlatego teraz, gdy Alec umościł już sobie gniazdko, uśmiechnął się i pocałował chłopaka w skroń. Naraz poczuł, że Łowca odpływa.
- Aniołku! – No nie! Ten chłopak świetnie wiedział, jak unikać poważnych rozmów. Jak nie seks, to sen!
- Nie śpię – wymruczał Alec, co nie do końca było prawdą.
- Jeszcze! – zauważył Magnus. – Pamiętaj, że mieliśmy porozmawiać! Odmówiłem ci seksu, z tego powodu! Nie wymigasz się!
- A nie możemy zrobić tego jutro? – Było mu tak dobrze… Ciepło i bezpiecznie. W dodatku był niewyspany, bez Magnusa u boku nie potrafił już sypiać. Zawsze mu czegoś brakowało i albo nie mógł zasnąć przewracając się z boku na bok, albo budził się kilkanaście razy, macając drugą stronę łóżka, w poszukiwaniu ciepła ciała Czarownika.
- Nie ma mowy! – Magnus był nieprzejednany. – Jutro uciekniesz mi na jakąś misję, potem będziesz zmęczony i w końcu nie dowiem się, co cię dręczyło. A naprawdę chcę to wiedzieć!
Alec westchnął. Magnus bywał uparty, jak krnąbrny czterolatek.
- Plotki. – Dał za wygraną.
- Plotki? – zdziwił się Magnus.
- Tak – przyznał niechętnie. Teraz było mu jeszcze bardziej głupio.
- Zdenerwowały cię plotki krążące po Idrisie? – upewnił się Czarownik.
- Yhy… - Zaraz spali się ze wstydu.
Magnus zastanowił się. Coś tu było nie w porządku. Alec wydawał mu się ostatnią osobą, która słuchałaby jakichkolwiek plotek. One się po prostu od niego odbijały, więc skąd nagle ta zmiana?
 - Przecież tam, bez przerwy, krążą jakieś plotki! – krzyknął zastanawiając się jednocześnie, jak pociągnąć temat i jeszcze bardziej nie zdenerwować Aleca. Chociaż to się chyba wykluczało. – Nocni Łowcy są lepsi w plotkowaniu niż faerie! Mam wrażenie, że tworzą ich więcej niż zabijają demonów! A! I głównie plotkują o tym, ile demonów zabili! – Starał się brzmieć, jak ktoś rozbawiony do granic możliwości, jednak wcześniejsza obawa nie ustępowała. – Czyżby ktoś rozpuścił plotkę, że zabiłeś więcej demonów niż Jace i teraz boisz się zemsty swojego parabatai?
Alec parsknął rozbawiony wizją miny zdetronizowanego Jace’a. Tylko Magnus potrafił, tak szybko poprawić mu humor.
- Nie. Jace taki nie jest.
- Ależ oczywiście – zgodził się Magnus. – Jest dużo gorszy.
Pokręciłby z dezaprobatą głową, gdyby nie to, że musiałby zmienić pozycję, a było mu zbyt wygodnie.
- Nie chodzi o Jace’a, tylko o ciebie – powiedział niechętnie, po dłuższej chwili. – Plotki dotyczą ciebie – doprecyzował, żeby Magnus go dobrze zrozumiał i spojrzał ukochanemu w twarz. Ku jego zdumieniu Czarownik szczerzył się, jak głupi do sera.
- Nieziemski seks i świeże ploteczki na mój temat! – Wydawał się być naprawdę szczęśliwy. Alec nie podzielał radości swojego chłopaka. – Ten dzień coraz bardziej mi się podoba! Byłby lepszy, tylko wtedy, gdyby wpadł tu Raphael i odszczekał wszystkie złe rzeczy, które mówił na temat moich strojów! – Aż zapiszczał z ucieszy na tę myśl. – No to, co takiego mówią o mnie Nocni Łowcy? Tylko ze szczegółami proszę! – Magnus naprawdę lubił słuchać plotek na swój temat, niezmiennie bawiła go ludzka kreatywność w przypisywaniu mu coraz dziwniejszych dokonań i coraz bardziej niemoralnych wybryków. Nieważne jednak, co by wymyślili, jego reputacja nie mogła na tym ucierpieć. Zbyt długo pracował, by sława wielkiego Magnusa Bane’a potrafiła wstrzelić się w każdą plotkę. Dlatego to było takie zabawne.
Alecowi zdecydowanie nie było do śmiechu. On, z kolei plotek nie znosił. Zwłaszcza takich szkalujących ludzi, których kochał. A ta, o którą dopytywał się Magnus, była wyjątkowo nieprzyjemna.
Widząc, że chłopak się waha, Magnus pogłaskał go uspokajająco po policzku.
- No już, kochanie. To nie może być nic gorszego niż usłyszałem przez wieki. Wiesz… - Udał, że się zastanawia. – Kiedyś krążyła plotka, że JA nosiłem MARMURKOWE JEANSY! Wyobrażasz to sobie?! JA miałby założyć coś takiego?!
-Ludzie mówią, że rozkochałeś mnie w sobie, za pomocą magii, tylko po to, żeby móc wpływać na sprawy Nocnych Łowców! – wyrzucił z siebie jednym tchem Alec, przerywając głupawy wywód ukochanego.
Magnus momentalnie spoważniał. To nie była plotka z rodzaju tych niewinnych, z których najpierw można się pośmiać a potem zapomnieć. Nie. Bo nie dotyczyła tylko jego. Ona atakowała Aleca! I to w najwrażliwszy punkt.
Podniósł się na łokciach i pociągnął za sobą Alexandra, tak by móc widzieć jego twarz. Przez chwilę obaj patrzyli sobie w oczy. Czarownik starał się coś wyczytać z błękitnego spojrzenia, ale twarz chłopaka była, jak maska. Alec świetnie potrafił ukrywać uczucia, Magnus wielokrotnie się o tym przekonał. Jednak teraz, kiedy byli już tyle ze sobą liczył, że jego ukochany przestanie się przed nim zamykać. Nawet nieświadomie. Poczuł nieprzyjemne mrowienie w dole kręgosłupa.
- Wierzysz w to? – zapytał nim zdążył ugryźć się w język.
Alec poczuł, jakby Magnus dał mu w twarz. Wyrwał się z uścisku mężczyzny i odsunął na skraj łóżka, ani na moment nie spuszczając z niego wzroku.
- Jak możesz? – Z trudem hamował łzy. Świadomość, że mężczyzna, którego kochał, któremu ufał i który był całym jego światem, mógł go w ogóle podejrzewać o takie świństwo bolała. – Jak możesz? – Nawet nie krzyczał. Raczej szeptał, bo ściśnięte gardło nie pozwalało na więcej.
Magnus, całe wieki, szczycił się tym, że potrafił rozmawiać z ludźmi, wiedział, co i kiedy powiedzieć. Nie zawsze zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi, to prawda, ale w swój typowy, wyćwiczony, magnusowy sposób. Który zdawał egzamin w każdym wypadku. No może poza ewenementami na skalę światowa w postaci Ragnora i Raphaela.
Potrafił wyczuć emocje rozmówcy, ukrywając swoje własne. W końcu, jednak, jego urok natrafił na przeszkodę nie do pokonania, w postaci Alexandra Lightwooda. Nie chodziło o to, że Alec był na ów urok odporny. Wręcz przeciwnie, poddawał mu się niemal z radością. Problemem był sam Magnus. Który, ilekroć patrzył w tę piękną, szczerą twarz, zapominał, co chciał powiedzieć. Znikała gdzieś cała pewność siebie a do głosu dochodziły głęboko skrywane lęki. Często tak irracjonalne, że aż śmieszne. Tak było i w tym przypadku. Racjonalna część jego umysłu, ani przez moment nie podejrzewała, że Alec mógłby uwierzyć w coś tak głupiego. Nie po tym, co razem przeszli. Jednak ta irracjonalna, karmiona przez strach i lęk, że któregoś dnia Alexander uzna Podziemnego za nieodpowiedniego partnera dla bohatera Clave… Ta strona wcisnęła mu w usta słowa, których nie chciał. Które nawet nie pokrywały się z prawdą, a były jedynie podszeptem otumanionego strachem umysłu. Teraz musiał się zmierzyć z ich konsekwencjami. Czy może raczej jedną wielką konsekwencją w postaci zranionego, do żywego, Aleca. Chłopak siedział, wciąż nago, na skraju łóżka i wpatrywał się sie w Magnusa mokrymi, od wzbierających łez, oczami. Na ten widok Magnusowi pękało serce. Nigdy nie chciał skrzywdzić swojego Anioła. A mimo to wciąż to robił.
- Alexandrze… - zaczął, lecz widząc minę chłopaka, szybko się poprawił. – Alec… - To nie był dobry moment na Alexandra. – Ja… To… Ech… - Wsunął palce we włosy i zaczął przeczesywać je nerwowo. Magnus Bane! Ponad czterystuletni Czarownik! Wysoki Czarownik Brooklynu! Syn jednego z Książąt Piekieł! Jąkał się, jak mała dziewczynka. – Przepraszam. – Nic innego nie przyszło mu do głowy. – Nie powinienem o to pytać.
Chłopak nie wyglądał na udobruchanego.
- Nie powinieneś w ogóle o tym pomyśleć!
- Wiem – przyznał ze skruchą.
- Więc dlaczego? – Alec sięgnął po leżący nieopodal szlafrok, jeden z licznej kolekcji Magnusa. Siedzenie nago nie wydawało mu się odpowiednie przy tak poważnej rozmowie. Czarownik, choć niechętnie, wziął z niego przykład. – Dlaczego? – powtórzył. – Nadal mi nie ufasz? Wątpisz w moją miłość?! – W końcu pozwolił łzom płynąć. – Wiem, że popełniłem wiele błędów… - Przygryzł wargę wspominając samego siebie z początku ich znajomości. To, jak skrzętnie ukrywał swoje uczucia do Magnusa, jak nie potrafił z nim rozmawiać o łączącej ich relacji. – Jeszcze raz przepraszam za wszystko… - Pociągnął nosem. – Ale… - Nagle ogarnął go gniew. – Czy, od tamtej pory, nie udowodniłem ci wystarczająco, jak bardzo cię kocham?! Do jasnej cholery! – krzyknął a Magnus poczuł sie jeszcze gorzej. Alec rzadko przeklinał. – Pocałowałem cię w Sali Anioła, przy wszystkich Łowcach! Kłamałem dla ciebie przed Clave! Ryzykowałem obdarcie z run! Szukałem z tobą lidera mrocznego kultu! Żeby cie chronić, zabiłem całe roje demonów! Poszedłem za tobą do Piekła! Na Anioła! – Przejechał dłonią po twarzy, jakby sam nie mógł w to wszystko uwierzyć. – Pozwoliłem żebyś był moim pierwszym! Oddałem ci umysł, duszę i ciało! – Zarumienił się, jak zawsze, gdy rozmowa zahaczała o seks. Magnus uważał to za bardzo uroczą przypadłość. Zwłaszcza, jeśli brało się pod uwagę sceny z ich sypialni. Nawet teraz, w tych okolicznościach, Czarownikowi zrobiło się ciepło w środku na ten widok. – To wciąż za mało?! – Alec spojrzał na mężczyznę. – Wciąż za mało, żebyś uwierzył, że naprawdę cię kocham? – Opuścił ramiona pokonany.
 Każde słowo Aleca wbijało się w serce Magnusa niczym sztylet. Wiedział, że chłopak nie chciał go zranić a podane przykłady wyrzucał z siebie pod wpływem złości. Poza tym… Faktycznie były to dowody miłości. Jeśli Nocny Łowca jest, dla ciebie, gotów przestać być Nocnym Łowcą wiedz, że trafiłeś na prawdziwą miłość. Magnus zdawał sobie z tego sprawę. Do tej pory znał tylko jeden taki przypadek. A, gdyby coś poszło źle, Alec mógłby być drugim… Westchnął ciężko. Dotarło do niego, jak wiele dał mu od siebie, Alexander. Więcej niż ktokolwiek przed nim. Spuścił głowę, znów nie wiedząc, co powiedzieć.
- Jeśli tak – kontynuował tymczasem Alec, – to powiedz, co jeszcze mogę zrobić! A zrobię to! Zrobię wszystko, żeby ci udowodnić, że cie kocham!
- Nie musisz mi nic udowadniać – wyszeptał i chciał przytulić Aleca, ale chłopak uchylił się przed jego dotykiem. Za to wstał i zaczął chodzić po pokoju, ciaśniej obwiązując się szlafrokiem.
- Nie? – spytał zaczepnie. – Bo mi się wydaje, że jednak tak! – Nie zatrzymał się ani na moment. Nie patrzył też w stronę Magnusa. – Skoro głupia plotka, która mnie wkurzyła swoją niedorzecznością, ciebie…
- To nie tak! – przerwał mu Magnus. – Zupełnie nie tak!
- A jak? – spytał Alec zatrzymując się wreszcie i spoglądając na Czarownika, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Wytłumacz mi. Proszę… - Ostatnie słowo wypowiedział szeptem, jakby błagalnie.
Magnus przygryzł wargę. W całym swoim życiu było tylko kilka momentów, gdy czuł się naprawdę bezbronny. Pomimo krążącej w jego żyłach magii, zebranego doświadczenia, dopisującego mu szczęścia i uroku osobistego. A to był jeden z nich. Wziął głęboki oddech.
- Alexandrze… Ja… Boję się. – Nawet nie podejrzewał, że tak trudno mu będzie wypowiedzieć te słowa. Nauczył się nie okazywać słabości. Tej prawdziwej, ukrytej głęboko. Nauczył się zamienić strach w żart. Teraz, gdy musiał okazać, jak bardzo był przerażony, czuł się nagi. Zupełnie, jakby obdarto go z całego jestestwa tworzącego Magnusa Bane’a i pozostawiono tylko tego małego chłopca, który nieomal zginął utopiony przez swojego ojczyma. Tylko przed Alekiem mógł się tak otworzyć. Tylko jemu, na tyle ufał.
Alec zamarł. Cała złość i gniew uleciały z niego w jednym momencie. Do tej pory tylko raz widział, by Magnus czegokolwiek się bał. Tak bardzo, że tracił nad sobą kontrolę i porzucał maskę wiecznego luzaka. Gdy w Piekle musiał przywołać własnego ojca. A teraz on – Alec – wywołał w nim ten sam strach. Podszedł do łóżka i ukląkł na jedno kolano.
- Hej. – Złapał Czarownika za podbródek zmuszając, by na niego spojrzał. – Czego się boisz?
Przez chwile Magnus nie odpowiadał. Dopiero, gdy dłoń Aleca znalazł się na jego policzku, wtulił sie w nią i westchnął ciężko.
- Tego, że cię stracę – wyznał.
Oczy Aleca rozbłysły czymś pomiędzy gniewem a czułością. Ten chłopak pełen był sprzeczności i Magnus to w nim uwielbiał.
- Nie stracisz mnie – powiedział z przekonaniem.
- Wiem – przyznał, czym wywołał u chłopaka lekką konsternację. Nie dziwił mu się. Gadał, jak potłuczony. Nawet on za sobą nie nadążał. – Wiem, że mnie kochasz. W tej kwestii nie musisz mi niczego udowadniać! – zastrzegł. – Po prostu… - Sam nie wiedział, jak to powiedzieć. – Tak bardzo cię kocham, że ciągle się boję. To irracjonalny strach, wiem, ale nie potrafię się go pozbyć. Boję się, że pewnego dnia uznasz, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry, że zasługujesz na coś więcej – wyrzucił z siebie jednym tchem. Alec milczał. – A potem patrzę w te twoje cudowne niebieskie oczy. – Pochylił się stykając ich czoła. – I cały strach znika. Aż do następnego razu – zakończył smutno.
Alec patrzył na swojego chłopaka z tkliwością. Tylko Magnus potrafił sprawić, że w jednej chwili odczuwał czyste pożądanie, potem złość a na końcu miłość, tak gorącą i szczerą, że nie mógł oddychać. A to wszystko w kilkadziesiąt minut. Nie zamieniłby tego człowieka na nikogo innego. Tym bardziej, że Magnus wypowiedział właśnie na głos wszystko, co dręczyło też jego. Wiedział, o czym mówił Czarownik, bo doświadczał tego samego, gdy musiał opuścić ukochanego. Irracjonalny strach czy będzie miał, do czego, i do kogo wracać.
- To słodkie, wiesz – odezwał się w końcu.
Magnus zamrugał kilka razy. On, na swój stan, miał zupełnie inne określenie.
- Tak – roześmiał się Alec, widząc konsternację ukochanego. – Słodkie. – Pocałował go w czoło. – Że, aż tak, ci zależy.
Powinien się już przyzwyczaić, że umysł Alexandra chadzał naprawdę krętymi ścieżkami, ale nie potrafił. I sumie to nawet nie chciał. Dzięki temu chłopak ciągle mógł go zaskakiwać.
- Więc? Nie jesteś już zły?
Alec postukał się palcem w brodę.
- W sumie… To trochę jestem – przyznał a Magnusa przeszedł dreszcz. – Ale myślę, że możesz zrobić coś, żebym już nie był… - W błękitnych oczach błysnęły figlarne iskierki.
Magnus zapomniał, jak się oddycha. I, że w ogóle trzeba to robić.
- Co? – zapytał przez ściśnięte gardło.
Alec nie odpowiedział, tylko zaczął się bawić sznurkiem od szlafroka Czarownika. Ten poczuł, jak znów ogarnia go fala pożądania. Najchętniej zrzuciłby szlafroki z nich obu, już teraz, natychmiast, z pomocą magii, jeśli zaszłaby taka konieczność. A potem powtórzył to, co robili wcześniej. Czekał jednak na kolejny ruch Alexandra. To on dzisiaj nadawał tempo wydarzeniom. Tymczasem chłopak dalej bawił się sznurkiem szlafroka i ani myślał odpowiadać. Wiedział, że swoim zachowaniem doprowadzał Magnusa na skraj, ale… Taki właśnie był plan.
- Mógłbyś, na przykład – odezwał się, gdy sam już nie mógł wytrzymać napięcia, – znów mi ulec – Powiedział tym swoim głębokim zachrypniętym głosem, który Magnus miał szczęście słyszeć tylko w sypialni. – Teraz. – Pocałował go głęboko i namiętnie, jednocześnie rozwiązując węzeł szlafroka.
I co Magnus miał zrobić? Uległ.
 
Po wszystkim leżeli wtuleni w siebie, dysząc ciężko. Magnus wiedział, że Alec już się na niego nie gniewał. Jasno dał mu to do zrozumienia. Dlatego postanowił zaryzykować i poruszyć jeszcze jeden nurtujący go temat.
- Kochanie?
- Tak? – zapytał Alec, bez zbędnego entuzjazmu. Chciał spać.
- Wracając do tych plotek…
Chłopak jęknął.
- Naprawdę musisz niszczyć nastrój?
- Nie niszczę. – Magnus obrócił się tak, by móc patrzeć ukochanemu w oczy. Cudowne błękitne tęczówki błyszczały w świetle palących się wokół świec. Nie pamiętał, kiedy zdążył je zapalić. Naprawdę tracił głowę przy tym chłopaku.
- A mi się wydaje, że tak – burknął. – Zapomnijmy o tym. – Położył dłoń na policzku Magnusa i zaczął gładzić rozpaloną skórę opuszkami palców. – Kocham cię bo ty, to ty. I żadna magia nie ma tu znaczenia. A skoro inni tego nie rozumieją to ich problem.
Magnus poczuł, jak serce mu się topi, niczym wosk w ognisku. Ten chłopak był zdecydowanie zbyt słodki. Jednak nawet najbardziej urocze wyznanie miłosne, nie mogło go odwieźć od kontynuowania tematu.
- Dlatego – ucałował pieszczące go palce, – przyszedłeś tu i przeleciałeś mnie, żeby IM udowodnić, że nie mają racji, tak? – zaśmiał się widząc, jak policzki ukochanego oblewają się rumieńcem.
- Ma… Magnus! – Z ust Aleca wyrwał się krzyk grozy i oburzenia.
Jednak Czarownik się tym nie przejął. Kontynuował ze śmiechem, patrząc jednocześnie na coraz większą konsternację młodego Nefilim.
- Myślę, że to nie bardzo by ich przekonało. W końcu nie widzieli tego na własne oczy…
Alec poczuł, że usłyszał za dużo. Zdecydowanie za dużo.
- Przestań!
Ale Magnus dopiero się rozkręcał.
- Może trzeba by zaprosić do nas największych niedowiarków i urządzić im prywatny pokaz? Co ty na to? – Naprawdę uwielbiał zawstydzać Alexandra. A teraz jego słodki i zwykle niewinny Aniołek, był już na skraju. Takiego odcienia czerwieni jeszcze u niego nie widział.
- Magnus! Przestań! – Zaraz się spali ze wstydu. O takich rzeczach nie powinno się nawet myśleć! O mówieniu na głos nie wspominając!
Nie miał takiego zamiaru.
- A może byśmy nagrali sekstaśmę? To byłaby podwójna korzyść! Kopię mógłby dostać każdy plotkarz a ja miałbym, co robić w długie nudne wieczory, kiedy cię nie ma…
- DOŚĆ!
Alec, w końcu, nie wytrzymał. Wygramolił się z łóżka i z zaciętą miną oznajmił:
- Idę pod prysznic! – Chciał na tym zakończyć, ale nieopatrznie spojrzał ukochanemu w twarz. I przepadł. Te błyszczące kocie oczy, zarumienione policzki, włosy w nieładzie… Poczuł, że wciąż mu go mało. – Jak skończysz z tymi durnymi pomysłami, możesz do mnie dołączyć. – Wyszedł.
Magnus poczekał aż dotrze do niego szum wody. Wtedy sam wygrzebał się z pościeli i ruszył w stronę łazienki myśląc, że czasem wizyty w Idrisie nie są takie złe. 
 
 ____________________________________________
Jak tam w nowym roku? U mnie raczej buro i ponuro. Jak ktoś widział tej zimy śnieg, to proszę, niech da znać, to przynajmniej pocieszę się czyjąś radością ;).


Standardowo, mam nadzieję, że tekst się podobał.


Na koniec taka mała informacja. Mam plan (nie postanowienie noworoczne, tylko plan właśnie! Jedyne moje postanowienie to nie zabić się w tym roku, mam nadzieję, że się uda) publikować jakiś, chociaż krótki, tekst w każdy poniedziałek. Co z tego wyjdzie, nie wiem, ale musiałam napisać to publicznie, dla większej motywacji. Zobaczymy na ile starczy mi tego mojego słomianego zapału.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz