Tytuł: Smak
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: ViktorxYuuri
Anime: Yuri!!! on Ice
Ograniczenia wiekowe: brak
Info/Uwagi: Brak
Liczba rozdziałów: one-shot
Gatunek: yaoi
Para: ViktorxYuuri
Anime: Yuri!!! on Ice
Ograniczenia wiekowe: brak
Info/Uwagi: Brak
-
Jak? I jak? I jak? I jak? – Viktor
skakał wokół Yurio jak pojebany. Zdaniem samego Yurio, rzecz jasna.
- Zamknij
się staruchu! – Nastolatek wyglądał jakby chciał trzymany widelec, zamiast w
ciasto, wbić w oko pewnego znajomego Rosjanina. – Przecież jeszcze nie spróbowałem!
– To prawda. Nałożona chłopakowi porcja wciąż pozostawała nietknięta. I
najpewniej miało to związek z szalejącym Viktorem. Który po prostu nie mógł
usiedzieć na miejscu i cały czas zagadywał Yurio. Chociaż, do grona
odpowiedzialnych należało też dodać wewnętrzne opory samej Rosyjskiej Wróżki.
-
Mam nadzieje, że to nie jest jakiś wasz kiepski żart. – Yurio spojrzał podejrzliwie
na kawałek ciasta tuz przed sobą. Niby wyglądało normalnie. A nawet, pokusiłby
się o stwierdzenie, że apetycznie. I to właśnie wzbudzało w nastolatku największe
podejrzenia. W końcu, zgodnie ze słowami Wieprza, odpowiedzialnym za owo dzieło
sztuki cukierniczej był sam Viktor Kuchenne Beztalencie Nikiforov. Po jego
wybrykach kulinarnych spodziewałby się wszystkiego. Nawet tego, że potrawy
ożyją i same zaczną się zjadać…
Po
dłuższym zastanowieniu, chłopak stwierdził, że wszystko to jednak za dużo. Bo
nigdy nie spodziewałby się, że dania, wypieki, czy cokolwiek wspólnego z
jedzeniem, wychodzące spod rąk Łysola będą wyglądały znośnie! Ani, tym
bardziej, ładnie! Dlatego Yurio miał jeszcze większe opory przed spróbowaniem
ciasta. Tym bardziej, że miał to zrobić, jako pierwszy. Cholera! Gdyby owo
ciasto wyglądało jak efekt nieudanych eksperymentów szalonego naukowca, czułby
się spokojniejszy. To… Byłoby bardziej w stylu Viktora.
Tymczasem
sam zainteresowany poczuł się dogłębnie urażony brakiem wiary przyjaciela.
-
Jak możesz, Yurio?! – Viktor wydał z siebie przeciągły jęk. – Ja cię tu zapraszam,
w dobrej wierze, częstuję ciastem, a ty…
-
Nie częstujesz – przerwał mu chłopak. – Tylko każesz robić za królika
doświadczalnego!
-
Źle do tego podchodzisz. – Nikiforov posłał przyjacielowi swój firmowy uśmiech
numer pięć. Niestety, Yurio nie był, podatną na jego wdzięki kobietą, ani, tym
bardziej, fajtłapowatym Japończykiem z obsesją na punkcie sławnego łyżwiarza.
Więc owy uśmiech tylko jeszcze bardziej go zirytował.
- A
jak mam niby inaczej do tego podejść, hę?! – wrzasnął tak, że siedzący, do tej
pory, pod stołem, Makkachin, uciekł z kuchni, wprost do sypialni. Yurio
parsknął. Dlatego właśnie wolał koty. Ale nawet tchórzliwy pudel był lepszy od
tej dwójki idiotów. – Niemal siłą wyciągasz mnie z lodowiska, mając w dupie,
to, że się spieszę a teraz każesz mi próbować ciasta! Którego żaden z was
jeszcze nie tknął! – Wskazał na blachę, w której faktycznie, brakowało tylko
jednego kawałka.
Na
Viktorze to przemówienie nie zrobiło większego wrażenia. Dalej uśmiechał się
jak, według Yurio, debil.
- A
chociażby tak, że bardzo ci ufam i to właśnie ciebie poprosiłem o szczerą
opinię na temat mojego debiutu cukierniczego. Powinieneś czuć się wyróżniony.
Nastolatek
prychnął niczym wkurwiony kot.
- A niby,
dlaczego on – wskazał na Yuuriego, który pod wpływem niespodziewanego wciągnięcia
w dyskusje – nie mógł tego zrobić, co? Przecież, do jasnej Anielki, mieszkacie
razem!
Tym
razem to Viktor prychnął.
- Powiedziałem,
że chce szczerej opinii.
To
trochę skonsternowało chłopaka. Czyżby kłótnia kochanków? Nieee… Przecież w
drodze powrotnej migdalili się jak dwa zboczone pojeby . Yurio był przekonany,
że tylko cudem uniknęli mandatu za gorszenie społeczności lokalnej. I penie
jeszcze za coś. Chłopak nie znał całego kodeksu karnego, ale na to, co wyprawiało
tych dwóch debili, na pewno był paragraf. Tym bardziej zdziwiła go odpowiedź
Viktora.
-
Katsudon… O czym ten Łysol pieprzy?
Yuuri
westchnął.
-
Viktor uważa, że skoro jesteśmy narzeczeństwem to nie powiem mu prawdy. I nawet,
jeśli ciasto będzie ohydne to i tak stwierdzę, że jest pyszne. W obawie przed
zrobieniem mu przykrości. – I brakiem seksu, dodał w myślach. Nie miał zamiaru
wtajemniczać chłopaka we wszystkie zakamarki myślowe Viktora. W końcu uważał
Yurio za przyjaciela. I jako takiego, powinien go bronić przed niektórymi z
viktorowych pomysłów.
Nastolatek,
nieświadom, przed jakim złem został właśnie ustrzeżony, przejechał dłonią po
twarzy, wydając przy tym trudny do zidentyfikowania jęk.
-
Serio staruchu?! Naprawdę?!
- No,
co? – Viktor nie rozumiał, dlaczego jego tok myślowy nie znalazł poparcia,
najpierw u Katsukiego a teraz u Yurio. – Przecież Yuuri mnie kocha!
-
Ale, z tego, co się orientuję, posiada własny mózg i potrafi cię opierdolić
jeśli przyjdzie taka potrzeba… Jak wtedy w Chinach. Yakov mówił…
-
Ale to nie to samo! Poza tym wtedy nie byliśmy narzeczeństwem!
Nastolatek
pokręcił głową. Powinien już się do tego przyzwyczaić. Kiedy ten Łysol sobie
coś wbije do głowy, bomba atomowa mu tego nie wybije.
-
Dobra! Już nie jojcz. Zjem to ciasto. Ale wiedz, że jeśli będzie chujowe,
zrzygam się na ciebie i twoją zjebaną koszulkę.
Widząc
jak Viktor się zapowietrza, Katsuki postanowił wkroczyć do akcji. Bo Nikiforov
broniący swojego gustu, to istota, której w domu nie chciał. Raz mu starczy,
podziękował.
-
Nie martw się. Nadzorowałem go. Powinno być dobrze.
Nie wiedzieć,
czemu to nie uspokoiło Yurio. Ale wolał się już nie wdawać w dalsze dyskusje.
Im szybciej to zje, tym szybciej wróci do domu. I tym szybciej Łysol zrobi za
niego zadanie z fizyki. Zresztą i tak wiedział, że się nie wywinie. Jak już dał
się tu przyciągnąć i przekupić, to trzeba jednak wywiązać się z umowy.
Postanowił zrobić tak, jak z odklejaniem plastra. Im szybciej, tym lepiej.,
Najwyżej się udławi. Co też miałoby swoje dobre strony.
Nabrał
na widelec spory kawałek i wsadził go sobie do ust.
Wystarczyło
zaledwie kilak sekund, by Jurij zrozumiał, że nawet Anioł stróż w postaci
Katsukiego nie uchronił Viktora przed porażką. Zwalczając odruch wymiotny,
wypluł wszystko wprost na koszulkę Nikiforova.
- To
jest, do jasnej cholery, obrzydliwe! Staruchu! Coś ty tam napakował! – Nie
czekając na odpowiedź pognał do zlewu, żeby zabić paskudny smak wodą. –
Dlaczego to jest słone?!
Cóż…
Zarówno Viktor jak i Yuuri też chcieliby znać odpowiedź na to pytanie. Katsuki
ostrożnie odłamał kawałek ciasta i włożył go sobie do ust. Po czym wypluł chyba
jeszcze szybciej niż Yurio.
-
Viktor! To naprawdę jest słone! I obrzydliwe! – Sam sięgnął po mleko z lodówki.
– Mów! Dodałeś coś, kiedy nie patrzyłem?!
Winowajca
patrzył na nich nic nie rozumiejąc. Przecież Yuuri go nawigował. Korzystali ze
sprawdzonego przepisu Pani Katsuki, więc dlaczego ciasto było słone? O czym też
zdążył się przekonać.
-
Nieeeee… – Zaprzeczenie zmieniło się w jęk. Nikiforov wstał gwałtownie i pognał
do szafki. Wyciągnął z niej pojemnik z cukrem. Zamoczył palec w białym proszku
i oblizał krzywiąc się. Miał rację.
-
Yuuri… Yurio… przepraszam… - Zaczął się kajać.
-
Coś ty zrobił idioto?! – Nastolatek skończył pić i wyglądał jakby marzył tylko
o morderstwie. – Gadaj!
-
No… Po ostatnich zakupach… Skończyła nam się sól… to kupiłem… Ale pojemnik był
brudny… Nie chciało mi się myć, więc wsypałem ją do tego po cukrze… Bo też się
skończył… Tylko jego nie kupiłem… Myślałem, że będę pamiętał… Ale to w sumie
zabawne, nie…
Miny
zarówno, Yuuriego jaki Jurija jasno mówiły, że jednak nie. A on pożałuje zarówno
lenistwa jak i sklerozy. Wkrótce… Ze strony Katsukiego, już tego wieczoru…
Zjebała z długością... Ale tego nie dało się skrócić, ok?!
Vicia nie nadajesz się na cukienika zostaw to lepiej Yuuriemu xD super shoty czekam na więcej
OdpowiedzUsuń