Tytuł: Mów do mnie
Liczba rozdziałów: One Shot
Gatunek: romans
Para: Magnus Bane x Alec Lightwood
Seria: Shadowhunters
Ograniczenia wiekowe: +18
Info/Uwagi: Alexander Lightwood cierpi z powodu traumy związanej z wieloletnim wykorzystywaniem seksualnym. W końcu postanawia się przemóc i proponuje swojemu chłopakowi - Magnusowi - seks. Czarownik, choć ma wątpliwości, to zrobiłby dla chłopaka wszystko i ostatecznie się zgadza.
Opis pierwszego razu Aleca i Magnusa po próbie samobójczej Łowcy.
Całość ma miejsce rok po wydarzeniach z "Za wszelką cenę", ale znajomość tamtego opowiadania nie jest konieczna do zrozumienia tej historii.
Uwaga: wspomnienie wykorzystywania seksualnego nieletnich.
MÓW DO MNIE
- Tak, właśnie wszedł.
Twarz Aleca wykrzywił
nieprzyjemny grymas.
- Nie ma za co. Tak.
Cześć. – Magnus schował telefon w kieszeni upiornie obcisłych jeansów.
- To była moja mama –
bardziej stwierdził niż spytał Alec. Nie patrzył przy tym na Czarownika;
udawał, że całą jego uwagę pochłania ułożenie butów idealnie w linii prostej.
- Tak. – Magnus choć
bardzo chciał podejść i przytulić Aleca, nie zrobił tego. Wiedział jak ważne
było pozostawienie chłopakowi przestrzeni; to on miał decydować, kiedy chce, a
kiedy nie chce być dotykany. I chociaż zwykle chciał to Magnus i tak był
zdeterminowany by dać mu wolny wybór.
- Mogłaby już sobie
darować – mruknął chłopak wstając z klęczek i spoglądając na Magnusa. Ten
uśmiechnął się ciepło.
- Alexandrze. – Wyciągnął
ku niemu rękę. Nie naciskał. Zachęcał. Przez ostatni rok Magnus stał się
mistrzem niewymuszonego kontaktu.
Alec przez chwilę się w
niego wpatrywał, w końcu jednak złapał wyciągniętą dłoń i dał się zamknąć w
uścisku. Pełne rozluźnienie zajęło mu dwie – trzy sekundy. Dopiero wtedy Magnus
zaczął się delikatnie kołysać.
- Alexandrze – powtórzył Czarownik.
– Nie możesz winić swojej matki za to, że się o ciebie martwi. – W jego głosie
nie słychać było nagany a jedynie nieskończone pokłady cierpliwości.
Alec nie odpowiedział, za
to nieznacznie poruszył głową. Magnus zareagował od razu. Zaczął przeczesywać czarne
pasma, nieco dłuższe niż te idealnie pasujące Alecowi. Zastanowił się czy
poruszyć temat potencjalnej wizyty u fryzjera, ale ostatecznie zrezygnował.
Najpierw porozmawia o tym z Isabelle. Urażenie Alexandra było ostatnią rzeczą
jaką chciał zrobić.
Magnus miał ochotę
krzyczeć. Dlaczego to wszystko było takie cholernie trudne?!
Alec drgnął a Czarownik
natychmiast poluźnił uścisk na wypadek, gdyby chłopak chciał się odsunąć. Ten
jednak wtulił się w mężczyznę jeszcze mocniej.
- Wiem – wyszeptał mu
prosto wszyję. – Ale to już robi się męczące.
Magnus westchnął.
Wiedział o czym mówił Alec, ale i zachowanie Maryse było czymś, co doskonale
rozumiał.
- Minął rok – kontynuował
chłopak. – I ja naprawdę nie chcę zrobić tego ponownie – zawahał się. – Jest
dobrze. Naprawdę.
Magnus doskonale
wiedział, że to nieprawda. Nie dalej, jak w zeszłym tygodniu musiał budzić
Aleca z koszmaru, w którym na nowo przeżywał najgorsze chwile życia. A jakieś
trzy dni temu przypadkowy dotyk jakiegoś mężczyzny w metrze niemal doprowadził
Łowcę do płaczu. Więc nie! Nie było dobrze. Ale nie winił za to Aleca.
Wieloletnie wykorzystywanie seksualne u każdego wywołałoby traumę. Magnus
oddałby wiele by jego ukochany mógł to przepracować z osobą kompetentną.
Niestety. Zasady Nefilim zabraniały Łowcom korzystania z usług Przyziemnych
lekarzy. A był pewien, że psycholog się do tego grona zaliczał. Co prawda nikt
z Instytutu Nowojorskiego nie pobiegłby na skargę do Clave, ale i tak nie
chciano ryzykować przypadkowej dekonspiracji. Potencjalny proces, najprawdopodobniej
zakończony pozbawieniem run, tylko jeszcze bardziej załamałby Aleca. Musieli
więc sami pomóc chłopakowi się z tym wszystkim uporać. I to na tyle skutecznie
by ten znów nie targnął się na własne życie.
Alec chyba wyczuł w jaką
stronę szły myśli Magnusa, bo jeszcze mocniej do niego przywarł.
- Znaczy… To co mi
robili… wraca… oczywiście, że wraca… od czasu do czasu… - wyszeptał a Magnus poczuł,
jak wzbiera w nim nienawiść. I nawet nie miał jej na kim wyładować, bo sprawcy
nie żyli.
- Ale… Ja… Nie chcę… - starał się kontynuować Łowca, choć widać
było, że wyrażenie słowami tego co myślał przychodziło mu z trudem. Nie
zamierzał się jednak poddawać. Wiedział, że unikanie tematu lub kluczenie wokół
niego tylko mu zaszkodzi. A chciał, w końcu, się z tym wszystkim uporać. By
nikt już nie musiał się o niego martwić.
– Nie chcę się już zabić – powiedział nieco ostrzej niż zamierzał a
Magnus aż się wzdrygnął. Wspomnienia z najgorszej nocy, w całym jego
czterystuletnim życiu, napłynęły z pełną mocą nieprzepracowanych koszmarów.
- Wiem. – Pogładził Aleca
po plecach. – I założę się, że inni też to wiedzą. Co nie przeszkadza nam
wszystkim się martwić. – Nigdy by nie pomyślał, że przyjdzie mu trzymać wspólny
front z Maryse Lightwood. – To też część dręczącego, każdego z nas, poczucia
winy.
Alec przygryzł wargę
zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Co tak pachnie? –
zapytał w końcu.
Zmiana tematu była tak
toporna, że Magnus ledwie zdusił chęć przewrócenia oczami. Zastanawiał się
przez chwilę czy pozwolić na nią Alecowi czy też może dalej drążyć niewygodny
dla nich obu temat. Ostatecznie uznał, że każdemu należy się chwila
wytchnienia. Oraz że zarówno on jak i Alec zasługiwali na miły wieczór wolny od
demonów przeszłości.
- Soto Betawi.
Alec może i nie spędził
połowy swojego życia na próbowaniu orientalnych potraw, ale nie był też
całkowitym ignorantem (głównie za sprawą raczej marnego karmienia w Instytucie)
a mimo to nazwa nic mu nie mówiła.
- To znaczy? – zapytał a
Magnus pocałował go w czoło.
- Jedna z typowych
indonezyjskich potraw. Po prostu musisz jej spróbować!
Poczekał aż Alec sam wyplącze
się z jego objęć i skieruje swoje kroki do kuchni. Jeszcze rok temu zwyczajnie
złapałby go za rękę i pociągnął, jednak już podczas pierwszej wizyty Alexandra
w jego lofcie, po tym całym wypadku, jak zwykli nazywać najtragiczniejszą
noc jego życia, przekonał się, że to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Wydawało
się, że umysł Aleca doszedł do wniosku, że skoro wszyscy już i tak wiedzą, to
wszelkie traumy mogą ujrzeć światło dzienne. Życie z Alekiem przypominało wtedy
stąpanie po polu minowym. Każdy, nawet najostrożniejszy, ruch mógł skutkować
wybuchem. Najgorsze, że również sam Alec nie wiedział co wywoła u niego atak
paniki. Po każdym zaś, zamykał się w sobie przestraszony, rozgoryczony i
przepełniony poczuciem winy, że z jego powodu cierpią ludzie, na których mu
zależało.
Sam Magnus był pewien, że
przetrwają to wszystko. Uzbroił się więc w anielską wręcz cierpliwość i za każdym
razem tłumaczył Alecowi, że miał prawo zareagować tak a nie inaczej i nie
powinien się tego wstydzić.
Najbardziej obawiał się
reakcji Łowców, lecz i oni stanęli na wysokości zadania. Nawet rodzice Aleca.
Jeśli, w całej tej sytuacji, istniała jakakolwiek dobra strona, to było nią
właśnie porozumienie pomiędzy Alexandrem a Maryse i Robertem. No i to, że
Lightwoodowie, w końcu, zaakceptowali Magnusa jako chłopaka ich syna. Sam Bane
jednak wolałby, do końca swojego nieśmiertelnego życia, być mieszany z błotem,
przez całe zastępy Dzieci Anioła niż żeby Alec musiał przechodzić przez to
przez co przeszedł.
- Idziesz? – Alexander
stanął w drzwiach kuchni i przyjrzał się Czarownikowi.
- Oczywiście! – Magnus uśmiechnął
się szeroko po czym podszedł do chłopaka. Zdusił w sobie chęć objęcia go
ramieniem. Zdecydował się na to dopiero gdy Alec wykonał nieznaczny gest w jego
stronę. Początkowo Alexander przepraszał go za każdym razem, lecz Czarownik
uparcie tłumaczył, że chłopak ma prawo stawiać granice i żądać od innych ich
respektowania. Nikt nie miał prawa dotykać go bez jego zgody.
- Pospieszmy się, bo
wystygnie.
Alec przewrócił oczami.
- Tak jakbyś nie mógł
magicznie tego podgrzać.
- To byłoby oszustwo – odparł
Magnus. – Nie po to pół dnia sterczę przy garach, jak zwykły Przyziemny, żeby
na koniec i tak użyć magii.
Alec spąsowiał. Fakt iż
Magnus przygotował dla niego posiłek w tradycyjny sposób sprawił mu zwykłą
ludzką przyjemność. Oznaczało to, że Czarownikowi naprawdę zależy. Nie żeby
kiedykolwiek w to wątpił, ale przypominanie o tym, od czasu do czasu, było
miłe.
- To było pyszne.
Dziękuję.
Alec westchnął z lubością
i odsunął od siebie talerz.
Uśmiechnięty Magnus
pstryknął palcami i czyste naczynia momentalnie znalazły się w odpowiednich
szafkach. Widząc potępiającą minę ukochanego wzruszył ramionami.
- Hej! Gotowanie a
zmywanie to dwie różne rzeczy! Po co mieć magię, skoro nie używa się jej do
ułatwiania sobie życia?
Nieprzekonany Alec
przewrócił oczami.
- Poza tym – ciągnął
niezrażony Magnus – dzięki temu możemy szybciej zabrać się za film!
Wstał i podszedł do
Aleca.
- Czy mogę prosić? –
Wyciągnął ku niemu rękę, na którą Alec patrzył podejrzliwie.
- Co dzisiaj oglądamy? – Anioł
mu świadkiem, że jeśli kolejny raz przyjdzie mu oglądać jakiś animowany
musical, wyskoczy przez okno. Nie namalowawszy sobie wcześniej żadnych run.
Magnus, za punkt honoru, wziął sobie zapoznanie go z całym dorobkiem Walta
Disneya. Jak na razie Alecowi nie udało się zrozumieć fenomenu tych historii,
ale miło było leżeć na kanapie, opartym o Magnusa i patrzeć jak wyimaginowane
zło przegrywa.
W oczach Czarownika pojawił
się dziwny błysk.
- Spodoba ci się –
zapewnił i Alec już wiedział, że będzie dużo śpiewania.
- I jak? – zapytał
Czarownik wyłączając telewizor.
- Czy ty znasz wszystkie
te głupie piosenki na pamięć? – zainteresował się Alec, który od dłuższego
czasu, starał się pozbyć z głowy wyżerającego mózg „lalala”.
- Hej! Tylko nie głupie!
– oburzył się Magnus. – Są urocze.
W odpowiedzi Alec
pokręcił głową, a kiedy Czarownik nadął policzki upodabniając się do wielkiego
chomika, wybuchnął śmiechem.
- Niech ci będzie. –
Cmoknął ukochanego w policzek, co wystarczyło by Magnus, z miejsca, wybaczył mu
wszystkie złośliwości.
- Mogę liczyć na więcej?
– zapytał z szelmowskim uśmiechem a Alec ochoczo pokiwał głową nachylając się
do drugiego pocałunku. Tym razem skierowanego w usta.
Magnus oddał pieszczotę
całym sobą starając się zapanować nad instynktem karzącym mu objąć Alexandra w
pasie i mocno przytulić. To stanowiłoby przekroczenie pewnej granicy. To Alec
musiał zdecydować, czy chce czuć ręce Czarownika na swoim ciele.
Chciał.
Po dłuższej chwili
intensywnego całowania chłopak sięgnął po dłoń ukochanego i delikatnie musnął
ją samymi opuszkami palców. Dla Magnusa był to znak. Przyzwolenie.
Powoli, bez niepotrzebnie
gwałtownych ruchów podniósł ręce i położył obie dłonie płasko na plecach
Alexandra. Łowca lekko się spiął, ale kiedy dotarło do niego, że Czarownik
czeka na dalsze pozwolenie rozluźnił mięśnie i niemal niezauważalnie skinął
głową. Wtedy dopiero mężczyzna zaczął gładzić plecy ukochanego, jego kark oraz
ramiona. Cały czas uważał przy tym by nawet nie zapędzić się, w okolice pasa. O
zejściu niżej nie wspominając. Dopiero niedawno Alec pozwolił mu gładzić się po
kolanie i to tylko w ściśle określonych sytuacjach. Magnusowi to nie przeszkadzało.
Był gotów poruszać się tak wolno jak tylko Alexander tego potrzebował. Nawet
jeśli oznaczało to, że nie posuną się dalej niż zwykłe pieszczoty. Samo
całowanie Aleca było czymś, za co warto umrzeć.
- Nie chcę wracać do
Instytutu – sapnął Alec, gdy oderwali się od siebie. – Mogę zostać u ciebie na
noc?
Magnus zamarł. Od roku
Alec nie spędził całej nocy poza Instytutem, nawet polując na Demony, a ich randki
ograniczały się do kolacji i filmu, w zaciszu jego loftu. Przestali wychodzić
zaraz po tym jak Alec niemal dostał napadu paniki przez nazbyt natarczywy flirt
ze strony jakiegoś mało rozgarniętego Przyziemnego. Oczywiście Magnus zaraz
wkroczył do akcji i uratował sytuację a także ukarał napastnika (koleś pewnie
po dziś dzień walczył z hemoroidami), ale szkoda już została wyrządzona. A
teraz Alec, bez żadnego przygotowania, chce spędzić u niego całą noc. Pochlebiało
mu jakim zaufaniem darzy go Łowca, niemal w takim samym stopniu jak przerażało.
To była przecież ogromna odpowiedzialność! Nie miał nawet pojęcia jak miałby
się w takiej sytuacji zachować! Spać na kanapie oddając łóżko Alecowi? A może
to Alexander będzie wolał kanapę? Bo chyba nie zdecyduje się spać z nim w
jednym łóżku, prawda?
Jego milczenie trwało
zdecydowanie dłużej niż powinno i Alexander zinterpretował je po swojemu.
- Nie chcesz. Rozumiem. –
Smętnie pokiwał głową. – To ja będę się zbierał.
Zaczął wstawać i dopiero
to otrzeźwiło Magnusa. Gwałtownie wyciągnął rękę by chwycić chłopaka za
nadgarstek, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.
- Zaczekaj – powiedział
chowając rękę do kieszeni. – Ja… byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś postanowił
spędzić u mnie noc. – Przesunął się, żeby dać chłopakowi całusa w policzek.
Albo mu się wydawało albo Alec odetchnął z ulgą. Był na siebie wściekły, że
zaraz będzie musiał tę ulgę zgnieść.
- Ale…
Twarz Alexandra pobladła.
- Najpierw trzeba będzie
zadzwonić do twojej matki i poinformować ją o tym – wydusił z siebie na jednym
wydechu, niemal nie robiąc przerw. Wiedział bowiem jaką reakcję wywoła, tym
bardziej, że dzisiaj już o tym rozmawiali.
Tak jak podejrzewał Alec
wstał i zaczął chodzić po pokoju zaciskając pięści w bezsilnej złości.
- Nie jestem małym
dzieckiem, które musi prosić mamę o pozwolenie na wszystko! Jestem pełnoletnim
Nocnym Łowcą! Zabijam Demony! Chyba mogę spędzić noc u mojego chłopaka?!
Magnus uznał, że
najlepszym wyjściem będzie dać mu się wygadać, dlatego nie przerywał a jedynie
obserwował. Dopiero, kiedy zmęczony Alec opadł na fotel zabrał głos w całej
sprawie.
- Alexandrze… Nikt nie
twierdzi, że nie możesz zostać u mnie na noc. Więcej! Bardzo bym się z tego cieszył.
Musisz jednak wziąć pod uwagę uczucia swojej matki… I nie chodzi mi o to, żebyś
pytał ją o pozwolenie! – zastrzegł widząc minę chłopaka. – Tylko poinformował,
że nie wrócisz na noc. Żeby się o ciebie nie martwiła.
Ku jego zdumieniu w
oczach Aleca pojawiły się łzy.
- Nie chcę, żeby się o
mnie martwiła. Nie chcę jej tego robić… Nikomu nie chcę… - Rozpłakał się.
Magnusa ścisnęło w dołku
na samą myśl, co właśnie przeżywał Alexander. Łowca, przez całe dotychczasowe
życie, starał się być samodzielny, nikomu się nie narzucać. Teraz zaś uwaga
wszystkich skupiona była na nim i to z bardzo nieprzyjemnego powodu. Alec
zwyczajnie sobie z tym nie radził. Zżerało go poczucie winy.
Czarownik, wiedziony
czystą miłością, podszedł do chłopaka i klęknął przy nim.
- Alexandrze. –
Delikatnie dotknął jego kolana. Z ulgą odkrył, że Alec nawet się nie wzdrygnął.
– Miłość zawsze łączy się ze zmartwieniem. To część bycia rodzicem, dzieckiem,
kochankiem czy przyjacielem. Tak działa świat. To nie twoja wina. Maryse po prostu
przypomniała sobie o swojej roli. I uwierz mi, na pewno jest szczęśliwa, że ma
się o kogo martwić. – Uśmiechnął się,
lecz Alec nie odwzajemnił gestu.
- Alexandrze… - Spróbował
otrzeć chłopakowi łzy jednak ten uchylił się przed dotykiem. Tym razem był to
wyraz złości a nie przebytej traumy, dlatego nie zabolał Magnusa tak bardzo. Co
nie znaczy, że nie poczuł ukłucia w sercu.
- Zadzwonisz do niej? –
poprosił Alec wstając i kierując się do łazienki. Magnus smętnie pokiwał głową.
Nie tak wyobrażał sobie początek pierwszego, od dawna, nocowania Aleca u siebie
w mieszkaniu.
Maryse Lightwood odebrała
po pierwszym sygnale co najlepiej obrazowało jej stan psychiczny. Ona, wielka
Łowczyni, szefowa Instytutu Nowojorskiego była na każde zawołanie Czarownika.
- Coś się stało? –
zapytała zamiast powitania i Magnus nie mógł mieć jej tego za złe.
- Nie… To znaczy tak…
- Magnusie! – przerwała
mu. – Co z Alekiem? – W jej glosie pobrzmiewał czysty strach. I za to też nie
mógł jej winić.
- Nic mu nie jest –
zapewnił. – Po prostu… Alexander chce zostać u mnie na noc…
Odpowiedziała mu cisza.
Przyjął ją ze stoickim spokojem. To musiał być dla Maryse szok i postanowił dać
się jej z nim oswoić.
- Czy to na pewno dobry
pomysł? – zapytała kobieta po blisko pięciu minutach absolutnego milczenia. Magnus
odruchowo wzruszył ramionami, lecz po chwili dotarło do niego, że Łowczyni
przecież go nie widzi.
- On tego chce –
powtórzył. – Poza tym wiesz, że z mojej strony, nie spotka go żadna krzywda.
Wbrew jego intencjom
zabrzmiało to jak przytyk w stronę Nefilim. Niemal widział Maryse przygryzającą
wargę w ten sam sposób co Alec.
- Prze…
- Wiem – przerwała mu. –
Po prostu się boję…
- Wiem. – Kto by
przypuszczał, że będzie się zgadzał z Maryse Lightwood? – Ale nie możesz mu
niczego zakazać.
Nie do końca była to prawda.
Gdyby się uparła, jako szefowa Instytutu, mogła kazać Alecowi wrócić na noc. Magnus
wiedział jednak, że Maryse nie zniży się do tego poziomu.
Usłyszał westchnienie
dochodzące ze słuchawki. Tak brzmiał człowiek pogodzony ze swoim losem, nawet
jeśli ten los nie do końca mu się podobał.
- Życz mu ode mnie dobrej
nocy – powiedziała i zaraz dodała. – Pilnuj go Magnusie. Proszę.
- Zawsze – obiecał.
- Załatwione – powiedział
Magnus, kiedy Alec wyszedł z łazienki. Czarownik udawał, że nie widzi
zaczerwienionych oczu Łowcy.
- I co mówiła? – spytał
Alec lekko drżącym głosem.
- Kazała życzyć ci dobrej
nocy.
Przecież nie kłamał. No
przynajmniej nie do końca.
- I nawet skombinowałem
ci piżamę! – Pomachał trzymanym w ręku czarnym kompletem. Na twarzy Alexandra
pojawił się cień uśmiechu.
- A już się bałem, że
dasz mi coś swojego.
Magnus zrobił urażoną
minę.
- No wiesz?! Myślałem, że
podobają ci się moje ubrania!
- Owszem – zgodził się
chłopak. – Ale na tobie.
Podszedł do Czarownika i
cmoknął go w policzek, tym samym kończąc całą dyskusję, bowiem Magnusowi
wszystkie argumenty jakich mógł użyć wyparowały z głowy. Tak właśnie działały
na niego usta Alexandra.
- To co? – Klasnął w
dłonie by pobudzić ciało i, być może, umysł do jakiejkolwiek aktywności. –
Kolejny film?
Alec najpierw przewrócił
oczami, ale widząc minę Czarownika westchnął.
- Pod warunkiem, że
skombinujesz popcorn i będzie mało śpiewania.
Magnus zastanowił się
przez chwilę.
- To da się załatwić.
Alec?
- Tak?
- Kocham cię.
Im bardziej zbliżała się
pora spania tym wyżej Magnus oceniał swoje szanse na zejście na zawał. Jako pierwszy
Czarownik w historii. Powstrzymywał go tylko wstyd. Ragnor miałby używanie.
Znając tego zielonego zrzędę zniżyłby się nawet do seansu spirytystycznego by zaśmiać
mu się prosto w twarz. Nieco uduchowioną, ale jednak twarz. Postanowił, że nie
da przyjacielowi tej satysfakcji (o Raphaelu nie wspominając) i weźmie się w
garść.
Łatwiej powiedzieć, czy
też pomyśleć, trudniej zrobić.
Bo jak, do jasnej
cholery, miał się zachować, żeby nie spłoszyć Aleca? Nie spali, ba! Nie leżeli!,
w jednym łóżku, od ponad roku. Poza tym każdy bardziej natarczywy gest mógł na
nowo wywołać u chłopaka traumę. A Magnus chciał się po prostu poprzytulać.
Zasnąć z twarzą wtuloną w kark Alexandra, ukołysany biciem jego serca…Wiedział
jednak, że nie ma prawa żądać tego od Łowcy. Więcej! Nie mógł pozwolić by
chłopak dowiedział się o jego pragnieniach. Na bank skończyłoby się to
poczuciem winy. Ich obu. A tego Magnus bardzo chciał uniknąć.
Ostatecznie postanowił,
jak zwykle, oddać kierownictwo Alecowi. To Łowca, jako pierwszy, poszedł do
łazienki by dokonać wieczornych ablucji. W tym czasie Magnus czekał jak na
szpilkach. Pościelił łóżko, przygotował drugi komplet pościeli na wypadek,
gdyby któryś z nich miał spać na kanapie, przyszykował sobie najmniej seksowną
piżamę jaką tylko znalazł w swojej kolekcji (granatową w małe białe kotwiczki)
i czekał.
Alec wyszedł z łazienki
otulony w kłęby pary i bezkształtny czarny komplet, który upierał się nazywać
piżamą a którego Magnus szczerze nie cierpiał. Włosy wciąż miał mokre, skapująca
z nich woda wsiąkała w rozłożony na ramionach chłopaka ręcznik. Wyglądał, choć
przecież nie powinien, tak seksownie, że Czarownika aż skręciło w dołku.
Najchętniej podszedłby do ukochanego i zaczął go całować. Wiedział jednak, że
nie mógł sobie na to pozwolić, dlatego tylko głośno przełknął ślinę. I
postanowił zwalić konia pod prysznicem.
- Pięknie wyglądasz – wyszeptał,
bo nie mógł się powstrzymać.
- Dziękuję. – Alec
spuścił wzrok niepewny jak ma na to zareagować. – Łazienka już wolna. – Odsunął
się od drzwi jednocześnie chwytając za rąbek ręcznika i wycierając włosy tuż za
uchem.
Magnus zrozumiał, że
więcej nie zniesie. Chwycił własną piżamę i zamknął się w łazience wyrzucając
sobie w myślach od niewyżytych zboczeńców. Po tym co przeżył Alec nie miał
prawa myśleć o nim w ten sposób. Przynajmniej, dopóki on sam mu na to nie
pozwoli. Nic jednak nie mógł poradzić na własne myśli. Alexander po prosu tak
na niego działał. Nigdy nie przykładał zbyt dużej wagi no nauki samokontroli i
teraz to się na nim mściło.
- Ogarnij się! – warknął
do własnego odbicia, które pewnie, gdyby tylko mogło, pokazałoby mu język.
- Kurwa!
Nie, jednak sobie nie
zwali. Za to weźmie najzimniejszy prysznic jaki tylko może zaoferować mu jego łazienka.
A jeśli przy okazji nabawi się odmrożeń to tym lepiej dla niego. Może czegoś go
to nauczy.
Zimny prysznic nieco
pomógł opanować nieposłuszne ciało, lecz w żaden sposób nie mógł rozwiązać
drugiego problemu. Mianowicie: jak będą spać? I gdzie? Magnus naprawdę chciał
spędzić tę noc trzymając Aleca w ramionach. Nie mógł jednak z się z tym
narzucać, to Alexander musiał chcieć się do niego przytulić. Z drugiej strony,
jeśli odepchnie chłopaka zachwieje rodzącą się, na nowo, pewnością siebie
Łowcy.
Magnus Bane nigdy nie był
mistrzem subtelności a wyzwanie, jakie świat przed nim postawił, właśnie tego
od niego wymagało. Nie po raz pierwszy pomyślał, że jego życie byłoby dużo
prostsze, gdyby nigdy nie spotkał na swojej drodze Alexandra Lightwooda. Odgonił
tę myśl równie szybko jak wszystkie poprzednie. Prawdziwa miłość jest warta
tego by o nią walczyć.
Wziąwszy głęboki oddech
wyszedł z łazienki.
Alec półleżał na łóżku
wsparty o wezgłowie i opatulony kołdrą po same pachy. Usłyszawszy otwierane
drzwi odłożył czytaną właśnie książkę, którą pożyczył z Magnusowej biblioteczki
i uśmiechnął się lekko.
- Cześć.
Magnus widział w tym
uśmiechu niepewność. I nieme pytanie. „Dobrze zrobiłem? Mogę tu być?”.
- Cześć. – Odwzajemnił
uśmiech starając się przekazać nim odpowiedź twierdzącą. „Tak. Po stokroć tak”.
Jego uwagi nie uszedł
także fakt, iż Alec zajął swoją połowę łóżka, jemu pozostawiając drugą. Przełknął
ślinę i z bijącym w szaleńczym tempie sercem, usiadł na materacu. Nie wywołało
to żadnego sprzeciwu ze strony Aleca. Zachęcony tym małym sukcesem wślizgnął
się pod kołdrę i położył głowę na poduszce, tak by móc patrzeć na Alexandra.
Chłopak oblał się rumieńcem, ale była to jedyna reakcja z jego strony.
Podbudowany Magnus uśmiechnął się szeroko.
- Cieszę się, że tu
jesteś.
Przez chwilę myślał, że
przesadził, bo Alec zamarł, ale zaraz odetchnął z ulgą. Bowiem po chwilowej
niedyspozycji Alexander odwzajemnił gest.
- Ja też. – Zsunął się
nieco, po czym przekręcił na bok, tak by móc patrzeć Czarownikowi w oczy. – Bardzo.
Przez moment jakby się
wahał, ale ostatecznie wyciągnął rękę spod kołdry i położył drżącą dłoń na
policzku ukochanego.
- Kocham cię, Magnusie.
Bane niemal nie oddychał.
Bał się, że cokolwiek zrobi zepsuje tę scenę, lecz wypowiedź Aleca nie mogła
pozostać bez odpowiedzi.
- Ja ciebie też,
Alexandrze.
Chłopak zarumienił się
jeszcze bardziej i nieznacznie rozchylił usta. Wyglądał jakby nagle zrobiło mu
się gorąco.
Zaczął przesuwać dłoń z
policzka Czarownika na jego szyję i niżej aż zatrzymał go kołnierzyk piżamy.
Otworzył szeroko oczy jakby dopiero teraz dotarło do niego co zrobił. I czy aby
tego wszystkiego nie cofnąć.
- Mogę? – zapytał w końcu
drżącym głosem muskając jednocześnie kciukiem pierwszy ciemnogranatowy guzik.
Magnus nie dowierzał
swojemu głosowi, więc po prostu kiwnął głową. Zimne palce Aleca na jego
rozpalonej skórze były czymś za czym tęsknił przez ostatni rok a teraz te głęboko
skrywane pragnienia, wreszcie, się ziściły. I to bez jego udziału.
Zaczął oddychać szybciej,
gdy tylko Alec uporał się z pierwszym guzikiem i teraz delikatnie muskał skórę
na jego piersi. Samemu chłopakowi chyba też sprawiało to przyjemność, bo lekko
się uśmiechał i już bez żadnego zawahania, rozpiął resztę guzików odsłaniając
całą klatkę piersiową Magnusa. Czarownik nie miał nic przeciwko. Bał się
jedynie, że Alexander może przesadzić i przekroczyć jakieś własne granice. Już
otwierał usta by go o to zapytać, być może także przestrzec, gdy Alec odezwał
się sam z siebie.
- Magnusie… Dotknij mnie…
Proszę…
Bane przełknął głośno
ślinę. Prośba była tak niespodziewana i tak inna od tego do czego przywykł
przez ostatni rok, że na chwile stracił kontakt z rzeczywistością. Przywróciło
mu go dopiero kolejne wypowiedziane przez Aleca słowo.
- Proszę… - powtórzył
chłopak i przygryzł wargę. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać, gdyby tylko
Magnus postanowił odmówić. To zmobilizowało Bane’a do działania. Wyciągnął dłoń
i dotknął odsłoniętych obojczyków Aleca. Chłopak westchnął.
- W porządku? – Gotów był
natychmiast zabrać rękę, gdyby tylko Łowca dał mu jakiś znak.
- Tak – sapnął chłopak. –
Nie przestawaj.
Sam wznowił muskanie skóry
Czarownika i Magnus musiał bardzo się skupić by na otrzymywaną przyjemność nie odpowiedzieć
w zwielokrotniony sposób. Nienaruszenie żadnej z granic, w tym przypadku było wyjątkowo
trudne, bo najwidoczniej okazały się one bardziej płynne niż myślał. Co nie znaczy,
że nie cieszył się z postępów Aleca.
Gładził więc obojczyki i
szyję Alexandra ani razu nie zapędzając się poniżej tej granicy jaką stanowiła
piżama. Sam Alec zaś coraz śmielej poczynał sobie z ciałem Czarownika. To już
nie było powolne muskanie a czułe gładzenie, głaskanie ulubionego zwierzaka.
W pewnym momencie Magnus jęknął
z przyjemności a Alec zatrzymał się wpół ruchu.
- Dobrze ci? – zapytał.
- Nawet bardzo – przyznał
czym wywołał u chłopaka uśmiech. – Jesteś wspaniały Alexandrze.
Nim zdołał pomyśleć
pokonał dzielącą ich odległość i pocałował młodego Łowcę w usta.
Przerażony swoim zachowaniem,
tak nagłym wtargnięciem w przestrzeń osobistą Aleca, niemal odskoczył od
chłopaka. Jednak ten wyglądał na dziwnie zadowolonego.
- To było miłe – stwierdził.
- Zrobisz tak jeszcze raz?
Mocno zaskoczony Magnus ponownie,
tym razem dużo wolniej przysunął się do Aleca i złączył ich usta w pocałunku.
Nie było przecież takiej rzeczy na tym świecie, której odmówiłby chłopakowi.
To Alexander pierwszy
użył języka. Magnus po prostu podążył za nim, szczęśliwy jak dawno już nie był.
Kiedy oderwali się od
siebie Alecowi świeciły się oczy i wyglądał na naprawdę zadowolonego, co
jeszcze bardziej ucieszyło Magnusa.
Następne słowa chłopaka
nie były aż takim zaskoczeniem.
- Dotknij mnie.
Znów zaczął gładzić wystające
obojczyki. Nie przeszkadzało mu, że Alec nie dotykał już jego. Chciał dać
ukochanemu jak najwięcej przyjemności. Tylko na tym mu zależało.
- Bardziej – poprosił w
pewnym momencie Łowca i Magnus zamarł.
Bardziej?
Czy to znaczy…
Jego wzrok prześlizgnął
się po sylwetce Alexandra aż do miejsca, gdzie zaczynała się kołdra. Niepewny
co robić dalej po prostu leżał i się gapił. Nie chciał, przez własną głupotę,
posunąć się za daleko i skrzywdzić chłopaka.
Jednak Alec ewidentnie
pragnął jego dotyku, bo sam odgarnął kołdrę w taki sposób, że Czarownik mógł,
bez problemu, podziwiać blady skrawek skóry na brzuchu ukochanego. Przełknął
ślinę. Ten widok sprawił, że zrobiło mu się naprawdę gorąco.
Niepewnie musnął palcami
ów skrawek, a kiedy Alec przyzwalająco kiwnął głową wsunął pod koszulkę całą
dłoń. W tym samym momencie Alexander wciągnął ze świstem powietrze i zamknął
oczy. Magnus cofnął rękę.
- Alec? – zapytał walcząc
z poczuciem winy. – Wszystko dobrze?
Chłopak oddychał ciężko,
ale skinął głową, zdaniem Czarownika nieco na wyrost. Alexander był blady jak
ściana a oczy zaciśnięte miał tak mocno, że Magnusa bolały powieki na sam
widok.
-Na pewno? – drążył.
- Tak – potwierdził Alec
zadziwiająco mocnym głosem. – Proszę…
Zrób to jeszcze raz… Ale… Mów do mnie – poprosił cicho. – Chcę… Chcę mieć
pewność, że to ty. Że to ty mnie dotykasz, bo to twojego dotyku chcę.
Rozbrojony Magnus nie mógł
zrobić nic innego jak tylko spełnić prośbę ukochanego. Cholera! Zrobiłby, dla
tego chłopaka, wszystko.
- Alexandrze… - Ponownie
włożył dłoń pod koszulkę i przyłożył ją płasko do umięśnionego brzucha. Nastąpiło
krótkie spięcie, ale ostatecznie Alec poradził sobie bardzo dobrze. Zdołał
nawet otworzyć oczy i teraz wpatrywał się w Magnusa czujnie.
- Jesteś taki piękny.
Na razie Magnus nie
posuwał się dalej, skupiając się na delikatnym drapaniu napiętych mięśni.
- Tak bardzo cię kocham.
Nigdy nie spotkałem wspanialszej istoty niż ty.
- Kiedy wspominałem o
mówieniu wcale nie chodziło mi o komplementy – wyszeptał Alexander przez
ściśnięte gardło. Subtelna pieszczota Magnusa sprawiała, że ledwie mógł
oddychać. Ale w ten dobry sposób. Nie jak… wtedy.
- A ja myślałem, że obowiązuje
mnie swoboda wyboru – odparł Magnus uśmiechając się perfidnie po czym pochylił
się i pocałował Aleca. Dopiero po chwili dotarło do niego co właśnie zrobił. Po
raz kolejny przekroczył granicę. Przerażony spojrzał Łowcy w twarz, lecz ten zdawał
się zadowolony z takiego obrotu sprawy. Uśmiechał się. To dodało Magnusowi
animuszu. Zaczął drapać intensywniej.
- Poza tym to nie
komplementy a najszczersza prawda. Jesteś cudowny Alexandrze.
Przesunął dłoń w górę, na
klatkę piersiową. Jednocześnie koszulka podniosła się nieco, odsłaniając
czerwone ślady jakie chwilę temu zrobił Czarownik. Magnus poczuł irracjonalną
dumę widząc swoje dzieło. Chciał, żeby Alec też je zobaczył, lecz chłopak zbyt
zajęty był wpatrywaniem się w jego twarz.
- Każda część ciebie jest
perfekcyjna. Kocham cię całego. To jak wyglądasz, jak się śmiejesz i jak
płaczesz.
Na próbę musnął kciukiem
sutek Łowcy. Alec sapnął, ale jego wzrok mówił Magnusowi, że może kontynuować. Byle
ostrożnie. I byleby wciąż mówił.
- Czekałem na ciebie całe
życie. To ty, Alexandrze, nauczyłeś mnie, że miłość „pomimo” może być równie wspaniała
jak miłość „za”.
Cały czas tylko muskał
sutek. Nie odważył się ruszyć dalej. Żeby to zrobić potrzebował jasnego
komunikatu od Aleca. Nadal poruszali się po nieznanym gruncie, głównie po
omacku. Jeden zły ruch mógł zaprzepaścić rok starań. A nawet gorzej.
- Jesteś wszystkim czego
zawsze pragnąłem.
Rosło w nim podniecenie i
coraz trudniej mu było składać poprawne zdania. Najchętniej wciąż i wciąż szeptałby
imię Alexandra jednak to wydawało mu się zbyt proste. Chciał jak najskuteczniej
zapewnić chłopaka o swojej miłości.
- Jesteś moim życiem i śmiercią...
- Magnus… - przerwał mu
chłopak i Magnus przestraszył się, że przesadził. Jednak zamglone oczy Łowcy
mówiły zdecydowanie co innego.
- Mocniej… proszę… Chcę
więcej… Tylko mów do mnie…
Magnus żył od stuleci.
Myślał, że poznał wszystkie rodzaje miłości, że dotarł do granicy uczucia jakim
można darzyć drugą osobę. A teraz, ten niepozorny chłopiec, wywrócił jego
myślenie do góry nogami. Pokazał, że wszystko co Magnus Bane, Wysoki Czarownik
Brooklynu, wiedział o miłości było jedynie ułudą.
- Oczywiście kochany –
wyszeptał i zaczął intensywniej pieścić sutek chłopaka. Ściskał go i pocierał
ani na chwilę nie milknąc.
- Kocham cię. Jesteś
piękny Alexandrze. Mój Alexander… Mój Anioł… Moja miłość… Uwielbiam cię… Pragnę
być przy tobie już na zawsze.
Alexander oddychał coraz
szybciej, jego oczy zaszły mgłą a mimo to ich nie zamknął by w pełni delektować
się przyjemnością. Cały czas wpatrywał się w Czarownika jakby bojąc się, że
jeśli choć na chwilę straci tę scenę z oczu, ona przestanie istnieć a on znów
znajdzie się w ciemnym zaułku, gdzie dłonie ukochanego wcale nimi nie były.
Gdzie nic nie działo się za jego zgodą.
- Alexander… Mój
Alexander… - szeptał nieprzerwanie Magnus tracąc powoli kontakt z
rzeczywistością. Samo dotykanie Aleca wywoływało u niego podniecenie i
sprawiło, że stał się twardy. Miał nadzieje, iż Alexander się o to na niego nie
obrazi. Choć bardzo chciał nie mógł w pełni kontrolować swojego ciała.
Nagle poczuł chłodną dłoń
na własnej klatce piersiowej. Przeszedł go dreszcz.
- Magnus… - Głos Aleca
był zachrypnięty. Oblizał wargi.
- Tak kochany? – Musiał
bardzo się skupić, żeby to powiedzieć.
- Ja… - Alec patrzył na
niego z dziwną determinacją, która skutecznie rozproszyła jego podniecenie. –
Chcę to zrobić! Chcę się z tobą kochać! – niemal krzyknął.
Z całego ciała chłopaka
wyzierała determinacja. Magnus nie miał pojęcia co o tym myśleć. Zabrał rękę i
usiadł. Kołdra zsunęła się z niego i zaplątała na kolanach ukrywając na wpół twardą
erekcję.
- Alexandrze… - zaczął,
ale Łowca mu przerwał.
- Nie każ mi o to prosić
– wyszeptał siadając. Obciągnął koszulkę. Magnus z trudem stłumił jęk zawodu. –
Nie zniosę, jeśli będę musiał prosić cię o współżycie…
Przygryzł wargę zdając
sobie sprawę, że słowo, którego użył mogłoby zniszczyć każdy nastrój. A jednak Magnus
zdawał się nie zwracać na nie uwagi.
- Nie mam takiego zamiaru
– zapewnił. – Dobrze wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. A tego bardzo pragnę…
Po prostu… Jesteś pewien, że tego chcesz? To nie jest decyzja, jaką podejmuje
się pod wpływem chwili. – Jego głos brzmiał ostro choć przecież robił wszystko,
żeby go złagodzić. – Zwłaszcza w twoim przypadku. Nie chcę cię skrzywdzić
Alexandrze.
Wyciągnął rękę tak by
chłopak mógł ją chwycić. Łowca skorzystał z zaproszenia. Przez chwilę bawił się
pierścionkami na palcach Czarownika, a kiedy wreszcie się odezwał brzmiał
niezwykle poważnie.
- Ja tego chcę Mags. Już
wcześniej o tym myślałem… Podniecasz mnie i naprawdę cię pragnę… - Kiedy mówił
jego policzki robiły się coraz bardziej czerwone a wzrok utkwiony miał w kołdrze.
Wciąż także bawił się dłonią ukochanego.
- Poza tym chcę w końcu przestać
się bać. Wzdrygać przed każdym dotykiem. Sprawiać ból ludziom, na których mi
zależy.
- Alec… To nie jest dobra
motywacja.
- Jest! – Nie zgodził się
Łowca. – Poza tym… To tylko jej część. Kocham cię Magnusie i chcę, żeby ta
miłość obejmowała wszystkie sfery życia.
Nie odpowiedział.
Uniemożliwiała mu to ogromna gula w gardle.
- Chcę przekazać ci moją
miłość w każdy możliwy sposób.
Z najwyższym trudem znalazł
w sobie dość sił by znów zacząć mówić.
- Nie musisz…
- Wiem – przerwał mu. –
Wiem Mags. Wiem, że do niczego, nigdy byś mnie nie zmusił i kocham cię za to
jeszcze bardziej. Jeśli to w ogóle możliwe. Chcę ci się oddać i poczuć, że w
pełni, do ciebie należę. Chyba że… - urwał a na jego czoło wstąpił zimny pot. Wyglądał
jakby się czegoś panicznie wystraszył.
Magnus zadziałał
instynktownie. Zacisnął dłoń na palcach Aleca i posłał w jego ciało nieco
uspokajającej magii, tak jak robił to wielokrotnie do tej pory. Miał ten ruch
opanowany do perfekcji. Choć wcale tego nie chciał.
Zwykle po wszystkim Alec
uśmiechał się do niego z wdzięcznością, ale teraz pozostał posępny.
- Alexandrze – Wzmocnił
uścisk. Tym razem bez magii. Alec zdawał się tego nie dostrzegać.
- Chyba że… - podjął
wątek. – Chyba że ty nie chcesz się ze mną kochać.
W sumie to miałoby sens.
Jego ciało było splugawione. Sama myśl, że ktoś tak doskonały jak Magnus,
miałby kalać się dotykaniem go, wydawała się Alecowi świętokradztwem. Pożałował
swoich wcześniejszych próśb o dotyk. Nie powinien zmuszać do tego Magnusa. Na
pewno Czarownik miał mu to za złe. A jeśli uzna, że posunął się za daleko i z
nim zerwie? Jak, w ogóle, wytrzymywał jego towarzystwo do tej pory?
- Alec! Alec! Alexandrze!
Wróć do mnie! Proszę!
Widząc tę charakterystyczną
pustkę w oczach Łowcy, Magnus, niemal sam wpadł w panikę. Wiedział co to
oznacza. Alec zaczął się zamykać we własnej spirali lęków i niepewności. A to
zawsze kończyło się katastrofą. Musiał go jak najszybciej stamtąd wyciągnąć.
Przywrócić do rzeczywistości.
- Alexandrze! – krzyknął ponownie,
a kiedy to nie dało żadnego efektu zrobił coś na co nie zdecydowałby się w
żadnych innych okolicznościach. Przyciągnął chłopaka do siebie, zamknął w
ciasnym uścisku i pocałował. Początkowo przestraszył się nie na żarty, bo
całowanie Aleca przypominało całowanie manekina. Łowca w ogóle nie odpowiadał
na pieszczotę; tak daleko zawędrował we własnym koszmarze, że świat zewnętrzny
przestał istnieć. Magnus był przerażony. Nic takiego nie miało miejsca od
blisko ośmiu miesięcy.
- Alec… - Zerwał
pocałunek. – Wróć do mnie. Błagam… - wyszeptał a z oczu zaczęły płynąć mu łzy. Czy
to jego wina? Co takiego zrobił, że Alexander musiał stoczyć się w głąb własnej
głowy? Gdzie popełnił błąd?
W ostatnim, rozpaczliwym
odruchu potrząsnął Łowcą i to dopiero przyniosło jakiś skutek. Alec wciągnął ze
świstem powietrze i zamrugał kilkukrotnie. Widząc poszarzałą, ze strachu, twarz
Magnusa poczuł, jak żołądek zwija mu się w supeł. Znów to zrobił. Znów
skrzywdził bliską osobę, przez własną słabość. Ukrył twarz w dłoniach. Dopiero teraz
zorientował się, że płakał. Szybko otarł łzy. Miał także wysmarkać się w rękaw,
ale Magnus w porę podał mu chusteczkę. Uśmiechnął się z wdzięcznością, jednak
po chwili ten uśmiech spełzł z jego warg.
- Przepraszam – wyszeptał.
- Nie masz za co
przepraszać – zapewnił Czarownik. – Po prostu powiedz co się stało. Czy ja… Czy
ja coś zrobiłem.
Pokręcił głową i przegryzł
policzek od środka by powstrzymać łzy na nowo cisnące mu się do oczu. Nie lubił
Magnusa takiego. Zwłaszcza kiedy Czarownik zachowywał się tak z jego powodu.
- Mags… - wyszeptał
czując w ustach smak krwi z przegryzionego policzka. – Czy ty… Czy ty mnie
chcesz?
Dłuższą chwile zajęło mężczyźnie
zrozumienie o jakim „chceniu” była mowa.
- Oczywiście! –
wykrzyknął w pełni świadomy, że jego przedłużające się milczenie źle wpływa na
samoocenę Aleca. – Alexandrze! Kocham cię i pragnę na wszystkie możliwe
sposoby! Psychicznie i fizycznie!
W pierwszym odruchu
chciał nawet odgarnąć kołdrę, żeby pokazać wybrzuszenie w spodniach, które znów
się tam pojawiło. Ostatecznie uznał, że to jednak bardzo zły pomysł. Alec
mógłby pomyśleć, że próbuje wywrzeć na nim jakąś presje.
Łowca patrzył na niego
jakby mu nie wierzył.
- Więc dla czego nie
chcesz się ze mną kochać?
Tym razem to Magnus
musiał przygryźć policzek. Nigdy, w całym swoim długim życiu, nie pomyślał, że przyjdzie
mu prowadzić taką rozmowę. Och, gdyby tylko mógł dorwać w swoje ręce tych skurwieli,
którzy sprawili, że najbardziej intymny ze wszystkich aktów, wyraz całkowitego
oddania i zaufania pomiędzy partnerami, w przypadku jego i Aleca stał się
tematem takich sporów. Śmierć to zdecydowanie zbyt łagodna kara. Powinni
cierpieć tak jak cierpiał przez nich Alexander! A może i bardziej!
- Alec… Nie chodzi o to,
że nie chcę uprawiać z tobą seksu, bo chcę. I to bardzo. Bardziej jednak zależy
mi a tym, by nie zrobić ci krzywdy.
Z twarzy chłopaka nie dało
się nic wyczytać.
- Nie zrobisz – powiedział
wreszcie głucho. – Ja tego chcę Magnusie. – Pokręcił głową. – Nie. Ja tego potrzebuję.
Bane nie wiedział co powiedzieć.
Nie tak wyobrażał sobie pierwszy raz z Alekiem. W jego marzeniach było zdecydowanie
mniej mówienia a więcej działania. Mimo wszystko czuł, że podniecenie, które
odczuwał za każdym razem, gdy chłopak był w pobliżu, zaczynało przejmować nad nim
kontrolę. Bo ile się można powstrzymywać? Zwłaszcza gdy druga strona była,
najwyraźniej, bardziej niż chętna.
- Jesteś pewien? – wyszeptał
jeszcze?
Alec pokiwał głową i ku
ogromnemu zdumieniu Magnusa, złapał go za rozpiętą górę od piżamy po czym zaczął
całować. To był pierwszy raz, gdy Łowca sam wyszedł z inicjatywą tak
intensywnego kontaktu. I chyba tym właśnie, tak naprawdę, przekonał Czarownika.
Magnus oddał pocałunek nawet nie próbując przejąć nad nim kontroli. Wszystko
zależało od Alexandra. A ten zdawał się robić co w jego mocy by Magnus,
wreszcie, dał się ponieść pierwotnemu instynktowi.
Gdy zerwali pocałunek
Czarownik ledwie nad sobą panował.
- Tak. – Alec dolał
jeszcze oliwy do ognia. – Jestem. Przecież to ty.
Magnus wciągnął ze świstem
powietrze.
- Kocham cię Alexandrze.
- Wiem.
- I naprawdę nie chcę
zrobić ci krzywdy – ciągnął Bane jakby nie usłyszał słów chłopaka.
- Wiem.
- Dlatego jeśli zrobię
coś co ci się nie spodoba albo z czym nie będziesz czuł się komfortowo masz mi
o tym natychmiast powiedzieć! Nie zrobię nic czego byś nie chciał. To jak
daleko się posuniemy zależy tylko od ciebie – zastrzegł. – Rozumiesz?
Łowca pokiwał głową, lecz
widząc wyczekujący wzrok Czarownika powiedział głośno.
- Tak.
- I wiesz, że możesz
przerwać wszystko w każdej chwili?
- Tak.
Naprawdę o tym wiedział a
ta świadomość dodawała mu sił. Mógł odmówić wykonywania jakiejś czynności. Mógł
zwyczajnie wszystko przerwać. Nie był ofiarą tylko równorzędnym partnerem. Jego
komfort też był ważny. Magnus nigdy go nie skrzywdzi. Tylko wiedząc o tym wszystkim
zdecydował się zaryzykować. Bo przecież miało być zupełnie inaczej niż wtedy.
Chyba jakiś cień dawnych
emocji pojawił się na jego twarzy, bo Magnus zaczął się wycofywać, ale nie zamierzał
mu na to pozwolić. Nie kiedy zaszli tak daleko. Znów przyciągnął ukochanego do
siebie i pocałował.
- Wiem o tym wszystkim – wyszeptał
mu prosto w usta zerwawszy pocałunek. –
Wiem też, że mogę ci ufać. Zróbmy to… - Tak bardzo nie chciał powiedzieć „proszę”
i Magnus chyba to zrozumiał, bo tym razem to on zapoczątkował pocałunek.
Niepewnie wsunął język w
usta chłopaka a Alec jęknął i mocniej zacisnął palce na materiale piżamy
gniotąc ją niemiłosiernie, lecz Magnusowi wydawało się to obojętne. Nadal badał
wnętrze ust ukochanego językiem, robiąc wszystko byle tylko sprawić mu tym
przyjemność. Jego ręce spoczywały płasko na kołdrze i coraz trudniej było mu
utrzymać ten stan rzeczy. Rozpaczliwie pragnął objąć Aleca, wsunąć dłonie pod
koszulkę i gładzic plecy. Najpierw jednak musiał uzyskać od Alexandra
pozwolenie.
W końcu oderwali się od
siebie. Ciężko dysząc patrzyli sobie w oczy. Na obu twarzach malowało się
podniecenie przysłonięte jednak innymi uczuciami.
Niepewnością i nadzieją.
Magnus pierwszy zerwał
milczenie.
- Na pewno chcesz to
zrobić?
Alexander wciągnął
głęboko powietrze. Zapach drzewa sandałowego podziałał na niego w równym
stopniu kojąco co podniecająco.
- Tak.
- To znaczy, że mogę cię dotknąć?
– upewnił się.
- Marzę o tym – wyznał
Alec nieco na wyrost, bo tak samo pragnął dotyku Magnusa co się go obawiał. Bał
się, że w pewnym momencie zleje się on ze wspomnieniami w jego głowie i…
przegra. Niwecząc wszystkie postępy jakie udało mu się poczynić. Ale musiał, w
końcu, zacząć walczyć ze strachem na poważnie. Dlatego sam złapał dłonie Czarownika
i położył je sobie na żebrach. Nie odważył się niżej. Jeszcze nie. Najpierw
musiał się oswoić z samym dotykiem.
Magnus przełknął ślinę i
zaczął błądzić rękami po klatce piersiowej Alexandra, plecach, szyi. Cały czas
pieścił chłopaka przez koszulkę i unikał okolic pasa.
Początkowo napięta twarz
Aleca zaczęła się rozluźniać. A ciche westchnienia dochodzące z lekko
rozchylonych ust pozwoliły mężczyźnie zadać kolejne pytanie.
- Mogę… - W gardle miał
zupełnie sucho z podniecenia. – Mogę zdjąć ci koszulkę?
Alec spojrzał na niego
błędnym wzrokiem jakby w ogóle zdziwiony faktem, że Magnus zadał to pytanie.
- Mówiłem już, że nie
zrobię nic bez twojej zgody – przypomniał mu. – To jak? Mogę?
Łowca chciał kiwnąć
głową, ale w porę przypomniał sobie, że Czarownik akceptował jedynie zgody
wyrażone ustnie.
- Tak. – Przymknął oczy,
ale zaraz je otworzył. – Pod warunkiem, że ty też się rozbierzesz.
Magnus, któremu do rozebrania
przecież wiele nie zostało, Alec już wcześniej rozpiął jego piżamę, kiwnął
głową na znak zgody i jednym ruchem pozbył się niepotrzebnej garderoby.
Widząc całkowicie odsłoniętą,
cudownie umięśnioną klatkę piersiową Czarownika, Alec, wciągnął głośno
powietrze. Magnus był taki piękny.
Nie bardzo nawet zdając
sobie z tego sprawę, wyciągnął dłoń i położył ją płasko na ciele ukochanego. W miejscu,
gdzie pod warstwą mięśni biło serce. Ten rytm, tak inny od jego własnego,
działał na niego uspokajająco. Przypominał, że to przecież Magnus a Magnus
nigdy by go nie skrzywdził.
Nawet tak niewinny dotyk jakiego
właśnie doświadczał od Aleca sprawiał, że robiło mu się gorąco. A zachwyt z
jakim chłopak na niego patrzył niczego mu nie ułatwiał. Jak ten dzieciak na
niego działał!
- Czy teraz mogę? – wydusił
w końcu lekko szarpiąc koszulkę Łowcy. Ku jego zdumieniu ten pokręcił głową.
- Ja sam – wyjaśnił
uspokajającym tonem.
Jeszcze chwilę gładził
pierś ukochanego, z ciekawości musnął twarde sutki na co Magnus jęknął. Ten
dźwięk nieco rozstroił Alexandra. Zamarł i przez moment oddychał głęboko chcąc nasycić
się wonią drzewa sandałowego. Wonią bezpieczeństwa.
- Alec? – Magnusa zaczęło
zżerać poczucie winy. Choć przecież nie zrobił nic złego. – Ja…
- Mów do mnie, Mags –
poprosił Łowca. – Mów, cały czas.
- Alexandrze…
Chłopak ponownie musnął
sutek.
Pomny wcześniejszej
prośby Czarownik najpierw jęknął, bo jednak nie potrafił kontrolować własnego ciała,
tak jakby sobie tego teraz życzył a zaraz potem znów wyszeptał imię ukochanego.
- Alexandrze… To jest
takie dobre…
Tym razem jęk nie
przywołał niechcianych wspomnień, więc chłopak kontynuował pieszczoty
dokładając drugą rękę. Teraz już oba sutki Magnusa były dotykane a on sam sapał
i jęczał ani na chwilę nie milknąc.
- Alexandrze… Tak bardzo
cię kocham… Jesteś taki piękny. Taki wspaniały.
Pieszczoty nasilały się.
Alec odnajdywał swoistą przyjemność w dawaniu jej Magnusowi. Pocierał sutki,
ściskał je pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym a nawet lekko szarpał. Czarownikowi
wszystko to bardzo się podobało. Od dłuższego czasu mówił już coraz mniej
składnie. Alecowi to nie przeszkadzało. Nieważne co Czarownik mówił. Chodziło
tylko o to by słyszeć jego głos.
W pewnym momencie Magnus jęknął
wyjątkowo głośno.
- Alexandrze! Dojdę,
jeśli nie przestaniesz!
Nie kłamał. Jego sutki od
zawsze były bardzo wrażliwe i przy sprawnym kochanku, sama ich stymulacja starczała
by szczytował. Teraz chodziło raczej o długotrwałą abstynencję. Co nie znaczy,
że efekt byłby inny.
Alec zabrał ręce i zaczął
wpatrywać się intensywnie w zarumienioną, wykrzywioną z przyjemności twarz
Magnusa. Zastanowił się co właściwie czuł widząc ukochanego w takim stanie.
Stanie, który do tej pory widywał jedynie w sennych koszmarach. Budził się
wtedy z krzykiem i policzkami mokrymi od łez, lub w popłochu biegł do łazienki,
by zwymiotować kolację.
Teraz zaś… rozpierała go
duma. Sprawił Magnusowi przyjemność. Właśnie jemu. Człowiekowi, na którym mu
zależało! Podbudowany tą konkluzją, nie namyślając się długo zdjął własną koszulkę.
Owiało go zimne powietrze, po plecach przebiegł dreszcz a sutki same stwardniały.
Na co Magnus, który obserwował ten, zdecydowanie zbyt krótki, spektakl przejechał
językiem po wargach. Alecowi ów gest bardzo źle się kojarzył. Tak zachowywał
się Raj…
- Nie rób tego, proszę. –
Wiedział, że wymaga od ukochanego sporo. Zdecydowanie więcej niż jakikolwiek
wcześniejszy partner Czarownika. Miał tylko nadzieję, że Magnus nie zniechęci
się przez to do niego, nie straci cierpliwości.
Na razie wyglądało na to,
że żadne z jego dziwactw nie przeszkadzało mężczyźnie.
- Oczywiście. – Uśmiechnął
się pokrzepiająco. – Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś. – Pogładził chłopaka
po policzku. – Rób tak, Alec. Cały czas mnie naprostowuj. Naprowadzaj.
Poprawiaj. To czego chcesz a czego nie chcesz jest ważne. Rozumiesz?
- Tak… Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Znów
się uśmiechnął. – Alexandrze?
- Tak?
- Czy mogę całować twój
tors?
Nie podejrzewał, że Magnus
będzie pytał o wszystko, o każdą najmniejszą rzecz. Podejrzewał, że po jakimś
czasie mu się to znudzi albo podniecenie weźmie nad nim górę. Wyglądało jednak
na to, że bez wyraźnego pozwolenia Czarownik nie zamierzał ruszyć choćby o krok
dalej. Poczuł jak jego miłość do tego człowieka jeszcze wzrasta, choć przecież
był pewien, że to niemożliwe.
- Myślę, że tak –
zdecydował.
Klatka piersiowa
stanowiła raczej bezpieczny obszar. Oni nigdy nie zawracali sobie nią
głowy, bardziej zależało nim na jego twarzy i tym co miał w spodniach. Zadrżał,
gdy to sobie uświadomił. Magnus zamarł w pół ruchu.
- Alexandrze?
- Wszystko w porządku.
Czarownik nie wyglądał na
przekonanego.
- Na pewno?
- Tak. – Pokiwał głową. –
Coś sobie uświadomiłem i…
- Nie było to przyjemne?
– wszedł mu w słowo Magnus. Alec znów pokiwał głową. – Chcesz o tym
porozmawiać?
- Nie! – Wiedział, że jeśli
teraz przerwie jego demony rozzuchwalą się na dobre. – Chcę kontynuować. I
nawet mnie nie pytaj czy na pewno! – zastrzegł a Magnus przełknął ślinę, bo
właśnie o to chciał spytać. Postanowił więc zadać inne pytanie.
- Możesz się położyć?
Odwrócił głowę by
spojrzeć na miękkie poduszki obleczone satynową czerwoną pościelą. Aż się
prosiły by w nich utonąć. A mimo to miał opory. Sama myśl, że miałby leżeć a
ktoś pochylałby się nad nim sprawiała, że wszystko co przeżył do niego wracało
a on znów miał przed oczami zaułek. Na plecach zaś czuł zimny asfalt.
Ale przecież teraz był
bezpieczny! Miał obok siebie Magnusa i powinien o tym pamiętać. Magnus nie
zrobi mu krzywdy!
Nim Czarownik zdążył cofnąć
swoją prośbę opadł na poduszki i zagłębił się w miękkim puchu.
- Chodź tutaj. – Wyciągnął
ręce do ukochanego.
Magnus, choć miał wątpliwości,
pochylił się nad chłopakiem i pocałował go w usta. W tym samym czasie jego ręce
zaczęły błądzić po torsie Łowcy delikatnie muskając wrażliwą skórę.
Alec nie zrywał pocałunku,
więc mężczyzna nabrał śmiałości. Zaczął nieznacznie drapać boki Alexandra, na
co ten wygiął plecy w łuk i jęknął wprost w usta czarownika.
- Podobało ci się?
- Tak – wysapał. – Zrób
to jeszcze raz.
Nie trzeba było mu dwa
razy tego powtarzać. Znów zaczął drapać, tym razem dodając do tego pocałunki. Zaczął
od szyi. A dokładniej od tego specjalnego miejsca za uchem, które wiedział, że
Alec uwielbia. Pamiętał jak jeszcze przed wypadkiem wręcz błagał o
całowanie go.
Alec zadrżał, jednak nie
z przyjemności. Przypomniał sobie bowiem silny chwyt Edgara i ten strach, że mężczyzna
go udusi. Niechcący, ale jednak. Szyja to nie był do końca bezpieczny obszar.
Potrzebował czegoś co pomoże mu uporać się ze wspomnieniami.
- Mów do mnie – poprosił
po raz nie wiadomo który. Magnus ani myślał odmawiać.
- Alexandrze... – Na
przemian to całował to znów lizał skórę przy jabłku Adama Łowcy.
- Jesteś taki piękny.
Zaczął schodzić swoimi
pieszczotami niżej.
- Tak bardzo cię kocham.
Alec zaryzykował i
zamknął oczy. Zaraz jednak je otworzył. Musiał, wszystkimi zmysłami, upewniać
się, że to właśnie Magnusa miał obok. Sama przyjemność płynąca z dotyku nie
wystarczała. Choć Magnus robił wszystko by zapomniał o całym świecie. I prawie
mu się to udawało.
- Alec. Mój Alec.
Dotarł do sutka. Uniósł zarumienioną
z emocji twarz i spojrzał wprost w błękitne oczy ukochanego. – Mogę?
Już raz dostał pozwolenie,
ale wolał pytać o nie zbyt często niż za rzadko.
Alec, który za sprawą ust
Magnusa odkrywał właśnie nowy wspaniały świat fizycznej przyjemności, ani
myślał zmieniać teraz zdania.
- Proszę. Zrób to.
Bane odetchnął z ulgą.
Ciepłe powietrze z jego ust owionęło sutek Łowcy na co ten zareagował jęknięciem.
- Jesteś wspaniały,
Alexandrze.
Zacisnął wargi na
wrażliwym miejscu i zaczął ssać. Oddech Aleca momentalnie przyspieszył. To było
takie dobre.
Magnus z radością
przyjmował każdy przejaw przyjemności jakim obdarzył go Łowca. To było dla
niego niczym największa nagroda. Bo przecież tego od zawsze chciał. Sprawić
Alecowi przyjemność. Nadpisać złe wspomnienia dobrymi.
Co jakiś czas przerywał pieszczenie
sutka by wyszeptać coś w stronę Alexandra. Nie zapominał także o jego prośbie.
Wiedział, że Alec tego potrzebuje.
- Alexander. Mój
Alexander.
Jak pięknie słowo „mój”
brzmiało w ustach Magnusa. Alec miał wrażenie, że to właśnie dzięki niemu to wszystko
było w ogóle możliwe. Czarownik traktował go jak swoją własność. A to
oznaczało, że będzie go chronił. I nigdy nie skrzywdzi.
- Mój… Mój… Mój…
Przeniósł usta na drugi
sutek. Delikatnie ścisnął go zębami na co Alec momentalnie się wyprężył
Bynajmniej nie z przyjemności.
- Nie… - wysapał patrząc
na Magnusa z paniką w oczach. Przypomniały mu się inne zęby. Te raniące
boleśnie, przebijające skórę, zostawiające ślady, z którymi tylko iratze
mogło sobie poradzić. Wiedział, że Magnus nigdy nie posunąłby się tak daleko.
Mimo to wspomnienia były zbyt wyraźne.
- Nie gryź.
Magnus miał ochotę dać
sobie w twarz. Co mu strzeliło do tego pustego łba? Przecież tego właśnie mógł
się spodziewać! Oprawcy Aleca na pewno byli brutalni, nie powinien więc robić
niczego, co choćby mogło sugerować jakąkolwiek
przemoc.
- Przepraszam – szepnął i
uspokajająco pogłaskał Aleca po włosach. – Już nie będę. – Widząc zbolałą minę
chłopaka niemal zgrzytnął zębami.
- Pamiętasz? Nie zrobię
niczego czego byś nie chciał.
Łowca nieznacznie kiwnął głową.
To wszystko było takie dziwne. Mieć nad czymś kontrolę. Jednym słowem przerwać
daną czynność tylko dlatego, że mu się ona nie podobała…
- Dziękuję.
Dla Magnusa to słowo było
niemal jak policzek.
- Alexandrze… - Ustawił
się tak by móc patrzeć chłopakowi prosto w oczy. – To nie jest coś za co
powinieneś dziękować. Tak to właśnie powinno wyglądać. Żadna ze stron nie ma
prawa żądać od drugiej przekroczenia jakichkolwiek granic. Jeśli mi się coś nie
spodoba to też ci o tym powiem – dodał głównie dla zasady, wiedział bowiem, że
to nieprawda. Jeśli tylko będzie mógł sprawić Alecowi przyjemność, jego własny
komfort przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie.
Łowca słysząc to wszystko
uśmiechnął się nieśmiało.
- Cieszę się, że cię mam.
Czarownik odwzajemnił
gest z nieco większym entuzjazmem.
- To działa w obie
strony.
Przez chwilę patrzyli
sobie w oczy. W końcu Alec przerwał milczenie.
- Możemy kontynuować?
- A chcesz?
- Tak.
Na twarzy Czarownika
pojawił się uśmiech.
- W takim razie nie widzę
przeciwskazań.
Pochylił się i pocałował
chłopaka w usta. Jednocześnie słodko i namiętnie po czym wrócił do pieszczot
klatki piersiowej. Szczególną uwagę poświęcił, przygryzionemu wcześniej,
sutkowi. Na przemian całował go i lizał. Kilka razy próbował też ssać, tak jak
robił to wcześniej, ale teraz Alecowi się to nie podobało więc porzucił tego
rodzaju pieszczotę.
Nie minęło wiele czasu
nim z ust chłopaka zaczęły wydobywać się pełne przyjemności jęki. Początkowo starał
się je ukrywać, ale przestał, gdy Magnus poprosił go by tego nie robił.
- Chcę móc cię słyszeć,
wiedzieć, że to co robię sprawia ci przyjemność – powiedział całując go w
mostek.
Do tej pory Alec był
ciągle uciszany. Raj i Edgar nie chcieli słyszeć jego krzyków i płaczu dlatego
teraz z radością pozwolił sobie na manifestację całej ogarniającej go
przyjemności.
Słodki głos chłopaka
działał na Magnusa niczym najlepszy afrodyzjak. Coraz trudniej było mu nad sobą
panować. A jednak dawał z siebie wszystko. Pamiętał też o ciągłym szeptaniu do
Aleca.
- Mój Alexander. Taki
piękny. Taki wspaniały.
Powstrzymywał się przed
używaniem zębów. Nie było łatwo, bo naprawdę to lubił, ale widok ekstazy na
twarzy Aleca wynagradzał mu wszystko. Nawet to, że swoje spełnienie będzie
musiał najprawdopodobniej ogarnąć na własną rękę, w łazience. Przyjemność
Alexandra była po stokroć ważniejsza.
W końcu porzucił sutki i
zaczął schodzić pocałunkami niżej. Każdy z nich poprzedzony był cichym westchnieniem.
- Alexander.
Całował pępek, pieścił go
językiem i nienawidził wręcz gumki spodni stanowiącej kolejną granicę na
przekroczenie, której będzie musiał uzyskać zgodę. Może łatwiej by było, gdyby
Alec miał na sobie jeansy a pod spodem znajdowały się bokserki stanowiące
jeszcze jeden przystanek, którego chłopak mógł się trzymać. Niestety. Pod
spodniami od piżamy Łowca był zupełnie nagi. I Magnus wiedział, że to stanowiło
problem. Dlatego też pieścił brzuch ukochanego najintensywniej jak tylko
potrafił chcąc pokazać, że tak też jest dobrze. Że do niczego nie musi się
zmuszać. Jednak coraz trudniej mu było ignorować rosnącą erekcję Alexandra,
spodnie chłopaka wyraźnie wybrzuszały się w odpowiednim miejscu. Tak bardzo
chciał go tam dotknąć. Wziąć do ust, posmakować i patrzeć jak twarz Aleca
zalewa czysta błogość.
Nie zamierzał jednak nic
robić bez wyraźnej zgody chłopaka.
- Magnus – wyszeptał Alec
instynktownie poruszając biodrami. Czarownik odsunął się w ostatniej chwili.
Nie wiedział jak zareagowałby Alexander na niespodziewane tarcie.
- Tak, Alexandrze?
Uniósł się na łokciach by
móc patrzeć chłopakowi prosto w oczy. Oczy zasnute mgiełką przyjemności. Z zarumienionymi
policzkami wyglądał tak rozkosznie, że Czarownik nie mógł się powstrzymać i go pocałował.
Łowca nie miał nic przeciwko.
- Czy… Czy… - Alec z
trudem łapał oddech i Magnus nie wiedział czy winne było podniecenie czy też
strach. Wolał myśleć, że to pierwsze. – Czy jeśli pójdziemy dalej to…. Też
zatrzymasz się jeżeli cię o to poproszę?
Wiedział jaka padnie odpowiedź
a mimo to musiał ją usłyszeć. Magnus nie miał nic przeciwko. Nie poczuł się
także urażony. Rozumiał potrzebę Alexandra dotyczącą jego zapewnień.
- Oczywiście. Pamiętaj.
Nic ponad to czego będziesz chciał.
Alec uśmiechnął się
ciepło.
- Dziękuję – powiedział i
przygryzł wargę. Wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Magnus
czekał cierpliwie. Wiedział, że właśnie dochodzili do najtrudniejszej części i
nie miał zamiaru pospieszać Alexandra. Ani, tym bardziej, zmuszać do czegokolwiek.
Alec sam nie wiedział
czego chce. Czy tego by Magnus go rozebrał, co mogłoby przywołać zbyt wiele
nieprzyjemnych wspomnień, czy też samemu ściągnąć spodnie. Z tym że nie wiedział, czy zdołałby się do tego zmusić. Oni
czasami kazali mu rozbierać się samemu… I chyba tych razów nienawidził najbardziej.
Bo zawierały jakiś niewielki element jego zgody. A przynajmniej oni tak
mówili.
Mógł także poprosić by to
ukochany pierwszy się rozebrał, ale nie był do końca pewny czy zniesie widok
nagiego Czarownika.
- Alexandrze?
Poczuł ciepłą dłoń na
policzku. Instynktownie się w nią wtulił. Chłód pierścionków, jedwabista
gładkość skóry i zapach drzewa sandałowego bardzo pomagały.
- Jeżeli chcesz się teraz
zatrzymać to w porządku. – Głos Magnusa brzmiał miękko i emanował taką troską,
że Alecowi momentalnie zrobiło się wstyd. Poczuł też jakąś irracjonalną odwagę.
- Pocałuj mnie – poprosił
a Czarownik tę prośbę spełnił. Ich języki ponownie splotły się w pełnym
przyjemności tańcu.
Alec starał się skupić właśnie
na tym, gdy niemal po omacku sięgał do własnych spodni. Wsunął drżącą rękę pod
gumkę i zamarł. Wtedy Magnus, chyba zdający sobie ze wszystkiego sprawę, zaczął
całować go jeszcze intensywniej. To dodało chłopakowi sił. Ponowił próbę
zdjęcia spodni ani na moment nie przestając całować Czarownika. Teraz tylko te
usta utrzymywały go przy zdrowych zmysłach. Ale w pewnym momencie i to przestało
pomagać. Bowiem, pozycja w jakiej się znajdowali umożliwiła swobodne zdjęcie
spodni jedynie do kolan. By pozbyć się ich całkowicie musiałby przestać całować
Magnusa a tego nie był w stanie zrobić. Podobnie jak znieść tego, że materiał spodni
plątał mu się wokół kolan. To zbyt przypominało tamte dni. Gdy oni
rozbierali go tylko na tyle by móc wykorzystać. Zaczął się trząść. Tym intensywniej
im więcej wspomnień do niego wracało. Już nawet całowanie Magnusa nie pomagało.
Przerwał pieszczotę, zacisnął usta w wąską kreskę, zamknął oczy i ze wszystkich
sił starał się nie rozpłakać. Jak przez mgłę docierały do niego słowa
Czarownika.
- Alec! Alec! Alexandrze!
- Mags… - zdołał
wyszeptać.
- Wróć do mnie,
Alexandrze!
W jego głosie
pobrzmiewała panika. Nie wiedział co ma zrobić by nie pogorszyć stanu chłopaka.
Najchętniej pstryknąłby palcami by ubrać ich obu w piżamy, opatulił kołdrą po
samą szyję i udawał, że nic z tego nie miało miejsca. Podejrzewał jednak, że
Alec by mu tego nie wybaczył. Łowca był zdeterminowany dziś uporać się ze
swoimi demonami, nieważne jakim kosztem.
- Alec… - szepnął po raz
kolejny. – Kochany mój…
- Mags… - Wreszcie
znalazł w sobie dość sił by wymówić więcej niż to jedno słowo. – Zdejmij je.
Proszę…
Już sięgał dłonią do
splątanych spodni, gdy Alec zatrzymał go wbijając paznokcie w jego kark.
- Nie dotykaj… Nie patrz…
Jeszcze nie… Użyj magii.
Teraz niemal już błagał i
Magnus naprawdę zaczynał mieć tego wszystkiego dość. Żaden, nawet najbardziej
zajebisty seks, nie był wart takiego poświęcenia. Gdyby chodziło o kogokolwiek
innego rzuciłby to w diabły i zaproponował porządne urżniecie się na złagodzenie
traumy. Ale tu chodziło o Aleca. A jego miłość do tego chłopaka osiągnęła już
tak nieprawdopodobny poziom, że po prostu nie dałby rady się wycofać bez jego
zgody. To z jej powodu wciąż tu był. Wciąż zagłębiał się w tym szaleństwie.
Pstryknął palcami i
spodnie Alexandra po prostu zniknęły. Albo mu się wydawało albo chłopak
naprawdę odetchnął z ulgą. Zaraz jednak znów wstrząsnął nim dreszcz. Złapał
Magnusa za twarz uniemożliwiając patrzenie
na boki. Czarownik całą swoją uwagę skupił na oczach Łowcy w których
determinacja mieszała się z szaleństwem.
- Daj mi chwilę –
wydyszał chłopak a Magnus gotów był dać mu cały czas świata. Zrobić wszystko by
te piękne niebieskie oczy rozbłysły blaskiem, który tak pokochał. Podejrzewał, że dalsze brnięcie w to wszystko
przyniesie raczej odwrotny skutek. Ale jedyną opcją, by Alec się teraz wycofał,
było powiedzenie mu, że to on zmienił zdanie. Że wcale nie chce tego z nim
zrobić. A to mogłoby pociągnąć za sobą jeszcze gorsze konsekwencje. Samoocena
Alexandra, po takim oświadczeniu, zwyczajnie przestałaby istnieć. Magnus nie
mógł się na to zdobyć.
Czekał więc. Gotów na wszystko.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Wreszcie Alexander znów
się odezwał. Jego głos brzmiał dość spokojnie jak na to, co się wydarzyło do
tej pory.
- Rozbierz się – ni to poprosił
ni to rozkazał.
Wiedział, że tradycyjny
sposób odpada. Alec nadal trzymał go tak
by nie mógł zobaczyć nic poza jego twarzą. Machnął więc ręką i już po chwili
obaj byli nadzy. Czarownik, ze zdziwieniem stwierdził, że cała sytuacja go podnieca.
Uwolniony z okowów materiału penis zaczął twardnieć i Magnus musiał użyć sporo
silnej woli by się nie pochylić szukając tarcia.
Naraz poczuł jak Alec
najpierw osłabia uścisk by ostatecznie zrezygnować z niego całkowicie. Jego
policzki były mocno zaczerwienione.
Czyżby i on zaczął
odczuwać podniecenie?, przeszło przez myśl Magnusowi, który choć uwolniony, z
coraz bardziej niekomfortowej pozycji, nie wykonał żadnego ruchu. Potrzebował
by chłopak wyraził swoje pragnienia jasno.
- Możesz patrzeć – padło
wreszcie z ust Aleca i Magnus dopiero wtedy podniósł się i usiadł na piętach
podziwiając umięśnione ciało Łowcy. Zrobił to wolno, tak by w razie czego
Alexander zdążył go powstrzymać. Nic takiego jednak się nie stało i teraz zwyczajnie
delektował się widokiem. Bo było co oglądać. Alexander, jak każdy Łowca był dobrze
umięśniony, sześciopak na jego brzuchu stanowił czystą poezję. Wystające kości
biodrowe działały na wyobraźnie. Lecz uwagę Czarownika teraz skupiała głównie
mała kępka czarnych, kręconych włosków, tak pięknie odbijających się od bladej
skóry i wyrastający z niej, słusznych rozmiarów, penis w niemal pełnym
wzwodzie. Ciemnoczerwona główka wręcz błagała o dotyk. Magnus był oczarowany.
Alexander bacznie
przyglądał się twarzy Czarownika. Chciał wiedzieć, jak ten zareaguje na jego
nagość. Jeśli zobaczy pożądanie, czystą zwierzęcą chuć, z jaką miał do tej pory
do czynienia, najprawdopodobniej nie powstrzyma kolejnego ataku. Być może
ostatniego. Wątpił czy po tym dałby radę się podnieść.
Lecz Magnus nie patrzył
na niego jak na obiekt seksualny a raczej jak na największy skarb. Jego twarz
wyrażała czysty zachwyt a oczy wręcz emanowały miłością.
- Jesteś taki piękny –
powiedział kładąc dłoń na jego brzuchu. Nie pozwolił sobie zejść niżej. W końcu
Alec powiedział, że może patrzeć. Nie dotykać
Serce chłopaka zabiło
mocniej. Magnus naprawdę respektował jego zdanie. Dbał o jego komfort. Robił wszystko
by on – Alec – czuł się dobrze.
- Dziękuję. – Położył
rękę na dłoni Czarownika. Ten uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Nie masz za co
dziękować.
Pochylił się i pocałował
go w usta. Podczas tego ruchu ich penisy otarły się o siebie. Obaj syknęli
jednocześnie.
Dotyk był przyjemny,
nawet bardzo. I do Aleca zaczęło docierać, czego tak naprawdę się bał. Bólu.
Bał się, że będzie bolało a on zacznie utożsamiać to uczucie z Magnusem. Teraz
zaś wreszcie pojął, że seks może być przyjemny dla obu stron.
Wolny od przynajmniej
części lęku odważył się spojrzeć na Magnusa i… Na Anioła! Jaki on był piękny!
Od zawsze wiedział, że jego chłopak mógł stanowić inspirację dla całej masy artystów
(i dla niektórych zapewne stanowił) lecz teraz, w przyciemnionym świetle
sypialni można go było wziąć za pogańskiego bożka, któremu ludy pierwotne oddawały
cześć.
Wstydził się swoich myśli,
co wcale nie znaczyło, że przestały się one pojawiać.
Opalona skóra zdawała się
płonąć a niezwykłe kocie oczy dosłownie świeciły w ciemności. Płaski,
pozbawiony pępka brzuch aż prosił się by go dotknąć. Za to to, co znajdowało
się niżej… Alec przełknął ślinę. Nie wiedział czy był gotowy na ten widok. Czy
znów nie obudzą się w nim demony przeszłości. Jednak ciekawość okazała się
silniejsza niż strach i niepewność.
- Alexandrze?
Ignorując słowa
ukochanego wbił wzrok w jego podbrzusze. Widok sprawił, że wciągnął ze świstem
powietrze. Penis Magnusa znajdował się w niemal pełnym wzwodzie, co ku
zdumieniu Aleca nie wywołało w nim lęku a raczej irracjonalną dumę. Może
dlatego, że tak bardzo różnił się od przyrodzeń Raja i Edgara? Magnus był
długi, smukły i… całkowicie ogolony. Alec z fascynacją przyglądał się gładkiej
skórze. Nie znalazł w sobie jednak wystarczająco sił by jej dotknąć. Na razie napawał
się widokiem z daleka.
- Podoba ci się to co widzisz?
– zapytał Magnus, nim zdołał ugryźć się w język.
- Bardzo – odpowiedział Alec.
– A tobie?
W sumie nie musiał o to
pytać. Czarownik nadal wpatrywał się w niego jakby był ósmym cudem świata. Mimo
to jakaś część jego osoby pragnęła usłyszeć wszystko głośno i wyraźnie.
- Alexandrze – Czarownik
zniżył głos. – W całym moim trzystuletnim życiu nie widziałem niczego
piękniejszego – wyznał. – Jesteś chodzącym cudem. Na tym świecie nie ma niczego
co mogłoby się z tobą równać.
Ilość komplementów
sprawiła, że Aleca zaczęły piec policzki. Nagle przestał wstydzić się swojej
nagości. Jeżeli tuż obok znajdował się Magnus to nie było w tym nic niestosownego.
- Dotknij mnie. – Nie
musiał mówić, gdzie. Magnus doskonale to wiedział. – I mów do mnie.
- Oczywiście Alexandrze.
– Wyciągnął rękę w stronę chłopaka. – Tak bardzo cię kocham.
Alec przygotował się na
tak dobrze znany sobie ból z jakim wiązało się dotykanie przez Raja i Edgara,
lecz zamiast tego poczuł ledwie muśnięcie. Delikatny dotyk wprawił go w
konsternację. Całkowicie zdezorientowany
spojrzał pomiędzy nogi i zobaczył, że dłoń Magnusa po prostu leży na jego
twardniejącym penisie. Zaschło mu w ustach. Gest był jednocześnie niewinny i
niestosowny.
- Chcesz więcej?
Głos Czarownika docierał
do niego jak zza grubej ściany.
- Tak – wycharczał przez
wysuszone na wiór gardło. Nie mógł oderwać wzroku od dłoni, która poruszyła się
nieco i oplotła wokół jego penisa. I
znów zamiast bólu poczuł zaledwie lekki nacisk. Bardzo przyjemny nacisk.
Jednak prawdziwiej
eksplozji rozkoszy doznał, gdy Magnus zaczął poruszać ręką. Robił to
niespiesznie, z wyczuciem i delikatnością o jaką Alec by go nawet nie podejrzewał.
A mimo to każdy z jego ruchów sprawiał, że miał ochotę wyć z rozkoszy. To było
takie dobre! Takie wspaniałe!
Spojrzał na ukochanego.
Ten całą swoją uwagę zdawał się skupiać właśnie na nim. Rejestrował, jak
zmienia się jego twarz przy każdym ruchu czy ściśnięciu.
- Dobrze ci?
Nie był w stanie mówić.
Zdołał jedynie pokiwać głową, a kiedy Magnus potarł kciukiem o mokrą już żołądź
odrzucił głowę do tyłu i wygiął plecy w łuk jęcząc głośno. Było mu niemal wstyd
z tego powodu. Niemal.
- Uwielbiam twój głos Alexandrze.
Nie zapomniał o prośbach chłopaka
i nie przestawał do niego mówić.
- Proszę, zrób to dla
mnie jeszcze raz.
Ponowił gest, który
wcześniej dał Łowcy tyle przyjemności a Alec znów krzyknął. Jeszcze głośniej.
Widok Alexandra
pochłoniętego przez przyjemność był tym czego Magnus pragnął. Chłopak nareszcie
odkrywał radość płynącą z seksu i to on był tym który do tego doprowadził.
Poczuł dumę oraz chęć by dać ukochanemu jeszcze więcej tej przyjemności. Zabrał
rękę, co spotkało się z jękiem zawodu, po czym, nim Alec na nowo odnalazł się w
rzeczywistości, pochylił się nad niemal twardym penisem chłopaka. Owionął go
zapach piżma i potu. Charakterystyczna woń Aleca. Bezwiednie oblizał wargi,
czego Łowca, na szczęście, nie widział.
Już miał wziąć go do ust,
gdy usłyszał zduszone:
- Nie!
Podniósł głowę i napotkał
przerażony wzrok Aleca.
- Alexandrze? – spytał
całkowicie zbity z tropu. Przecież mu się podobało, więc co się stało?
- Nie – powtórzył
chłopak. – Nie rób tego.
- W porządku. – Znów
usiadł na piętach. Jego własna erekcja zakołysała się na boki. Zaczynała mu też
nieco przeszkadzać.
- Jak mówiłem nie zrobię
nic czego nie chcesz. Powiesz mi jednak, dlaczego? – Musiał wiedzieć by w
przyszłości móc unikać, przynajmniej niektórych, błędów. Bo przecież do tej
pory usta były w porządku podobnie jak pieszczenie penisa. Dlaczego więc
połączenie tych dwóch rzeczy tak bardzo Alexandra wystraszyło?
Zgodnie z logiką powinien
być raczej zachwycony. Tymczasem Alec wyglądał na przerażonego.
- Dlaczego nie chcesz bym
wziął cię do ust?
Alec oddychał szybko i
nie miało to nic wspólnego z podnieceniem.
- Ja… Nie chcę żebyś się do czegokolwiek zmuszał! –
wyrzucił z siebie jednym tchem.
Magnus zgłupiał. Takiej
odpowiedzi nawet nie podejrzewał.
- Alexandrze. – Wyciągnął
rękę a Alec złapał się jej niczym kotwicy. – Do niczego się nie zmuszam. Ja
chcę to zrobić.
- Nie możesz chcieć! – przerwał
mu Alec. – Nie możesz! Przecież to jest obrzydliwe!
Wolną ręką złapał się za
żołądek jakby zrobiło mu się niedobrze i naraz Magnus zrozumiał wszystko.
Przeklął w myślach własną głupotę.
- Alexandrze – zaczął znowu.
– To nie zawsze musi takie być. – Sam nie wiedział, dlaczego ciągnął temat.
Przecież mógł, po prostu, wrócić do pieszczenia Aleca ręką, jednak coś wewnątrz
niego kazało mu przynajmniej spróbować przekonać ukochanego do seksu oralnego. Gdyby
tak się stało odnieśliby kolejne zwycięstwo nad oprawcami a on mógłby ofiarować
chłopakowi jeszcze więcej przyjemności.
- Jeżeli robisz to z własnej
woli i z kimś kogo kochasz to jest nawet przyjemne.
Alec nadal kręcił głową
jakby nie chcąc dopuścić do siebie słów Magnusa.
- Dla obu stron –
kontynuował Czarownik. – Kochany… - Mocniej ścisnął dłoń chłopaka. – Ja to
naprawdę lubię.
Słowa Magnusa były dla
niego niczym bełkot szaleńca. Jak można było to lubić?! Wciąż pamiętał ten
paskudny smak rozchodzący mu się na ustach, gdy go do tego zmuszali. Nie
zapomniał jak krztusił się i nie mógł złapać tchu a silna ręka Raja lub Edgara
trzymała go za włosy. Chciał powiedzieć o tym wszystkim Magnusowi, wyjaśnić swój
punkt widzenia, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Poza tym, kiedy
patrzył na Czarownika widział w jego oczach nadzieję i wyczekiwanie. Jakby
naprawdę liczył, że Alec ulegnie i się zgodzi. Jakby wzięcie go do ust było
jakimś rodzajem nagrody, którego Łowca nie pojmował zupełnie.
- Ty… - Słowa nie chciały
mu przejść przez gardło. – Ty naprawdę tego chcesz? – W jego głosie
pobrzmiewało niedowierzanie.
Magnus skwapliwie pokiwał
głową.
- Tak.
Wielokrotnie fantazjował
o doprowadzeniu Aleca na skraj w ten właśnie sposób. Chciał go lizać i ssać. Poznać
jego smak. Nie kłamał. Naprawdę lubił pieszczoty oralne. Zarówno jako dawca jak
i biorca. Już wiedział, że nie doczeka się tej formy kontaktu ze strony Aleca, co
nie znaczy, że sam nie mógł ich ofiarować. Oczywiście jeśli Alexander w końcu
się zgodzi.
- Nie kłamiesz? – Głupie
pytanie. To przecież Magnus. On nigdy by go nie okłamał. Nie w tak poważnej
kwestii.
- Nie.
Powinien czuć się urażony
samą insynuacją kłamstwa, ale wiedział w jakim stanie znajdował się Alexander.
Dlatego też wybaczył mu bez oporów.
- Ale jeśli naprawdę nie
chcesz, odpuszczę – powiedział. – Pamiętasz? Robimy tylko to czego chcesz.
I chyba te słowa
przeważyły. Do Alexandra dotarło, że przez cały czas to on dyktował warunki. Na
dobrą sprawę nie wiedział nawet czy Czarownik czerpał z tego wszystkiego jakąkolwiek
przyjemność. Niby wcześniej coś takiego było, ale od jakiegoś czasu nie widział
na jego twarzy tej błogości.
Decyzję podjął w jednej
chwili.
- Mags… - Słowa po raz kolejny
utknęły mu w gardle i ostatecznie musiał je z siebie wyrzucić. – Zrób to.
Magnus przybrał głupią
minę.
- Alexandrze wiesz, że
nie musisz się do niczego dla mnie zmuszać. Jeśli nie chcesz tego robić to po
prostu tego nie zrobimy.
- Ale ja chcę! – Aż
krzyknął. – Chcę żebyś coś z tego miał
Dopiero kiedy wypowiedział
te słowa głośno dotarło do niego jak głupio brzmiały, w kontekście całej sytuacji.
Liczył tylko, że Magnus nie zinterpretuje ich źle. Na szczęście Czarownik zdawał
się czytać w jego duszy.
- Ależ mam. – Pogładził
go po policzku. – Ciebie darzącego mnie zaufaniem i miłością. Nigdy nie
potrzebowałem więcej Alexandrze.
Jeśli myślał, że mówiąc
to odwiedzie Aleca od całego pomysłu to srodze się pomylił. Chłopak stał się
jeszcze bardziej zdeterminowany.
- Takim razie, skoro
wiesz, że ci ufam, to możesz to zrobić.
Miał ponad czterysta lat.
Powinien umieć nad sobą panować. A mimo to widok nagiego Alexandra
namawiającego go do seksu oralnego sprawił, że niemal cała jego samokontrola
legła w gruzach. Znalazł jej w sobie akurat na tyle by po raz ostatni spytać:
- Jesteś pewien?
- Tak. – Nie był. Ale
przecież to Magnus.
Modląc się w duchu by
tego później nie pożałował, pochylił się nad penisem Aleca. Erekcja zdążyła już
nieco oklapnąć, ale wiedział jak sobie z tym poradzić.
- Jesteś taki piękny – wyszeptał
a chłopak drgnął, gdy dotarło do niego ciepłe powietrze z ust ukochanego. Magnus
niemalże zachichotał po czym dmuchnął tak by tym razem to zimny powiew otulił
przyrodzenie Łowcy. Alec zaczął szybciej oddychać.
- Taki piękny… I tak
bardzo mój…
- Tylko twój – wysapał
Alec i dla Magnusa było to zdecydowanie za dużo. Nachylił się jeszcze bardziej
i bez ostrzeżenia wziął od razu całego penisa chłopaka do ust. Tak jak podejrzewał,
smakował niebiańsko.
Alexandrem wstrząsnął
dreszcz, gdy jego penis znalazł się w ciepłym wilgotnym wnętrzu Magnusowych
ust. Doświadczenie było tak intensywne, że aż zacisnął palce na kołdrze i
odchylił głowę do tyłu. A gdy Czarownik zaczął poruszać głową niemal zwariował
z przyjemności. To jednak było dopiero preludium do prawdziwych rozkoszy jakie
przygotował dla niego ukochany.
Po dłuższej chwili
rozkoszowania się smakiem Aleca, Magnus wypuścił jego penisa z ust. Chłopak
jęknął czując chłód. Na szczęście mężczyzna nie zamierzał długo kazać mu czekać
na ciąg dalszy. Pocałował pokrytą ejakulatem główkę i oblizał usta. Nie lubieżnie,
a jak po dobrym posiłku. Żałował, że Łowca na niego nie patrzy. Alec bowiem
wzrok utkwiony miał w suficie jakby to miało mu pomóc zachować zdrowe zmysły.
- W porządku? – zapytał
porzucając na chwile zabawę penisem.
Alec oddychał szybciej
niż pozwalałyby na to jakiekolwiek normy. Było coś satysfakcjonującego w patrzeniu
jak wielki anielski wojownik stracił panowanie nad oddechem. Dzięki temu
Alexander wydawał się bardziej ludzki a on kochał go jeszcze mocniej.
- To… To… - dyszał
chłopak. – To… takie przyjemne – przyznał w końcu i widać było, że czekał jak na
jego deklaracje zareaguje Magnus.
Czarownik uśmiechnął się
do siebie.
- Cieszę się. – Pogłaskał
ukochanego po udzie. – Dla mnie też – zaznaczył, bo wiedział, że chłopak tego potrzebuje.
– Mam kontynuować?
Odpowiedziało mu zduszone
sapnięcie i tym razem uznał, że to wystarczy.
Ponownie pochylił się nad
penisem Łowcy. Najpierw wziął do ust główkę. Alec jęknął. A gdy Czarownik
zassał się na niej kilkukrotnie, krzyknął naprawdę głośno. Dla mężczyzny
stanowiło to niepodważalny dowód na to, że to co robił faktycznie było dobre.
Najchętniej przeciągałby całą zabawę w nieskończoność wiedział jednak, że chłopak
potrzebował spełnienia. Dlatego wypuścił główkę z ust i kilkakrotnie przejechał
językiem po całej długości penisa, napawając się przy okazji jego smakiem i
fakturą. Po czym znów niemal go połknął. Od razu całego. Odczuł pewien
dyskomfort, Alec w końcu nie był taki mały, ale ostatecznie przyjemność
zwyciężyła. Zaczął rytmicznie poruszać głową cały czas lekko zasysając członek.
Po chwili dodatkowo złapał penisa u podstawy i do ruchu ust dodał jeszcze
pieszczoty ręką. Chciał dać Alecowi jak najwięcej przyjemności. I chyba mu się
to udało, bo chłopak wręcz krzyczał z ekstazy a te dźwięki były melodią dla uszu
Czarownika. Palce zaciskały się na prześcieradle a nogi same zginały pod niemal
nienaturalnym kątem. Instynktownie rozkładał je coraz szerzej i szerzej by dać Czarownikowi
lepszy dostęp do siebie.
Alec miał wrażenie, że
trafił do pieprzonego raju. Rozkosz jaką dawały mu usta Magnusa… To połączenie
ciepła i wilgoci…
Przyjemność potęgowała
jeszcze dłoń Czarownika poruszająca się w ślad za ustami, ściskająca akurat wtedy,
gdy Alexander najbardziej tego potrzebował.
Niemal nie zdawał sobie
sprawy z tego, że krzyczał.
Nagle to ujmujące ciepło
zniknęło a w jego miejsce pojawił się zwykły chłód sypialni. Co prawda została
jeszcze ręka, ale teraz jej ruch stał się zdecydowanie mniej intensywny.
Alexandra ogarnęło
poczucie winy. Czyżby Magnus tak naprawdę nie chciał tego robić?
Pełen najgorszych
przeczuć spojrzał na mężczyznę. Magnus patrzył na niego z intensywnością, od
której na nowo robiło mu się gorąco a penis puchł w dłoni Czarownika.
Oczy błyszczały mu tym
blaskiem, w którym zakochał się już podczas ich pierwszego spotkania. Policzki
miał zarumienione a zwykle misternie ułożone włosy teraz stanowiły całkiem uroczy
bałagan. Najważniejsze jednak, że zaczerwienione, opuchnięte wargi układały się
w szeroki uśmiech. Takiej radości nie można było udawać. Alec bezwiednie
odetchnął z ulgą.
- Alexandrze… - Głos Czarownika
był zachrypnięty od tłumionego podniecenia. – Czy mogę dotknąć twoich jąder?
Pytanie było tak toporne,
że powinno od razu zepsuć nastrój. A mimo to Alec poczuł jeszcze większe
podniecenie. I to nawet pomimo napływających wspomnień z Rajem i Edgarem w
rolach głównych. Oni też go tak dotykali a ich dotyk był bolesny. Wiedział
jednak, że Magnus nigdy by nie pozwolił odczuć mu jakikolwiek dyskomfort. Wręcz
przeciwnie. Jak do tej pory wszystkie działania Czarownika prowadziły do
nieziemskiej wręcz przyjemności.
- Bądź delikatny –
powiedział chyba tylko po to by uspokoić swój umysł. Przecież to Magnus.
- Oczywiście – uśmiechnął
się i zdusił w sobie chęć pocałowania chłopaka. W jego ustach wciąż dominował
smak Alexandra i choć dla niego były to delicje to Alecowi na pewno by się to nie
spodobało. Miał zbyt wiele traumatycznych przeżyć by móc cieszyć się smakiem
własnego czy też cudzego członka.
Dlatego zamiast na ustach
swój pocałunek złożył na podbrzuszu, tuż nad kępką czarnych kręconych włosków. Miał ochotę zrobić w tym miejscu malinkę.
Oznaczyć Alexandra jako swoją własność. Wiedział, że o to również powinien
zapytać. Nigdy nawet nie podejrzewał, że będzie miał do kogoś tyle cierpliwości
co teraz do Aleca. Gdyby komukolwiek o tym powiedział nie uwierzyłby. Nie żeby
Magnus miał zamiar się dzielić szczegółami swojego życia seksualnego. Przynajmniej,
odkąd to życie dotyczyło Alexandra Lightwooda.
- Alec? – zapytał przyspieszając
nieco tempo z jakim pieścił chłopaka. – Czy mogę zrobić ci malinkę?
To była dla niego nowość.
Raj i Edgar nigdy nie tracili czasu na tego typu rzeczy. Wiedzieli bowiem, że
zaraz i tak będą musieli pozbyć się wszystkich śladów.
Zastanowił się przez moment.
Przynajmniej na tyle na ile pozwalał mu owładnięty przyjemnością umysł. Myśl o
tym, że Magnus miałby zostawić trwały ślad tego co właśnie robili, zaznaczyć
swoje prawo do niego…
Podobała mu się ta wizja…
- Proszę…
Magnus od dawna gotów był
spełnić wszystkie prośby ukochanego. A ta sprawiała mu szczególną przyjemność. Przytknął
usta do bladej skóry, tuż pod pępkiem. Alec smakował potem.
Zassał się starając się
zrobić najpiękniejszą malinkę w swoim życiu. Ani na moment nie przestał też pieścić
ukochanego ręcznie. Na co Alec reagował coraz głośniejszymi jękami.
Kiedy oderwał się od chłopaka,
w miejscu jego pocałunku widniał spory czerwono-granatowy ślad. Przez chwile
myślał, że być może przesadził z wielkością, ale widok miny Łowcy,
przyglądającego się malince, odsunął od niego wszelkie wątpliwości.
- Jestem twój –
powiedział Alec głośno i wyraźnie.
- Jesteś – potwierdził Czarownik.
– Dlatego zawsze będę cię chronił.
Nim Alexander zdążył
odpowiedzieć mężczyzna wrócił ustami do jego penisa. Znów wziął go całego do
ust. Alec krzyknął. Drugi raz zrobił to, gdy Magnus wolną ręką sięgnął do jego
jąder. Zgodnie z wcześniejszą prośbą dotyk był delikatny co nie przeszkodziło Magnusowi
wydobyć z niego maksimum przyjemności. Wiedział co robić. Miał przecież
stulecia praktyki.
Szybko zsynchronizował
swoje ruchy pieszcząc zarówno penisa Aleca jak i jego jądra. Chłopak wił się
pod nim, krzyczał i w niekontrolowanych ruchach wypychał biodra ku górze. Wtedy
Magnus niemal się dławił, ale nie narzekał. Podobało mu się. Z chęcią przyjąłby
więcej. Lubił ostry, niemal brutalny oralny seks. Trochę brakowało mu dłoni
wplecionych we włosy i szarpiących by nadać rytm temu co robił. Wiedział, że
Alexander nigdy nie posunie się tak daleko, nie po tym czego doświadczył, ale
postanowił zafundować sobie choćby namiastkę tego uczucia. A kto wie? Może
Łowcy się spodoba? Jeśli nie, gotów był porzucić cały pomysł.
Puścił penisa chłopaka i
uwolnioną ręką chwycił za zaciśniętą na kołdrze dłoń. Alec instynktownie splótł
ich palce z taką siłą, że niemal połamał Czarownikowi kości. Magnus oddał
uścisk nieco słabiej, po czym pociągnął trzymaną rękę i położył ją sobie na
głowie. Ciało chłopaka całe się napięło, ale pogładził go uspokajająco po
udzie. Nie chciał teraz przerywać w celu przeprowadzenia kolejnej rozmowy. Wiedział,
że Alec był blisko i naprawdę pragnął doprowadzić chłopaka do spełnienia.
Początkowo Alexander po prostu
trzymał rękę na głowie ukochanego zbyt onieśmielony samym gestem oraz własnymi
wspomnieniami by zrobić cokolwiek. Dopiero po chwili zdobył się na to by
przeczesać czarne włosy i lekko zacisnąć na nich palce. Nie mocniej niż podczas
zwykłego pocałunku, ale Magnus i tak westchnął z rozkoszy. Po czym przyspieszył
ruchy i Alec przestał zdawać sobie sprawę z czegokolwiek poza przyjemnością.
Czuł zbliżający się
szczyt, ale chciał go odsunąć od siebie na jeszcze trochę. Bliskość Magnusa w
tym konkretnym akcie była tak cudowna, tak upajająca, że mógł zostać tak już na
zawsze. W tym momencie naprawdę nie wiedział, dlaczego wcześniej się wzbraniał.
W końcu jednak ciało
przegrało z rozumem i pragnieniami.
- Ja… Zaraz… - wydyszał
pewien, że Czarownik zabierze głowę. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna
jeszcze wzmocnił swoje wysiłki jakby za wszelką cenę pragnąc by orgazm Aleca
zastał go w jego ustach. I faktycznie mu się to udało. Po chwili Alexander
szczytował a jego sperma trafiła wprost w rozchylone usta Czarownika, który nie
zamierzał marnować ani kropelki. Gdy ostatnie spazmy przestały targać ciałem chłopaka
on wciąż trzymał jego penisa i lekko ssał chcąc przyjąć wszystko co ten miał mu
do zaoferowania.
- Mags… - jęknął Łowca odzyskując
oddech.
- Tak kochanie? – Dźwignął
się na łokciach by móc spojrzeć chłopakowi prosto w oczy. Wcześniej dyskretnie
wytarł spermę cieknącą mu po brodzie. Zasnuwająca błękitne tęczówki mgiełka rozczulała
mężczyznę i napawała go dumą.
- To było… Ach… - jęknął
ponownie.
Magnus zachichotał.
- Uznam to za komplement.
Pocałował Alexandra w
usta. Chłopak instynktownie odpowiedział na pieszczotę, a gdy ich języki splotły
się ze sobą otworzył szeroko oczy, ze zdumienia.
- Mięta?
- Cóż mogę powiedzieć? –
Czarownik wzruszył ramionami. – Magia bywa naprawdę bardzo przydatna.
Zdawał sobie sprawę jak mógłby
zareagować Alexander, gdyby pocałował go wciąż mając jego smak w ustach.
Dlatego pozwolił sobie użyć magii.
- Dziękuję – wyszeptał
Łowca rozczulony do granic absurdu. Wiedział, że Magnus starał się tak dla
niego. Poczuł, jak wzbierają w nim łzy szczęścia. Postanowił z nimi walczyć.
Ten seks był już wystarczająco dziwny i bez niekontrolowanych wybuchów płaczu.
- Nie masz za co – zapewnił
go po raz nie wiadomo który Magnus. – Dobrze ci było?
- Wspaniale – przyznał. –
A tobie? – Myśl, że Magnus miałby się do czegokolwiek, dla niego, zmuszać
wywołała nieprzyjemne skurcze żołądka. I horrendalne wręcz poczucie winy.
- Oczywiście. – Na twarzy
Czarownika pojawił się błogi wyraz. – To było cudowne. – Znów go pocałował. –
Przecież mówiłem ci, że lubię to robić. A fakt, że robiłem to akurat tobie
jeszcze potęgował przyjemność. Kocham cię Alexandrze.
Alec spąsowiał. Magnus
często mówił rzeczy, które jemu nie przeszłyby przez gardło nawet za milion
lat.
- Ja ciebie też kocham.
Poza tym. To mógł
powtarzać w nieskończoność.
Kiedy część błogości
wywołanej orgazmem oraz zakłopotania w jakie wprawił go Magnus zniknęła, do
Aleca dotarła jedna rzecz.
- Ty jeszcze nie
doszedłeś – powiedział i od razu się zaczerwienił jakby mówienie o takich
rzeczach głośno stanowiło element jakiegoś tabu.
Magnus pokręcił głową.
- To nieważne – zbył
chłopaka choć jego erekcja zaczynała stawać się wręcz bolesna. Wiedział, że mógłby
poradzić sobie z tym jednym prostym zaklęciem, ale nie był pewien jak Alec
zareaguje na czary w łóżku. Znaczy na ten rodzaj czarów, bo poprzednie razy
zdawały się zyskać aprobatę. Poza tym świadomość, że sprawia przyjemność
Alecowi umniejszała jego własny dyskomfort. Nigdy by nie pomyślał, że coś
takiego jest w ogóle możliwe. A jednak. Czarownik zaczynał podejrzewać, że to wszystko
co do tej pory, przez te wszystkie lata, brał za miłość było jedynie nic nieznaczącymi
zauroczeniami. Nawet Camille.
- A właśnie, że ważne!
Alec aż poderwał się do
siadu przez co niemal uderzył głową w podbródek Czarownika. Nie wiedzieć czemu Magnusowi
wydawało się to urocze.
- Ważne! – powtórzył. Nie
wyobrażał sobie by ukochany mógł pozostać niezaspokojony. Nie chciał być w tej
relacji tym, który tylko bierze nie dając nic w zamian.
Spojrzał na przyrodzenie
ukochanego i od razu musiał głośno przełknąć ślinę. Co okazało się zadaniem niełatwym,
bo gardło miał ściśnięte do granic możliwości.
Penis Magnusa był duży,
twardy, spuchnięty a z purpurowej główki sączył się ejakulat, który powoli
zaczynał kapać już na pościel. Widok wywołał w nim dwa skrajne odczucia. Z
jednej strony strach tak wielki, że miał ochotę wstać i uciec. Z drugiej
podniecenie, które sprawiło, że pomimo przebytego orgazmu sam zaczął na nowo
twardnieć. Nie wiedział co przeważało. Na próbę wyciągnął dłoń by dotknąć mężczyzny.
Z przerażeniem odkrył, że jego ręka się trzęsie. Nie chciał tego. Nie chciał pokazywać
Magnusowi kolejnej ze swoich słabości. Nie wiedział, kiedy ukochany będzie miał
już dość.
Jednak Magnus zdawał się posiadać
niewyczerpane pokłady cierpliwości.
- Nie musisz tego robić –
powiedział chwytając rękę chłopaka. Od razu zaczął kreślić na jej powierzchni
uspokajające kółka. – Nie oczekuję, że w jakikolwiek sposób mi się
odwdzięczysz. Musisz czuć się komfortowo ze wszystkim co robimy. Tylko wtedy to
będzie dla mnie przyjemne.
W to akurat Alec nieco
wątpił. Doskonale wiedział, że z przymuszania kogoś także można było czerpać
przyjemność. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że Magnus nigdy by czegoś takiego
nie zrobił. Co nie znaczy, że w razie teoretycznego „W” nie czerpałby z takiego
aktu przyjemności.
- Ale ja chcę to zrobić –
powiedział z pewnością większą niż ta, którą czuł w rzeczywistości. – Pomożesz
mi? – spytał i dopiero rumieniec na twarzy Magnusa powiedział mu o co tak
naprawdę poprosił. Nie zamierzał się jednak wycofywać.
Czarownik wyglądał jakby
poraził go piorun. Na zmianę to otwierał to znów zamykał usta niezdolny
powiedzieć cokolwiek.
- Jesteś… - Oblizał wargi
w nerwowym geście. Tylko dlatego nie zdenerwowało to Aleca. – Jesteś pewien?
- Tak. – Nie był. Bał się
jak cholera, ale nie zamierzał mówić o tym Magnusowi. Czarownik i tak zrobił
dla niego zbyt wiele.
Magnus, ze wzrokiem w
jakim mieszały się chyba wszystkie możliwe uczucia, obrócił rękę tak by teraz
trzymać zewnętrzną część dłoni Alexandra. Taki uścisk zaczął powoli zbliżać do
własnego penisa, który z każdą chwilą pulsował coraz intensywniej, w rytm bicia
jego serca. A to chyba postawiło sobie za punkt honoru wyskoczyć z piersi.
Nigdy nie ograniczał się
w kwestiach seksu, brał udział nawet w najbardziej wyuzdanych orgiach a mimo to
nic nigdy nie podnieciło go tak jak teraz prośba Alexandra. Oraz to, co mieli
zaraz zrobić. Może dlatego, że kryło się za tym coś więcej niż tylko fizyczna
chęć zaspokojenia? Całe przeżycie miało bardziej wymiar duchowy.
Przestał myśleć, gdy
zimne palce Aleca dotknęły jego penisa. Syknął z przyjemności i odruchowo zacieśnił
chwyt na dłoni chłopaka.
- Przepraszam –
zmitygował się, lecz Alec tylko pokręcił głową. Był zbyt przejęty nowym
doznaniem by zwracać uwagę na takie błahostki. Penis Magnusa pulsował pod jego dotykiem.
W dodatku był przyjemnie ciepły a dotykanie go w niczym nie przypominało tego,
co musiał robić z Rajem i Edgarem. Ponadto dźwięki jakie wydawał z siebie
Czarownik nijak się miały do stęków tamtej dwójki.
Zdziwiło go jak bardzo
chciał kontynuować. Jak mocno pragnął wydobyć z ukochanego coś jeszcze. Nie odważył
się jednak samemu wykonać żadnego ruchu. Coś nadal go blokowało.
- Mags…
Magnus jakby obudził się
z transu. Zaczął poruszać ich złączonymi dłońmi po własnym penisie. I przez
cały czas nie mógł oderwać od tego wzroku. To co robili wydawało mu się
jednocześnie brudne i piękne.
Kurwa mać! Właśnie
masturbował się za pomocą dłoni Alexandra!
Samemu chłopakowi także
zdawało się to podobać, bo dyszał nie słabiej od Magnusa. I tak samo jak on nie
mógł oderwać wzroku od ich złączonych dłoni. Z pewną radością poddawał się
wszystkim sugestiom mężczyzny. Ściskał lub rozluźniał chwyt za każdym razem,
gdy Magnus choćby to zasugerował.
Czarownikowi coraz
trudniej było się kontrolować. Miał ochotę przyspieszyć i zatracić w tak
doznawanej przyjemności. Nie był jednak pewien czy w ten sposób nie spłoszy Alexandra.
Zadowalał się więc dość powolnymi ruchami, ze zdziwieniem odkrywając płynącą z
tego ekstazę. Jego seks zawsze był szybki, intensywny. Tak naprawdę dopiero
teraz uczył się, że wolniej nie znaczy gorzej. Chciał nawet powiedzieć o tym
Alecowi, ale z jego ust wydostał się jedynie jęk. Było mu tak dobrze.
Za to na twarzy Aleca
królowało skupienie jakby miał przed sobą wyjątkowo trudne zadanie, którego nie
chciał spieprzyć. I być może, z jego perspektywy, tak właśnie było.
- Możesz puścić – powiedział
w końcu a Magnus w pierwszej chwili nie zrozumiał o co chodzi.
- Puść moją rękę – powtórzył
Alec oblizując nerwowo wargi.
Czarownik szybko wykonał
polecenie. Teraz Łowca musiał radzić sobie sam. Przez chwilę po prostu trzymał
penisa ukochanego w niezbyt mocnym uścisku, by ostatecznie zacząć poruszać
ręką. Zdecydowanie szybciej niż robili to razem. Magnus nie był w stanie
powstrzymać jęku.
- Tak! Właśnie tak!
Pewność siebie Aleca
została podbudowana. Podwoił swoje wysiłki. Zdecydował się nawet na potarcie
spuchniętej główki kciukiem, pomimo sączącego się z niej płynu. Czym wywołał u mężczyzny
kolejny krzyk.
- Tak! Tak Alexandrze!
Sam nie wiedział co go
opętało. Nigdy się tak nie zachowywał. Ale też nigdy nie uprawiał seksu z
Alexandrem Lightwoodem.
- Mocniej – wydyszał nie
mogąc zapanować nad własnym głosem.
Ku jego zdumieniu Alec
zrobił to o co go poproszono. Wzmocnił uścisk jeszcze bardziej przyspieszając.
- Alec… Ja zaraz… - Był
blisko. Czuł to, pragnął tego. Pragnął spełnienia niemal tak mocno jak tego by
Alec czuł się z nim dobrze.
Niestety. Pierwsze z jego
pragnień zostało, bez ostrzeżenia ukrócone, gdy Łowca po prostu zabrał rękę.
- Dlaczego? - wydyszał wciąż nie do końca mając styczność z
rzeczywistością. – Zrobiłem coś nie tak?
Spojrzał na Alexandra.
Ten wyglądał tak ponętnie z zarumienionymi policzkami, włosami w nieładzie i oczami
zasnutymi mgiełką przyjemności. Pulchne wargi błyszczały od śliny i Magnus,
wbrew sobie, pomyślał, że poczucie tych ust na własnym penisie byłoby czymś za
co warto oddać nieśmiertelność.
- Nie chcę żebyś jeszcze
dochodził – wyjaśnił chłopak chrapliwie.
Magnus nie był teraz w
stanie, który ułatwiałby łączenie faktów, dlatego mocno zawoalowana sugestia
Aleca po prostu mu umknęła. Chłopak to dostrzegł i zrozumiał, że będzie musiał
być bardziej dosadny. Tylko jak powiedzieć to, co miał na myśli nie umierając
ze wstydu?
- Ja… Chcę żebyśmy
zrobili to poprawnie!
Chyba nadal nie był
wystarczająco bezpośredni, bo Magnus wciąż patrzył na niego jakby niewiele z
tego wszystkiego rozumiał. Wiedział, że ukochany nie robił tego specjalnie a
mimo to poczuł irracjonalną złość. Był przecież Alexandrem Lightwoodem i to nie
on powinien mówić tego typu rzeczy! Zwyczajnie się do tego nie nadawał! To Magnusa
natura stworzyła, by w takich momentach, przejmował dowodzenie.
Chyba właśnie ta złość
pozwoliła mu wypowiedzieć następne słowa.
- Chcę żebyś we mnie
wszedł!
Nie skończył nawet mówić
a już poczuł, jak pieką go policzki. Zawstydzony utkwił wzrok w tej części
łóżka, która pozostawała wolna od ich nagich ciał.
Za to Magnus ewidentnie powrócił
do świata żywych. A przynajmniej tak mu się zdawało, bo pewności nie miał.
Jakoś świat, w którym Alexander mówi tego typu rzeczy nie wydawał mu się do
końca realny.
Przełknął ślinę.
- Alec… Mówisz o
penetracji?
Brawo Bane! Udało ci się sprawić,
że wszystko stało się jeszcze bardziej niezręczne. I dlaczego, do kurwy nędzy,
twój fiut zareagował na słowo penetracja?!
Obiecawszy sobie, że wybierze
się do jakiegoś dobrego seksuologa na nowo skupił uwagę na Alecu.
Ten wyglądał jakby zaraz
miał uciec, schować się pod jakiś kamień i nie wychodzić spod niego do czasu,
aż Magnus nie zapadnie na magiczną wersję sklerozy.
- Alexandrze… - Na próbę
dotknął jego dłoni. Chłopak nie uciekł z krzykiem, uznał to za dobry znak. – Naprawdę
nie musisz czuć się zawstydzony tym, że mówisz czego chcesz.
Starał się mówić
spokojnie choć słowa Alexandra wytrąciły go z równowagi. Po tym, co chłopak
przeszedł był pewien, że nigdy nawet nie zbliżą się do tego rodzaju seksu. Że
Alec sam wykluczył go ze swojego świata.
- Na tym między innymi,
polega bycie razem. Bez skrępowania można mówić różne rzeczy.
Alec bez przekonania
pokiwał głową. I w sumie Magnus niczego innego się nie spodziewał. Rozmawiał
przecież z chłopakiem, który przez całe dotychczasowe życie ukrywał swoje
emocje i pragnienia przed innymi. Miał jednak nadzieję, że jeśli będzie
wystarczająco często powtarzał Alecowi, że może mu powiedzieć wszystko, ten w
końcu w to uwierzy. Najważniejsze to się nie spieszyć i nie naciskać.
- Wracając jednak… Jesteś
pewien, że tego właśnie chcesz?
Nie wiedział na ile, tak
naprawdę, Alec był zorientowany w kwestii seksu. Młodzi Łowcy raczej nie mieli
edukacji seksualnej wciśniętej pomiędzy walkę mieczem a wykłady typu „sto
sposobów na zabicie Podziemnego”. Nie wyobrażał też sobie Maryse Lightwood
rozmawiającej z dziećmi na te tematy. A nawet jeśli, to gejowski seks, z całą
pewnością, był pomijany.
- To nie jest konieczne.
Nie wszystkie pary decydują się współżyć akurat w ten sposób. – Sam miał kilku
takich kochanków i wcale nie uważał, że ich życie seksualne było przez to
gorsze. – Jeśli chcesz sobie odpuścić, to w porządku.
- Ale właśnie o to
chodzi, że nie chcę sobie odpuścić! – krzyknął Alec. – Chcę się z tobą kochać!
Nie chcę, żeby moje jedyne doświadczenia, w tej kwestii, dotyczyły gwałtów!
Jeżeli Alec zaczynał mówić
wprost o tym co go spotkało znaczyło to, że był bardzo zdenerwowany. I
zdeterminowany. Magnus nigdy nie wiedział jak się wtedy zachować. Bo i Alec nie
miał jednego rodzaju reakcji na bezpośrednie wspomnienie o gwałcie. Czasami
zamykał się w sobie i dotarcie do niego zajmowało nawet i godzinę. Bywały również
takie dni, gdy chodził po pokoju rzucając wszystkim co wpadło mu w ręce.
Kiedyś, o mało, nie potraktował w ten sposób Prezesa Miau, nawet nie zdając
sobie z tego sprawy. Takie wybuchy złości należało po prostu przeczekać.
Teraz jednak zdarzyła się
chyba najgorsza z możliwych opcji. Połączenie dwóch poprzednich. Alec zaczął się
trząść a oczy zaszły mu mgłą – ewidentny znak, że myślami był już daleko. W tym
stanie przywrócenie go do rzeczywistości było piekielnie trudne, ale nie zamierzał
się tym przejmować. Ukochany go potrzebował.
- Alexandrze! – Już dawno
odkrył, że w jego przypadku najlepiej sprawdza się pełna wersja imienia Łowcy.
Tylko on miał do niej prawo. – Alexandrze. Posłuchaj mnie. Wszystko jest
dobrze.
Zaczął uspokajająco
głaskać chłopaka po dłoni.
- Jesteś bezpieczny. To
minęło. Alexandrze, proszę spójrz na mnie.
Chłopak zaczął reagować
na jego słowa dopiero po dobrym kwadransie. Kolejne dziesięć minut zajęło mu
wydostanie się z pułapki jaką stworzył dla niego jego własny umysł.
- Przepraszam Magnusie.
- Alexandrze. – Wolną
dłoń położył mu na policzku. – Już ci mówiłem, że nie musisz przepraszać. Nawet
nie powinieneś tego robić.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale! – Nieświadomie
podniósł głos a Alec skulił się w sobie. – Przepraszam.
Tym razem to Łowca zaczął
go zapewniać, że nie ma za co.
W połowie jego wywodu
spojrzeli sobie w oczy i… wybuchnęli śmiechem. Nieco nerwowym, ale za to
szczerym. I oczyszczającym atmosferę. Nagle jakby całe napięcie, po prostu, z
nich zeszło. Magnus ze zdumieniem odkrył, że wciąż był twardy. Podobnie jak
Alexander, który zdawał się tym faktem zawstydzony. Czarownik w żaden sposób
tego nie skomentował bojąc się, że znów wszystko by się pogmatwało. Udawał
więc, że wzwód po ataki paniki był czymś zupełnie naturalnym. Postanowił za to podjąć
temat, który do tego wszystkiego doprowadził. Tak jakby, w międzyczasie, nic
się nie wydarzyło.
- Alexandrze… Jeśli
faktycznie chcesz kontynuować… To może wolisz… być na górze?
Panika w oczach chłopaka uświadomiła
mu, że palnął głupotę.
- Nie, nie, nie… - Zaczął
kręcić głową jakby od tego zależało jego życie a nie zwykła odmowa.
- Spokojnie Alexandrze. –
Magnus znów złapał go za ręce. – Jeżeli nie chcesz, to w porządku – zapewnił
go. – Po prostu pomyślałem, że to byłoby dla ciebie lepsze.
Chłopak zaczął kręcić
głową jeszcze intensywniej niż przed chwilą.
- Nie chcę zrobić ci
krzywdy – powiedział i Magnus zrozumiał na czym polegał jego błąd. Oraz jak
bardzo Alec mu ufał.
- Nie zrobiłbyś – powiedział
z mocą, lecz Łowca nie wyglądał na przekonanego. Widać było, że sama
perspektywa mocno go przerażała. Dlatego też Czarownik postanowił nie ciągnąć tematu.
Za to postawił sobie, za punkt honoru, jak najlepiej zająć się Alexandrem.
- Rozumiem. – Pokiwał
głową i pocałował ukochanego. – W takim razie to ja będę na górze.
Na twarzy chłopaka
pojawiła się ulga.
- Pamiętaj jednak, Alexandrze,
że jeżeli cokolwiek będzie nie tak, w każdej chwili możemy przerwać. Mów, jeśli
coś ci się nie spodoba. I jak spodoba to też – pozwolił sobie na żart. –
Najlepiej monosylabami. I głośno. – Musiał zażartować inaczej stres zżarłby go
do ostatniej kosteczki
Próba rozluźnienia
atmosfery chyba się powiodła, bo na twarzy Aleca pojawił się cień uśmiechu.
- Chcesz to zrobić? –
upewnił się po raz ostatni a chłopak pokiwał głową. Magnus uznał, że w tym
przypadku mu to wystarczy; nie będzie zmuszał Alexandra do wymawiania głośnego
„tak”.
- W takim razie połóż
się.
Magicznym sposobem
rozrzucone, w trakcie dotychczasowych igraszek, poduszki ułożyły się w zgrabny
stosik i oparty o nie Alec pół leżał pół siedział, tak by móc bez przeszkód
śledzić poczynania Czarownika. I dostatecznie szybko mu przerwać.
Magnus machnął rękę i w
jego dłoni znalazła się buteleczka z lubrykantem. Alec przez chwilę przyglądał
się jej z pewnym napięciem. Czarownik już chciał tłumaczyć, że niczego nie
ukradł a jedynie przeteleportował z szafli w łazience, gdy chłopak wreszcie się
odezwał.
- Prezerwatywy –
powiedział a twarz mu płonęła. – Nie chcę żebyś… kończył we mnie – To było
jedno z gorszych wspomnień jakie miał. Przyjmowanie w siebie efektu końcowego
działań gwałcicieli.
Magnus doskonale rozumiał
awersję ukochanego, dlatego uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Oczywiście. Co tylko zechcesz.
Pogłaskał chłopaka po
policzku po czym pstryknął palcami przywołując najbanalniejsze ze wszystkich swoich
prezerwatyw. A miał ich całą kolekcję. Od takich klasycznych, jak właśnie trzymał
w dłoniach, po świecące w ciemności. Może jeszcze uda im się z Alekiem,
przynajmniej część z nich, przetestować. Na razie jednak skupił się na
uspokajaniu chłopaka pokazując mu foliowe opakowanie.
Alec przełknął ślinę a
Magnus nie był w stanie stwierdzić czy to oznaka podniecenia czy stresu.
- W porządku?
- Tak – wychrypiał Alec
przez ściśnięte gardło. Sam nie wiedział czy był bardziej przerażony czy
podniecony. To wszystko o czym tak długo myślał w końcu stawało się realne.
Zawsze był pewien, że on i Magnus będą po prostu uprawiać seks. Bez tej całej
krępującej i zawstydzającej otoczki jaką im dzisiaj zafundował. No, ale w jego
wyobrażeniach Czarownik nigdy nie dowiadywał się o tym co go spotkało i traktował
jak zwykłego partnera a nie coś uszkodzonego.
- Kontynuuj – poprosił.
Mężczyzna pokiwał głową i odłożywszy
prezerwatywę na bok wylał sporą ilość lubrykantu na swoją rękę. Wziął dużo
więcej niż zwykle używał. Chciał uczynić pierwszy, prawdziwy raz Aleca jak
najmniej bolesnym. Naraz dotarł do niego nerwowy chichot chłopaka. Dłuższą
chwilę zajęło mu zrozumienie co takiego mogło go wywołać. W końcu nadeszło
olśnienie. Lubrykant, który przywołał należał do tych „specjalnych” i zawierał
połyskujące drobinki brokatu. Chyba był bardziej rozkojarzony niż myślał, bo
inaczej nigdy by się na niego nie zdecydował. Ostatecznie jednak wyszło na
dobre. Bo Alec się rozluźnił. Gdyby Magnus miał nazwać sposób w jaki chłopak patrzył
na lubrykant powiedziałby, że robił to z rozczuleniem. Cholera! Nawet nie
wiedział, że tak w ogóle można.
- To tak bardzo ty – powiedział
Łowca wskazując palce Czarownika teraz błyszczące zarówno od brokatu jak i
wilgoci.
Nie miał pojęcia co na to
odpowiedzieć i Alec chyba nawet na odpowiedź nie liczył. Wpatrywał się w spływający
po jego palcach lubrykant z coraz większą fascynacją. I strachem. Próbował to
ukryć, ale Magnus nie dał się nabrać. Mimo to postanowił nie komentować nie chcąc
pogarszać nastroju chłopaka.
Uznawszy, że lubrykant
jest wystarczająco ciepły poklepał pokrzepiająco Aleca po udzie.
- Rozłóż nogi – poprosił
miękko. Zrobił co w jego mocy, by nie zabrzmiało to jak rozkaz.
Alec wciągnął głęboko powietrze
i zrobił o co go poproszono. Magnus, po raz kolejny, z zachwytem spojrzał na znajdującego
się, w pełnym wzwodzie, członka chłopaka oraz idealnie kształtne jądra. Niemal
oblizał wargi przypominając sobie jego smak. Powstrzymał się jednak w porę.
Miał nadzieję, że kiedyś nie będzie musiał tłumić swoich odruchów oraz że dane
mu będzie ponownie posmakować ukochanego.
Tymczasem zaś skierował
swoją dłoń ku pośladkom Łowcy. Nie zdążył tam jednak dotrzeć, bo przeszkodził
mu głos Alexandra.
- Mów do mnie.
- Oczywiście. – Pochylił się
i pocałował go w czoło. Magicznie też podkręcił zapach własnych perfum tak by Alec
miał wokół siebie jak najwięcej znajomych elementów. Liczył, że pozwoli to
chłopakowi poczuć się bardziej komfortowo, przy zdecydowanie nieprzyjemnym
początku.
- Kocham cię Alexandrze.
Dotknął pośladków cały
czas intensywnie wpatrując się w twarz chłopaka. Szukając na niej jakiegokolwiek
sprzeciwu. Nawet takiego, z którego Alec sam sobie nie zdawał sprawy. Nic
jednak nie dostrzegł. Przesunął dłoń ku rowkowi. Widział jak Alec zaciska usta
w wąską kreskę, ale nie uznał tego za znak by przestać.
- Jesteś taki piękny.
Chwilę wodził dłonią
szukając wejścia.
- Taki wspaniały.
Znalazł je. Pomarszczony
pierścień mięśni zdawał się pulsować pod jego dotykiem. Alec lekko zacisnął
zęby.
- Będzie dobrze,
Alexandrze.
Pokiwał głową, choć jego
dłonie wbijały się w prześcieradło z taką siłą, że niemal wyrywały w nim
dziury.
Zamiast od razu włożyć w
chłopaka palce Magnus skupił się na pieszczeniu wejścia, nie przestając szeptać
Alecowi jak bardzo go kocha.
Dopiero kiedy twarz Łowcy
nieco się rozluźniła i chłopak wyraźnie zaczął czerpać z tych subtelnych
pieszczot przyjemność, postanowił, że czas ruszyć dalej.
- Alexandrze – powiedział
by zwrócić na niego swoją uwagę. Niepotrzebnie. Chłopak i tak cały czas na
niego patrzył.
- Zamierzam teraz włożyć
w ciebie palec. – O takich rzeczach lepiej informować wcześniej. Zwłaszcza w
ich przypadku. – Czy to w porządku?
Alec kilka razy odetchnął
głęboko po czym powiedział.
- Tak. Tylko mów do mnie.
Starając się zapanować
nad drżeniem rąk Magnus jeszcze dwa razy pomasował wejście.
- Teraz – powiedział i
włożył w Aleca palec wskazujący. Niewiele. Tylko do pierwszego knykcia.
Obyło się bez większego
oporu, naprawdę nie żałował lubrykantu.
- W porządku Alexandrze?
Chłopak spazmatycznie
łapał powietrze walcząc z zalewającą go falą wspomnień. Choć i tak było ich zdecydowanie
mniej niż się spodziewał. To co robił mu Magnus bardzo różniło się od tego
czego był ofiarą. Raj i Edgar nigdy nie dbali o jego komfort. Brali go ostro,
bez przygotowania, tak że czasami mdlał z bólu. Teraz zaś czuł tylko niewielki
dyskomfort. Wiedział jednak, że to dopiero początek a najgorsze jeszcze przed
nim. Ale ufał Magnusowi. Wiedział, że z jego strony nic mu nie grozi.
- Tak – powiedział w końcu.
– Kontynuuj.
Magnus, w głębi duszy,
odetchnął z ulgą. Bał się tego momentu.
- Jesteś taki wspaniały.
Zaczął powoli wsuwać
palce głębiej. Na szczęście wcześniej pomyślał o zdjęciu pierścieni.
- Tak dobrze sobie radzisz.
Ani na moment nie spuścił
wzroku z twarzy Aleca.
- Jestem z ciebie taki
dumny.
Kiedy dotarł do końca
zatrzymał się, bo chłopak ewidentnie się skrzywił.
- Alexandrze?
- To… Takie dziwne… Daj
mi chwilę…
Dałby mu i całą wieczność,
dlatego zamarł z jednym palcem zagłębionym w odbycie Łowcy i wzrokiem utkwionym
w jego obliczu.
Alec sam nie wiedział co
myśleć. Uczucie wypełnienia było dziwne. Więcej. Mógłby nawet pokusić się o
stwierdzenie, że było przyjemne, bez tego całego, towarzyszącego mu bólu.
Musiał się z tym oswoić.
Na próbę poruszył
biodrami. Ręka Magnusa nieznacznie się z niego wysunęła. Syknął. W tym ruchu
było coś co sprawiło, że chciał więcej.
- Kontynuuj – poprosił.
- Jesteś prawdziwym cudem
Alexandrze.
Wysunął niemal cały palec
z chłopaka. W środku pozostał tylko czubek.
- Wszystkim czego od
zawsze pragnąłem.
Wsunął go z powrotem, tym
razem nieco szybciej.
- Uwielbiam cię.
Zaczął poruszać palcem w
równym, powolnym rytmie, nie przestając mówić. Alec dyszał i sprawiał wrażenie,
że mu się podobało.
Kiedy palec wchodził już
bez oporów uznał, iż pora posunąć się dalej.
- Alexandrze. – Przestał
poruszać ręką. Chłopak jęknął zawiedziony a jego mina wyrażała zaintrygowanie.
- Chcę włożyć w ciebie
drugi palec. Czy się zgadzasz?
Alekiem wstrząsnął
strach.
- Czy… Czy to będzie
bolało?
Niczego nie obawiał się
tak bardzo jak tego konkretnego rodzaju bólu. Wolałby zostać rozerwany na strzępy
przez demona niż znowu go doświadczyć.
- Może trochę zaboleć. –
Nie zamierzał kłamać. – Ale obiecuję, że zrobię wszystko by ten ból zminimalizować.
Przejdziemy przez to razem.
Właśnie to chciał
usłyszeć.
- Ufam ci. – Uśmiechnął
się. – Zrób to.
Z tym że Magnus nie mógł
się ruszyć. To „ufam ci” wypowiedziane z taką prostotą i to w tym momencie było
niczym tonowy głaz przygniatający jego duszę. Oczywiście wiedział wcześniej, że
Alec darzy go zaufaniem, ale wiedzieć a usłyszeć to dwie różne rzeczy. Teraz
nie wiedział, czy uda mu się kontynuować.
- Magnusie? – Aleca ogarnął
niepokój. Może przesadził? Może Czarownik znudził się powolnym tempem jakie mu
narzucał? – Wszystko w porządku?
Niepokój w głosie Aleca
przywrócił go do rzeczywistości.
- W najlepszym – zapewnił
i pochylił się by pocałować chłopaka. – Wchodzę – powiedział tuż przed
pocałunkiem i zanurzył w niego drugi palec. Alec syknął mu w usta. Magnus
momentalnie zerwał pocałunek.
- Boli?
- Nie… To po prostu
dziwne. – Głos chłopaka zdawał się dochodzić gdzieś z oddali. – Możesz mnie
jeszcze raz pocałować?
Mówiąc to wyglądał jak
chłopiec proszący mamę o ciastko przed obiadem. A może po prostu przeciążony
mózg Magnusa zaczął się wyłączać?
- Zawsze i wszędzie. Kiedy
tylko zechcesz. – Znów złączył ich wargi a zaraz potem ze zdumieniem odkrył, że
język Alexandra próbował wedrzeć się do jego ust. Oczywiście mu na to pozwolił dołączając
swój własny. Przez chwile całowali się niespiesznie i słodko, zupełnie
nieadekwatnie do tego w czego trakcie byli.
Magnus nigdy nie miał tek
pełnego emocji seksu. Nie wiedział nawet, że tak można. W jego przypadku zwykle
po pozbyciu się ubrań górę przejmowały pierwotne instynkty. Alexander Lightwood
naprawdę pokazywał mu zupełnie inny świat. Być może lepszy od wszystkiego co do
tej pory znał. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia Alec przerwał pieszczotę.
- Możesz kontynuować –
wysapał.
Zdezorientowany Magnus
dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że całując Alexandra zapomniał o całym
świecie i utknął z dwoma palcami ledwie zanurzonymi w odbycie Łowcy. Starał się
ukryć zmieszanie śmiechem. Do tej pory nic takiego mu się nie przydarzyło.
- A czy mogę cię jednocześnie
całować?
- Yhy… - Alec już
rozchylał wargi. Magnus nie zamierzał pozwolić mu długo czekać. Znów zapoczątkował
pocałunek jednocześnie zaczął ruszać palcami. Niespiesznie, z nadmierną wręcz
powolnością. Zależało mu by Alec miał wystarczająco dużo czasu na
przyzwyczajenie się do nowego uczucia.
Tym razem zajęło to nieco
dłużej niż przy jednym palcu, ale w końcu Alec znów zaczął szarpać biodrami.
To było takie dziwne. Tak
bardzo bał się nawracających wspomnień i to głównie one powstrzymywały go przed
posunięciem się z Magnusem dalej. One oraz ból. Lecz teraz, w tej chwili,
próżno było szukać jakiegokolwiek podobieństwa tego co robił Czarownik z
poczynaniami jego oprawców. Świadomość, że w każdej chwili może przerwać,
widoczne starania Magnusa by sprawić mu jak największą przyjemność i uniknąć jakiegokolwiek
dyskomfortu oraz rozkosz płynąca z działań Czarownika sprawiały, że czuł się
szczęśliwy i kochany. A nie pieprzony. Zredukowany do rzeczy; czegoś co ma dać
przyjemność w potem można to wyrzucić.
Przerwał pocałunek.
- Kocham cię Magnusie.
- A ja kocham ciebie Alexandrze.
Naraz mężczyzna zrobił w
jego wnętrzu coś czego Alec się nie spodziewał. Ani też nie rozumiał. Coś z
palcami. Coś co sprawiło, że przyjemność w nim eksplodowała. Krzyknął nie mogąc
się powstrzymać.
- Podobało się?
Ledwie był w stanie oddychać
i nie zamierzał marnować tchu na stwierdzenie oczywistości.
- Jeszcze raz…
Magnus zrozumiał. Ponownie
wykonał ten sam ruch i Alec, pod zaciśniętymi powiekami, zobaczył wszystkie
gwiazdy. Tak. Pozwolił sobie nawet zamknąć oczy, choć myślał, że nigdy się na
to nie zdobędzie.
- Jeszcze!
Kolejny ruch i kolejna
fala rozkoszy. Bezwiednie złapał Magnusa za ramiona i wbijał paznokcie w jego
skórę za każdym razem, gdy ten to robił. Bo później Czarownik nie potrzebował
już żadnej zachęty. Alec, raz po raz, atakowany był falami przyjemności.
Magnus z pewną dumą
patrzył na wijącego się pod nim chłopaka. Krzyki Aleca, wydobywające się z jego
ust, przy każdym dotknięciu prostaty były dla niego niczym najpiękniejsza
melodia. Czerpał przyjemność nawet z tych wbijających się w niego paznokci.
Wiedział, że powinien przestać,
jeśli nie chciał by ukochany doszedł, ale nie potrafił się na to zdobyć. Radość
z dawania Alecowi przyjemności była zbyt wielka.
Co dziwne to właśnie Alec
go powstrzymał w momencie, gdy drugą rękę położył na jego penisie.
- Nie!
Jedno słowo wystarczyło
by zabrał obie dłonie. Albo mu się wydawało albo dostrzegł wyraz wdzięczności w
błękitnych oczach Alexandra.
- Przepraszam…
- Nie. – Chłopak pokręcił
głową. – Po prostu chcę dojść gdy będziesz we mnie. – Łatwość z jaką wypowiedział
te słowa zdziwiła Magnusa. Czyżby Alec zaczynał oswajać się z tym wszystkim?
- A jeśli dalej będziesz
to robił ja… Nie wytrzymam.
- Rozumiem. – Mężczyzna uśmiechnął
się, ale zaraz spoważniał. – Alexandrze… Jeśli naprawdę tego chcesz… - urwał,
bo mina Aleca jasno dawała do zrozumienia, że chce. – Żeby w ciebie wejść potrzebuję
jeszcze jednego palca. Czy jesteś na to gotowy? Tym razem naprawdę może
zaboleć.
Oczywiście, ze swoje
strony, zamierzał zrobić wszystko by do tego nie doszło jednak ludzkie ciało
rządziło się własnymi prawami.
Oczy Aleca rozszerzyły
się jakby wbrew niemu. Magnus wiedział, że jego ukochany bał się bólu. On – człowiek,
który każdego dnia poluje na demony, naraża życie i zdrowie w obronie innych,
drży ze strachu przed niewielkim bólem związanym z seksem. Nie po raz pierwszy
pożałował, że nie dane mu było zemścić się na oprawcach chłopaka. Wciąż uważał,
że śmierć z łap demonów to niewielka kara za to, co zrobili. Niestety i jedyna
jaką mogli im wymierzyć bez angażowania w to Aleca.
- Alexandrze? – Pogłaskał
chłopaka po policzku. Ten wziął kilka głębokich oddechów by w końcu się
odezwać.
- W porządku. – Znów
zacisnął palce na bicepsie Czarownika. – To ty, więc będzie dobrze. – Udało mu
się nawet uśmiechnąć. – Tylko mów do mnie, Magnusie.
Bał się jak cholera choć
przecież nie powinien. Magnus nigdy celowo by go nie skrzywdził a mimo to… Pomimo
całej magii jaką dysponował mężczyzna ból i tak mógł się pojawić.
- Dla ciebie wszystko. –
Uśmiechnął się by dodać Alecowi otuchy, chociaż wcale nie było mu do śmiechu.
Znów poczuł wściekłość pomieszaną z rozczuleniem i strachem. Za nic na świecie
nie chciał zawieść zaufania jakim obdarzył go Alexander.
- Kocham cię.
Alec nie mógł się
powstrzymać. Przyciągnął ukochanego do pocałunku. Ich języki splotły się ze
sobą w pierwotnym tańcu. Ten właśnie moment wybrał Magnus by dołożyć trzeci
palec. Zabolało tylko trochę a mimo to Alec nie był w stanie powstrzymać syku i
tych kilku łez spływających mu z kącików oczu. Magnus od razu zaczął je
scałowywać.
- Już Alexandrze… Już… Jest
dobrze…
Najwolniej jak tylko było
to możliwe wsuwał trzy palce na zmianę całując i szepcząc.
- Mój Alexander. Mój
wspaniały, cudowny Alexander. Tak bardzo cię kocham.
Alec więcej nie zapłakał,
ale jego ciało prężyło się w odpowiedzi na wtargnięcia i związane z nim
rozciąganie. Magnus naprawdę starał się robić wszystko powoli i delikatnie a i
tak wywołał u chłopaka dyskomfort. Za co się nienawidził.
- Mam przestać? – zapytał
nie mogąc znieść widoku męczącego się ukochanego.
- Ani mi się waż! – Urywany
głos Aleca brzmiał niemal jak warknięcie.
Całość aktu, w jakim
właśnie brali udział, nie kojarzyła się Magnusowi z seksem, który przecież
uwielbiał a raczej z powolną torturą. Tylko dlaczego, w takim razie, wciąż był twardy?!
W końcu zagłębił w
chłopaku wszystkie trzy palce. Znieruchomiał by Alec mógł na spokojnie przyzwyczaić
się do nowego uczucia. Łowca dyszał ciężko a na jego twarzy malował się wyraz dyskomfortu.
- W porządku?
Nie uzyskał odpowiedzi,
za to Alexander zadał własne pytanie.
- Możesz zrobić to coś z
palcami?
Niemal parsknął śmiechem.
Ten chłopak nigdy nie przestanie go zadziwiać.
- Oczywiście.
Doskonale pamiętał drogę
do prostaty ukochanego. Tym razem zaczął ją pieścić wszystkimi trzema palcami.
Alec wygiął plecy w łuk a jego biodra poruszały się niemal bez udziału świadomości
właściciela.
- Tak… - jęknął. –
Właśnie tak.
Zachęcony reakcją Magnus zaczął
wysuwać palce by zaraz znów je wsunąć, od razu atakując prostatę. Alec przez
cały czas jęczał i krzyczał na zmianę.
W pewnym momencie wplótł
palce we włosy Czarownika.
- Mów do mnie – wyszeptał
pomiędzy jednym krzykiem a drugim.
- Mój wspaniały
Alexander. Taki piękny. Taki seksowny.
Kiedy oddech chłopaka
stał się bardziej urywany zaprzestał stymulacji jego prostaty i wyciągnął palce.
Chłopak jęknął, tym razem z zawodu. Magnus całą siłą woli musiał powstrzymać
cisnący mu się na usta ironiczny uśmiech.
- Powiedziałeś, że chcesz
dojść, kiedy będę w tobie – przypomniał mu. – Podtrzymujesz to? Bo jeśli
zmieniłeś zdanie to mogę wrócić do ręcznej stymulacji.
Alec, który zdążył już,
jako tako, wrócić do siebie, pokręcił głową.
- Chce ciebie – mówiąc to
nie patrzył na twarz ukochanego tylko wpatrywał się w jego penisa. Magnus
uznał, że bardzo mu się to podoba.
- Już ci mówiłem, że dostaniesz
wszystko czego zapragniesz. – Sięgnął po prezerwatywę, ale Alec go powstrzymał.
- Pozwól mi – powiedział
wyciągając mu z dłoni foliowe opakowanie.
- Jak już mówiłem, wszystko.
– Cmoknął chłopaka w usta, po czym skupił się na przedstawieniu.
Było coś niemożliwie
erotycznego w tym jak Alec, z miną wyrażającą czyste skupienie, drżącymi
palcami starał się rozerwać opakowanie chroniące prezerwatywę.
Jednak, kiedy mu się to
udało niespodziewanie zamarł. Dotarło do niego, że nie wie, co robić dalej.
Spojrzał na Magnusa pewny, że ukochany go wyśmieje, lecz uśmiech Czarownika był
raczej pokrzepiający.
Bez słowa chwycił dłonie
Aleca i nakierował je na swojego penisa. Oszczędnymi ruchami, bez grama zniecierpliwienia
pokazał chłopakowi jak ma założyć prezerwatywę. Nie denerwując się nawet wtedy,
gdy początkowo mu to nie wychodziło. I to bardzo. Jakimś cudem udało mu się ją
rozerwać.
- Przepraszam.
- W porządku. – Głos Czarownika
emanował spokojem. – Po prostu weź następną.
Alec zrobił co mu kazano.
Tym razem zdecydowanie lepiej poradził sobie z otwieraniem, tak jakby część spokoju
Magnusa przeniknęła do jego organizmu.
Ponownie spróbował
nałożyć prezerwatywę. Ręce trzęsły mu się tylko trochę. Magnus nie próbował
interweniować, pozwalając Alecowi działać samodzielnie.
I opłaciło się. Alec
założył prezerwatywę po czym podziwiał swoje dzieło. Świadomość, że za chwilę
ten penis znajdzie się w nim jednocześnie przerażała i podniecała.
- W porządku?
Usłyszał pytanie
Czarownika. Podniósł wzrok by móc spojrzeć ukochanemu prosto w oczy i prawie zakrztusił
się powietrzem. Magnus patrzył na niego z niemal czystym pożądaniem. Do tej
pory myślał, że jeśli kiedykolwiek zobaczy u ukochanego ten wzrok ucieknie w popłochu.
Teraz zaś czuł nieco irracjonalną dumę.
- Alexandrze? – Głos mężczyzny
był zachrypnięty.
- Tak… - wydyszał. Naraz
zrobiło mu się gorąco. – Chodź do mnie – powiedział nim zdążył pomyśleć i
przeanalizować możliwe następstwa swojej prośby. Teraz nie chciał myśleć,
chciał działać. Padł na poduszki jednocześnie wyciągając w stronę ukochanego
ręce. – Chodź.
Magnus, który jechał na resztkach
samokontroli padł w ramiona Aleca.
- Jesteś gotowy?
- Bardziej już nie będę –
przyznał, co nie do końca był odpowiedzią na zadanie pytanie. – Zróbmy to.
Tylko… Mów do mnie.
Magnus chciał zapewnić,
że oczywiście będzie to robił, ale Alec, wbrew swoim słowom, pocałował go.
Zupełnie inaczej niż do tej pory. Nie namiętnie czy słodko, lecz rozpaczliwie. Jakby
tylko ten pocałunek trzymał go na powierzchni.
Czarownik zaczął oddawać pieszczotę
jednocześnie sięgając pomiędzy nogi kochanka. Rozchylił je nieco. W tym momencie
Alec chwycił go mocno za kark nie przestając jednak całować. Dla Magnusa był to
znak, że może kontynuować. Dosłownie na sekundę zerwał pocałunek.
- Wchodzę – wyszeptał.
Alec kiwnął głową i znów
wpił się w jego usta. Magnus myślał, że zwariuje. Musiał skupić się
jednocześnie na całowaniu ukochanego jak i powolnym wchodzeniu w niego. Co było
najdziwniejsze – podniecało go to.
Zaczął powoli wsuwać się
w chłopaka; nie poczuł niemal żadnego oporu. Warto było poświecić tyle czasu na
przygotowania. Poczuł za to paznokcie wbijające mu się w kark. Oraz zerwany
pocałunek. Alec nie był w stanie go kontynuować. Dyszał ciężko wpatrując się w
twarz ukochanego.
- Mogę kontynuować? – Magnus
od razu znieruchomiał, gdy tylko Łowca zaczął przejawiać oznaki dyskomfortu.
- Ta… Tak… Tylko mów do
mnie. – Mocniej wbił paznokcie w skórę Czarownika nawet nie zdając sobie z tego
sprawy.
Znów zaczął się wsuwać. Normalnie,
w tym momencie, rzuciłby jakimiś tanimi sprośnościami mającymi podgrzać
atmosferę. Lecz to nie było to czego pragnął Alec. Mógłby go nimi spłoszyć.
Albo otworzyć drzwi kolejnej traumie. Dlatego powrócił do bezpiecznych
miłosnych wyznań, które i tak mógł szeptać chłopakowi dwadzieścia cztery godziny
na dobę.
- Kocham cię Alexandrze. Jesteś
taki wspaniały. Taki słodki. Mój kochany. Mój słodki.
Czuł jak palce Łowcy, z
niemal anielską siłą, wbijają mu się w kark, ale ignorował to, nawet jeśli
wszystko miałoby zakończyć się siniakami.
- Mój Alexander. Tak
bardzo cię kocham.
Kiedy wszedł już cały dyszał
jak lokomotywa. Podobnie zresztą jak Alec. Przez dłuższą chwilę obaj nie byli
wstanie wydobyć z siebie choćby słowa. Po prostu patrzyli sobie w oczy.
Magnus, który został
wręcz porażany ciepłem i wilgocią wnętrza Alexandra, jeszcze bardziej
znienawidził ludzi, przez których nie mógł w pełni cieszyć się tym doznaniem.
- Jak się czujesz? –
zapytał Łowcę, gdy wreszcie udało mu się nabrać w płuca odpowiednią ilość powietrza.
- Dziwnie – odparł
chłopak po chwili wahania. Na próbę poruszył biodrami po czym wydał z siebie głuche
sapnięcie a na jego czole zaczął perlic się pot.
- Alexandrze?
Uczucie jakiego w tej
chwili doświadczał było tak szalenie różne od tego, do którego był niejako
przyzwyczajony, że sam się sobie dziwił, ile czasu zajęło mu zdecydowanie się
na seks z Magnusem. Teraz ból prawie nie istniał. Zastąpiło go delikatne
rozciąganie, niezbyt przyjemne to fakt, ale także dziwnie podniecające. No i ta
świadomość, że to Magnus był w nim…
Poruszył biodrami jeszcze
raz. Penis Czarownika musnął to miejsce, które mężczyzna wcześniej pieścił
palcami. Wrażenie było tysiąc razy intensywniejsze. Niemal pozbawiło go
zdrowych zmysłów.
- Alexandrze?
Głos ukochanego docierał
do niego jakby z oddali a mimo to stanowił miłą kotwicę w rzeczywistości i kolejne
potwierdzenie, że nie stanie mu się nic złego. Podobną ostoją był aromat drzewa
sandałowego.
- Alexandrze!
Chyba za długo się nie odzywał,
bo Magnus zaczął panikować.
- Zacznij się ruszać.
Czarownik zamrugał zaskoczony.
- Jesteś pewien?
- Tak.
Starał się w tym jednym
słowie zawrzeć całą pewność jaka właśnie na niego spłynęła. Tak. Chciał, żeby Magnus
zaczął się ruszać. Chciał znów poczuć tę oszałamiającą przyjemność płynącą ze
stymulacji prostaty. I chciał by ukochany, w końcu, coś z tego wszystkiego
miał.
Chyba udało mu się
przekonać mężczyznę, bo ten musnąwszy jego wargi szepnął.
- Co tylko zechcesz.
Mocniej oparł się rękami
o łóżko i zaczął wysuwać swojego penisa z Aleca. Gdy w środku została tylko
główka wszedł w niego z powrotem, nieco szybciej niż za pierwszym razem, lecz nadal
przeraźliwie wolno. To był chyba najwolniejszy seks w jego życiu a mimo to
odczuwał prawdziwą przyjemność.
Chciał przyzwyczaić Alexandra
do swoich ruchów i związanych z nimi odczuć, choć wszystkie demony Piekła mu
świadkiem, że niczego nie pragnął bardziej jak tylko zatracić się w
przyjemności. Ale przecież tu chodziło o Aleca!
Nie zapominał także o
mówieniu do chłopaka, nawet jeśli przytomności umysłu pozostało mu jedynie na
urywane:
- Alexander… Mój
Alexander…
Po jakimś czasie tych
powolnych pieszczot Alec zaczął się niecierpliwić.
- Szybciej – poprosił.
I Magnus, oczywiście,
prośbę spełnił. Jednocześnie, wreszcie, odnajdując ten upragniony przez nich obu
kąt. Alexander wrzasnął, gdy Czarownik uderzył penisem w jego prostatę. A potem
znów i znów. Wkrótce chłopak miał wrażenie, że nie milknie ani na moment. Że
wrzeszczy cały czas. Podobnie jak rozchodząca się po jego ciele przyjemność
była stała. W pewnym momencie przeniósł dłonie z karku ukochanego na jego plecy.
Teraz, zamiast wbijać mu paznokcie w skórę, drapał, ściskał mięśnie. A wszystko
to dlatego, że nie mógł się powstrzymać przed reagowaniem na przyjemność. Nie
przeszkadzało mu nawet to, że Magnus przestał się odzywać. Nie był nawet pewien
czy zdołałby usłyszeć głos Czarownika poprzez dudnienie własnej krwi w uszach.
Choć czuł się wspaniale i
najchętniej przeciągałby ten stan w nieskończoność jego ciało zaczęło się
buntować Poczuł zbliżający się orgazm.
- Mags… Ja zaraz…
Albo mu się wydawało albo
mężczyzna jeszcze przyspieszył.
Widok ekstazy na twarzy
ukochanego był niczym najlepszy afrodyzjak. Musiał się hamować by nie rzucić
całej tej samokontroli w diabły i nie pognać za własną przyjemnością. Tak jak
robił to dotychczas. Lecz teraz przecież chodziło o Aleca. A dla niego gotów
był nawet zrezygnować z orgazmu.
Wiedział, że chłopak
zbliża się do skraju nim on sam zaczął zdawać sobie z tego sprawę. A
usłyszawszy potwierdzenie z ust Alexandra niemal rozpłakał się ze szczęścia.
Tak! Potrafił to zrobić! Potrafił dać Alecowi przyjemność nawet po tym wszystkim
co chłopak przeszedł!
Przyspieszył.
- Tak! Tak Alexandrze!
Chodź! Dojdź dla mnie!
Już nie myślał o tym jak to
zostanie odebrane. Pierwotne instynkty wzięły górę. Pragnął zrobić wszystko by Alec
doszedł.
Jak się wkrótce okazało chłopakowi
nie trzeba było wiele. Kilka pchnięć później Alec krzykną po raz ostatni a sperma
wylała się z niego, brudząc ich obu.
Magnus pospiesznie
wycofał się z ciała ukochanego; nie wiedział czy Alec chciałby by skończył w
nim. Tak naprawdę tego nie ustalili a on nie chciał budzić kolejnych demonów.
Jednak erekcja była zbyt
bolesna, zbyt bliska uwolnienia by mógł ją zignorować. Niemal bezwiednie sięgnął
do swojego penisa i zaczął się masturbować jednocześnie nie spuszczając wzroku
z wykończonego orgazmem Aleca.
Przyjemność rozlewała się
po nim falami. Poddał się im ledwie rejestrując to co działo się wokół. Był
tylko on i to wspaniałe uczucie, którego nijak się nie spodziewał. Dlatego
dłuższą chwilę zajęło mu zdanie sobie sprawy z pustki jaką czuł. Z wysiłkiem otworzył
oczy, nie pamiętał nawet kiedy je zamknął i ze zdziwieniem spojrzał na Magnusa.
Poczuł palące poczucie winy. Magnus nie doszedł.
Jakimś cudem, pomimo wszechogarniającego
wyczerpania, jakoś udało mu się usiąść. Wiedziony pierwotnym instynktem chwycił
w dłoń penisa Czarownika jednocześnie strącając z niego jego rękę
- Alexandrze… - Mężczyzna
wyglądał na zaskoczonego. – Nie musisz…
Jednak Alec go nie słyszał.
Zaczął poruszać ręką, całą swoją uwagę skupiając na pulsującym penisie.
Magnus jęknął, odrzucił głowę
do tyłu jednocześnie zamykając oczy. Było mu tak dobrze. Do tego stopnia, że nie
zdążył uprzedzić chłopaka przed własnym orgazmem. Doszedł, gdy Alec ściskał
jego główkę. Dzięki Lilith za prezerwatywę.
Widząc do czego
doprowadził, Alec, uśmiechnął się i opadł na poduszki. Magnus zaległ tuż obok
ciężko dysząc. Nie mogąc jednak znieść dzielącej ich odległości, zmusił ciało
do ostatniego wysiłku, przysunął się i złapał Alexandra za rękę. Chłopak od
razu splótł ich palce, ale i dla niego chyba brak kontaktu był problemem, bo
wykonał gest jakby chciał się przytulić tylko nie wiedział, czy mu wolno.
Magnus zgarnął go w ramiona. Liczył na trochę przytulania po seksie, który
wręcz uwielbiał. Zamiast tego zaś… dostał łzy. Zupełnie niespodziewanie Alec zaczął
płakać. Momentalnie cała ospałość i zmęczenie wyparowały z Czarownika.
- Alec! Alexandrze!
Kochany! Co się stało?!
Starał się spojrzeć mu w twarz, ale chłopak przywarł do niego tak mocno jakby
stanowił ostatni pomost łączący go z rzeczywistością.
- Alec… - Zaczął
przeczesywać czarne kosmyki coraz bardziej sfrustrowany i zły. Na siebie. Na
świat. Na Nocnych Łowców. Na wszystko. I wszystkich. Poza Alekiem. On nie był
niczemu winien.
- Alexandrze… - spróbował
znowu. I tym razem bez efektu. Chłopak nadal płakał. Magnus postanowił, do
głaskania po włosach, dodać miarowe kołysanie. Choć, prawdę mówiąc nie wiedział,
czy to pomoże czy też bardziej zaszkodzi.
Pomogło.
Wkrótce Alec zaczął się uspokajać. Pociągnął jeszcze kilka razy nosem nim
wreszcie postanowił się odezwać.
- Przepraszam.
Żołądek Magnusa wywinął
koziołka. Przez ostatni kwadrans analizował w głowie każdy swój gest, każde
słowo szukając czegoś co mogłoby doprowadzić ukochanego do tego stanu. A ten go
przeprasza!
- Nie masz za co –
zapewnił go. – Ale powiedz. Dlaczego
płakałeś? Zrobiłem coś nie tak? – Musiał wiedzieć. Po prostu musiał!
Alec gwałtownie pokręcił
głową. Jego włosy połaskotały Magnusa w szyję.
- Nie! Wszystko co zrobiłeś
było… - zawahał się w poszukiwaniu właściwego słowa – Cudowne.
Czarownik odetchnął z ulgą.
Przynajmniej na moment, bo zaraz padły następne słowa.
- I o to właśnie chodzi.
- Przyznam, że nie rozumiem.
Alec przegryzł wargę. Nie
dziwił się ukochanemu. Mało kto by zrozumiał.
- Wytłumacz mi to,
kochany. Proszę.
Wyglądało na to, że Alec
znów się rozpłacze, ale jakimś sposobem udało mu się powstrzymać.
- Pokazałeś mi, że seks
może być przyjemny – mówił z twarzą wciśniętą w klatkę piersiową Czarownika,
przez co trudno go było zrozumieć. – Że nie muszę się go bać.
Zaczął drżeć więc Magnus
przytulił go jeszcze mocniej.
- I uświadomiłem sobie,
że mogliśmy uprawiać go już dawno. Że oni odebrali mi… nam… tak dużo czasu.
Znów się rozpłakał a Magnus
naprawdę nie wiedział co powiedzieć. I nie do końca wiedział czy w ogóle powinien
coś mówić. Czasem należało, po prostu się wypłakać. Widział już czym kończyło się
zbyt długie tłumienie w sobie złych emocji. Dlatego pozwolił Alecowi płakać nie
przejmując się spowijającym ich bałaganem. Ten w głowie chłopaka był
ważniejszy. Z całą resztą, bez problemu, poradzi sobie magia.
W końcu Alec zaczął się
uspokajać. I tym razem obyło się bez pociągania nosem.
- Jesteś zły? – spytał
ukochanego wciąż pozostając wtulonym w jego klatkę piersiową.
Pytanie było tak
abstrakcyjne, że Magnus, w pierwszej chwili, nie uwierzył, że w ogóle je
usłyszał.
- Za co?
- Za wszystko – przyznał
z niechęcią. – Za to, że tak długo musiałeś na mnie czekać. Za wszystkie moje
dziwactwa w trakcie. Za te łzy na końcu. Za to, że po wszystkim wszystko
zniszczyłem.
Nie pozwolił mu powiedzieć
ani słowa więcej. Przyciągnął go do pocałunku.
- Alexandrze – wyszeptał,
gdy oderwali się od siebie. – Za żadną z tych rzeczy nie masz prawa mnie
przepraszać. Nic z tego nie sprawiło, że kocham cię mniej. Wręcz przeciwnie. To,
że dla mnie, byłeś gotowy pokonać własne lęki, jest największym dowodem miłości
jaki kiedykolwiek dostałem. I żadne czekanie na niego nie byłoby zbyt długie.
Poza tym niczego nie zniszczyłeś.
- Tak – prychnął chłopak,
teraz trochę zły. Z tym że sam nie wiedział na co. – Bo wszyscy płaczą po
seksie. – Starał się nie pokazać jak bardzo rozczuliły go słowa Czarownika. Bo
znów by się rozpłakał.
- Wszyscy może i nie. – Pozwolił
sobie na uśmiech. – Ale zdziwiłbyś się jak wielu. Poza tym wiesz, że masz prawo
wyrażać wszystkie emocje, prawda?
Chłopak, bez przekonania,
pokiwał głową.
- Alexandrze!
- Wiem. Ale to
frustrujące! Nie tak wyobrażałem sobie to wszystko!
- O! – Tu Czarownik się zdziwił.
– A jak wyglądały twoje wyobrażenia?
Alec zarumienił się, co w
kontekście tego co przed chwilą robili wydało się Magnusowi niewypowiedzianie
urocze.
- Nie wiem dokładnie. – Wzruszył
ramionami. Jego wizje były raczej mgliste. – Ale na pewno nie było tam płaczu.
Za to dużo pocałunków i przytulania.
Na twarzy Magnusa
zagościł szeroki uśmiech.
- To da się załatwić –
powiedział i znów pocałował chłopaka. – Jak chcesz mogę to robić przez całą
noc. – Puścił mu oko. – Bo przytulańce mamy raczej załatwione. – Jeszcze
mocniej przycisnął chłopaka do siebie. Ku jego zdumieniu Alec się skrzywił.
- Alexandrze?
- A możemy najpierw się
umyć? – zapytał nieśmiało.
Magnus zerknął w dół,
pomiędzy ich złączone ciała. Faktycznie, narobili niezłego bałaganu a on wciąż
miał na sobie prezerwatywę.
Zamierzał właśnie
pstryknąć palcami i wszystko naprawić, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.
Nie wiedział czego chciał Alec.
- Oczywiście. Mamy to
zrobić tradycyjnie czy też skorzystamy z dobrodziejstw magii? – Zrobił
nieokreślony ruch ręką i w powietrzu zatańczyły niebieskie iskry.
- Tradycyjnie –
zadecydował Alec ku jego zdumieniu.
- Jak sobie życzysz.
Niechętnie odsunął się od
chłopaka i ściągnął prezerwatywę. Alec przyglądał mu się z fascynacją. Nagle
przestał żałować braku magii. Gdyby jej użył wszystko potoczyłoby się zbyt
szybko.
Skończywszy zawinął
prezerwatywę w supeł, zawinął w foliowe opakowanie, które nadal poniewierało
się na łóżku i rzucił ją na podłogę. Nikt nie powiedział, że do późniejszego
sprzątania nie będzie mógł użyć magii. A to wykluczało konieczność dbania o
przynajmniej niektóre aspekty sanitarne.
Uporawszy się ze sobą
spojrzał na Aleca. Łowca wyglądał mega seksownie ze spermą rozsmarowaną na
brzuchu. Na wszelki wypadek jednak postanowił mu tego nie mówić.
- Będę potrzebował
mokrego ręcznika – stwierdził. – Wytrzymasz chwilę beze mnie?
W odpowiedzi dostał
potwierdzające kiwnięcie. Alec nadal patrzył na niego jak na ósmy cud świata.
Podobało mu się to.
Z ociąganiem wstał i
skierował się do łazienki. Z pełną premedytacją nie zamknął drzwi tak by Łowca cały
czas mógł się na niego gapić. I nie kierowała nim tylko próżność. Chciał, w ten
sposób, dać chłopakowi poczucie bezpieczeństwa.
Wziął najbardziej puchaty
ręcznik z całej swojej kolekcji, zmoczył go w ciepłej wodzie po czym wrócił do
sypialni, gdzie wspiąwszy się na łóżko zaczął obmywać brzuch Aleca.
- Jesteś taki piękny –
wyrwało mu się, bo cisza nagle zaczęła dzwonić w uszach. Poza tym lubił mówić
to chłopakowi. Ten, tak ładnie, się wtedy rumienił.
Alexander nie zawiódł
jego oczekiwań. Momentalnie spłonął rumieńcem.
- Nieprawda.
- Alexandrze – zacmokał z
niezadowoleniem. – Możesz mówić co chcesz, ale rzeczywistości nie zmienisz. – Pochylił
się i pocałował chłopaka uciszając tym samym rodzącą się dyskusję. Zaraz potem
skończył go myć i zabrał się za siebie. Tu zrezygnował z delikatności na rzecz
czasu. Szybko uporał się z własnymi zabrudzeniami, choć gdyby to od niego zależało,
zostawiłby je na skórze nieco dłużej. Było coś podniecającego w posiadaniu
zasychającej spermy Alexandra na własnym brzuchu. Ciekawe jakby to było, gdyby chłopak
spuścił się w nim… Może kiedyś się o tym dowie.
Skończywszy rzucił
ręcznik na podłogę (jak on kochał magię) i położył się obok ukochanego.
- Możemy wrócić do
przytulasków?
Alec nie odpowiedział
tylko od razu wsunął się w jego ramiona jakby to było najbezpieczniejsze
miejsce na ziemi.
Zaczęli się całować. Niespiesznie
i słodko. A wkrótce Aleca zaczął morzyć sen. Magnus widząc co się dzieje, za
pomocą jednego ruchu nadgarstka, otulił ich obu kołdrą.
- Śpij – powiedział
chłopakowi, któremu oczy same się zamykały. – Ja będę cały czas obok.
To chyba uspokoiło Łowcę,
bo nie minęło dziesięć minut jak w pokoju dało się słyszeć jego miarowy oddech.
Za to Magnus, przez całą
noc, nie zmrużył oka wspominając wszystko co wydarzyło się tego popołudnia i
wieczoru. Technicznie rzecz biorąc to nie był najlepszy seks w jego życiu a
mimo to nie zamieniłby go na żaden inny. Na żadne doświadczenie, z żadnym z
byłych kochanków. Bo oznaczał nie tylko pożądanie, ale także miłość i
bezgraniczne zaufanie jakim darzył go młody Łowca
Coś ścisnęło go w dołku.
Alec tak bardzo go kochał. Obiecał sobie, że zrobi wszystko by nie zawieść tej
miłości.
- Kocham cię, Alexandrze
– wyszeptał w stronę śpiącego chłopaka. Ten uśmiechnął się przez sen, jakby
doskonale wszystko słyszał.
_______________________________
Macie dowód na to, że Cas nie powinna pisać seksów :P.
Zwykle o to nie proszę, ale tym razem byłabym wdzięczna gdybyście wyrazili swoją opinię na temat tego potworka powyżej... Prawie zniszczyło mi to mózg (znaczy jego marne resztki) i chciałabym wiedzieć czy było warto.
I jeszcze jedno pytanie. Chcielibyście małą serię na temat tego jak Alec wracał do zdrowia po próbie samobójczej z "Za wszelką cenę"? Kilka osób pytało mnie o coś takiego i muszę przyznać, że coś takiego kołacze się w mojej głowie, ale nie jestem do końca pewna. Także dajcie znać. Chyba że i was zniszczyło to coś wyżej...
Miłego dnia :).
Cas pisz jak najwięcej "seksów". Uwielbiam Twoje opowiadania. Ucieszyłam się z kontynuacji „Za wszelką cenę” także z chęcią przeczytałam opowiadanie, gdy Alec wracał do zdrowia. Co mogę dodać: dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuńXX
Ach...raczej Cas POWINNA pisać sceny +18 ( wyszłam na zboczeńca xD). Ja bardzo chętnie poczytam dalszą część tej opowieści. Uwielbiam Twoje opowiadania, szczerze powiedziawszy to co tydzień czekam z niecierpliwością na jakieś opowiadanie spod Twojej ręki i każde jest majstersztykiem 😘❤️ nie mogę doczekać się kolejnego poniedziałku
OdpowiedzUsuń