poniedziałek, 20 września 2021

Mów do mnie

Tytuł: Mów do mnie
Liczba rozdziałów: One Shot
Gatunek: romans
Para: Magnus Bane x Alec Lightwood
Seria: Shadowhunters
Ograniczenia wiekowe: +18
Info/Uwagi: Alexander Lightwood cierpi z powodu traumy związanej z wieloletnim wykorzystywaniem seksualnym. W końcu postanawia się przemóc i proponuje swojemu chłopakowi - Magnusowi - seks.  Czarownik, choć ma wątpliwości, to zrobiłby dla chłopaka wszystko i ostatecznie się zgadza.

Opis pierwszego razu Aleca i Magnusa po próbie samobójczej Łowcy.

Całość ma miejsce rok po wydarzeniach z "Za wszelką cenę", ale znajomość tamtego opowiadania nie jest konieczna do zrozumienia tej historii.

Uwaga: wspomnienie wykorzystywania seksualnego nieletnich.

 

 

 

MÓW DO MNIE

 

- Tak, właśnie wszedł.
Twarz Aleca wykrzywił nieprzyjemny grymas.
- Nie ma za co. Tak. Cześć. – Magnus schował telefon w kieszeni upiornie obcisłych jeansów.
- To była moja mama – bardziej stwierdził niż spytał Alec. Nie patrzył przy tym na Czarownika; udawał, że całą jego uwagę pochłania ułożenie butów idealnie w linii prostej.
- Tak. – Magnus choć bardzo chciał podejść i przytulić Aleca, nie zrobił tego. Wiedział jak ważne było pozostawienie chłopakowi przestrzeni; to on miał decydować, kiedy chce, a kiedy nie chce być dotykany. I chociaż zwykle chciał to Magnus i tak był zdeterminowany by dać mu wolny wybór.
- Mogłaby już sobie darować – mruknął chłopak wstając z klęczek i spoglądając na Magnusa. Ten uśmiechnął się ciepło.
- Alexandrze. – Wyciągnął ku niemu rękę. Nie naciskał. Zachęcał. Przez ostatni rok Magnus stał się mistrzem niewymuszonego kontaktu.
Alec przez chwilę się w niego wpatrywał, w końcu jednak złapał wyciągniętą dłoń i dał się zamknąć w uścisku. Pełne rozluźnienie zajęło mu dwie – trzy sekundy. Dopiero wtedy Magnus zaczął się delikatnie kołysać.
- Alexandrze – powtórzył Czarownik. – Nie możesz winić swojej matki za to, że się o ciebie martwi. – W jego głosie nie słychać było nagany a jedynie nieskończone pokłady cierpliwości.
Alec nie odpowiedział, za to nieznacznie poruszył głową. Magnus zareagował od razu. Zaczął przeczesywać czarne pasma, nieco dłuższe niż te idealnie pasujące Alecowi. Zastanowił się czy poruszyć temat potencjalnej wizyty u fryzjera, ale ostatecznie zrezygnował. Najpierw porozmawia o tym z Isabelle. Urażenie Alexandra było ostatnią rzeczą jaką chciał zrobić.
Magnus miał ochotę krzyczeć. Dlaczego to wszystko było takie cholernie trudne?!
Alec drgnął a Czarownik natychmiast poluźnił uścisk na wypadek, gdyby chłopak chciał się odsunąć. Ten jednak wtulił się w mężczyznę jeszcze mocniej.
- Wiem – wyszeptał mu prosto wszyję. – Ale to już robi się męczące.
Magnus westchnął. Wiedział o czym mówił Alec, ale i zachowanie Maryse było czymś, co doskonale rozumiał.
- Minął rok – kontynuował chłopak. – I ja naprawdę nie chcę zrobić tego ponownie – zawahał się. – Jest dobrze. Naprawdę.
Magnus doskonale wiedział, że to nieprawda. Nie dalej, jak w zeszłym tygodniu musiał budzić Aleca z koszmaru, w którym na nowo przeżywał najgorsze chwile życia. A jakieś trzy dni temu przypadkowy dotyk jakiegoś mężczyzny w metrze niemal doprowadził Łowcę do płaczu. Więc nie! Nie było dobrze. Ale nie winił za to Aleca. Wieloletnie wykorzystywanie seksualne u każdego wywołałoby traumę. Magnus oddałby wiele by jego ukochany mógł to przepracować z osobą kompetentną. Niestety. Zasady Nefilim zabraniały Łowcom korzystania z usług Przyziemnych lekarzy. A był pewien, że psycholog się do tego grona zaliczał. Co prawda nikt z Instytutu Nowojorskiego nie pobiegłby na skargę do Clave, ale i tak nie chciano ryzykować przypadkowej dekonspiracji. Potencjalny proces, najprawdopodobniej zakończony pozbawieniem run, tylko jeszcze bardziej załamałby Aleca. Musieli więc sami pomóc chłopakowi się z tym wszystkim uporać. I to na tyle skutecznie by ten znów nie targnął się na własne życie.
Alec chyba wyczuł w jaką stronę szły myśli Magnusa, bo jeszcze mocniej do niego przywarł.
- Znaczy… To co mi robili… wraca… oczywiście, że wraca… od czasu do czasu… - wyszeptał a Magnus poczuł, jak wzbiera w nim nienawiść. I nawet nie miał jej na kim wyładować, bo sprawcy nie żyli.
- Ale… Ja… Nie chcę…  - starał się kontynuować Łowca, choć widać było, że wyrażenie słowami tego co myślał przychodziło mu z trudem. Nie zamierzał się jednak poddawać. Wiedział, że unikanie tematu lub kluczenie wokół niego tylko mu zaszkodzi. A chciał, w końcu, się z tym wszystkim uporać. By nikt już nie musiał się o niego martwić.  – Nie chcę się już zabić – powiedział nieco ostrzej niż zamierzał a Magnus aż się wzdrygnął. Wspomnienia z najgorszej nocy, w całym jego czterystuletnim życiu, napłynęły z pełną mocą nieprzepracowanych koszmarów.
- Wiem. – Pogładził Aleca po plecach. – I założę się, że inni też to wiedzą. Co nie przeszkadza nam wszystkim się martwić. – Nigdy by nie pomyślał, że przyjdzie mu trzymać wspólny front z Maryse Lightwood. – To też część dręczącego, każdego z nas, poczucia winy.
Alec przygryzł wargę zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Co tak pachnie? – zapytał w końcu.
Zmiana tematu była tak toporna, że Magnus ledwie zdusił chęć przewrócenia oczami. Zastanawiał się przez chwilę czy pozwolić na nią Alecowi czy też może dalej drążyć niewygodny dla nich obu temat. Ostatecznie uznał, że każdemu należy się chwila wytchnienia. Oraz że zarówno on jak i Alec zasługiwali na miły wieczór wolny od demonów przeszłości.
- Soto Betawi.
Alec może i nie spędził połowy swojego życia na próbowaniu orientalnych potraw, ale nie był też całkowitym ignorantem (głównie za sprawą raczej marnego karmienia w Instytucie) a mimo to nazwa nic mu nie mówiła.
- To znaczy? – zapytał a Magnus pocałował go w czoło.
- Jedna z typowych indonezyjskich potraw. Po prostu musisz jej spróbować!
Poczekał aż Alec sam wyplącze się z jego objęć i skieruje swoje kroki do kuchni. Jeszcze rok temu zwyczajnie złapałby go za rękę i pociągnął, jednak już podczas pierwszej wizyty Alexandra w jego lofcie, po tym całym wypadku, jak zwykli nazywać najtragiczniejszą noc jego życia, przekonał się, że to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Wydawało się, że umysł Aleca doszedł do wniosku, że skoro wszyscy już i tak wiedzą, to wszelkie traumy mogą ujrzeć światło dzienne. Życie z Alekiem przypominało wtedy stąpanie po polu minowym. Każdy, nawet najostrożniejszy, ruch mógł skutkować wybuchem. Najgorsze, że również sam Alec nie wiedział co wywoła u niego atak paniki. Po każdym zaś, zamykał się w sobie przestraszony, rozgoryczony i przepełniony poczuciem winy, że z jego powodu cierpią ludzie, na których mu zależało.
Sam Magnus był pewien, że przetrwają to wszystko. Uzbroił się więc w anielską wręcz cierpliwość i za każdym razem tłumaczył Alecowi, że miał prawo zareagować tak a nie inaczej i nie powinien się tego wstydzić.
Najbardziej obawiał się reakcji Łowców, lecz i oni stanęli na wysokości zadania. Nawet rodzice Aleca. Jeśli, w całej tej sytuacji, istniała jakakolwiek dobra strona, to było nią właśnie porozumienie pomiędzy Alexandrem a Maryse i Robertem. No i to, że Lightwoodowie, w końcu, zaakceptowali Magnusa jako chłopaka ich syna. Sam Bane jednak wolałby, do końca swojego nieśmiertelnego życia, być mieszany z błotem, przez całe zastępy Dzieci Anioła niż żeby Alec musiał przechodzić przez to przez co przeszedł.
- Idziesz? – Alexander stanął w drzwiach kuchni i przyjrzał się Czarownikowi.
- Oczywiście! – Magnus uśmiechnął się szeroko po czym podszedł do chłopaka. Zdusił w sobie chęć objęcia go ramieniem. Zdecydował się na to dopiero gdy Alec wykonał nieznaczny gest w jego stronę. Początkowo Alexander przepraszał go za każdym razem, lecz Czarownik uparcie tłumaczył, że chłopak ma prawo stawiać granice i żądać od innych ich respektowania. Nikt nie miał prawa dotykać go bez jego zgody.
- Pospieszmy się, bo wystygnie.
Alec przewrócił oczami.
- Tak jakbyś nie mógł magicznie tego podgrzać.
- To byłoby oszustwo – odparł Magnus. – Nie po to pół dnia sterczę przy garach, jak zwykły Przyziemny, żeby na koniec i tak użyć magii.
Alec spąsowiał. Fakt iż Magnus przygotował dla niego posiłek w tradycyjny sposób sprawił mu zwykłą ludzką przyjemność. Oznaczało to, że Czarownikowi naprawdę zależy. Nie żeby kiedykolwiek w to wątpił, ale przypominanie o tym, od czasu do czasu, było miłe.
 
- To było pyszne. Dziękuję.
Alec westchnął z lubością i odsunął od siebie talerz.
Uśmiechnięty Magnus pstryknął palcami i czyste naczynia momentalnie znalazły się w odpowiednich szafkach. Widząc potępiającą minę ukochanego wzruszył ramionami.
- Hej! Gotowanie a zmywanie to dwie różne rzeczy! Po co mieć magię, skoro nie używa się jej do ułatwiania sobie życia?
Nieprzekonany Alec przewrócił oczami.
- Poza tym – ciągnął niezrażony Magnus – dzięki temu możemy szybciej zabrać się za film!
Wstał i podszedł do Aleca.
- Czy mogę prosić? – Wyciągnął ku niemu rękę, na którą Alec patrzył podejrzliwie.
- Co dzisiaj oglądamy? – Anioł mu świadkiem, że jeśli kolejny raz przyjdzie mu oglądać jakiś animowany musical, wyskoczy przez okno. Nie namalowawszy sobie wcześniej żadnych run. Magnus, za punkt honoru, wziął sobie zapoznanie go z całym dorobkiem Walta Disneya. Jak na razie Alecowi nie udało się zrozumieć fenomenu tych historii, ale miło było leżeć na kanapie, opartym o Magnusa i patrzeć jak wyimaginowane zło przegrywa.
W oczach Czarownika pojawił się dziwny błysk.
- Spodoba ci się – zapewnił i Alec już wiedział, że będzie dużo śpiewania.
 
- I jak? – zapytał Czarownik wyłączając telewizor.
- Czy ty znasz wszystkie te głupie piosenki na pamięć? – zainteresował się Alec, który od dłuższego czasu, starał się pozbyć z głowy wyżerającego mózg „lalala”.
- Hej! Tylko nie głupie! – oburzył się Magnus. – Są urocze.
W odpowiedzi Alec pokręcił głową, a kiedy Czarownik nadął policzki upodabniając się do wielkiego chomika, wybuchnął śmiechem.
- Niech ci będzie. – Cmoknął ukochanego w policzek, co wystarczyło by Magnus, z miejsca, wybaczył mu wszystkie złośliwości.
- Mogę liczyć na więcej? – zapytał z szelmowskim uśmiechem a Alec ochoczo pokiwał głową nachylając się do drugiego pocałunku. Tym razem skierowanego w usta.
Magnus oddał pieszczotę całym sobą starając się zapanować nad instynktem karzącym mu objąć Alexandra w pasie i mocno przytulić. To stanowiłoby przekroczenie pewnej granicy. To Alec musiał zdecydować, czy chce czuć ręce Czarownika na swoim ciele.
Chciał.
Po dłuższej chwili intensywnego całowania chłopak sięgnął po dłoń ukochanego i delikatnie musnął ją samymi opuszkami palców. Dla Magnusa był to znak. Przyzwolenie.
Powoli, bez niepotrzebnie gwałtownych ruchów podniósł ręce i położył obie dłonie płasko na plecach Alexandra. Łowca lekko się spiął, ale kiedy dotarło do niego, że Czarownik czeka na dalsze pozwolenie rozluźnił mięśnie i niemal niezauważalnie skinął głową. Wtedy dopiero mężczyzna zaczął gładzić plecy ukochanego, jego kark oraz ramiona. Cały czas uważał przy tym by nawet nie zapędzić się, w okolice pasa. O zejściu niżej nie wspominając. Dopiero niedawno Alec pozwolił mu gładzić się po kolanie i to tylko w ściśle określonych sytuacjach. Magnusowi to nie przeszkadzało. Był gotów poruszać się tak wolno jak tylko Alexander tego potrzebował. Nawet jeśli oznaczało to, że nie posuną się dalej niż zwykłe pieszczoty. Samo całowanie Aleca było czymś, za co warto umrzeć.
 
- Nie chcę wracać do Instytutu – sapnął Alec, gdy oderwali się od siebie. – Mogę zostać u ciebie na noc?
Magnus zamarł. Od roku Alec nie spędził całej nocy poza Instytutem, nawet polując na Demony, a ich randki ograniczały się do kolacji i filmu, w zaciszu jego loftu. Przestali wychodzić zaraz po tym jak Alec niemal dostał napadu paniki przez nazbyt natarczywy flirt ze strony jakiegoś mało rozgarniętego Przyziemnego. Oczywiście Magnus zaraz wkroczył do akcji i uratował sytuację a także ukarał napastnika (koleś pewnie po dziś dzień walczył z hemoroidami), ale szkoda już została wyrządzona. A teraz Alec, bez żadnego przygotowania, chce spędzić u niego całą noc. Pochlebiało mu jakim zaufaniem darzy go Łowca, niemal w takim samym stopniu jak przerażało. To była przecież ogromna odpowiedzialność! Nie miał nawet pojęcia jak miałby się w takiej sytuacji zachować! Spać na kanapie oddając łóżko Alecowi? A może to Alexander będzie wolał kanapę? Bo chyba nie zdecyduje się spać z nim w jednym łóżku, prawda?
Jego milczenie trwało zdecydowanie dłużej niż powinno i Alexander zinterpretował je po swojemu.
- Nie chcesz. Rozumiem. – Smętnie pokiwał głową. – To ja będę się zbierał.
Zaczął wstawać i dopiero to otrzeźwiło Magnusa. Gwałtownie wyciągnął rękę by chwycić chłopaka za nadgarstek, ale powstrzymał się w ostatniej chwili.
- Zaczekaj – powiedział chowając rękę do kieszeni. – Ja… byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś postanowił spędzić u mnie noc. – Przesunął się, żeby dać chłopakowi całusa w policzek. Albo mu się wydawało albo Alec odetchnął z ulgą. Był na siebie wściekły, że zaraz będzie musiał tę ulgę zgnieść.
- Ale…
Twarz Alexandra pobladła.
- Najpierw trzeba będzie zadzwonić do twojej matki i poinformować ją o tym – wydusił z siebie na jednym wydechu, niemal nie robiąc przerw. Wiedział bowiem jaką reakcję wywoła, tym bardziej, że dzisiaj już o tym rozmawiali.
Tak jak podejrzewał Alec wstał i zaczął chodzić po pokoju zaciskając pięści w bezsilnej złości.
- Nie jestem małym dzieckiem, które musi prosić mamę o pozwolenie na wszystko! Jestem pełnoletnim Nocnym Łowcą! Zabijam Demony! Chyba mogę spędzić noc u mojego chłopaka?!
Magnus uznał, że najlepszym wyjściem będzie dać mu się wygadać, dlatego nie przerywał a jedynie obserwował. Dopiero, kiedy zmęczony Alec opadł na fotel zabrał głos w całej sprawie.
- Alexandrze… Nikt nie twierdzi, że nie możesz zostać u mnie na noc. Więcej! Bardzo bym się z tego cieszył. Musisz jednak wziąć pod uwagę uczucia swojej matki… I nie chodzi mi o to, żebyś pytał ją o pozwolenie! – zastrzegł widząc minę chłopaka. – Tylko poinformował, że nie wrócisz na noc. Żeby się o ciebie nie martwiła.
Ku jego zdumieniu w oczach Aleca pojawiły się łzy.
- Nie chcę, żeby się o mnie martwiła. Nie chcę jej tego robić… Nikomu nie chcę… - Rozpłakał się.
Magnusa ścisnęło w dołku na samą myśl, co właśnie przeżywał Alexander. Łowca, przez całe dotychczasowe życie, starał się być samodzielny, nikomu się nie narzucać. Teraz zaś uwaga wszystkich skupiona była na nim i to z bardzo nieprzyjemnego powodu. Alec zwyczajnie sobie z tym nie radził. Zżerało go poczucie winy.
Czarownik, wiedziony czystą miłością, podszedł do chłopaka i klęknął przy nim.
- Alexandrze. – Delikatnie dotknął jego kolana. Z ulgą odkrył, że Alec nawet się nie wzdrygnął. – Miłość zawsze łączy się ze zmartwieniem. To część bycia rodzicem, dzieckiem, kochankiem czy przyjacielem. Tak działa świat. To nie twoja wina. Maryse po prostu przypomniała sobie o swojej roli. I uwierz mi, na pewno jest szczęśliwa, że ma się o kogo martwić.  – Uśmiechnął się, lecz Alec nie odwzajemnił gestu.
- Alexandrze… - Spróbował otrzeć chłopakowi łzy jednak ten uchylił się przed dotykiem. Tym razem był to wyraz złości a nie przebytej traumy, dlatego nie zabolał Magnusa tak bardzo. Co nie znaczy, że nie poczuł ukłucia w sercu.
- Zadzwonisz do niej? – poprosił Alec wstając i kierując się do łazienki. Magnus smętnie pokiwał głową. Nie tak wyobrażał sobie początek pierwszego, od dawna, nocowania Aleca u siebie w mieszkaniu.
 
 
Maryse Lightwood odebrała po pierwszym sygnale co najlepiej obrazowało jej stan psychiczny. Ona, wielka Łowczyni, szefowa Instytutu Nowojorskiego była na każde zawołanie Czarownika.
- Coś się stało? – zapytała zamiast powitania i Magnus nie mógł mieć jej tego za złe.
- Nie… To znaczy tak…
- Magnusie! – przerwała mu. – Co z Alekiem? – W jej glosie pobrzmiewał czysty strach. I za to też nie mógł jej winić.
- Nic mu nie jest – zapewnił. – Po prostu… Alexander chce zostać u mnie na noc…
Odpowiedziała mu cisza. Przyjął ją ze stoickim spokojem. To musiał być dla Maryse szok i postanowił dać się jej z nim oswoić.
- Czy to na pewno dobry pomysł? – zapytała kobieta po blisko pięciu minutach absolutnego milczenia. Magnus odruchowo wzruszył ramionami, lecz po chwili dotarło do niego, że Łowczyni przecież go nie widzi.
- On tego chce – powtórzył. – Poza tym wiesz, że z mojej strony, nie spotka go żadna krzywda.
Wbrew jego intencjom zabrzmiało to jak przytyk w stronę Nefilim. Niemal widział Maryse przygryzającą wargę w ten sam sposób co Alec.
- Prze…
- Wiem – przerwała mu. – Po prostu się boję…
- Wiem. – Kto by przypuszczał, że będzie się zgadzał z Maryse Lightwood? – Ale nie możesz mu niczego zakazać.
Nie do końca była to prawda. Gdyby się uparła, jako szefowa Instytutu, mogła kazać Alecowi wrócić na noc. Magnus wiedział jednak, że Maryse nie zniży się do tego poziomu.
Usłyszał westchnienie dochodzące ze słuchawki. Tak brzmiał człowiek pogodzony ze swoim losem, nawet jeśli ten los nie do końca mu się podobał.
- Życz mu ode mnie dobrej nocy – powiedziała i zaraz dodała. – Pilnuj go Magnusie. Proszę.
- Zawsze – obiecał.
 
- Załatwione – powiedział Magnus, kiedy Alec wyszedł z łazienki. Czarownik udawał, że nie widzi zaczerwienionych oczu Łowcy.
- I co mówiła? – spytał Alec lekko drżącym głosem.
- Kazała życzyć ci dobrej nocy.
Przecież nie kłamał. No przynajmniej nie do końca.
- I nawet skombinowałem ci piżamę! – Pomachał trzymanym w ręku czarnym kompletem. Na twarzy Alexandra pojawił się cień uśmiechu.
- A już się bałem, że dasz mi coś swojego.
Magnus zrobił urażoną minę.
- No wiesz?! Myślałem, że podobają ci się moje ubrania!
- Owszem – zgodził się chłopak. – Ale na tobie.
Podszedł do Czarownika i cmoknął go w policzek, tym samym kończąc całą dyskusję, bowiem Magnusowi wszystkie argumenty jakich mógł użyć wyparowały z głowy. Tak właśnie działały na niego usta Alexandra.
- To co? – Klasnął w dłonie by pobudzić ciało i, być może, umysł do jakiejkolwiek aktywności. – Kolejny film?
Alec najpierw przewrócił oczami, ale widząc minę Czarownika westchnął.
- Pod warunkiem, że skombinujesz popcorn i będzie mało śpiewania.
Magnus zastanowił się przez chwilę.
- To da się załatwić. Alec?
- Tak?
- Kocham cię.
 
Im bardziej zbliżała się pora spania tym wyżej Magnus oceniał swoje szanse na zejście na zawał. Jako pierwszy Czarownik w historii. Powstrzymywał go tylko wstyd. Ragnor miałby używanie. Znając tego zielonego zrzędę zniżyłby się nawet do seansu spirytystycznego by zaśmiać mu się prosto w twarz. Nieco uduchowioną, ale jednak twarz. Postanowił, że nie da przyjacielowi tej satysfakcji (o Raphaelu nie wspominając) i weźmie się w garść.
Łatwiej powiedzieć, czy też pomyśleć, trudniej zrobić.
Bo jak, do jasnej cholery, miał się zachować, żeby nie spłoszyć Aleca? Nie spali, ba! Nie leżeli!, w jednym łóżku, od ponad roku. Poza tym każdy bardziej natarczywy gest mógł na nowo wywołać u chłopaka traumę. A Magnus chciał się po prostu poprzytulać. Zasnąć z twarzą wtuloną w kark Alexandra, ukołysany biciem jego serca…Wiedział jednak, że nie ma prawa żądać tego od Łowcy. Więcej! Nie mógł pozwolić by chłopak dowiedział się o jego pragnieniach. Na bank skończyłoby się to poczuciem winy. Ich obu. A tego Magnus bardzo chciał uniknąć.
Ostatecznie postanowił, jak zwykle, oddać kierownictwo Alecowi. To Łowca, jako pierwszy, poszedł do łazienki by dokonać wieczornych ablucji. W tym czasie Magnus czekał jak na szpilkach. Pościelił łóżko, przygotował drugi komplet pościeli na wypadek, gdyby któryś z nich miał spać na kanapie, przyszykował sobie najmniej seksowną piżamę jaką tylko znalazł w swojej kolekcji (granatową w małe białe kotwiczki) i czekał.
 
Alec wyszedł z łazienki otulony w kłęby pary i bezkształtny czarny komplet, który upierał się nazywać piżamą a którego Magnus szczerze nie cierpiał. Włosy wciąż miał mokre, skapująca z nich woda wsiąkała w rozłożony na ramionach chłopaka ręcznik. Wyglądał, choć przecież nie powinien, tak seksownie, że Czarownika aż skręciło w dołku. Najchętniej podszedłby do ukochanego i zaczął go całować. Wiedział jednak, że nie mógł sobie na to pozwolić, dlatego tylko głośno przełknął ślinę. I postanowił zwalić konia pod prysznicem.
- Pięknie wyglądasz – wyszeptał, bo nie mógł się powstrzymać.
- Dziękuję. – Alec spuścił wzrok niepewny jak ma na to zareagować. – Łazienka już wolna. – Odsunął się od drzwi jednocześnie chwytając za rąbek ręcznika i wycierając włosy tuż za uchem.
Magnus zrozumiał, że więcej nie zniesie. Chwycił własną piżamę i zamknął się w łazience wyrzucając sobie w myślach od niewyżytych zboczeńców. Po tym co przeżył Alec nie miał prawa myśleć o nim w ten sposób. Przynajmniej, dopóki on sam mu na to nie pozwoli. Nic jednak nie mógł poradzić na własne myśli. Alexander po prosu tak na niego działał. Nigdy nie przykładał zbyt dużej wagi no nauki samokontroli i teraz to się na nim mściło.
- Ogarnij się! – warknął do własnego odbicia, które pewnie, gdyby tylko mogło, pokazałoby mu język.
- Kurwa!
Nie, jednak sobie nie zwali. Za to weźmie najzimniejszy prysznic jaki tylko może zaoferować mu jego łazienka. A jeśli przy okazji nabawi się odmrożeń to tym lepiej dla niego. Może czegoś go to nauczy.
 
Zimny prysznic nieco pomógł opanować nieposłuszne ciało, lecz w żaden sposób nie mógł rozwiązać drugiego problemu. Mianowicie: jak będą spać? I gdzie? Magnus naprawdę chciał spędzić tę noc trzymając Aleca w ramionach. Nie mógł jednak z się z tym narzucać, to Alexander musiał chcieć się do niego przytulić. Z drugiej strony, jeśli odepchnie chłopaka zachwieje rodzącą się, na nowo, pewnością siebie Łowcy.
Magnus Bane nigdy nie był mistrzem subtelności a wyzwanie, jakie świat przed nim postawił, właśnie tego od niego wymagało. Nie po raz pierwszy pomyślał, że jego życie byłoby dużo prostsze, gdyby nigdy nie spotkał na swojej drodze Alexandra Lightwooda. Odgonił tę myśl równie szybko jak wszystkie poprzednie. Prawdziwa miłość jest warta tego by o nią walczyć.
Wziąwszy głęboki oddech wyszedł z łazienki.
Alec półleżał na łóżku wsparty o wezgłowie i opatulony kołdrą po same pachy. Usłyszawszy otwierane drzwi odłożył czytaną właśnie książkę, którą pożyczył z Magnusowej biblioteczki i uśmiechnął się lekko.
- Cześć.
Magnus widział w tym uśmiechu niepewność. I nieme pytanie. „Dobrze zrobiłem? Mogę tu być?”.
- Cześć. – Odwzajemnił uśmiech starając się przekazać nim odpowiedź twierdzącą. „Tak. Po stokroć tak”.
Jego uwagi nie uszedł także fakt, iż Alec zajął swoją połowę łóżka, jemu pozostawiając drugą. Przełknął ślinę i z bijącym w szaleńczym tempie sercem, usiadł na materacu. Nie wywołało to żadnego sprzeciwu ze strony Aleca. Zachęcony tym małym sukcesem wślizgnął się pod kołdrę i położył głowę na poduszce, tak by móc patrzeć na Alexandra. Chłopak oblał się rumieńcem, ale była to jedyna reakcja z jego strony. Podbudowany Magnus uśmiechnął się szeroko.
- Cieszę się, że tu jesteś.
Przez chwilę myślał, że przesadził, bo Alec zamarł, ale zaraz odetchnął z ulgą. Bowiem po chwilowej niedyspozycji Alexander odwzajemnił gest.
- Ja też. – Zsunął się nieco, po czym przekręcił na bok, tak by móc patrzeć Czarownikowi w oczy. – Bardzo.
Przez moment jakby się wahał, ale ostatecznie wyciągnął rękę spod kołdry i położył drżącą dłoń na policzku ukochanego.
- Kocham cię, Magnusie.
Bane niemal nie oddychał. Bał się, że cokolwiek zrobi zepsuje tę scenę, lecz wypowiedź Aleca nie mogła pozostać bez odpowiedzi.
- Ja ciebie też, Alexandrze.
Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej i nieznacznie rozchylił usta. Wyglądał jakby nagle zrobiło mu się gorąco.
Zaczął przesuwać dłoń z policzka Czarownika na jego szyję i niżej aż zatrzymał go kołnierzyk piżamy. Otworzył szeroko oczy jakby dopiero teraz dotarło do niego co zrobił. I czy aby tego wszystkiego nie cofnąć.
- Mogę? – zapytał w końcu drżącym głosem muskając jednocześnie kciukiem pierwszy ciemnogranatowy guzik.
Magnus nie dowierzał swojemu głosowi, więc po prostu kiwnął głową. Zimne palce Aleca na jego rozpalonej skórze były czymś za czym tęsknił przez ostatni rok a teraz te głęboko skrywane pragnienia, wreszcie, się ziściły. I to bez jego udziału.
Zaczął oddychać szybciej, gdy tylko Alec uporał się z pierwszym guzikiem i teraz delikatnie muskał skórę na jego piersi. Samemu chłopakowi chyba też sprawiało to przyjemność, bo lekko się uśmiechał i już bez żadnego zawahania, rozpiął resztę guzików odsłaniając całą klatkę piersiową Magnusa. Czarownik nie miał nic przeciwko. Bał się jedynie, że Alexander może przesadzić i przekroczyć jakieś własne granice. Już otwierał usta by go o to zapytać, być może także przestrzec, gdy Alec odezwał się sam z siebie.
- Magnusie… Dotknij mnie… Proszę…
Bane przełknął głośno ślinę. Prośba była tak niespodziewana i tak inna od tego do czego przywykł przez ostatni rok, że na chwile stracił kontakt z rzeczywistością. Przywróciło mu go dopiero kolejne wypowiedziane przez Aleca słowo.
- Proszę… - powtórzył chłopak i przygryzł wargę. Wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać, gdyby tylko Magnus postanowił odmówić. To zmobilizowało Bane’a do działania. Wyciągnął dłoń i dotknął odsłoniętych obojczyków Aleca. Chłopak westchnął.
- W porządku? – Gotów był natychmiast zabrać rękę, gdyby tylko Łowca dał mu jakiś znak.
- Tak – sapnął chłopak. – Nie przestawaj.
Sam wznowił muskanie skóry Czarownika i Magnus musiał bardzo się skupić by na otrzymywaną przyjemność nie odpowiedzieć w zwielokrotniony sposób. Nienaruszenie żadnej z granic, w tym przypadku było wyjątkowo trudne, bo najwidoczniej okazały się one bardziej płynne niż myślał. Co nie znaczy, że nie cieszył się z postępów Aleca.
Gładził więc obojczyki i szyję Alexandra ani razu nie zapędzając się poniżej tej granicy jaką stanowiła piżama. Sam Alec zaś coraz śmielej poczynał sobie z ciałem Czarownika. To już nie było powolne muskanie a czułe gładzenie, głaskanie ulubionego zwierzaka.
W pewnym momencie Magnus jęknął z przyjemności a Alec zatrzymał się wpół ruchu.
- Dobrze ci? – zapytał.
- Nawet bardzo – przyznał czym wywołał u chłopaka uśmiech. – Jesteś wspaniały Alexandrze.
Nim zdołał pomyśleć pokonał dzielącą ich odległość i pocałował młodego Łowcę w usta.
Przerażony swoim zachowaniem, tak nagłym wtargnięciem w przestrzeń osobistą Aleca, niemal odskoczył od chłopaka. Jednak ten wyglądał na dziwnie zadowolonego.
- To było miłe – stwierdził. -  Zrobisz tak jeszcze raz?
Mocno zaskoczony Magnus ponownie, tym razem dużo wolniej przysunął się do Aleca i złączył ich usta w pocałunku. Nie było przecież takiej rzeczy na tym świecie, której odmówiłby chłopakowi.
To Alexander pierwszy użył języka. Magnus po prostu podążył za nim, szczęśliwy jak dawno już nie był.
Kiedy oderwali się od siebie Alecowi świeciły się oczy i wyglądał na naprawdę zadowolonego, co jeszcze bardziej ucieszyło Magnusa.
Następne słowa chłopaka nie były aż takim zaskoczeniem.
- Dotknij mnie.
Znów zaczął gładzić wystające obojczyki. Nie przeszkadzało mu, że Alec nie dotykał już jego. Chciał dać ukochanemu jak najwięcej przyjemności. Tylko na tym mu zależało.
- Bardziej – poprosił w pewnym momencie Łowca i Magnus zamarł.
Bardziej?
Czy to znaczy…
Jego wzrok prześlizgnął się po sylwetce Alexandra aż do miejsca, gdzie zaczynała się kołdra. Niepewny co robić dalej po prostu leżał i się gapił. Nie chciał, przez własną głupotę, posunąć się za daleko i skrzywdzić chłopaka.
Jednak Alec ewidentnie pragnął jego dotyku, bo sam odgarnął kołdrę w taki sposób, że Czarownik mógł, bez problemu, podziwiać blady skrawek skóry na brzuchu ukochanego. Przełknął ślinę. Ten widok sprawił, że zrobiło mu się naprawdę gorąco.
Niepewnie musnął palcami ów skrawek, a kiedy Alec przyzwalająco kiwnął głową wsunął pod koszulkę całą dłoń. W tym samym momencie Alexander wciągnął ze świstem powietrze i zamknął oczy. Magnus cofnął rękę.
- Alec? – zapytał walcząc z poczuciem winy. – Wszystko dobrze?
Chłopak oddychał ciężko, ale skinął głową, zdaniem Czarownika nieco na wyrost. Alexander był blady jak ściana a oczy zaciśnięte miał tak mocno, że Magnusa bolały powieki na sam widok.
-Na pewno? – drążył.
- Tak – potwierdził Alec zadziwiająco mocnym głosem.  – Proszę… Zrób to jeszcze raz… Ale… Mów do mnie – poprosił cicho. – Chcę… Chcę mieć pewność, że to ty. Że to ty mnie dotykasz, bo to twojego dotyku chcę.
Rozbrojony Magnus nie mógł zrobić nic innego jak tylko spełnić prośbę ukochanego. Cholera! Zrobiłby, dla tego chłopaka, wszystko.
- Alexandrze… - Ponownie włożył dłoń pod koszulkę i przyłożył ją płasko do umięśnionego brzucha. Nastąpiło krótkie spięcie, ale ostatecznie Alec poradził sobie bardzo dobrze. Zdołał nawet otworzyć oczy i teraz wpatrywał się w Magnusa czujnie.
- Jesteś taki piękny.
Na razie Magnus nie posuwał się dalej, skupiając się na delikatnym drapaniu napiętych mięśni.
- Tak bardzo cię kocham. Nigdy nie spotkałem wspanialszej istoty niż ty.
- Kiedy wspominałem o mówieniu wcale nie chodziło mi o komplementy – wyszeptał Alexander przez ściśnięte gardło. Subtelna pieszczota Magnusa sprawiała, że ledwie mógł oddychać. Ale w ten dobry sposób. Nie jak… wtedy.
- A ja myślałem, że obowiązuje mnie swoboda wyboru – odparł Magnus uśmiechając się perfidnie po czym pochylił się i pocałował Aleca. Dopiero po chwili dotarło do niego co właśnie zrobił. Po raz kolejny przekroczył granicę. Przerażony spojrzał Łowcy w twarz, lecz ten zdawał się zadowolony z takiego obrotu sprawy. Uśmiechał się. To dodało Magnusowi animuszu. Zaczął drapać intensywniej.
- Poza tym to nie komplementy a najszczersza prawda. Jesteś cudowny Alexandrze.
Przesunął dłoń w górę, na klatkę piersiową. Jednocześnie koszulka podniosła się nieco, odsłaniając czerwone ślady jakie chwilę temu zrobił Czarownik. Magnus poczuł irracjonalną dumę widząc swoje dzieło. Chciał, żeby Alec też je zobaczył, lecz chłopak zbyt zajęty był wpatrywaniem się w jego twarz.
- Każda część ciebie jest perfekcyjna. Kocham cię całego. To jak wyglądasz, jak się śmiejesz i jak płaczesz.
Na próbę musnął kciukiem sutek Łowcy. Alec sapnął, ale jego wzrok mówił Magnusowi, że może kontynuować. Byle ostrożnie. I byleby wciąż mówił.
- Czekałem na ciebie całe życie. To ty, Alexandrze, nauczyłeś mnie, że miłość „pomimo” może być równie wspaniała jak miłość „za”.
Cały czas tylko muskał sutek. Nie odważył się ruszyć dalej. Żeby to zrobić potrzebował jasnego komunikatu od Aleca. Nadal poruszali się po nieznanym gruncie, głównie po omacku. Jeden zły ruch mógł zaprzepaścić rok starań. A nawet gorzej.
- Jesteś wszystkim czego zawsze pragnąłem.
Rosło w nim podniecenie i coraz trudniej mu było składać poprawne zdania. Najchętniej wciąż i wciąż szeptałby imię Alexandra jednak to wydawało mu się zbyt proste. Chciał jak najskuteczniej zapewnić chłopaka o swojej miłości.
- Jesteś moim życiem i śmiercią...
- Magnus… - przerwał mu chłopak i Magnus przestraszył się, że przesadził. Jednak zamglone oczy Łowcy mówiły zdecydowanie co innego.
- Mocniej… proszę… Chcę więcej… Tylko mów do mnie…
Magnus żył od stuleci. Myślał, że poznał wszystkie rodzaje miłości, że dotarł do granicy uczucia jakim można darzyć drugą osobę. A teraz, ten niepozorny chłopiec, wywrócił jego myślenie do góry nogami. Pokazał, że wszystko co Magnus Bane, Wysoki Czarownik Brooklynu, wiedział o miłości było jedynie ułudą.
- Oczywiście kochany – wyszeptał i zaczął intensywniej pieścić sutek chłopaka. Ściskał go i pocierał ani na chwilę nie milknąc.
- Kocham cię. Jesteś piękny Alexandrze. Mój Alexander… Mój Anioł… Moja miłość… Uwielbiam cię… Pragnę być przy tobie już na zawsze.
Alexander oddychał coraz szybciej, jego oczy zaszły mgłą a mimo to ich nie zamknął by w pełni delektować się przyjemnością. Cały czas wpatrywał się w Czarownika jakby bojąc się, że jeśli choć na chwilę straci tę scenę z oczu, ona przestanie istnieć a on znów znajdzie się w ciemnym zaułku, gdzie dłonie ukochanego wcale nimi nie były. Gdzie nic nie działo się za jego zgodą.
- Alexander… Mój Alexander… - szeptał nieprzerwanie Magnus tracąc powoli kontakt z rzeczywistością. Samo dotykanie Aleca wywoływało u niego podniecenie i sprawiło, że stał się twardy. Miał nadzieje, iż Alexander się o to na niego nie obrazi. Choć bardzo chciał nie mógł w pełni kontrolować swojego ciała.
Nagle poczuł chłodną dłoń na własnej klatce piersiowej. Przeszedł go dreszcz.
- Magnus… - Głos Aleca był zachrypnięty. Oblizał wargi.
- Tak kochany? – Musiał bardzo się skupić, żeby to powiedzieć.
- Ja… - Alec patrzył na niego z dziwną determinacją, która skutecznie rozproszyła jego podniecenie. – Chcę to zrobić! Chcę się z tobą kochać! – niemal krzyknął.
Z całego ciała chłopaka wyzierała determinacja. Magnus nie miał pojęcia co o tym myśleć. Zabrał rękę i usiadł. Kołdra zsunęła się z niego i zaplątała na kolanach ukrywając na wpół twardą erekcję.
- Alexandrze… - zaczął, ale Łowca mu przerwał.
- Nie każ mi o to prosić – wyszeptał siadając. Obciągnął koszulkę. Magnus z trudem stłumił jęk zawodu. – Nie zniosę, jeśli będę musiał prosić cię o współżycie…
Przygryzł wargę zdając sobie sprawę, że słowo, którego użył mogłoby zniszczyć każdy nastrój. A jednak Magnus zdawał się nie zwracać na nie uwagi.
- Nie mam takiego zamiaru – zapewnił. – Dobrze wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. A tego bardzo pragnę… Po prostu… Jesteś pewien, że tego chcesz? To nie jest decyzja, jaką podejmuje się pod wpływem chwili. – Jego głos brzmiał ostro choć przecież robił wszystko, żeby go złagodzić. – Zwłaszcza w twoim przypadku. Nie chcę cię skrzywdzić Alexandrze.
Wyciągnął rękę tak by chłopak mógł ją chwycić. Łowca skorzystał z zaproszenia. Przez chwilę bawił się pierścionkami na palcach Czarownika, a kiedy wreszcie się odezwał brzmiał niezwykle poważnie.
- Ja tego chcę Mags. Już wcześniej o tym myślałem… Podniecasz mnie i naprawdę cię pragnę… - Kiedy mówił jego policzki robiły się coraz bardziej czerwone a wzrok utkwiony miał w kołdrze. Wciąż także bawił się dłonią ukochanego.
- Poza tym chcę w końcu przestać się bać. Wzdrygać przed każdym dotykiem. Sprawiać ból ludziom, na których mi zależy.
- Alec… To nie jest dobra motywacja.
- Jest! – Nie zgodził się Łowca. – Poza tym… To tylko jej część. Kocham cię Magnusie i chcę, żeby ta miłość obejmowała wszystkie sfery życia.
Nie odpowiedział. Uniemożliwiała mu to ogromna gula w gardle.
- Chcę przekazać ci moją miłość w każdy możliwy sposób.
Z najwyższym trudem znalazł w sobie dość sił by znów zacząć mówić.
- Nie musisz…
- Wiem – przerwał mu. – Wiem Mags. Wiem, że do niczego, nigdy byś mnie nie zmusił i kocham cię za to jeszcze bardziej. Jeśli to w ogóle możliwe. Chcę ci się oddać i poczuć, że w pełni, do ciebie należę. Chyba że… - urwał a na jego czoło wstąpił zimny pot. Wyglądał jakby się czegoś panicznie wystraszył.
Magnus zadziałał instynktownie. Zacisnął dłoń na palcach Aleca i posłał w jego ciało nieco uspokajającej magii, tak jak robił to wielokrotnie do tej pory. Miał ten ruch opanowany do perfekcji. Choć wcale tego nie chciał.
Zwykle po wszystkim Alec uśmiechał się do niego z wdzięcznością, ale teraz pozostał posępny.
- Alexandrze – Wzmocnił uścisk. Tym razem bez magii. Alec zdawał się tego nie dostrzegać.
- Chyba że… - podjął wątek. – Chyba że ty nie chcesz się ze mną kochać.
W sumie to miałoby sens. Jego ciało było splugawione. Sama myśl, że ktoś tak doskonały jak Magnus, miałby kalać się dotykaniem go, wydawała się Alecowi świętokradztwem. Pożałował swoich wcześniejszych próśb o dotyk. Nie powinien zmuszać do tego Magnusa. Na pewno Czarownik miał mu to za złe. A jeśli uzna, że posunął się za daleko i z nim zerwie? Jak, w ogóle, wytrzymywał jego towarzystwo do tej pory?
- Alec! Alec! Alexandrze! Wróć do mnie! Proszę!
Widząc tę charakterystyczną pustkę w oczach Łowcy, Magnus, niemal sam wpadł w panikę. Wiedział co to oznacza. Alec zaczął się zamykać we własnej spirali lęków i niepewności. A to zawsze kończyło się katastrofą. Musiał go jak najszybciej stamtąd wyciągnąć. Przywrócić do rzeczywistości.
- Alexandrze! – krzyknął ponownie, a kiedy to nie dało żadnego efektu zrobił coś na co nie zdecydowałby się w żadnych innych okolicznościach. Przyciągnął chłopaka do siebie, zamknął w ciasnym uścisku i pocałował. Początkowo przestraszył się nie na żarty, bo całowanie Aleca przypominało całowanie manekina. Łowca w ogóle nie odpowiadał na pieszczotę; tak daleko zawędrował we własnym koszmarze, że świat zewnętrzny przestał istnieć. Magnus był przerażony. Nic takiego nie miało miejsca od blisko ośmiu miesięcy.
- Alec… - Zerwał pocałunek. – Wróć do mnie. Błagam… - wyszeptał a z oczu zaczęły płynąć mu łzy. Czy to jego wina? Co takiego zrobił, że Alexander musiał stoczyć się w głąb własnej głowy? Gdzie popełnił błąd?
W ostatnim, rozpaczliwym odruchu potrząsnął Łowcą i to dopiero przyniosło jakiś skutek. Alec wciągnął ze świstem powietrze i zamrugał kilkukrotnie. Widząc poszarzałą, ze strachu, twarz Magnusa poczuł, jak żołądek zwija mu się w supeł. Znów to zrobił. Znów skrzywdził bliską osobę, przez własną słabość. Ukrył twarz w dłoniach. Dopiero teraz zorientował się, że płakał. Szybko otarł łzy. Miał także wysmarkać się w rękaw, ale Magnus w porę podał mu chusteczkę. Uśmiechnął się z wdzięcznością, jednak po chwili ten uśmiech spełzł z jego warg.
- Przepraszam – wyszeptał.
- Nie masz za co przepraszać – zapewnił Czarownik. – Po prostu powiedz co się stało. Czy ja… Czy ja coś zrobiłem.
Pokręcił głową i przegryzł policzek od środka by powstrzymać łzy na nowo cisnące mu się do oczu. Nie lubił Magnusa takiego. Zwłaszcza kiedy Czarownik zachowywał się tak z jego powodu.
- Mags… - wyszeptał czując w ustach smak krwi z przegryzionego policzka. – Czy ty… Czy ty mnie chcesz?
Dłuższą chwile zajęło mężczyźnie zrozumienie o jakim „chceniu” była mowa.
- Oczywiście! – wykrzyknął w pełni świadomy, że jego przedłużające się milczenie źle wpływa na samoocenę Aleca. – Alexandrze! Kocham cię i pragnę na wszystkie możliwe sposoby! Psychicznie i fizycznie!
W pierwszym odruchu chciał nawet odgarnąć kołdrę, żeby pokazać wybrzuszenie w spodniach, które znów się tam pojawiło. Ostatecznie uznał, że to jednak bardzo zły pomysł. Alec mógłby pomyśleć, że próbuje wywrzeć na nim jakąś presje.
Łowca patrzył na niego jakby mu nie wierzył.
- Więc dla czego nie chcesz się ze mną kochać?
Tym razem to Magnus musiał przygryźć policzek. Nigdy, w całym swoim długim życiu, nie pomyślał, że przyjdzie mu prowadzić taką rozmowę. Och, gdyby tylko mógł dorwać w swoje ręce tych skurwieli, którzy sprawili, że najbardziej intymny ze wszystkich aktów, wyraz całkowitego oddania i zaufania pomiędzy partnerami, w przypadku jego i Aleca stał się tematem takich sporów. Śmierć to zdecydowanie zbyt łagodna kara. Powinni cierpieć tak jak cierpiał przez nich Alexander! A może i bardziej!
- Alec… Nie chodzi o to, że nie chcę uprawiać z tobą seksu, bo chcę. I to bardzo. Bardziej jednak zależy mi a tym, by nie zrobić ci krzywdy.
Z twarzy chłopaka nie dało się nic wyczytać.
- Nie zrobisz – powiedział wreszcie głucho. – Ja tego chcę Magnusie. – Pokręcił głową. – Nie. Ja tego potrzebuję.
Bane nie wiedział co powiedzieć. Nie tak wyobrażał sobie pierwszy raz z Alekiem. W jego marzeniach było zdecydowanie mniej mówienia a więcej działania. Mimo wszystko czuł, że podniecenie, które odczuwał za każdym razem, gdy chłopak był w pobliżu, zaczynało przejmować nad nim kontrolę. Bo ile się można powstrzymywać? Zwłaszcza gdy druga strona była, najwyraźniej, bardziej niż chętna.
- Jesteś pewien? – wyszeptał jeszcze?
Alec pokiwał głową i ku ogromnemu zdumieniu Magnusa, złapał go za rozpiętą górę od piżamy po czym zaczął całować. To był pierwszy raz, gdy Łowca sam wyszedł z inicjatywą tak intensywnego kontaktu. I chyba tym właśnie, tak naprawdę, przekonał Czarownika. Magnus oddał pocałunek nawet nie próbując przejąć nad nim kontroli. Wszystko zależało od Alexandra. A ten zdawał się robić co w jego mocy by Magnus, wreszcie, dał się ponieść pierwotnemu instynktowi.
Gdy zerwali pocałunek Czarownik ledwie nad sobą panował.
- Tak. – Alec dolał jeszcze oliwy do ognia. – Jestem. Przecież to ty.
Magnus wciągnął ze świstem powietrze.
- Kocham cię Alexandrze.
- Wiem.
- I naprawdę nie chcę zrobić ci krzywdy – ciągnął Bane jakby nie usłyszał słów chłopaka.
- Wiem.
- Dlatego jeśli zrobię coś co ci się nie spodoba albo z czym nie będziesz czuł się komfortowo masz mi o tym natychmiast powiedzieć! Nie zrobię nic czego byś nie chciał. To jak daleko się posuniemy zależy tylko od ciebie – zastrzegł. – Rozumiesz?
Łowca pokiwał głową, lecz widząc wyczekujący wzrok Czarownika powiedział głośno.
- Tak.
- I wiesz, że możesz przerwać wszystko w każdej chwili?
- Tak.
Naprawdę o tym wiedział a ta świadomość dodawała mu sił. Mógł odmówić wykonywania jakiejś czynności. Mógł zwyczajnie wszystko przerwać. Nie był ofiarą tylko równorzędnym partnerem. Jego komfort też był ważny. Magnus nigdy go nie skrzywdzi. Tylko wiedząc o tym wszystkim zdecydował się zaryzykować. Bo przecież miało być zupełnie inaczej niż wtedy.
Chyba jakiś cień dawnych emocji pojawił się na jego twarzy, bo Magnus zaczął się wycofywać, ale nie zamierzał mu na to pozwolić. Nie kiedy zaszli tak daleko. Znów przyciągnął ukochanego do siebie i pocałował.
- Wiem o tym wszystkim – wyszeptał mu prosto w usta zerwawszy pocałunek.  – Wiem też, że mogę ci ufać. Zróbmy to… - Tak bardzo nie chciał powiedzieć „proszę” i Magnus chyba to zrozumiał, bo tym razem to on zapoczątkował pocałunek.
Niepewnie wsunął język w usta chłopaka a Alec jęknął i mocniej zacisnął palce na materiale piżamy gniotąc ją niemiłosiernie, lecz Magnusowi wydawało się to obojętne. Nadal badał wnętrze ust ukochanego językiem, robiąc wszystko byle tylko sprawić mu tym przyjemność. Jego ręce spoczywały płasko na kołdrze i coraz trudniej było mu utrzymać ten stan rzeczy. Rozpaczliwie pragnął objąć Aleca, wsunąć dłonie pod koszulkę i gładzic plecy. Najpierw jednak musiał uzyskać od Alexandra pozwolenie.
W końcu oderwali się od siebie. Ciężko dysząc patrzyli sobie w oczy. Na obu twarzach malowało się podniecenie przysłonięte jednak innymi uczuciami.
Niepewnością i nadzieją.
Magnus pierwszy zerwał milczenie.
- Na pewno chcesz to zrobić?
Alexander wciągnął głęboko powietrze. Zapach drzewa sandałowego podziałał na niego w równym stopniu kojąco co podniecająco.
- Tak.
- To znaczy, że mogę cię dotknąć? – upewnił się.
- Marzę o tym – wyznał Alec nieco na wyrost, bo tak samo pragnął dotyku Magnusa co się go obawiał. Bał się, że w pewnym momencie zleje się on ze wspomnieniami w jego głowie i… przegra. Niwecząc wszystkie postępy jakie udało mu się poczynić. Ale musiał, w końcu, zacząć walczyć ze strachem na poważnie. Dlatego sam złapał dłonie Czarownika i położył je sobie na żebrach. Nie odważył się niżej. Jeszcze nie. Najpierw musiał się oswoić z samym dotykiem.
Magnus przełknął ślinę i zaczął błądzić rękami po klatce piersiowej Alexandra, plecach, szyi. Cały czas pieścił chłopaka przez koszulkę i unikał okolic pasa.
Początkowo napięta twarz Aleca zaczęła się rozluźniać. A ciche westchnienia dochodzące z lekko rozchylonych ust pozwoliły mężczyźnie zadać kolejne pytanie.
- Mogę… - W gardle miał zupełnie sucho z podniecenia. – Mogę zdjąć ci koszulkę?
Alec spojrzał na niego błędnym wzrokiem jakby w ogóle zdziwiony faktem, że Magnus zadał to pytanie.
- Mówiłem już, że nie zrobię nic bez twojej zgody – przypomniał mu. – To jak? Mogę?
Łowca chciał kiwnąć głową, ale w porę przypomniał sobie, że Czarownik akceptował jedynie zgody wyrażone ustnie.
- Tak. – Przymknął oczy, ale zaraz je otworzył. – Pod warunkiem, że ty też się rozbierzesz.
Magnus, któremu do rozebrania przecież wiele nie zostało, Alec już wcześniej rozpiął jego piżamę, kiwnął głową na znak zgody i jednym ruchem pozbył się niepotrzebnej garderoby.
Widząc całkowicie odsłoniętą, cudownie umięśnioną klatkę piersiową Czarownika, Alec, wciągnął głośno powietrze. Magnus był taki piękny.
Nie bardzo nawet zdając sobie z tego sprawę, wyciągnął dłoń i położył ją płasko na ciele ukochanego. W miejscu, gdzie pod warstwą mięśni biło serce. Ten rytm, tak inny od jego własnego, działał na niego uspokajająco. Przypominał, że to przecież Magnus a Magnus nigdy by go nie skrzywdził.
Nawet tak niewinny dotyk jakiego właśnie doświadczał od Aleca sprawiał, że robiło mu się gorąco. A zachwyt z jakim chłopak na niego patrzył niczego mu nie ułatwiał. Jak ten dzieciak na niego działał!
- Czy teraz mogę? – wydusił w końcu lekko szarpiąc koszulkę Łowcy. Ku jego zdumieniu ten pokręcił głową.
- Ja sam – wyjaśnił uspokajającym tonem.
Jeszcze chwilę gładził pierś ukochanego, z ciekawości musnął twarde sutki na co Magnus jęknął. Ten dźwięk nieco rozstroił Alexandra. Zamarł i przez moment oddychał głęboko chcąc nasycić się wonią drzewa sandałowego. Wonią bezpieczeństwa.
- Alec? – Magnusa zaczęło zżerać poczucie winy. Choć przecież nie zrobił nic złego. – Ja…
- Mów do mnie, Mags – poprosił Łowca. – Mów, cały czas.
- Alexandrze…
Chłopak ponownie musnął sutek.
Pomny wcześniejszej prośby Czarownik najpierw jęknął, bo jednak nie potrafił kontrolować własnego ciała, tak jakby sobie tego teraz życzył a zaraz potem znów wyszeptał imię ukochanego.
- Alexandrze… To jest takie dobre…
Tym razem jęk nie przywołał niechcianych wspomnień, więc chłopak kontynuował pieszczoty dokładając drugą rękę. Teraz już oba sutki Magnusa były dotykane a on sam sapał i jęczał ani na chwilę nie milknąc.
- Alexandrze… Tak bardzo cię kocham… Jesteś taki piękny. Taki wspaniały.
Pieszczoty nasilały się. Alec odnajdywał swoistą przyjemność w dawaniu jej Magnusowi. Pocierał sutki, ściskał je pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym a nawet lekko szarpał. Czarownikowi wszystko to bardzo się podobało. Od dłuższego czasu mówił już coraz mniej składnie. Alecowi to nie przeszkadzało. Nieważne co Czarownik mówił. Chodziło tylko o to by słyszeć jego głos.
W pewnym momencie Magnus jęknął wyjątkowo głośno.
- Alexandrze! Dojdę, jeśli nie przestaniesz!
Nie kłamał. Jego sutki od zawsze były bardzo wrażliwe i przy sprawnym kochanku, sama ich stymulacja starczała by szczytował. Teraz chodziło raczej o długotrwałą abstynencję. Co nie znaczy, że efekt byłby inny.
Alec zabrał ręce i zaczął wpatrywać się intensywnie w zarumienioną, wykrzywioną z przyjemności twarz Magnusa. Zastanowił się co właściwie czuł widząc ukochanego w takim stanie. Stanie, który do tej pory widywał jedynie w sennych koszmarach. Budził się wtedy z krzykiem i policzkami mokrymi od łez, lub w popłochu biegł do łazienki, by zwymiotować kolację.
Teraz zaś… rozpierała go duma. Sprawił Magnusowi przyjemność. Właśnie jemu. Człowiekowi, na którym mu zależało! Podbudowany tą konkluzją, nie namyślając się długo zdjął własną koszulkę. Owiało go zimne powietrze, po plecach przebiegł dreszcz a sutki same stwardniały. Na co Magnus, który obserwował ten, zdecydowanie zbyt krótki, spektakl przejechał językiem po wargach. Alecowi ów gest bardzo źle się kojarzył. Tak zachowywał się Raj…
- Nie rób tego, proszę. – Wiedział, że wymaga od ukochanego sporo. Zdecydowanie więcej niż jakikolwiek wcześniejszy partner Czarownika. Miał tylko nadzieję, że Magnus nie zniechęci się przez to do niego, nie straci cierpliwości.
Na razie wyglądało na to, że żadne z jego dziwactw nie przeszkadzało mężczyźnie.
- Oczywiście. – Uśmiechnął się pokrzepiająco. – Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś. – Pogładził chłopaka po policzku. – Rób tak, Alec. Cały czas mnie naprostowuj. Naprowadzaj. Poprawiaj. To czego chcesz a czego nie chcesz jest ważne. Rozumiesz?
- Tak… Kocham cię.
- Ja ciebie też. – Znów się uśmiechnął. – Alexandrze?
- Tak?
- Czy mogę całować twój tors?
Nie podejrzewał, że Magnus będzie pytał o wszystko, o każdą najmniejszą rzecz. Podejrzewał, że po jakimś czasie mu się to znudzi albo podniecenie weźmie nad nim górę. Wyglądało jednak na to, że bez wyraźnego pozwolenia Czarownik nie zamierzał ruszyć choćby o krok dalej. Poczuł jak jego miłość do tego człowieka jeszcze wzrasta, choć przecież był pewien, że to niemożliwe.
- Myślę, że tak – zdecydował.
Klatka piersiowa stanowiła raczej bezpieczny obszar. Oni nigdy nie zawracali sobie nią głowy, bardziej zależało nim na jego twarzy i tym co miał w spodniach. Zadrżał, gdy to sobie uświadomił. Magnus zamarł w pół ruchu.
- Alexandrze?
- Wszystko w porządku.
Czarownik nie wyglądał na przekonanego.
- Na pewno?
- Tak. – Pokiwał głową. – Coś sobie uświadomiłem i…
- Nie było to przyjemne? – wszedł mu w słowo Magnus. Alec znów pokiwał głową. – Chcesz o tym porozmawiać?
- Nie! – Wiedział, że jeśli teraz przerwie jego demony rozzuchwalą się na dobre. – Chcę kontynuować. I nawet mnie nie pytaj czy na pewno! – zastrzegł a Magnus przełknął ślinę, bo właśnie o to chciał spytać. Postanowił więc zadać inne pytanie.
- Możesz się położyć?
Odwrócił głowę by spojrzeć na miękkie poduszki obleczone satynową czerwoną pościelą. Aż się prosiły by w nich utonąć. A mimo to miał opory. Sama myśl, że miałby leżeć a ktoś pochylałby się nad nim sprawiała, że wszystko co przeżył do niego wracało a on znów miał przed oczami zaułek. Na plecach zaś czuł zimny asfalt.
Ale przecież teraz był bezpieczny! Miał obok siebie Magnusa i powinien o tym pamiętać. Magnus nie zrobi mu krzywdy!
Nim Czarownik zdążył cofnąć swoją prośbę opadł na poduszki i zagłębił się w miękkim puchu.
- Chodź tutaj. – Wyciągnął ręce do ukochanego.
Magnus, choć miał wątpliwości, pochylił się nad chłopakiem i pocałował go w usta. W tym samym czasie jego ręce zaczęły błądzić po torsie Łowcy delikatnie muskając wrażliwą skórę.
Alec nie zrywał pocałunku, więc mężczyzna nabrał śmiałości. Zaczął nieznacznie drapać boki Alexandra, na co ten wygiął plecy w łuk i jęknął wprost w usta czarownika.
- Podobało ci się?
- Tak – wysapał. – Zrób to jeszcze raz.
Nie trzeba było mu dwa razy tego powtarzać. Znów zaczął drapać, tym razem dodając do tego pocałunki. Zaczął od szyi. A dokładniej od tego specjalnego miejsca za uchem, które wiedział, że Alec uwielbia. Pamiętał jak jeszcze przed wypadkiem wręcz błagał o całowanie go.
Alec zadrżał, jednak nie z przyjemności. Przypomniał sobie bowiem silny chwyt Edgara i ten strach, że mężczyzna go udusi. Niechcący, ale jednak. Szyja to nie był do końca bezpieczny obszar. Potrzebował czegoś co pomoże mu uporać się ze wspomnieniami.
- Mów do mnie – poprosił po raz nie wiadomo który. Magnus ani myślał odmawiać.
- Alexandrze... – Na przemian to całował to znów lizał skórę przy jabłku Adama Łowcy.
- Jesteś taki piękny.
Zaczął schodzić swoimi pieszczotami niżej.
- Tak bardzo cię kocham.
Alec zaryzykował i zamknął oczy. Zaraz jednak je otworzył. Musiał, wszystkimi zmysłami, upewniać się, że to właśnie Magnusa miał obok. Sama przyjemność płynąca z dotyku nie wystarczała. Choć Magnus robił wszystko by zapomniał o całym świecie. I prawie mu się to udawało.
- Alec. Mój Alec.
Dotarł do sutka. Uniósł zarumienioną z emocji twarz i spojrzał wprost w błękitne oczy ukochanego. – Mogę?
Już raz dostał pozwolenie, ale wolał pytać o nie zbyt często niż za rzadko.
Alec, który za sprawą ust Magnusa odkrywał właśnie nowy wspaniały świat fizycznej przyjemności, ani myślał zmieniać teraz zdania.
- Proszę. Zrób to.
Bane odetchnął z ulgą. Ciepłe powietrze z jego ust owionęło sutek Łowcy na co ten zareagował jęknięciem.
- Jesteś wspaniały, Alexandrze.
Zacisnął wargi na wrażliwym miejscu i zaczął ssać. Oddech Aleca momentalnie przyspieszył. To było takie dobre.
Magnus z radością przyjmował każdy przejaw przyjemności jakim obdarzył go Łowca. To było dla niego niczym największa nagroda. Bo przecież tego od zawsze chciał. Sprawić Alecowi przyjemność. Nadpisać złe wspomnienia dobrymi.
Co jakiś czas przerywał pieszczenie sutka by wyszeptać coś w stronę Alexandra. Nie zapominał także o jego prośbie. Wiedział, że Alec tego potrzebuje.
- Alexander. Mój Alexander.
Jak pięknie słowo „mój” brzmiało w ustach Magnusa. Alec miał wrażenie, że to właśnie dzięki niemu to wszystko było w ogóle możliwe. Czarownik traktował go jak swoją własność. A to oznaczało, że będzie go chronił. I nigdy nie skrzywdzi.
- Mój… Mój… Mój…
Przeniósł usta na drugi sutek. Delikatnie ścisnął go zębami na co Alec momentalnie się wyprężył Bynajmniej nie z przyjemności.
- Nie… - wysapał patrząc na Magnusa z paniką w oczach. Przypomniały mu się inne zęby. Te raniące boleśnie, przebijające skórę, zostawiające ślady, z którymi tylko iratze mogło sobie poradzić. Wiedział, że Magnus nigdy nie posunąłby się tak daleko. Mimo to wspomnienia były zbyt wyraźne.
- Nie gryź.
Magnus miał ochotę dać sobie w twarz. Co mu strzeliło do tego pustego łba? Przecież tego właśnie mógł się spodziewać! Oprawcy Aleca na pewno byli brutalni, nie powinien więc robić niczego, co choćby  mogło sugerować jakąkolwiek przemoc.
- Przepraszam – szepnął i uspokajająco pogłaskał Aleca po włosach. – Już nie będę. – Widząc zbolałą minę chłopaka niemal zgrzytnął zębami.
- Pamiętasz? Nie zrobię niczego czego byś nie chciał.
Łowca nieznacznie kiwnął głową. To wszystko było takie dziwne. Mieć nad czymś kontrolę. Jednym słowem przerwać daną czynność tylko dlatego, że mu się ona nie podobała…
- Dziękuję.
Dla Magnusa to słowo było niemal jak policzek.
- Alexandrze… - Ustawił się tak by móc patrzeć chłopakowi prosto w oczy. – To nie jest coś za co powinieneś dziękować. Tak to właśnie powinno wyglądać. Żadna ze stron nie ma prawa żądać od drugiej przekroczenia jakichkolwiek granic. Jeśli mi się coś nie spodoba to też ci o tym powiem – dodał głównie dla zasady, wiedział bowiem, że to nieprawda. Jeśli tylko będzie mógł sprawić Alecowi przyjemność, jego własny komfort przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie.
Łowca słysząc to wszystko uśmiechnął się nieśmiało.
- Cieszę się, że cię mam.
Czarownik odwzajemnił gest z nieco większym entuzjazmem.
- To działa w obie strony.
Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. W końcu Alec przerwał milczenie.
- Możemy kontynuować?
- A chcesz?
- Tak.
Na twarzy Czarownika pojawił się uśmiech.
- W takim razie nie widzę przeciwskazań.
Pochylił się i pocałował chłopaka w usta. Jednocześnie słodko i namiętnie po czym wrócił do pieszczot klatki piersiowej. Szczególną uwagę poświęcił, przygryzionemu wcześniej, sutkowi. Na przemian całował go i lizał. Kilka razy próbował też ssać, tak jak robił to wcześniej, ale teraz Alecowi się to nie podobało więc porzucił tego rodzaju pieszczotę.
Nie minęło wiele czasu nim z ust chłopaka zaczęły wydobywać się pełne przyjemności jęki. Początkowo starał się je ukrywać, ale przestał, gdy Magnus poprosił go by tego nie robił.
- Chcę móc cię słyszeć, wiedzieć, że to co robię sprawia ci przyjemność – powiedział całując go w mostek.
Do tej pory Alec był ciągle uciszany. Raj i Edgar nie chcieli słyszeć jego krzyków i płaczu dlatego teraz z radością pozwolił sobie na manifestację całej ogarniającej go przyjemności.
Słodki głos chłopaka działał na Magnusa niczym najlepszy afrodyzjak. Coraz trudniej było mu nad sobą panować. A jednak dawał z siebie wszystko. Pamiętał też o ciągłym szeptaniu do Aleca.
- Mój Alexander. Taki piękny. Taki wspaniały.
Powstrzymywał się przed używaniem zębów. Nie było łatwo, bo naprawdę to lubił, ale widok ekstazy na twarzy Aleca wynagradzał mu wszystko. Nawet to, że swoje spełnienie będzie musiał najprawdopodobniej ogarnąć na własną rękę, w łazience. Przyjemność Alexandra była po stokroć ważniejsza.
W końcu porzucił sutki i zaczął schodzić pocałunkami niżej. Każdy z nich poprzedzony był cichym  westchnieniem.
- Alexander.
Całował pępek, pieścił go językiem i nienawidził wręcz gumki spodni stanowiącej kolejną granicę na przekroczenie, której będzie musiał uzyskać zgodę. Może łatwiej by było, gdyby Alec miał na sobie jeansy a pod spodem znajdowały się bokserki stanowiące jeszcze jeden przystanek, którego chłopak mógł się trzymać. Niestety. Pod spodniami od piżamy Łowca był zupełnie nagi. I Magnus wiedział, że to stanowiło problem. Dlatego też pieścił brzuch ukochanego najintensywniej jak tylko potrafił chcąc pokazać, że tak też jest dobrze. Że do niczego nie musi się zmuszać. Jednak coraz trudniej mu było ignorować rosnącą erekcję Alexandra, spodnie chłopaka wyraźnie wybrzuszały się w odpowiednim miejscu. Tak bardzo chciał go tam dotknąć. Wziąć do ust, posmakować i patrzeć jak twarz Aleca zalewa czysta błogość.
Nie zamierzał jednak nic robić bez wyraźnej zgody chłopaka.
- Magnus – wyszeptał Alec instynktownie poruszając biodrami. Czarownik odsunął się w ostatniej chwili. Nie wiedział jak zareagowałby Alexander na niespodziewane tarcie.
- Tak, Alexandrze?
Uniósł się na łokciach by móc patrzeć chłopakowi prosto w oczy. Oczy zasnute mgiełką przyjemności. Z zarumienionymi policzkami wyglądał tak rozkosznie, że Czarownik nie mógł się powstrzymać i go pocałował. Łowca nie miał nic przeciwko.
- Czy… Czy… - Alec z trudem łapał oddech i Magnus nie wiedział czy winne było podniecenie czy też strach. Wolał myśleć, że to pierwsze. – Czy jeśli pójdziemy dalej to…. Też zatrzymasz się jeżeli cię o to poproszę?
Wiedział jaka padnie odpowiedź a mimo to musiał ją usłyszeć. Magnus nie miał nic przeciwko. Nie poczuł się także urażony. Rozumiał potrzebę Alexandra dotyczącą jego zapewnień.
- Oczywiście. Pamiętaj. Nic ponad to czego będziesz chciał.
Alec uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuję – powiedział i przygryzł wargę. Wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Magnus czekał cierpliwie. Wiedział, że właśnie dochodzili do najtrudniejszej części i nie miał zamiaru pospieszać Alexandra. Ani, tym bardziej, zmuszać do czegokolwiek.
Alec sam nie wiedział czego chce. Czy tego by Magnus go rozebrał, co mogłoby przywołać zbyt wiele nieprzyjemnych wspomnień, czy też samemu ściągnąć spodnie. Z tym że nie  wiedział, czy zdołałby się do tego zmusić. Oni czasami kazali mu rozbierać się samemu… I chyba tych razów nienawidził najbardziej. Bo zawierały jakiś niewielki element jego zgody. A przynajmniej oni tak mówili.
Mógł także poprosić by to ukochany pierwszy się rozebrał, ale nie był do końca pewny czy zniesie widok nagiego Czarownika.
- Alexandrze?
Poczuł ciepłą dłoń na policzku. Instynktownie się w nią wtulił. Chłód pierścionków, jedwabista gładkość skóry i zapach drzewa sandałowego bardzo pomagały.
- Jeżeli chcesz się teraz zatrzymać to w porządku. – Głos Magnusa brzmiał miękko i emanował taką troską, że Alecowi momentalnie zrobiło się wstyd. Poczuł też jakąś irracjonalną odwagę.
- Pocałuj mnie – poprosił a Czarownik tę prośbę spełnił. Ich języki ponownie splotły się w pełnym przyjemności tańcu.
Alec starał się skupić właśnie na tym, gdy niemal po omacku sięgał do własnych spodni. Wsunął drżącą rękę pod gumkę i zamarł. Wtedy Magnus, chyba zdający sobie ze wszystkiego sprawę, zaczął całować go jeszcze intensywniej. To dodało chłopakowi sił. Ponowił próbę zdjęcia spodni ani na moment nie przestając całować Czarownika. Teraz tylko te usta utrzymywały go przy zdrowych zmysłach. Ale w pewnym momencie i to przestało pomagać. Bowiem, pozycja w jakiej się znajdowali umożliwiła swobodne zdjęcie spodni jedynie do kolan. By pozbyć się ich całkowicie musiałby przestać całować Magnusa a tego nie był w stanie zrobić. Podobnie jak znieść tego, że materiał spodni plątał mu się wokół kolan. To zbyt przypominało tamte dni. Gdy oni rozbierali go tylko na tyle by móc wykorzystać. Zaczął się trząść. Tym intensywniej im więcej wspomnień do niego wracało. Już nawet całowanie Magnusa nie pomagało. Przerwał pieszczotę, zacisnął usta w wąską kreskę, zamknął oczy i ze wszystkich sił starał się nie rozpłakać. Jak przez mgłę docierały do niego słowa Czarownika.
- Alec! Alec! Alexandrze!
- Mags… - zdołał wyszeptać.
- Wróć do mnie, Alexandrze!
W jego głosie pobrzmiewała panika. Nie wiedział co ma zrobić by nie pogorszyć stanu chłopaka. Najchętniej pstryknąłby palcami by ubrać ich obu w piżamy, opatulił kołdrą po samą szyję i udawał, że nic z tego nie miało miejsca. Podejrzewał jednak, że Alec by mu tego nie wybaczył. Łowca był zdeterminowany dziś uporać się ze swoimi demonami, nieważne jakim kosztem.
- Alec… - szepnął po raz kolejny. – Kochany mój…
- Mags… - Wreszcie znalazł w sobie dość sił by wymówić więcej niż to jedno słowo. – Zdejmij je. Proszę…
Już sięgał dłonią do splątanych spodni, gdy Alec zatrzymał go wbijając paznokcie w jego kark.
- Nie dotykaj… Nie patrz… Jeszcze nie… Użyj magii.
Teraz niemal już błagał i Magnus naprawdę zaczynał mieć tego wszystkiego dość. Żaden, nawet najbardziej zajebisty seks, nie był wart takiego poświęcenia. Gdyby chodziło o kogokolwiek innego rzuciłby to w diabły i zaproponował porządne urżniecie się na złagodzenie traumy. Ale tu chodziło o Aleca. A jego miłość do tego chłopaka osiągnęła już tak nieprawdopodobny poziom, że po prostu nie dałby rady się wycofać bez jego zgody. To z jej powodu wciąż tu był. Wciąż zagłębiał się w tym szaleństwie.
Pstryknął palcami i spodnie Alexandra po prostu zniknęły. Albo mu się wydawało albo chłopak naprawdę odetchnął z ulgą. Zaraz jednak znów wstrząsnął nim dreszcz. Złapał Magnusa za twarz uniemożliwiając patrzenie  na boki. Czarownik całą swoją uwagę skupił na oczach Łowcy w których determinacja mieszała się z szaleństwem.
- Daj mi chwilę – wydyszał chłopak a Magnus gotów był dać mu cały czas świata. Zrobić wszystko by te piękne niebieskie oczy rozbłysły blaskiem, który tak pokochał.  Podejrzewał, że dalsze brnięcie w to wszystko przyniesie raczej odwrotny skutek. Ale jedyną opcją, by Alec się teraz wycofał, było powiedzenie mu, że to on zmienił zdanie. Że wcale nie chce tego z nim zrobić. A to mogłoby pociągnąć za sobą jeszcze gorsze konsekwencje. Samoocena Alexandra, po takim oświadczeniu, zwyczajnie przestałaby istnieć. Magnus nie mógł się na to zdobyć.
Czekał więc. Gotów na wszystko. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Wreszcie Alexander znów się odezwał. Jego głos brzmiał dość spokojnie jak na to, co się wydarzyło do tej pory.
- Rozbierz się – ni to poprosił ni to rozkazał.
Wiedział, że tradycyjny sposób odpada. Alec nadal trzymał  go tak by nie mógł zobaczyć nic poza jego twarzą. Machnął więc ręką i już po chwili obaj byli nadzy. Czarownik, ze zdziwieniem stwierdził, że cała sytuacja go podnieca. Uwolniony z okowów materiału penis zaczął twardnieć i Magnus musiał użyć sporo silnej woli by się nie pochylić szukając tarcia.
Naraz poczuł jak Alec najpierw osłabia uścisk by ostatecznie zrezygnować z niego całkowicie. Jego policzki były mocno zaczerwienione.
Czyżby i on zaczął odczuwać podniecenie?, przeszło przez myśl Magnusowi, który choć uwolniony, z coraz bardziej niekomfortowej pozycji, nie wykonał żadnego ruchu. Potrzebował by chłopak wyraził swoje pragnienia jasno.
- Możesz patrzeć – padło wreszcie z ust Aleca i Magnus dopiero wtedy podniósł się i usiadł na piętach podziwiając umięśnione ciało Łowcy. Zrobił to wolno, tak by w razie czego Alexander zdążył go powstrzymać. Nic takiego jednak się nie stało i teraz zwyczajnie delektował się widokiem. Bo było co oglądać. Alexander, jak każdy Łowca był dobrze umięśniony, sześciopak na jego brzuchu stanowił czystą poezję. Wystające kości biodrowe działały na wyobraźnie. Lecz uwagę Czarownika teraz skupiała głównie mała kępka czarnych, kręconych włosków, tak pięknie odbijających się od bladej skóry i wyrastający z niej, słusznych rozmiarów, penis w niemal pełnym wzwodzie. Ciemnoczerwona główka wręcz błagała o dotyk. Magnus był oczarowany.
Alexander bacznie przyglądał się twarzy Czarownika. Chciał wiedzieć, jak ten zareaguje na jego nagość. Jeśli zobaczy pożądanie, czystą zwierzęcą chuć, z jaką miał do tej pory do czynienia, najprawdopodobniej nie powstrzyma kolejnego ataku. Być może ostatniego. Wątpił czy po tym dałby radę się podnieść.
Lecz Magnus nie patrzył na niego jak na obiekt seksualny a raczej jak na największy skarb. Jego twarz wyrażała czysty zachwyt a oczy wręcz emanowały miłością.
- Jesteś taki piękny – powiedział kładąc dłoń na jego brzuchu. Nie pozwolił sobie zejść niżej. W końcu Alec powiedział, że może patrzeć. Nie dotykać
Serce chłopaka zabiło mocniej. Magnus naprawdę respektował jego zdanie. Dbał o jego komfort. Robił wszystko by on – Alec – czuł się dobrze.
- Dziękuję. – Położył rękę na dłoni Czarownika. Ten uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Nie masz za co dziękować.
Pochylił się i pocałował go w usta. Podczas tego ruchu ich penisy otarły się o siebie. Obaj syknęli jednocześnie.
Dotyk był przyjemny, nawet bardzo. I do Aleca zaczęło docierać, czego tak naprawdę się bał. Bólu. Bał się, że będzie bolało a on zacznie utożsamiać to uczucie z Magnusem. Teraz zaś wreszcie pojął, że seks może być przyjemny dla obu stron.
Wolny od przynajmniej części lęku odważył się spojrzeć na Magnusa i… Na Anioła! Jaki on był piękny! Od zawsze wiedział, że jego chłopak mógł stanowić inspirację dla całej masy artystów (i dla niektórych zapewne stanowił) lecz teraz, w przyciemnionym świetle sypialni można go było wziąć za pogańskiego bożka, któremu ludy pierwotne oddawały cześć.
Wstydził się swoich myśli, co wcale nie znaczyło, że przestały się one pojawiać.
Opalona skóra zdawała się płonąć a niezwykłe kocie oczy dosłownie świeciły w ciemności. Płaski, pozbawiony pępka brzuch aż prosił się by go dotknąć. Za to to, co znajdowało się niżej… Alec przełknął ślinę. Nie wiedział czy był gotowy na ten widok. Czy znów nie obudzą się w nim demony przeszłości. Jednak ciekawość okazała się silniejsza niż strach i niepewność.
- Alexandrze?
Ignorując słowa ukochanego wbił wzrok w jego podbrzusze. Widok sprawił, że wciągnął ze świstem powietrze. Penis Magnusa znajdował się w niemal pełnym wzwodzie, co ku zdumieniu Aleca nie wywołało w nim lęku a raczej irracjonalną dumę. Może dlatego, że tak bardzo różnił się od przyrodzeń Raja i Edgara? Magnus był długi, smukły i… całkowicie ogolony. Alec z fascynacją przyglądał się gładkiej skórze. Nie znalazł w sobie jednak wystarczająco sił by jej dotknąć. Na razie napawał się widokiem z daleka.
- Podoba ci się to co widzisz? – zapytał Magnus, nim zdołał ugryźć się w język.
- Bardzo – odpowiedział Alec. – A tobie?
W sumie nie musiał o to pytać. Czarownik nadal wpatrywał się w niego jakby był ósmym cudem świata. Mimo to jakaś część jego osoby pragnęła usłyszeć wszystko głośno i wyraźnie.
- Alexandrze – Czarownik zniżył głos. – W całym moim trzystuletnim życiu nie widziałem niczego piękniejszego – wyznał. – Jesteś chodzącym cudem. Na tym świecie nie ma niczego co mogłoby się z tobą równać.
Ilość komplementów sprawiła, że Aleca zaczęły piec policzki. Nagle przestał wstydzić się swojej nagości. Jeżeli tuż obok znajdował się Magnus to nie było w tym nic niestosownego.
- Dotknij mnie. – Nie musiał mówić, gdzie. Magnus doskonale to wiedział. – I mów do mnie.
- Oczywiście Alexandrze. – Wyciągnął rękę w stronę chłopaka. – Tak bardzo cię kocham.
Alec przygotował się na tak dobrze znany sobie ból z jakim wiązało się dotykanie przez Raja i Edgara, lecz zamiast tego poczuł ledwie muśnięcie. Delikatny dotyk wprawił go w konsternację.  Całkowicie zdezorientowany spojrzał pomiędzy nogi i zobaczył, że dłoń Magnusa po prostu leży na jego twardniejącym penisie. Zaschło mu w ustach. Gest był jednocześnie niewinny i niestosowny.
- Chcesz więcej?
Głos Czarownika docierał do niego jak zza grubej ściany.
- Tak – wycharczał przez wysuszone na wiór gardło. Nie mógł oderwać wzroku od dłoni, która poruszyła się nieco i oplotła wokół jego penisa.  I znów zamiast bólu poczuł zaledwie lekki nacisk. Bardzo przyjemny nacisk.
Jednak prawdziwiej eksplozji rozkoszy doznał, gdy Magnus zaczął poruszać ręką. Robił to niespiesznie, z wyczuciem i delikatnością o jaką Alec by go nawet nie podejrzewał. A mimo to każdy z jego ruchów sprawiał, że miał ochotę wyć z rozkoszy. To było takie dobre! Takie wspaniałe!
Spojrzał na ukochanego. Ten całą swoją uwagę zdawał się skupiać właśnie na nim. Rejestrował, jak zmienia się jego twarz przy każdym ruchu czy ściśnięciu.
- Dobrze ci?
Nie był w stanie mówić. Zdołał jedynie pokiwać głową, a kiedy Magnus potarł kciukiem o mokrą już żołądź odrzucił głowę do tyłu i wygiął plecy w łuk jęcząc głośno. Było mu niemal wstyd z tego powodu. Niemal.
- Uwielbiam twój głos Alexandrze.
Nie zapomniał o prośbach chłopaka i nie przestawał do niego mówić.
- Proszę, zrób to dla mnie jeszcze raz.
Ponowił gest, który wcześniej dał Łowcy tyle przyjemności a Alec znów krzyknął. Jeszcze głośniej.
 
Widok Alexandra pochłoniętego przez przyjemność był tym czego Magnus pragnął. Chłopak nareszcie odkrywał radość płynącą z seksu i to on był tym który do tego doprowadził. Poczuł dumę oraz chęć by dać ukochanemu jeszcze więcej tej przyjemności. Zabrał rękę, co spotkało się z jękiem zawodu, po czym, nim Alec na nowo odnalazł się w rzeczywistości, pochylił się nad niemal twardym penisem chłopaka. Owionął go zapach piżma i potu. Charakterystyczna woń Aleca. Bezwiednie oblizał wargi, czego Łowca, na szczęście, nie widział.
Już miał wziąć go do ust, gdy usłyszał zduszone:
- Nie!
Podniósł głowę i napotkał przerażony wzrok Aleca.
- Alexandrze? – spytał całkowicie zbity z tropu. Przecież mu się podobało, więc co się stało?
- Nie – powtórzył chłopak. – Nie rób tego.
- W porządku. – Znów usiadł na piętach. Jego własna erekcja zakołysała się na boki. Zaczynała mu też nieco przeszkadzać.
- Jak mówiłem nie zrobię nic czego nie chcesz. Powiesz mi jednak, dlaczego? – Musiał wiedzieć by w przyszłości móc unikać, przynajmniej niektórych, błędów. Bo przecież do tej pory usta były w porządku podobnie jak pieszczenie penisa. Dlaczego więc połączenie tych dwóch rzeczy tak bardzo Alexandra wystraszyło?
Zgodnie z logiką powinien być raczej zachwycony. Tymczasem Alec wyglądał na przerażonego.
- Dlaczego nie chcesz bym wziął cię do ust?
Alec oddychał szybko i nie miało to nic wspólnego z podnieceniem.
- Ja…  Nie chcę żebyś się do czegokolwiek zmuszał! – wyrzucił z siebie jednym tchem.
Magnus zgłupiał. Takiej odpowiedzi nawet nie podejrzewał.
- Alexandrze. – Wyciągnął rękę a Alec złapał się jej niczym kotwicy. – Do niczego się nie zmuszam. Ja chcę to zrobić.
- Nie możesz chcieć! – przerwał mu Alec. – Nie możesz! Przecież to jest obrzydliwe!
Wolną ręką złapał się za żołądek jakby zrobiło mu się niedobrze i naraz Magnus zrozumiał wszystko. Przeklął w myślach własną głupotę.
- Alexandrze – zaczął znowu. – To nie zawsze musi takie być. – Sam nie wiedział, dlaczego ciągnął temat. Przecież mógł, po prostu, wrócić do pieszczenia Aleca ręką, jednak coś wewnątrz niego kazało mu przynajmniej spróbować przekonać ukochanego do seksu oralnego. Gdyby tak się stało odnieśliby kolejne zwycięstwo nad oprawcami a on mógłby ofiarować chłopakowi jeszcze więcej przyjemności.
- Jeżeli robisz to z własnej woli i z kimś kogo kochasz to jest nawet przyjemne.
Alec nadal kręcił głową jakby nie chcąc dopuścić do siebie słów Magnusa.
- Dla obu stron – kontynuował Czarownik. – Kochany… - Mocniej ścisnął dłoń chłopaka. – Ja to naprawdę lubię.
Słowa Magnusa były dla niego niczym bełkot szaleńca. Jak można było to lubić?! Wciąż pamiętał ten paskudny smak rozchodzący mu się na ustach, gdy go do tego zmuszali. Nie zapomniał jak krztusił się i nie mógł złapać tchu a silna ręka Raja lub Edgara trzymała go za włosy. Chciał powiedzieć o tym wszystkim Magnusowi, wyjaśnić swój punkt widzenia, ale nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. Poza tym, kiedy patrzył na Czarownika widział w jego oczach nadzieję i wyczekiwanie. Jakby naprawdę liczył, że Alec ulegnie i się zgodzi. Jakby wzięcie go do ust było jakimś rodzajem nagrody, którego Łowca nie pojmował zupełnie.
- Ty… - Słowa nie chciały mu przejść przez gardło. – Ty naprawdę tego chcesz? – W jego głosie pobrzmiewało niedowierzanie.
Magnus skwapliwie pokiwał głową.
- Tak.
Wielokrotnie fantazjował o doprowadzeniu Aleca na skraj w ten właśnie sposób. Chciał go lizać i ssać. Poznać jego smak. Nie kłamał. Naprawdę lubił pieszczoty oralne. Zarówno jako dawca jak i biorca. Już wiedział, że nie doczeka się tej formy kontaktu ze strony Aleca, co nie znaczy, że sam nie mógł ich ofiarować. Oczywiście jeśli Alexander w końcu się zgodzi.
- Nie kłamiesz? – Głupie pytanie. To przecież Magnus. On nigdy by go nie okłamał. Nie w tak poważnej kwestii.
- Nie.
Powinien czuć się urażony samą insynuacją kłamstwa, ale wiedział w jakim stanie znajdował się Alexander. Dlatego też wybaczył mu bez oporów.
- Ale jeśli naprawdę nie chcesz, odpuszczę – powiedział. – Pamiętasz? Robimy tylko to czego chcesz.
I chyba te słowa przeważyły. Do Alexandra dotarło, że przez cały czas to on dyktował warunki. Na dobrą sprawę nie wiedział nawet czy Czarownik czerpał z tego wszystkiego jakąkolwiek przyjemność. Niby wcześniej coś takiego było, ale od jakiegoś czasu nie widział na jego twarzy tej błogości.
Decyzję podjął w jednej chwili.
- Mags… - Słowa po raz kolejny utknęły mu w gardle i ostatecznie musiał je z siebie wyrzucić. – Zrób to.
Magnus przybrał głupią minę.
- Alexandrze wiesz, że nie musisz się do niczego dla mnie zmuszać. Jeśli nie chcesz tego robić to po prostu tego nie zrobimy.
- Ale ja chcę! – Aż krzyknął. – Chcę żebyś coś z tego miał
Dopiero kiedy wypowiedział te słowa głośno dotarło do niego jak głupio brzmiały, w kontekście całej sytuacji. Liczył tylko, że Magnus nie zinterpretuje ich źle. Na szczęście Czarownik zdawał się czytać w jego duszy.
- Ależ mam. – Pogładził go po policzku. – Ciebie darzącego mnie zaufaniem i miłością. Nigdy nie potrzebowałem więcej Alexandrze.
Jeśli myślał, że mówiąc to odwiedzie Aleca od całego pomysłu to srodze się pomylił. Chłopak stał się jeszcze bardziej zdeterminowany.
- Takim razie, skoro wiesz, że ci ufam, to możesz to zrobić.
Miał ponad czterysta lat. Powinien umieć nad sobą panować. A mimo to widok nagiego Alexandra namawiającego go do seksu oralnego sprawił, że niemal cała jego samokontrola legła w gruzach. Znalazł jej w sobie akurat na tyle by po raz ostatni spytać:
- Jesteś pewien?
- Tak. – Nie był. Ale przecież to Magnus.
Modląc się w duchu by tego później nie pożałował, pochylił się nad penisem Aleca. Erekcja zdążyła już nieco oklapnąć, ale wiedział jak sobie z tym poradzić.
- Jesteś taki piękny – wyszeptał a chłopak drgnął, gdy dotarło do niego ciepłe powietrze z ust ukochanego. Magnus niemalże zachichotał po czym dmuchnął tak by tym razem to zimny powiew otulił przyrodzenie Łowcy. Alec zaczął szybciej oddychać.
- Taki piękny… I tak bardzo mój…
- Tylko twój – wysapał Alec i dla Magnusa było to zdecydowanie za dużo. Nachylił się jeszcze bardziej i bez ostrzeżenia wziął od razu całego penisa chłopaka do ust. Tak jak podejrzewał, smakował niebiańsko.
Alexandrem wstrząsnął dreszcz, gdy jego penis znalazł się w ciepłym wilgotnym wnętrzu Magnusowych ust. Doświadczenie było tak intensywne, że aż zacisnął palce na kołdrze i odchylił głowę do tyłu. A gdy Czarownik zaczął poruszać głową niemal zwariował z przyjemności. To jednak było dopiero preludium do prawdziwych rozkoszy jakie przygotował dla niego ukochany.
Po dłuższej chwili rozkoszowania się smakiem Aleca, Magnus wypuścił jego penisa z ust. Chłopak jęknął czując chłód. Na szczęście mężczyzna nie zamierzał długo kazać mu czekać na ciąg dalszy. Pocałował pokrytą ejakulatem główkę i oblizał usta. Nie lubieżnie, a jak po dobrym posiłku. Żałował, że Łowca na niego nie patrzy. Alec bowiem wzrok utkwiony miał w suficie jakby to miało mu pomóc zachować zdrowe zmysły.
- W porządku? – zapytał porzucając na chwile zabawę penisem.
Alec oddychał szybciej niż pozwalałyby na to jakiekolwiek normy. Było coś satysfakcjonującego w patrzeniu jak wielki anielski wojownik stracił panowanie nad oddechem. Dzięki temu Alexander wydawał się bardziej ludzki a on kochał go jeszcze mocniej.
- To… To… - dyszał chłopak. – To… takie przyjemne – przyznał w końcu i widać było, że czekał jak na jego deklaracje zareaguje Magnus.
Czarownik uśmiechnął się do siebie.
- Cieszę się. – Pogłaskał ukochanego po udzie. – Dla mnie też – zaznaczył, bo wiedział, że chłopak tego potrzebuje. – Mam kontynuować?
Odpowiedziało mu zduszone sapnięcie i tym razem uznał, że to wystarczy.
Ponownie pochylił się nad penisem Łowcy. Najpierw wziął do ust główkę. Alec jęknął. A gdy Czarownik zassał się na niej kilkukrotnie, krzyknął naprawdę głośno. Dla mężczyzny stanowiło to niepodważalny dowód na to, że to co robił faktycznie było dobre. Najchętniej przeciągałby całą zabawę w nieskończoność wiedział jednak, że chłopak potrzebował spełnienia. Dlatego wypuścił główkę z ust i kilkakrotnie przejechał językiem po całej długości penisa, napawając się przy okazji jego smakiem i fakturą. Po czym znów niemal go połknął. Od razu całego. Odczuł pewien dyskomfort, Alec w końcu nie był taki mały, ale ostatecznie przyjemność zwyciężyła. Zaczął rytmicznie poruszać głową cały czas lekko zasysając członek. Po chwili dodatkowo złapał penisa u podstawy i do ruchu ust dodał jeszcze pieszczoty ręką. Chciał dać Alecowi jak najwięcej przyjemności. I chyba mu się to udało, bo chłopak wręcz krzyczał z ekstazy a te dźwięki były melodią dla uszu Czarownika. Palce zaciskały się na prześcieradle a nogi same zginały pod niemal nienaturalnym kątem. Instynktownie rozkładał je coraz szerzej i szerzej by dać Czarownikowi lepszy dostęp do siebie.
Alec miał wrażenie, że trafił do pieprzonego raju. Rozkosz jaką dawały mu usta Magnusa… To połączenie ciepła i wilgoci…
Przyjemność potęgowała jeszcze dłoń Czarownika poruszająca się w ślad za ustami, ściskająca akurat wtedy, gdy Alexander najbardziej tego potrzebował.
Niemal nie zdawał sobie sprawy z tego, że krzyczał.
Nagle to ujmujące ciepło zniknęło a w jego miejsce pojawił się zwykły chłód sypialni. Co prawda została jeszcze ręka, ale teraz jej ruch stał się zdecydowanie mniej intensywny.
Alexandra ogarnęło poczucie winy. Czyżby Magnus tak naprawdę nie chciał tego robić?
Pełen najgorszych przeczuć spojrzał na mężczyznę. Magnus patrzył na niego z intensywnością, od której na nowo robiło mu się gorąco a penis puchł w dłoni Czarownika.
Oczy błyszczały mu tym blaskiem, w którym zakochał się już podczas ich pierwszego spotkania. Policzki miał zarumienione a zwykle misternie ułożone włosy teraz stanowiły całkiem uroczy bałagan. Najważniejsze jednak, że zaczerwienione, opuchnięte wargi układały się w szeroki uśmiech. Takiej radości nie można było udawać. Alec bezwiednie odetchnął z ulgą.
- Alexandrze… - Głos Czarownika był zachrypnięty od tłumionego podniecenia. – Czy mogę dotknąć twoich jąder?
Pytanie było tak toporne, że powinno od razu zepsuć nastrój. A mimo to Alec poczuł jeszcze większe podniecenie. I to nawet pomimo napływających wspomnień z Rajem i Edgarem w rolach głównych. Oni też go tak dotykali a ich dotyk był bolesny. Wiedział jednak, że Magnus nigdy by nie pozwolił odczuć mu jakikolwiek dyskomfort. Wręcz przeciwnie. Jak do tej pory wszystkie działania Czarownika prowadziły do nieziemskiej wręcz przyjemności.
- Bądź delikatny – powiedział chyba tylko po to by uspokoić swój umysł. Przecież to Magnus.
- Oczywiście – uśmiechnął się i zdusił w sobie chęć pocałowania chłopaka. W jego ustach wciąż dominował smak Alexandra i choć dla niego były to delicje to Alecowi na pewno by się to nie spodobało. Miał zbyt wiele traumatycznych przeżyć by móc cieszyć się smakiem własnego czy też cudzego członka.
Dlatego zamiast na ustach swój pocałunek złożył na podbrzuszu, tuż nad kępką czarnych kręconych włosków.  Miał ochotę zrobić w tym miejscu malinkę. Oznaczyć Alexandra jako swoją własność. Wiedział, że o to również powinien zapytać. Nigdy nawet nie podejrzewał, że będzie miał do kogoś tyle cierpliwości co teraz do Aleca. Gdyby komukolwiek o tym powiedział nie uwierzyłby. Nie żeby Magnus miał zamiar się dzielić szczegółami swojego życia seksualnego. Przynajmniej, odkąd to życie dotyczyło Alexandra Lightwooda.
- Alec? – zapytał przyspieszając nieco tempo z jakim pieścił chłopaka. – Czy mogę zrobić ci malinkę?
To była dla niego nowość. Raj i Edgar nigdy nie tracili czasu na tego typu rzeczy. Wiedzieli bowiem, że zaraz i tak będą musieli pozbyć się wszystkich śladów.
Zastanowił się przez moment. Przynajmniej na tyle na ile pozwalał mu owładnięty przyjemnością umysł. Myśl o tym, że Magnus miałby zostawić trwały ślad tego co właśnie robili, zaznaczyć swoje prawo do niego…
Podobała mu się ta wizja…
- Proszę…
Magnus od dawna gotów był spełnić wszystkie prośby ukochanego. A ta sprawiała mu szczególną przyjemność. Przytknął usta do bladej skóry, tuż pod pępkiem. Alec smakował potem.
Zassał się starając się zrobić najpiękniejszą malinkę w swoim życiu. Ani na moment nie przestał też pieścić ukochanego ręcznie. Na co Alec reagował coraz głośniejszymi jękami.
Kiedy oderwał się od chłopaka, w miejscu jego pocałunku widniał spory czerwono-granatowy ślad. Przez chwile myślał, że być może przesadził z wielkością, ale widok miny Łowcy, przyglądającego się malince, odsunął od niego wszelkie wątpliwości.
- Jestem twój – powiedział Alec głośno i wyraźnie.
- Jesteś – potwierdził Czarownik. – Dlatego zawsze będę cię chronił.
Nim Alexander zdążył odpowiedzieć mężczyzna wrócił ustami do jego penisa. Znów wziął go całego do ust. Alec krzyknął. Drugi raz zrobił to, gdy Magnus wolną ręką sięgnął do jego jąder. Zgodnie z wcześniejszą prośbą dotyk był delikatny co nie przeszkodziło Magnusowi wydobyć z niego maksimum przyjemności. Wiedział co robić. Miał przecież stulecia praktyki.
Szybko zsynchronizował swoje ruchy pieszcząc zarówno penisa Aleca jak i jego jądra. Chłopak wił się pod nim, krzyczał i w niekontrolowanych ruchach wypychał biodra ku górze. Wtedy Magnus niemal się dławił, ale nie narzekał. Podobało mu się. Z chęcią przyjąłby więcej. Lubił ostry, niemal brutalny oralny seks. Trochę brakowało mu dłoni wplecionych we włosy i szarpiących by nadać rytm temu co robił. Wiedział, że Alexander nigdy nie posunie się tak daleko, nie po tym czego doświadczył, ale postanowił zafundować sobie choćby namiastkę tego uczucia. A kto wie? Może Łowcy się spodoba? Jeśli nie, gotów był porzucić cały pomysł.
Puścił penisa chłopaka i uwolnioną ręką chwycił za zaciśniętą na kołdrze dłoń. Alec instynktownie splótł ich palce z taką siłą, że niemal połamał Czarownikowi kości. Magnus oddał uścisk nieco słabiej, po czym pociągnął trzymaną rękę i położył ją sobie na głowie. Ciało chłopaka całe się napięło, ale pogładził go uspokajająco po udzie. Nie chciał teraz przerywać w celu przeprowadzenia kolejnej rozmowy. Wiedział, że Alec był blisko i naprawdę pragnął doprowadzić chłopaka do spełnienia.
Początkowo Alexander po prostu trzymał rękę na głowie ukochanego zbyt onieśmielony samym gestem oraz własnymi wspomnieniami by zrobić cokolwiek. Dopiero po chwili zdobył się na to by przeczesać czarne włosy i lekko zacisnąć na nich palce. Nie mocniej niż podczas zwykłego pocałunku, ale Magnus i tak westchnął z rozkoszy. Po czym przyspieszył ruchy i Alec przestał zdawać sobie sprawę z czegokolwiek poza przyjemnością.
Czuł zbliżający się szczyt, ale chciał go odsunąć od siebie na jeszcze trochę. Bliskość Magnusa w tym konkretnym akcie była tak cudowna, tak upajająca, że mógł zostać tak już na zawsze. W tym momencie naprawdę nie wiedział, dlaczego wcześniej się wzbraniał.
W końcu jednak ciało przegrało z rozumem i pragnieniami.
- Ja… Zaraz… - wydyszał pewien, że Czarownik zabierze głowę. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna jeszcze wzmocnił swoje wysiłki jakby za wszelką cenę pragnąc by orgazm Aleca zastał go w jego ustach. I faktycznie mu się to udało. Po chwili Alexander szczytował a jego sperma trafiła wprost w rozchylone usta Czarownika, który nie zamierzał marnować ani kropelki. Gdy ostatnie spazmy przestały targać ciałem chłopaka on wciąż trzymał jego penisa i lekko ssał chcąc przyjąć wszystko co ten miał mu do zaoferowania.
- Mags… - jęknął Łowca odzyskując oddech.
- Tak kochanie? – Dźwignął się na łokciach by móc spojrzeć chłopakowi prosto w oczy. Wcześniej dyskretnie wytarł spermę cieknącą mu po brodzie. Zasnuwająca błękitne tęczówki mgiełka rozczulała mężczyznę i napawała go dumą.
- To było… Ach… - jęknął ponownie.
Magnus zachichotał.
- Uznam to za komplement.
Pocałował Alexandra w usta. Chłopak instynktownie odpowiedział na pieszczotę, a gdy ich języki splotły się ze sobą otworzył szeroko oczy, ze zdumienia.
- Mięta?
- Cóż mogę powiedzieć? – Czarownik wzruszył ramionami. – Magia bywa naprawdę bardzo przydatna.
Zdawał sobie sprawę jak mógłby zareagować Alexander, gdyby pocałował go wciąż mając jego smak w ustach. Dlatego pozwolił sobie użyć magii.
- Dziękuję – wyszeptał Łowca rozczulony do granic absurdu. Wiedział, że Magnus starał się tak dla niego. Poczuł, jak wzbierają w nim łzy szczęścia. Postanowił z nimi walczyć. Ten seks był już wystarczająco dziwny i bez niekontrolowanych wybuchów płaczu.
- Nie masz za co – zapewnił go po raz nie wiadomo który Magnus. – Dobrze ci było?
- Wspaniale – przyznał. – A tobie? – Myśl, że Magnus miałby się do czegokolwiek, dla niego, zmuszać wywołała nieprzyjemne skurcze żołądka. I horrendalne wręcz poczucie winy.
- Oczywiście. – Na twarzy Czarownika pojawił się błogi wyraz. – To było cudowne. – Znów go pocałował. – Przecież mówiłem ci, że lubię to robić. A fakt, że robiłem to akurat tobie jeszcze potęgował przyjemność. Kocham cię Alexandrze.
Alec spąsowiał. Magnus często mówił rzeczy, które jemu nie przeszłyby przez gardło nawet za milion lat.
- Ja ciebie też kocham.
Poza tym. To mógł powtarzać w nieskończoność.
Kiedy część błogości wywołanej orgazmem oraz zakłopotania w jakie wprawił go Magnus zniknęła, do Aleca dotarła jedna rzecz.
- Ty jeszcze nie doszedłeś – powiedział i od razu się zaczerwienił jakby mówienie o takich rzeczach głośno stanowiło element jakiegoś tabu.
Magnus pokręcił głową.
- To nieważne – zbył chłopaka choć jego erekcja zaczynała stawać się wręcz bolesna. Wiedział, że mógłby poradzić sobie z tym jednym prostym zaklęciem, ale nie był pewien jak Alec zareaguje na czary w łóżku. Znaczy na ten rodzaj czarów, bo poprzednie razy zdawały się zyskać aprobatę. Poza tym świadomość, że sprawia przyjemność Alecowi umniejszała jego własny dyskomfort. Nigdy by nie pomyślał, że coś takiego jest w ogóle możliwe. A jednak. Czarownik zaczynał podejrzewać, że to wszystko co do tej pory, przez te wszystkie lata, brał za miłość było jedynie nic nieznaczącymi zauroczeniami. Nawet Camille.
- A właśnie, że ważne!
Alec aż poderwał się do siadu przez co niemal uderzył głową w podbródek Czarownika. Nie wiedzieć czemu Magnusowi wydawało się to urocze.
- Ważne! – powtórzył. Nie wyobrażał sobie by ukochany mógł pozostać niezaspokojony. Nie chciał być w tej relacji tym, który tylko bierze nie dając nic w zamian.
Spojrzał na przyrodzenie ukochanego i od razu musiał głośno przełknąć ślinę. Co okazało się zadaniem niełatwym, bo gardło miał ściśnięte do granic możliwości.
Penis Magnusa był duży, twardy, spuchnięty a z purpurowej główki sączył się ejakulat, który powoli zaczynał kapać już na pościel. Widok wywołał w nim dwa skrajne odczucia. Z jednej strony strach tak wielki, że miał ochotę wstać i uciec. Z drugiej podniecenie, które sprawiło, że pomimo przebytego orgazmu sam zaczął na nowo twardnieć. Nie wiedział co przeważało. Na próbę wyciągnął dłoń by dotknąć mężczyzny. Z przerażeniem odkrył, że jego ręka się trzęsie. Nie chciał tego. Nie chciał pokazywać Magnusowi kolejnej ze swoich słabości. Nie wiedział, kiedy ukochany będzie miał już dość.
Jednak Magnus zdawał się posiadać niewyczerpane pokłady cierpliwości.
- Nie musisz tego robić – powiedział chwytając rękę chłopaka. Od razu zaczął kreślić na jej powierzchni uspokajające kółka. – Nie oczekuję, że w jakikolwiek sposób mi się odwdzięczysz. Musisz czuć się komfortowo ze wszystkim co robimy. Tylko wtedy to będzie dla mnie przyjemne.
W to akurat Alec nieco wątpił. Doskonale wiedział, że z przymuszania kogoś także można było czerpać przyjemność. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że Magnus nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Co nie znaczy, że w razie teoretycznego „W” nie czerpałby z takiego aktu przyjemności.
- Ale ja chcę to zrobić – powiedział z pewnością większą niż ta, którą czuł w rzeczywistości. – Pomożesz mi? – spytał i dopiero rumieniec na twarzy Magnusa powiedział mu o co tak naprawdę poprosił. Nie zamierzał się jednak wycofywać.
Czarownik wyglądał jakby poraził go piorun. Na zmianę to otwierał to znów zamykał usta niezdolny powiedzieć cokolwiek.
- Jesteś… - Oblizał wargi w nerwowym geście. Tylko dlatego nie zdenerwowało to Aleca. – Jesteś pewien?
- Tak. – Nie był. Bał się jak cholera, ale nie zamierzał mówić o tym Magnusowi. Czarownik i tak zrobił dla niego zbyt wiele.
Magnus, ze wzrokiem w jakim mieszały się chyba wszystkie możliwe uczucia, obrócił rękę tak by teraz trzymać zewnętrzną część dłoni Alexandra. Taki uścisk zaczął powoli zbliżać do własnego penisa, który z każdą chwilą pulsował coraz intensywniej, w rytm bicia jego serca. A to chyba postawiło sobie za punkt honoru wyskoczyć z piersi.
Nigdy nie ograniczał się w kwestiach seksu, brał udział nawet w najbardziej wyuzdanych orgiach a mimo to nic nigdy nie podnieciło go tak jak teraz prośba Alexandra. Oraz to, co mieli zaraz zrobić. Może dlatego, że kryło się za tym coś więcej niż tylko fizyczna chęć zaspokojenia? Całe przeżycie miało bardziej wymiar duchowy.
Przestał myśleć, gdy zimne palce Aleca dotknęły jego penisa. Syknął z przyjemności i odruchowo zacieśnił chwyt na dłoni chłopaka.
- Przepraszam – zmitygował się, lecz Alec tylko pokręcił głową. Był zbyt przejęty nowym doznaniem by zwracać uwagę na takie błahostki. Penis Magnusa pulsował pod jego dotykiem. W dodatku był przyjemnie ciepły a dotykanie go w niczym nie przypominało tego, co musiał robić z Rajem i Edgarem. Ponadto dźwięki jakie wydawał z siebie Czarownik nijak się miały do stęków tamtej dwójki.
Zdziwiło go jak bardzo chciał kontynuować. Jak mocno pragnął wydobyć z ukochanego coś jeszcze. Nie odważył się jednak samemu wykonać żadnego ruchu. Coś nadal go blokowało.
- Mags…
Magnus jakby obudził się z transu. Zaczął poruszać ich złączonymi dłońmi po własnym penisie. I przez cały czas nie mógł oderwać od tego wzroku. To co robili wydawało mu się jednocześnie brudne i piękne.
Kurwa mać! Właśnie masturbował się za pomocą dłoni Alexandra!
Samemu chłopakowi także zdawało się to podobać, bo dyszał nie słabiej od Magnusa. I tak samo jak on nie mógł oderwać wzroku od ich złączonych dłoni. Z pewną radością poddawał się wszystkim sugestiom mężczyzny. Ściskał lub rozluźniał chwyt za każdym razem, gdy Magnus choćby to zasugerował.
Czarownikowi coraz trudniej było się kontrolować. Miał ochotę przyspieszyć i zatracić w tak doznawanej przyjemności. Nie był jednak pewien czy w ten sposób nie spłoszy Alexandra. Zadowalał się więc dość powolnymi ruchami, ze zdziwieniem odkrywając płynącą z tego ekstazę. Jego seks zawsze był szybki, intensywny. Tak naprawdę dopiero teraz uczył się, że wolniej nie znaczy gorzej. Chciał nawet powiedzieć o tym Alecowi, ale z jego ust wydostał się jedynie jęk. Było mu tak dobrze.
Za to na twarzy Aleca królowało skupienie jakby miał przed sobą wyjątkowo trudne zadanie, którego nie chciał spieprzyć. I być może, z jego perspektywy, tak właśnie było.
- Możesz puścić – powiedział w końcu a Magnus w pierwszej chwili nie zrozumiał o co chodzi.
- Puść moją rękę – powtórzył Alec oblizując nerwowo wargi.
Czarownik szybko wykonał polecenie. Teraz Łowca musiał radzić sobie sam. Przez chwilę po prostu trzymał penisa ukochanego w niezbyt mocnym uścisku, by ostatecznie zacząć poruszać ręką. Zdecydowanie szybciej niż robili to razem. Magnus nie był w stanie powstrzymać jęku.
- Tak! Właśnie tak!
Pewność siebie Aleca została podbudowana. Podwoił swoje wysiłki. Zdecydował się nawet na potarcie spuchniętej główki kciukiem, pomimo sączącego się z niej płynu. Czym wywołał u mężczyzny kolejny krzyk.
- Tak! Tak Alexandrze!
Sam nie wiedział co go opętało. Nigdy się tak nie zachowywał. Ale też nigdy nie uprawiał seksu z Alexandrem Lightwoodem.
- Mocniej – wydyszał nie mogąc zapanować nad własnym głosem.
Ku jego zdumieniu Alec zrobił to o co go poproszono. Wzmocnił uścisk jeszcze bardziej przyspieszając.
- Alec… Ja zaraz… - Był blisko. Czuł to, pragnął tego. Pragnął spełnienia niemal tak mocno jak tego by Alec czuł się z nim dobrze.
Niestety. Pierwsze z jego pragnień zostało, bez ostrzeżenia ukrócone, gdy Łowca po prostu zabrał rękę.
- Dlaczego? -  wydyszał wciąż nie do końca mając styczność z rzeczywistością.  – Zrobiłem coś nie tak?
Spojrzał na Alexandra. Ten wyglądał tak ponętnie z zarumienionymi policzkami, włosami w nieładzie i oczami zasnutymi mgiełką przyjemności. Pulchne wargi błyszczały od śliny i Magnus, wbrew sobie, pomyślał, że poczucie tych ust na własnym penisie byłoby czymś za co warto oddać nieśmiertelność.
- Nie chcę żebyś jeszcze dochodził – wyjaśnił chłopak chrapliwie.
Magnus nie był teraz w stanie, który ułatwiałby łączenie faktów, dlatego mocno zawoalowana sugestia Aleca po prostu mu umknęła. Chłopak to dostrzegł i zrozumiał, że będzie musiał być bardziej dosadny. Tylko jak powiedzieć to, co miał na myśli nie umierając ze wstydu?
- Ja… Chcę żebyśmy zrobili to poprawnie!
Chyba nadal nie był wystarczająco bezpośredni, bo Magnus wciąż patrzył na niego jakby niewiele z tego wszystkiego rozumiał. Wiedział, że ukochany nie robił tego specjalnie a mimo to poczuł irracjonalną złość. Był przecież Alexandrem Lightwoodem i to nie on powinien mówić tego typu rzeczy! Zwyczajnie się do tego nie nadawał! To Magnusa natura stworzyła, by w takich momentach, przejmował dowodzenie.
Chyba właśnie ta złość pozwoliła mu wypowiedzieć następne słowa.
- Chcę żebyś we mnie wszedł!
Nie skończył nawet mówić a już poczuł, jak pieką go policzki. Zawstydzony utkwił wzrok w tej części łóżka, która pozostawała wolna od ich nagich ciał.
Za to Magnus ewidentnie powrócił do świata żywych. A przynajmniej tak mu się zdawało, bo pewności nie miał. Jakoś świat, w którym Alexander mówi tego typu rzeczy nie wydawał mu się do końca realny.
Przełknął ślinę.
- Alec… Mówisz o penetracji?
Brawo Bane! Udało ci się sprawić, że wszystko stało się jeszcze bardziej niezręczne. I dlaczego, do kurwy nędzy, twój fiut zareagował na słowo penetracja?!
Obiecawszy sobie, że wybierze się do jakiegoś dobrego seksuologa na nowo skupił uwagę na Alecu.
Ten wyglądał jakby zaraz miał uciec, schować się pod jakiś kamień i nie wychodzić spod niego do czasu, aż Magnus nie zapadnie na magiczną wersję sklerozy.
- Alexandrze… - Na próbę dotknął jego dłoni. Chłopak nie uciekł z krzykiem, uznał to za dobry znak. – Naprawdę nie musisz czuć się zawstydzony tym, że mówisz czego chcesz.
Starał się mówić spokojnie choć słowa Alexandra wytrąciły go z równowagi. Po tym, co chłopak przeszedł był pewien, że nigdy nawet nie zbliżą się do tego rodzaju seksu. Że Alec sam wykluczył go ze swojego świata.
- Na tym między innymi, polega bycie razem. Bez skrępowania można mówić różne rzeczy.
Alec bez przekonania pokiwał głową. I w sumie Magnus niczego innego się nie spodziewał. Rozmawiał przecież z chłopakiem, który przez całe dotychczasowe życie ukrywał swoje emocje i pragnienia przed innymi. Miał jednak nadzieję, że jeśli będzie wystarczająco często powtarzał Alecowi, że może mu powiedzieć wszystko, ten w końcu w to uwierzy. Najważniejsze to się nie spieszyć i nie naciskać.
- Wracając jednak… Jesteś pewien, że tego właśnie chcesz?
Nie wiedział na ile, tak naprawdę, Alec był zorientowany w kwestii seksu. Młodzi Łowcy raczej nie mieli edukacji seksualnej wciśniętej pomiędzy walkę mieczem a wykłady typu „sto sposobów na zabicie Podziemnego”. Nie wyobrażał też sobie Maryse Lightwood rozmawiającej z dziećmi na te tematy. A nawet jeśli, to gejowski seks, z całą pewnością, był pomijany.
- To nie jest konieczne. Nie wszystkie pary decydują się współżyć akurat w ten sposób. – Sam miał kilku takich kochanków i wcale nie uważał, że ich życie seksualne było przez to gorsze. – Jeśli chcesz sobie odpuścić, to w porządku.
- Ale właśnie o to chodzi, że nie chcę sobie odpuścić! – krzyknął Alec. – Chcę się z tobą kochać! Nie chcę, żeby moje jedyne doświadczenia, w tej kwestii, dotyczyły gwałtów!
Jeżeli Alec zaczynał mówić wprost o tym co go spotkało znaczyło to, że był bardzo zdenerwowany. I zdeterminowany. Magnus nigdy nie wiedział jak się wtedy zachować. Bo i Alec nie miał jednego rodzaju reakcji na bezpośrednie wspomnienie o gwałcie. Czasami zamykał się w sobie i dotarcie do niego zajmowało nawet i godzinę. Bywały również takie dni, gdy chodził po pokoju rzucając wszystkim co wpadło mu w ręce. Kiedyś, o mało, nie potraktował w ten sposób Prezesa Miau, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Takie wybuchy złości należało po prostu przeczekać.
Teraz jednak zdarzyła się chyba najgorsza z możliwych opcji. Połączenie dwóch poprzednich. Alec zaczął się trząść a oczy zaszły mu mgłą – ewidentny znak, że myślami był już daleko. W tym stanie przywrócenie go do rzeczywistości było piekielnie trudne, ale nie zamierzał się tym przejmować. Ukochany go potrzebował.
- Alexandrze! – Już dawno odkrył, że w jego przypadku najlepiej sprawdza się pełna wersja imienia Łowcy. Tylko on miał do niej prawo. – Alexandrze. Posłuchaj mnie. Wszystko jest dobrze.
Zaczął uspokajająco głaskać chłopaka po dłoni.
- Jesteś bezpieczny. To minęło. Alexandrze, proszę spójrz na mnie.
Chłopak zaczął reagować na jego słowa dopiero po dobrym kwadransie. Kolejne dziesięć minut zajęło mu wydostanie się z pułapki jaką stworzył dla niego jego własny umysł.
- Przepraszam Magnusie.
- Alexandrze. – Wolną dłoń położył mu na policzku. – Już ci mówiłem, że nie musisz przepraszać. Nawet nie powinieneś tego robić.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale! – Nieświadomie podniósł głos a Alec skulił się w sobie. – Przepraszam.
Tym razem to Łowca zaczął go zapewniać, że nie ma za co.
W połowie jego wywodu spojrzeli sobie w oczy i… wybuchnęli śmiechem. Nieco nerwowym, ale za to szczerym. I oczyszczającym atmosferę. Nagle jakby całe napięcie, po prostu, z nich zeszło. Magnus ze zdumieniem odkrył, że wciąż był twardy. Podobnie jak Alexander, który zdawał się tym faktem zawstydzony. Czarownik w żaden sposób tego nie skomentował bojąc się, że znów wszystko by się pogmatwało. Udawał więc, że wzwód po ataki paniki był czymś zupełnie naturalnym. Postanowił za to podjąć temat, który do tego wszystkiego doprowadził. Tak jakby, w międzyczasie, nic się nie wydarzyło.
- Alexandrze… Jeśli faktycznie chcesz kontynuować… To może wolisz… być na górze?
Panika w oczach chłopaka uświadomiła mu, że palnął głupotę.
- Nie, nie, nie… - Zaczął kręcić głową jakby od tego zależało jego życie a nie zwykła odmowa.
- Spokojnie Alexandrze. – Magnus znów złapał go za ręce. – Jeżeli nie chcesz, to w porządku – zapewnił go. – Po prostu pomyślałem, że to byłoby dla ciebie lepsze.
Chłopak zaczął kręcić głową jeszcze intensywniej niż przed chwilą.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy – powiedział i Magnus zrozumiał na czym polegał jego błąd. Oraz jak bardzo Alec mu ufał.
- Nie zrobiłbyś – powiedział z mocą, lecz Łowca nie wyglądał na przekonanego. Widać było, że sama perspektywa mocno go przerażała. Dlatego też Czarownik postanowił nie ciągnąć tematu. Za to postawił sobie, za punkt honoru, jak najlepiej zająć się Alexandrem.
- Rozumiem. – Pokiwał głową i pocałował ukochanego. – W takim razie to ja będę na górze.
Na twarzy chłopaka pojawiła się ulga.
- Pamiętaj jednak, Alexandrze, że jeżeli cokolwiek będzie nie tak, w każdej chwili możemy przerwać. Mów, jeśli coś ci się nie spodoba. I jak spodoba to też – pozwolił sobie na żart. – Najlepiej monosylabami. I głośno. – Musiał zażartować inaczej stres zżarłby go do ostatniej kosteczki
Próba rozluźnienia atmosfery chyba się powiodła, bo na twarzy Aleca pojawił się cień uśmiechu.
- Chcesz to zrobić? – upewnił się po raz ostatni a chłopak pokiwał głową. Magnus uznał, że w tym przypadku mu to wystarczy; nie będzie zmuszał Alexandra do wymawiania głośnego „tak”.
- W takim razie połóż się.
Magicznym sposobem rozrzucone, w trakcie dotychczasowych igraszek, poduszki ułożyły się w zgrabny stosik i oparty o nie Alec pół leżał pół siedział, tak by móc bez przeszkód śledzić poczynania Czarownika. I dostatecznie szybko mu przerwać.
Magnus machnął rękę i w jego dłoni znalazła się buteleczka z lubrykantem. Alec przez chwilę przyglądał się jej z pewnym napięciem. Czarownik już chciał tłumaczyć, że niczego nie ukradł a jedynie przeteleportował z szafli w łazience, gdy chłopak wreszcie się odezwał.
- Prezerwatywy – powiedział a twarz mu płonęła. – Nie chcę żebyś… kończył we mnie – To było jedno z gorszych wspomnień jakie miał. Przyjmowanie w siebie efektu końcowego działań gwałcicieli.
Magnus doskonale rozumiał awersję ukochanego, dlatego uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Oczywiście. Co tylko zechcesz.
Pogłaskał chłopaka po policzku po czym pstryknął palcami przywołując najbanalniejsze ze wszystkich swoich prezerwatyw. A miał ich całą kolekcję. Od takich klasycznych, jak właśnie trzymał w dłoniach, po świecące w ciemności. Może jeszcze uda im się z Alekiem, przynajmniej część z nich, przetestować. Na razie jednak skupił się na uspokajaniu chłopaka pokazując mu foliowe opakowanie.
Alec przełknął ślinę a Magnus nie był w stanie stwierdzić czy to oznaka podniecenia czy stresu.
- W porządku?
- Tak – wychrypiał Alec przez ściśnięte gardło. Sam nie wiedział czy był bardziej przerażony czy podniecony. To wszystko o czym tak długo myślał w końcu stawało się realne. Zawsze był pewien, że on i Magnus będą po prostu uprawiać seks. Bez tej całej krępującej i zawstydzającej otoczki jaką im dzisiaj zafundował. No, ale w jego wyobrażeniach Czarownik nigdy nie dowiadywał się o tym co go spotkało i traktował jak zwykłego partnera a nie coś uszkodzonego.
- Kontynuuj – poprosił.
 Mężczyzna pokiwał głową i odłożywszy prezerwatywę na bok wylał sporą ilość lubrykantu na swoją rękę. Wziął dużo więcej niż zwykle używał. Chciał uczynić pierwszy, prawdziwy raz Aleca jak najmniej bolesnym. Naraz dotarł do niego nerwowy chichot chłopaka. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie co takiego mogło go wywołać. W końcu nadeszło olśnienie. Lubrykant, który przywołał należał do tych „specjalnych” i zawierał połyskujące drobinki brokatu. Chyba był bardziej rozkojarzony niż myślał, bo inaczej nigdy by się na niego nie zdecydował. Ostatecznie jednak wyszło na dobre. Bo Alec się rozluźnił. Gdyby Magnus miał nazwać sposób w jaki chłopak patrzył na lubrykant powiedziałby, że robił to z rozczuleniem. Cholera! Nawet nie wiedział, że tak w ogóle można.
- To tak bardzo ty – powiedział Łowca wskazując palce Czarownika teraz błyszczące zarówno od brokatu jak i wilgoci.
Nie miał pojęcia co na to odpowiedzieć i Alec chyba nawet na odpowiedź nie liczył. Wpatrywał się w spływający po jego palcach lubrykant z coraz większą fascynacją. I strachem. Próbował to ukryć, ale Magnus nie dał się nabrać. Mimo to postanowił nie komentować nie chcąc pogarszać nastroju chłopaka.
Uznawszy, że lubrykant jest wystarczająco ciepły poklepał pokrzepiająco Aleca po udzie.
- Rozłóż nogi – poprosił miękko. Zrobił co w jego mocy, by nie zabrzmiało to jak rozkaz.
Alec wciągnął głęboko powietrze i zrobił o co go poproszono. Magnus, po raz kolejny, z zachwytem spojrzał na znajdującego się, w pełnym wzwodzie, członka chłopaka oraz idealnie kształtne jądra. Niemal oblizał wargi przypominając sobie jego smak. Powstrzymał się jednak w porę. Miał nadzieję, że kiedyś nie będzie musiał tłumić swoich odruchów oraz że dane mu będzie ponownie posmakować ukochanego.
Tymczasem zaś skierował swoją dłoń ku pośladkom Łowcy. Nie zdążył tam jednak dotrzeć, bo przeszkodził mu głos Alexandra.
- Mów do mnie.
- Oczywiście. – Pochylił się i pocałował go w czoło. Magicznie też podkręcił zapach własnych perfum tak by Alec miał wokół siebie jak najwięcej znajomych elementów. Liczył, że pozwoli to chłopakowi poczuć się bardziej komfortowo, przy zdecydowanie nieprzyjemnym początku.
- Kocham cię Alexandrze.
Dotknął pośladków cały czas intensywnie wpatrując się w twarz chłopaka. Szukając na niej jakiegokolwiek sprzeciwu. Nawet takiego, z którego Alec sam sobie nie zdawał sprawy. Nic jednak nie dostrzegł. Przesunął dłoń ku rowkowi. Widział jak Alec zaciska usta w wąską kreskę, ale nie uznał tego za znak by przestać.
- Jesteś taki piękny.
Chwilę wodził dłonią szukając wejścia.
- Taki wspaniały.
Znalazł je. Pomarszczony pierścień mięśni zdawał się pulsować pod jego dotykiem. Alec lekko zacisnął zęby.
- Będzie dobrze, Alexandrze.
Pokiwał głową, choć jego dłonie wbijały się w prześcieradło z taką siłą, że niemal wyrywały w nim dziury.
Zamiast od razu włożyć w chłopaka palce Magnus skupił się na pieszczeniu wejścia, nie przestając szeptać Alecowi jak bardzo go kocha.
Dopiero kiedy twarz Łowcy nieco się rozluźniła i chłopak wyraźnie zaczął czerpać z tych subtelnych pieszczot przyjemność, postanowił, że czas ruszyć dalej.
- Alexandrze – powiedział by zwrócić na niego swoją uwagę. Niepotrzebnie. Chłopak i tak cały czas na niego patrzył.
- Zamierzam teraz włożyć w ciebie palec. – O takich rzeczach lepiej informować wcześniej. Zwłaszcza w ich przypadku. – Czy to w porządku?
Alec kilka razy odetchnął głęboko po czym powiedział.
- Tak. Tylko mów do mnie.
Starając się zapanować nad drżeniem rąk Magnus jeszcze dwa razy pomasował wejście.
- Teraz – powiedział i włożył w Aleca palec wskazujący. Niewiele. Tylko do pierwszego knykcia.
Obyło się bez większego oporu, naprawdę nie żałował lubrykantu.
- W porządku Alexandrze?
Chłopak spazmatycznie łapał powietrze walcząc z zalewającą go falą wspomnień. Choć i tak było ich zdecydowanie mniej niż się spodziewał. To co robił mu Magnus bardzo różniło się od tego czego był ofiarą. Raj i Edgar nigdy nie dbali o jego komfort. Brali go ostro, bez przygotowania, tak że czasami mdlał z bólu. Teraz zaś czuł tylko niewielki dyskomfort. Wiedział jednak, że to dopiero początek a najgorsze jeszcze przed nim. Ale ufał Magnusowi. Wiedział, że z jego strony nic mu nie grozi.
- Tak – powiedział w końcu. – Kontynuuj.
Magnus, w głębi duszy, odetchnął z ulgą. Bał się tego momentu.
- Jesteś taki wspaniały.
Zaczął powoli wsuwać palce głębiej. Na szczęście wcześniej pomyślał o zdjęciu pierścieni.
- Tak dobrze sobie radzisz.
Ani na moment nie spuścił wzroku z twarzy Aleca.
- Jestem z ciebie taki dumny.
Kiedy dotarł do końca zatrzymał się, bo chłopak ewidentnie się skrzywił.
- Alexandrze?
- To… Takie dziwne… Daj mi chwilę…
Dałby mu i całą wieczność, dlatego zamarł z jednym palcem zagłębionym w odbycie Łowcy i wzrokiem utkwionym w jego obliczu.
Alec sam nie wiedział co myśleć. Uczucie wypełnienia było dziwne. Więcej. Mógłby nawet pokusić się o stwierdzenie, że było przyjemne, bez tego całego, towarzyszącego mu bólu. Musiał się z tym oswoić.
Na próbę poruszył biodrami. Ręka Magnusa nieznacznie się z niego wysunęła. Syknął. W tym ruchu było coś co sprawiło, że chciał więcej.
- Kontynuuj – poprosił.
- Jesteś prawdziwym cudem Alexandrze.
Wysunął niemal cały palec z chłopaka. W środku pozostał tylko czubek.
- Wszystkim czego od zawsze pragnąłem.
Wsunął go z powrotem, tym razem nieco szybciej.
- Uwielbiam cię.
Zaczął poruszać palcem w równym, powolnym rytmie, nie przestając mówić. Alec dyszał i sprawiał wrażenie, że mu się podobało.
Kiedy palec wchodził już bez oporów uznał, iż pora posunąć się dalej.
- Alexandrze. – Przestał poruszać ręką. Chłopak jęknął zawiedziony a jego mina wyrażała zaintrygowanie.
- Chcę włożyć w ciebie drugi palec. Czy się zgadzasz?
Alekiem wstrząsnął strach.
- Czy… Czy to będzie bolało?
Niczego nie obawiał się tak bardzo jak tego konkretnego rodzaju bólu. Wolałby zostać rozerwany na strzępy przez demona niż znowu go doświadczyć.
- Może trochę zaboleć. – Nie zamierzał kłamać. – Ale obiecuję, że zrobię wszystko by ten ból zminimalizować. Przejdziemy przez to razem.
Właśnie to chciał usłyszeć.
- Ufam ci. – Uśmiechnął się. – Zrób to.
Z tym że Magnus nie mógł się ruszyć. To „ufam ci” wypowiedziane z taką prostotą i to w tym momencie było niczym tonowy głaz przygniatający jego duszę. Oczywiście wiedział wcześniej, że Alec darzy go zaufaniem, ale wiedzieć a usłyszeć to dwie różne rzeczy. Teraz nie wiedział, czy uda mu się kontynuować.
- Magnusie? – Aleca ogarnął niepokój. Może przesadził? Może Czarownik znudził się powolnym tempem jakie mu narzucał? – Wszystko w porządku?
Niepokój w głosie Aleca przywrócił go do rzeczywistości.
- W najlepszym – zapewnił i pochylił się by pocałować chłopaka. – Wchodzę – powiedział tuż przed pocałunkiem i zanurzył w niego drugi palec. Alec syknął mu w usta. Magnus momentalnie zerwał pocałunek.
- Boli?
- Nie… To po prostu dziwne. – Głos chłopaka zdawał się dochodzić gdzieś z oddali. – Możesz mnie jeszcze raz pocałować?
Mówiąc to wyglądał jak chłopiec proszący mamę o ciastko przed obiadem. A może po prostu przeciążony mózg Magnusa zaczął się wyłączać?
- Zawsze i wszędzie. Kiedy tylko zechcesz. – Znów złączył ich wargi a zaraz potem ze zdumieniem odkrył, że język Alexandra próbował wedrzeć się do jego ust. Oczywiście mu na to pozwolił dołączając swój własny. Przez chwile całowali się niespiesznie i słodko, zupełnie nieadekwatnie do tego w czego trakcie byli.
Magnus nigdy nie miał tek pełnego emocji seksu. Nie wiedział nawet, że tak można. W jego przypadku zwykle po pozbyciu się ubrań górę przejmowały pierwotne instynkty. Alexander Lightwood naprawdę pokazywał mu zupełnie inny świat. Być może lepszy od wszystkiego co do tej pory znał. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia Alec przerwał pieszczotę.
- Możesz kontynuować – wysapał.
Zdezorientowany Magnus dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że całując Alexandra zapomniał o całym świecie i utknął z dwoma palcami ledwie zanurzonymi w odbycie Łowcy. Starał się ukryć zmieszanie śmiechem. Do tej pory nic takiego mu się nie przydarzyło.
- A czy mogę cię jednocześnie całować?
- Yhy… - Alec już rozchylał wargi. Magnus nie zamierzał pozwolić mu długo czekać. Znów zapoczątkował pocałunek jednocześnie zaczął ruszać palcami. Niespiesznie, z nadmierną wręcz powolnością. Zależało mu by Alec miał wystarczająco dużo czasu na przyzwyczajenie się do nowego uczucia.
Tym razem zajęło to nieco dłużej niż przy jednym palcu, ale w końcu Alec znów zaczął szarpać biodrami.
To było takie dziwne. Tak bardzo bał się nawracających wspomnień i to głównie one powstrzymywały go przed posunięciem się z Magnusem dalej. One oraz ból. Lecz teraz, w tej chwili, próżno było szukać jakiegokolwiek podobieństwa tego co robił Czarownik z poczynaniami jego oprawców. Świadomość, że w każdej chwili może przerwać, widoczne starania Magnusa by sprawić mu jak największą przyjemność i uniknąć jakiegokolwiek dyskomfortu oraz rozkosz płynąca z działań Czarownika sprawiały, że czuł się szczęśliwy i kochany. A nie pieprzony. Zredukowany do rzeczy; czegoś co ma dać przyjemność w potem można to wyrzucić.
Przerwał pocałunek.
- Kocham cię Magnusie.
- A ja kocham ciebie Alexandrze.
Naraz mężczyzna zrobił w jego wnętrzu coś czego Alec się nie spodziewał. Ani też nie rozumiał. Coś z palcami. Coś co sprawiło, że przyjemność w nim eksplodowała. Krzyknął nie mogąc się powstrzymać.
- Podobało się?
Ledwie był w stanie oddychać i nie zamierzał marnować tchu na stwierdzenie oczywistości.
- Jeszcze raz…
Magnus zrozumiał. Ponownie wykonał ten sam ruch i Alec, pod zaciśniętymi powiekami, zobaczył wszystkie gwiazdy. Tak. Pozwolił sobie nawet zamknąć oczy, choć myślał, że nigdy się na to nie zdobędzie.
- Jeszcze!
Kolejny ruch i kolejna fala rozkoszy. Bezwiednie złapał Magnusa za ramiona i wbijał paznokcie w jego skórę za każdym razem, gdy ten to robił. Bo później Czarownik nie potrzebował już żadnej zachęty. Alec, raz po raz, atakowany był falami przyjemności.
Magnus z pewną dumą patrzył na wijącego się pod nim chłopaka. Krzyki Aleca, wydobywające się z jego ust, przy każdym dotknięciu prostaty były dla niego niczym najpiękniejsza melodia. Czerpał przyjemność nawet z tych wbijających się w niego paznokci.
Wiedział, że powinien przestać, jeśli nie chciał by ukochany doszedł, ale nie potrafił się na to zdobyć. Radość z dawania Alecowi przyjemności była zbyt wielka.
Co dziwne to właśnie Alec go powstrzymał w momencie, gdy drugą rękę położył na jego penisie.
- Nie!
Jedno słowo wystarczyło by zabrał obie dłonie. Albo mu się wydawało albo dostrzegł wyraz wdzięczności w błękitnych oczach Alexandra.
- Przepraszam…
- Nie. – Chłopak pokręcił głową. – Po prostu chcę dojść gdy będziesz we mnie. – Łatwość z jaką wypowiedział te słowa zdziwiła Magnusa. Czyżby Alec zaczynał oswajać się z tym wszystkim?
- A jeśli dalej będziesz to robił ja… Nie wytrzymam.
- Rozumiem. – Mężczyzna uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. – Alexandrze… Jeśli naprawdę tego chcesz… - urwał, bo mina Aleca jasno dawała do zrozumienia, że chce. – Żeby w ciebie wejść potrzebuję jeszcze jednego palca. Czy jesteś na to gotowy? Tym razem naprawdę może zaboleć.
Oczywiście, ze swoje strony, zamierzał zrobić wszystko by do tego nie doszło jednak ludzkie ciało rządziło się własnymi prawami.
Oczy Aleca rozszerzyły się jakby wbrew niemu. Magnus wiedział, że jego ukochany bał się bólu. On – człowiek, który każdego dnia poluje na demony, naraża życie i zdrowie w obronie innych, drży ze strachu przed niewielkim bólem związanym z seksem. Nie po raz pierwszy pożałował, że nie dane mu było zemścić się na oprawcach chłopaka. Wciąż uważał, że śmierć z łap demonów to niewielka kara za to, co zrobili. Niestety i jedyna jaką mogli im wymierzyć bez angażowania w to Aleca.
- Alexandrze? – Pogłaskał chłopaka po policzku. Ten wziął kilka głębokich oddechów by w końcu się odezwać.
- W porządku. – Znów zacisnął palce na bicepsie Czarownika. – To ty, więc będzie dobrze. – Udało mu się nawet uśmiechnąć. – Tylko mów do mnie, Magnusie.
Bał się jak cholera choć przecież nie powinien. Magnus nigdy celowo by go nie skrzywdził a mimo to… Pomimo całej magii jaką dysponował mężczyzna ból i tak mógł się pojawić.
- Dla ciebie wszystko. – Uśmiechnął się by dodać Alecowi otuchy, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Znów poczuł wściekłość pomieszaną z rozczuleniem i strachem. Za nic na świecie nie chciał zawieść zaufania jakim obdarzył go Alexander.
- Kocham cię.
Alec nie mógł się powstrzymać. Przyciągnął ukochanego do pocałunku. Ich języki splotły się ze sobą w pierwotnym tańcu. Ten właśnie moment wybrał Magnus by dołożyć trzeci palec. Zabolało tylko trochę a mimo to Alec nie był w stanie powstrzymać syku i tych kilku łez spływających mu z kącików oczu. Magnus od razu zaczął je scałowywać.
- Już Alexandrze… Już… Jest dobrze…
Najwolniej jak tylko było to możliwe wsuwał trzy palce na zmianę całując i szepcząc.
- Mój Alexander. Mój wspaniały, cudowny Alexander. Tak bardzo cię kocham.
Alec więcej nie zapłakał, ale jego ciało prężyło się w odpowiedzi na wtargnięcia i związane z nim rozciąganie. Magnus naprawdę starał się robić wszystko powoli i delikatnie a i tak wywołał u chłopaka dyskomfort. Za co się nienawidził.  
- Mam przestać? – zapytał nie mogąc znieść widoku męczącego się ukochanego.
- Ani mi się waż! – Urywany głos Aleca brzmiał niemal jak warknięcie.
Całość aktu, w jakim właśnie brali udział, nie kojarzyła się Magnusowi z seksem, który przecież uwielbiał a raczej z powolną torturą. Tylko dlaczego, w takim razie, wciąż był twardy?!
W końcu zagłębił w chłopaku wszystkie trzy palce. Znieruchomiał by Alec mógł na spokojnie przyzwyczaić się do nowego uczucia. Łowca dyszał ciężko a na jego twarzy malował się wyraz dyskomfortu.
- W porządku?
Nie uzyskał odpowiedzi, za to Alexander zadał własne pytanie.
- Możesz zrobić to coś z palcami?
Niemal parsknął śmiechem. Ten chłopak nigdy nie przestanie go zadziwiać.
- Oczywiście.
Doskonale pamiętał drogę do prostaty ukochanego. Tym razem zaczął ją pieścić wszystkimi trzema palcami. Alec wygiął plecy w łuk a jego biodra poruszały się niemal bez udziału świadomości właściciela.
- Tak… - jęknął. – Właśnie tak.
Zachęcony reakcją Magnus zaczął wysuwać palce by zaraz znów je wsunąć, od razu atakując prostatę. Alec przez cały czas jęczał i krzyczał na zmianę.
W pewnym momencie wplótł palce we włosy Czarownika.
- Mów do mnie – wyszeptał pomiędzy jednym krzykiem a drugim.
- Mój wspaniały Alexander. Taki piękny. Taki seksowny.
Kiedy oddech chłopaka stał się bardziej urywany zaprzestał stymulacji jego prostaty i wyciągnął palce. Chłopak jęknął, tym razem z zawodu. Magnus całą siłą woli musiał powstrzymać cisnący mu się na usta ironiczny uśmiech.
- Powiedziałeś, że chcesz dojść, kiedy będę w tobie – przypomniał mu. – Podtrzymujesz to? Bo jeśli zmieniłeś zdanie to mogę wrócić do ręcznej stymulacji.
Alec, który zdążył już, jako tako, wrócić do siebie, pokręcił głową.
- Chce ciebie – mówiąc to nie patrzył na twarz ukochanego tylko wpatrywał się w jego penisa. Magnus uznał, że bardzo mu się to podoba.
- Już ci mówiłem, że dostaniesz wszystko czego zapragniesz. – Sięgnął po prezerwatywę, ale Alec go powstrzymał.
- Pozwól mi – powiedział wyciągając mu z dłoni foliowe opakowanie.
- Jak już mówiłem, wszystko. – Cmoknął chłopaka w usta, po czym skupił się na przedstawieniu.
Było coś niemożliwie erotycznego w tym jak Alec, z miną wyrażającą czyste skupienie, drżącymi palcami starał się rozerwać opakowanie chroniące prezerwatywę.
Jednak, kiedy mu się to udało niespodziewanie zamarł. Dotarło do niego, że nie wie, co robić dalej. Spojrzał na Magnusa pewny, że ukochany go wyśmieje, lecz uśmiech Czarownika był raczej pokrzepiający.
Bez słowa chwycił dłonie Aleca i nakierował je na swojego penisa. Oszczędnymi ruchami, bez grama zniecierpliwienia pokazał chłopakowi jak ma założyć prezerwatywę. Nie denerwując się nawet wtedy, gdy początkowo mu to nie wychodziło. I to bardzo. Jakimś cudem udało mu się ją rozerwać.
- Przepraszam.
- W porządku. – Głos Czarownika emanował spokojem. – Po prostu weź następną.
Alec zrobił co mu kazano. Tym razem zdecydowanie lepiej poradził sobie z otwieraniem, tak jakby część spokoju Magnusa przeniknęła do jego organizmu.
Ponownie spróbował nałożyć prezerwatywę. Ręce trzęsły mu się tylko trochę. Magnus nie próbował interweniować, pozwalając Alecowi działać samodzielnie.
I opłaciło się. Alec założył prezerwatywę po czym podziwiał swoje dzieło. Świadomość, że za chwilę ten penis znajdzie się w nim jednocześnie przerażała i podniecała.
- W porządku?
Usłyszał pytanie Czarownika. Podniósł wzrok by móc spojrzeć ukochanemu prosto w oczy i prawie zakrztusił się powietrzem. Magnus patrzył na niego z niemal czystym pożądaniem. Do tej pory myślał, że jeśli kiedykolwiek zobaczy u ukochanego ten wzrok ucieknie w popłochu. Teraz zaś czuł nieco irracjonalną dumę.
- Alexandrze? – Głos mężczyzny był zachrypnięty.
- Tak… - wydyszał. Naraz zrobiło mu się gorąco. – Chodź do mnie – powiedział nim zdążył pomyśleć i przeanalizować możliwe następstwa swojej prośby. Teraz nie chciał myśleć, chciał działać. Padł na poduszki jednocześnie wyciągając w stronę ukochanego ręce. – Chodź.
Magnus, który jechał na resztkach samokontroli padł w ramiona Aleca.
- Jesteś gotowy?
- Bardziej już nie będę – przyznał, co nie do końca był odpowiedzią na zadanie pytanie. – Zróbmy to. Tylko… Mów do mnie.
Magnus chciał zapewnić, że oczywiście będzie to robił, ale Alec, wbrew swoim słowom, pocałował go. Zupełnie inaczej niż do tej pory. Nie namiętnie czy słodko, lecz rozpaczliwie. Jakby tylko ten pocałunek trzymał go na powierzchni.
Czarownik zaczął oddawać pieszczotę jednocześnie sięgając pomiędzy nogi kochanka. Rozchylił je nieco. W tym momencie Alec chwycił go mocno za kark nie przestając jednak całować. Dla Magnusa był to znak, że może kontynuować. Dosłownie na sekundę zerwał pocałunek.
- Wchodzę – wyszeptał.
Alec kiwnął głową i znów wpił się w jego usta. Magnus myślał, że zwariuje. Musiał skupić się jednocześnie na całowaniu ukochanego jak i powolnym wchodzeniu w niego. Co było najdziwniejsze – podniecało go to.
Zaczął powoli wsuwać się w chłopaka; nie poczuł niemal żadnego oporu. Warto było poświecić tyle czasu na przygotowania. Poczuł za to paznokcie wbijające mu się w kark. Oraz zerwany pocałunek. Alec nie był w stanie go kontynuować. Dyszał ciężko wpatrując się w twarz ukochanego.
- Mogę kontynuować? – Magnus od razu znieruchomiał, gdy tylko Łowca zaczął przejawiać oznaki dyskomfortu.
- Ta… Tak… Tylko mów do mnie. – Mocniej wbił paznokcie w skórę Czarownika nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Znów zaczął się wsuwać. Normalnie, w tym momencie, rzuciłby jakimiś tanimi sprośnościami mającymi podgrzać atmosferę. Lecz to nie było to czego pragnął Alec. Mógłby go nimi spłoszyć. Albo otworzyć drzwi kolejnej traumie. Dlatego powrócił do bezpiecznych miłosnych wyznań, które i tak mógł szeptać chłopakowi dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Kocham cię Alexandrze. Jesteś taki wspaniały. Taki słodki. Mój kochany. Mój słodki.
Czuł jak palce Łowcy, z niemal anielską siłą, wbijają mu się w kark, ale ignorował to, nawet jeśli wszystko miałoby zakończyć się siniakami.
- Mój Alexander. Tak bardzo cię kocham.
Kiedy wszedł już cały dyszał jak lokomotywa. Podobnie zresztą jak Alec. Przez dłuższą chwilę obaj nie byli wstanie wydobyć z siebie choćby słowa. Po prostu patrzyli sobie w oczy.
Magnus, który został wręcz porażany ciepłem i wilgocią wnętrza Alexandra, jeszcze bardziej znienawidził ludzi, przez których nie mógł w pełni cieszyć się tym doznaniem.
- Jak się czujesz? – zapytał Łowcę, gdy wreszcie udało mu się nabrać w płuca odpowiednią ilość powietrza.
- Dziwnie – odparł chłopak po chwili wahania. Na próbę poruszył biodrami po czym wydał z siebie głuche sapnięcie a na jego czole zaczął perlic się pot.
- Alexandrze?
Uczucie jakiego w tej chwili doświadczał było tak szalenie różne od tego, do którego był niejako przyzwyczajony, że sam się sobie dziwił, ile czasu zajęło mu zdecydowanie się na seks z Magnusem. Teraz ból prawie nie istniał. Zastąpiło go delikatne rozciąganie, niezbyt przyjemne to fakt, ale także dziwnie podniecające. No i ta świadomość, że to Magnus był w nim…
Poruszył biodrami jeszcze raz. Penis Czarownika musnął to miejsce, które mężczyzna wcześniej pieścił palcami. Wrażenie było tysiąc razy intensywniejsze. Niemal pozbawiło go zdrowych zmysłów.
- Alexandrze?
Głos ukochanego docierał do niego jakby z oddali a mimo to stanowił miłą kotwicę w rzeczywistości i kolejne potwierdzenie, że nie stanie mu się nic złego. Podobną ostoją był aromat drzewa sandałowego.
- Alexandrze!
Chyba za długo się nie odzywał, bo Magnus zaczął panikować.
- Zacznij się ruszać.
Czarownik zamrugał zaskoczony.
- Jesteś pewien?
- Tak.
Starał się w tym jednym słowie zawrzeć całą pewność jaka właśnie na niego spłynęła. Tak. Chciał, żeby Magnus zaczął się ruszać. Chciał znów poczuć tę oszałamiającą przyjemność płynącą ze stymulacji prostaty. I chciał by ukochany, w końcu, coś z tego wszystkiego miał.
Chyba udało mu się przekonać mężczyznę, bo ten musnąwszy jego wargi szepnął.
- Co tylko zechcesz.
Mocniej oparł się rękami o łóżko i zaczął wysuwać swojego penisa z Aleca. Gdy w środku została tylko główka wszedł w niego z powrotem, nieco szybciej niż za pierwszym razem, lecz nadal przeraźliwie wolno. To był chyba najwolniejszy seks w jego życiu a mimo to odczuwał prawdziwą przyjemność.
Chciał przyzwyczaić Alexandra do swoich ruchów i związanych z nimi odczuć, choć wszystkie demony Piekła mu świadkiem, że niczego nie pragnął bardziej jak tylko zatracić się w przyjemności. Ale przecież tu chodziło o Aleca!
Nie zapominał także o mówieniu do chłopaka, nawet jeśli przytomności umysłu pozostało mu jedynie na urywane:
- Alexander… Mój Alexander…
Po jakimś czasie tych powolnych pieszczot Alec zaczął się niecierpliwić.
- Szybciej – poprosił.
I Magnus, oczywiście, prośbę spełnił. Jednocześnie, wreszcie, odnajdując ten upragniony przez nich obu kąt. Alexander wrzasnął, gdy Czarownik uderzył penisem w jego prostatę. A potem znów i znów. Wkrótce chłopak miał wrażenie, że nie milknie ani na moment. Że wrzeszczy cały czas. Podobnie jak rozchodząca się po jego ciele przyjemność była stała. W pewnym momencie przeniósł dłonie z karku ukochanego na jego plecy. Teraz, zamiast wbijać mu paznokcie w skórę, drapał, ściskał mięśnie. A wszystko to dlatego, że nie mógł się powstrzymać przed reagowaniem na przyjemność. Nie przeszkadzało mu nawet to, że Magnus przestał się odzywać. Nie był nawet pewien czy zdołałby usłyszeć głos Czarownika poprzez dudnienie własnej krwi w uszach.
Choć czuł się wspaniale i najchętniej przeciągałby ten stan w nieskończoność jego ciało zaczęło się buntować Poczuł zbliżający się orgazm.
- Mags… Ja zaraz…
Albo mu się wydawało albo mężczyzna jeszcze przyspieszył.
Widok ekstazy na twarzy ukochanego był niczym najlepszy afrodyzjak. Musiał się hamować by nie rzucić całej tej samokontroli w diabły i nie pognać za własną przyjemnością. Tak jak robił to dotychczas. Lecz teraz przecież chodziło o Aleca. A dla niego gotów był nawet zrezygnować z orgazmu.
Wiedział, że chłopak zbliża się do skraju nim on sam zaczął zdawać sobie z tego sprawę. A usłyszawszy potwierdzenie z ust Alexandra niemal rozpłakał się ze szczęścia. Tak! Potrafił to zrobić! Potrafił dać Alecowi przyjemność nawet po tym wszystkim co chłopak przeszedł!
Przyspieszył.
- Tak! Tak Alexandrze! Chodź! Dojdź dla mnie!
Już nie myślał o tym jak to zostanie odebrane. Pierwotne instynkty wzięły górę. Pragnął zrobić wszystko by Alec doszedł.
Jak się wkrótce okazało chłopakowi nie trzeba było wiele. Kilka pchnięć później Alec krzykną po raz ostatni a sperma wylała się z niego, brudząc ich obu.
Magnus pospiesznie wycofał się z ciała ukochanego; nie wiedział czy Alec chciałby by skończył w nim. Tak naprawdę tego nie ustalili a on nie chciał budzić kolejnych demonów.
Jednak erekcja była zbyt bolesna, zbyt bliska uwolnienia by mógł ją zignorować. Niemal bezwiednie sięgnął do swojego penisa i zaczął się masturbować jednocześnie nie spuszczając wzroku z wykończonego orgazmem Aleca.
Przyjemność rozlewała się po nim falami. Poddał się im ledwie rejestrując to co działo się wokół. Był tylko on i to wspaniałe uczucie, którego nijak się nie spodziewał. Dlatego dłuższą chwilę zajęło mu zdanie sobie sprawy z pustki jaką czuł. Z wysiłkiem otworzył oczy, nie pamiętał nawet kiedy je zamknął i ze zdziwieniem spojrzał na Magnusa. Poczuł palące poczucie winy. Magnus nie doszedł.
Jakimś cudem, pomimo wszechogarniającego wyczerpania, jakoś udało mu się usiąść. Wiedziony pierwotnym instynktem chwycił w dłoń penisa Czarownika jednocześnie strącając z niego jego rękę
- Alexandrze… - Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego. – Nie musisz…
Jednak Alec go nie słyszał. Zaczął poruszać ręką, całą swoją uwagę skupiając na pulsującym penisie.
Magnus jęknął, odrzucił głowę do tyłu jednocześnie zamykając oczy. Było mu tak dobrze. Do tego stopnia, że nie zdążył uprzedzić chłopaka przed własnym orgazmem. Doszedł, gdy Alec ściskał jego główkę. Dzięki Lilith za prezerwatywę.
Widząc do czego doprowadził, Alec, uśmiechnął się i opadł na poduszki. Magnus zaległ tuż obok ciężko dysząc. Nie mogąc jednak znieść dzielącej ich odległości, zmusił ciało do ostatniego wysiłku, przysunął się i złapał Alexandra za rękę. Chłopak od razu splótł ich palce, ale i dla niego chyba brak kontaktu był problemem, bo wykonał gest jakby chciał się przytulić tylko nie wiedział, czy mu wolno. Magnus zgarnął go w ramiona. Liczył na trochę przytulania po seksie, który wręcz uwielbiał. Zamiast tego zaś… dostał łzy. Zupełnie niespodziewanie Alec zaczął płakać. Momentalnie cała ospałość i zmęczenie wyparowały z Czarownika.
- Alec! Alexandrze! Kochany! Co się stało?!
Starał się spojrzeć mu w twarz, ale chłopak przywarł do niego tak mocno jakby stanowił ostatni pomost łączący go z rzeczywistością.
- Alec… - Zaczął przeczesywać czarne kosmyki coraz bardziej sfrustrowany i zły. Na siebie. Na świat. Na Nocnych Łowców. Na wszystko. I wszystkich. Poza Alekiem. On nie był niczemu winien.
- Alexandrze… - spróbował znowu. I tym razem bez efektu. Chłopak nadal płakał. Magnus postanowił, do głaskania po włosach, dodać miarowe kołysanie. Choć, prawdę mówiąc nie wiedział, czy to pomoże czy też bardziej zaszkodzi.
Pomogło.
Wkrótce Alec zaczął się uspokajać.  Pociągnął jeszcze kilka razy nosem nim wreszcie postanowił się odezwać.
- Przepraszam.
Żołądek Magnusa wywinął koziołka. Przez ostatni kwadrans analizował w głowie każdy swój gest, każde słowo szukając czegoś co mogłoby doprowadzić ukochanego do tego stanu. A ten go przeprasza!
- Nie masz za co – zapewnił go.  – Ale powiedz. Dlaczego płakałeś? Zrobiłem coś nie tak? – Musiał wiedzieć. Po prostu musiał!
Alec gwałtownie pokręcił głową. Jego włosy połaskotały Magnusa w szyję.
- Nie! Wszystko co zrobiłeś było… - zawahał się w poszukiwaniu właściwego słowa – Cudowne.
Czarownik odetchnął z ulgą. Przynajmniej na moment, bo zaraz padły następne słowa.
- I o to właśnie chodzi.
- Przyznam, że nie rozumiem.
Alec przegryzł wargę. Nie dziwił się ukochanemu. Mało kto by zrozumiał.
- Wytłumacz mi to, kochany. Proszę.
Wyglądało na to, że Alec znów się rozpłacze, ale jakimś sposobem udało mu się powstrzymać.
- Pokazałeś mi, że seks może być przyjemny – mówił z twarzą wciśniętą w klatkę piersiową Czarownika, przez co trudno go było zrozumieć. – Że nie muszę się go bać.
Zaczął drżeć więc Magnus przytulił go jeszcze mocniej.
- I uświadomiłem sobie, że mogliśmy uprawiać go już dawno. Że oni odebrali mi… nam… tak dużo czasu.
Znów się rozpłakał a Magnus naprawdę nie wiedział co powiedzieć. I nie do końca wiedział czy w ogóle powinien coś mówić. Czasem należało, po prostu się wypłakać. Widział już czym kończyło się zbyt długie tłumienie w sobie złych emocji. Dlatego pozwolił Alecowi płakać nie przejmując się spowijającym ich bałaganem. Ten w głowie chłopaka był ważniejszy. Z całą resztą, bez problemu, poradzi sobie magia.
W końcu Alec zaczął się uspokajać. I tym razem obyło się bez pociągania nosem.
- Jesteś zły? – spytał ukochanego wciąż pozostając wtulonym w jego klatkę piersiową.
Pytanie było tak abstrakcyjne, że Magnus, w pierwszej chwili, nie uwierzył, że w ogóle je usłyszał.
- Za co?
- Za wszystko – przyznał z niechęcią. – Za to, że tak długo musiałeś na mnie czekać. Za wszystkie moje dziwactwa w trakcie. Za te łzy na końcu. Za to, że po wszystkim wszystko zniszczyłem.
Nie pozwolił mu powiedzieć ani słowa więcej. Przyciągnął go do pocałunku.
- Alexandrze – wyszeptał, gdy oderwali się od siebie. – Za żadną z tych rzeczy nie masz prawa mnie przepraszać. Nic z tego nie sprawiło, że kocham cię mniej. Wręcz przeciwnie. To, że dla mnie, byłeś gotowy pokonać własne lęki, jest największym dowodem miłości jaki kiedykolwiek dostałem. I żadne czekanie na niego nie byłoby zbyt długie. Poza tym niczego nie zniszczyłeś.
- Tak – prychnął chłopak, teraz trochę zły. Z tym że sam nie wiedział na co. – Bo wszyscy płaczą po seksie. – Starał się nie pokazać jak bardzo rozczuliły go słowa Czarownika. Bo znów by się rozpłakał.
- Wszyscy może i nie. – Pozwolił sobie na uśmiech. – Ale zdziwiłbyś się jak wielu. Poza tym wiesz, że masz prawo wyrażać wszystkie emocje, prawda?
Chłopak, bez przekonania, pokiwał głową.
- Alexandrze!
- Wiem. Ale to frustrujące! Nie tak wyobrażałem sobie to wszystko!
- O! – Tu Czarownik się zdziwił. – A jak wyglądały twoje wyobrażenia?
Alec zarumienił się, co w kontekście tego co przed chwilą robili wydało się Magnusowi niewypowiedzianie urocze.
- Nie wiem dokładnie. – Wzruszył ramionami. Jego wizje były raczej mgliste. – Ale na pewno nie było tam płaczu. Za to dużo pocałunków i przytulania.
Na twarzy Magnusa zagościł szeroki uśmiech.
- To da się załatwić – powiedział i znów pocałował chłopaka. – Jak chcesz mogę to robić przez całą noc. – Puścił mu oko. – Bo przytulańce mamy raczej załatwione. – Jeszcze mocniej przycisnął chłopaka do siebie. Ku jego zdumieniu Alec się skrzywił.
- Alexandrze?
- A możemy najpierw się umyć? – zapytał nieśmiało.
Magnus zerknął w dół, pomiędzy ich złączone ciała. Faktycznie, narobili niezłego bałaganu a on wciąż miał na sobie prezerwatywę.
Zamierzał właśnie pstryknąć palcami i wszystko naprawić, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Nie wiedział czego chciał Alec.
- Oczywiście. Mamy to zrobić tradycyjnie czy też skorzystamy z dobrodziejstw magii? – Zrobił nieokreślony ruch ręką i w powietrzu zatańczyły niebieskie iskry.
- Tradycyjnie – zadecydował Alec ku jego zdumieniu.
- Jak sobie życzysz.
Niechętnie odsunął się od chłopaka i ściągnął prezerwatywę. Alec przyglądał mu się z fascynacją. Nagle przestał żałować braku magii. Gdyby jej użył wszystko potoczyłoby się zbyt szybko.
Skończywszy zawinął prezerwatywę w supeł, zawinął w foliowe opakowanie, które nadal poniewierało się na łóżku i rzucił ją na podłogę. Nikt nie powiedział, że do późniejszego sprzątania nie będzie mógł użyć magii. A to wykluczało konieczność dbania o przynajmniej niektóre aspekty sanitarne.
Uporawszy się ze sobą spojrzał na Aleca. Łowca wyglądał mega seksownie ze spermą rozsmarowaną na brzuchu. Na wszelki wypadek jednak postanowił mu tego nie mówić.
- Będę potrzebował mokrego ręcznika – stwierdził. – Wytrzymasz chwilę beze mnie?
W odpowiedzi dostał potwierdzające kiwnięcie. Alec nadal patrzył na niego jak na ósmy cud świata. Podobało mu się to.
Z ociąganiem wstał i skierował się do łazienki. Z pełną premedytacją nie zamknął drzwi tak by Łowca cały czas mógł się na niego gapić. I nie kierowała nim tylko próżność. Chciał, w ten sposób, dać chłopakowi poczucie bezpieczeństwa.
Wziął najbardziej puchaty ręcznik z całej swojej kolekcji, zmoczył go w ciepłej wodzie po czym wrócił do sypialni, gdzie wspiąwszy się na łóżko zaczął obmywać brzuch Aleca.
- Jesteś taki piękny – wyrwało mu się, bo cisza nagle zaczęła dzwonić w uszach. Poza tym lubił mówić to chłopakowi. Ten, tak ładnie, się wtedy rumienił.
Alexander nie zawiódł jego oczekiwań. Momentalnie spłonął rumieńcem.
- Nieprawda.
- Alexandrze – zacmokał z niezadowoleniem. – Możesz mówić co chcesz, ale rzeczywistości nie zmienisz. – Pochylił się i pocałował chłopaka uciszając tym samym rodzącą się dyskusję. Zaraz potem skończył go myć i zabrał się za siebie. Tu zrezygnował z delikatności na rzecz czasu. Szybko uporał się z własnymi zabrudzeniami, choć gdyby to od niego zależało, zostawiłby je na skórze nieco dłużej. Było coś podniecającego w posiadaniu zasychającej spermy Alexandra na własnym brzuchu. Ciekawe jakby to było, gdyby chłopak spuścił się w nim… Może kiedyś się o tym dowie.
Skończywszy rzucił ręcznik na podłogę (jak on kochał magię) i położył się obok ukochanego.
- Możemy wrócić do przytulasków?
Alec nie odpowiedział tylko od razu wsunął się w jego ramiona jakby to było najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.
Zaczęli się całować. Niespiesznie i słodko. A wkrótce Aleca zaczął morzyć sen. Magnus widząc co się dzieje, za pomocą jednego ruchu nadgarstka, otulił ich obu kołdrą.
- Śpij – powiedział chłopakowi, któremu oczy same się zamykały. – Ja będę cały czas obok.
To chyba uspokoiło Łowcę, bo nie minęło dziesięć minut jak w pokoju dało się słyszeć jego miarowy oddech.
Za to Magnus, przez całą noc, nie zmrużył oka wspominając wszystko co wydarzyło się tego popołudnia i wieczoru. Technicznie rzecz biorąc to nie był najlepszy seks w jego życiu a mimo to nie zamieniłby go na żaden inny. Na żadne doświadczenie, z żadnym z byłych kochanków. Bo oznaczał nie tylko pożądanie, ale także miłość i bezgraniczne zaufanie jakim darzył go młody Łowca
Coś ścisnęło go w dołku. Alec tak bardzo go kochał. Obiecał sobie, że zrobi wszystko by nie zawieść tej miłości.
- Kocham cię, Alexandrze – wyszeptał w stronę śpiącego chłopaka. Ten uśmiechnął się przez sen, jakby doskonale wszystko słyszał.

 

_______________________________

 

Macie dowód na to, że Cas nie powinna pisać seksów :P.

Zwykle o to nie proszę, ale tym razem byłabym wdzięczna gdybyście wyrazili swoją opinię na temat tego potworka powyżej... Prawie zniszczyło mi to mózg (znaczy jego marne resztki) i chciałabym wiedzieć czy było warto.

I jeszcze jedno pytanie. Chcielibyście małą serię na temat tego jak Alec wracał do zdrowia po próbie samobójczej z "Za wszelką cenę"? Kilka osób pytało mnie o coś takiego i muszę przyznać, że coś takiego kołacze się w mojej głowie, ale nie jestem do końca pewna. Także dajcie znać. Chyba że i was zniszczyło to coś wyżej...

Miłego dnia :).

2 komentarze:

  1. Cas pisz jak najwięcej "seksów". Uwielbiam Twoje opowiadania. Ucieszyłam się z kontynuacji „Za wszelką cenę” także z chęcią przeczytałam opowiadanie, gdy Alec wracał do zdrowia. Co mogę dodać: dużo weny życzę.
    XX

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach...raczej Cas POWINNA pisać sceny +18 ( wyszłam na zboczeńca xD). Ja bardzo chętnie poczytam dalszą część tej opowieści. Uwielbiam Twoje opowiadania, szczerze powiedziawszy to co tydzień czekam z niecierpliwością na jakieś opowiadanie spod Twojej ręki i każde jest majstersztykiem 😘❤️ nie mogę doczekać się kolejnego poniedziałku

    OdpowiedzUsuń