poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Utracona niewinność - Epilog

 


UTRACONA NIEWINNOŚĆ
 
EPILOG


Magnus, po raz trzydziesty, poprawił muszkę. A po raz czterdziesty zastanowił się czy aby nie lepiej zamienić ją na krawat. Ale wtedy musiałby zdjąć szelki. A gdyby zdjął szelki konieczna okazałaby się zmiana spodni. Jak również koszuli. I butów. To nierozerwalnie wiązało się z koniecznością nałożenia nowego makijażu. Tylko czy miał na to czas? Może gdyby się pospieszył…
- Przestań!
Krzyk Catariny przebił się do jego mózgu niczym brygada antyterrorystyczna. Zamrugał kilkukrotnie.
- Co?
- O czymkolwiek teraz myślisz, natychmiast przestań!
Przyjaciółka podeszła do niego i oderwała jego trzęsące się ręce od muszki.
- Wszystko będzie dobrze. Wyglądasz fenomenalnie. Pierścionek jest cudowny. Alec cię kocha. W restauracji nie wybuchnie żaden pożar. Ani epidemia salmonelli.
Puściła mu oczko.
Magnus nie poczuł się ani trochę uspokojony. Do tej pory salmonelli nie brał pod uwagę a teraz, oczywiście, zacznie.
- Hej! Żartowałam!
- Wiem – powiedział tonem jasno dającym do zrozumienia, że wcale nie wiedział.
- Więc o co chodzi? – Udała, że tego nie słyszy.
Magnus westchnął ciężko i usiadł na kanapie. Oczywiście tak by nie pognieść spodni.
- Nie uważasz, że to za wcześnie?
Gdyby wiedział jaki wybuch śmiechu wywoła, nigdy nie zadałby tego pytania. Więcej! Nie wpuściłby Cat do mieszkania!
- Proszę cię! Chłopak widział cię nago podczas waszego pierwszego spotkania! Zamieszkaliście razem nim w ogóle zostaliście parą. A później, ile wam to zajęło? Tak z ciekawości?
- Miesiąc – burknął Magnus nieco zawstydzony.
- Widzisz! – krzyknęła z triumfem Catarina. – Gdyby biologia wam tego nie umożliwiała to już dzisiaj bujałabym małego berbecia i walczyła o tytuł Najlepszej Cioci Na Świecie z Isabelle Lightwood.
Magnus zachłysnął się powietrzem. Taka wizja bardzo podziałała na jego wyobraźnię. Oczywiście w pozytywnym sensie, jednak Catarina musiała dojść do innego wniosku, bo szybko porzuciła temat potomstwa.
- W waszym przypadku nie istnieje coś takiego jak „za wcześnie”. A teraz idź już, bo się spóźnisz.
Nieco podbudowany Magnus uśmiechnął się do przyjaciółki, posłał jej całusa i wybiegł z mieszkania. Po czym zaraz do niego wrócił po pudełko z pierścionkiem leżące na stoliku. Drugi raz zaś, po wsparcie moralne i potwierdzenie, że zapomnienie pierścionka wcale nie jest złą wróżbą i znakiem „z góry”, żeby sobie darował te całe oświadczyny.
Tylko pielęgniarska cierpliwość pozwoliła Catarinie nie zamordować przyjaciela.
 
Trafił idealnie, dzieciaki akurat wybiegały z klubu. Szczęśliwe, roześmiane i bardzo usatysfakcjonowane. Większość, gdy tylko zobaczyła Magnusa, od razu podbiegła się przywitać. I oczywiście zażądać małego magicznego pokazu. Nie potrafił im odmówić. Nawet jeśli oznaczało to ciągłe poszerzanie repertuaru – sztuczka ze znikającą monetą przestała bawić nawet tych najmłodszych.
 
Kończył właśnie najbardziej wymagający trik, gdy z budynku wyszedł Alec. Magnus zagapił się na ukochanego, który wyglądał bosko w ciemnogranatowej koszuli, którą mu ostatnio sprezentował i oczywiście całą puentę szlag trafił. Dzieciaki roześmiały się radośnie.
- Chyba nie jesteś w formie – skwitował Alec podchodząc i całując ukochanego w policzek.
Magnus mógł tylko wzruszyć ramionami, za to dzieciaki znów zaczęły się śmiać. Nawet trzy adoratorki Bane’a. Które, gdy tylko mężczyźni ogłosili, że są razem oznajmiły, że taki właśnie był ich cel. Chciały, żeby Pan Alec był zazdrosny i powalczył o Pana Magnusa. Na takie tłumaczenie żaden z mężczyzn nie miał argumentów. Za to następnym razem, gdy odbierał Alexandra z pracy, Magnus przyniósł ze sobą wielką paczkę cukierków.
- Gotowy? – spytał Magnus otrząsnąwszy się nieco z szoku wywołanego widokiem ukochanego.
- Zawsze – wziął mężczyznę pod ramię i pomachawszy na do widzenia wszystkim młodym łucznikom ruszyli w stronę restauracji będącej miejscem ich pierwszej, nieoficjalnej randki. Obaj mieli do tego miejsca sentyment i starali się odwiedzać je przynajmniej raz w miesiącu.
Wystrój nie zmienił się ani trochę, od tamtego pamiętnego wieczoru i nadal całość dość mocno odbiegała od Magnusowych standardów a mimo to Bane nawet nie pomyślał o tym by zmienić lokal. To właśnie tu zakochał się w Alecu na zabój. Za jego niezłomność i umiejętność podniesienia po każdym ciosie.
Zamówili swoje ulubione dania i zaczęli rozmawiać. Choć byli razem niemal rok, tematy nadal im się nie kończyły. Jeden mógł słuchać drugiego, bez względu na to o czym mówił.
Cały posiłek upływał w miłej atmosferze, chociaż Magnus co chwila sięgał do kieszeni, by upewnić się, że pudełko nadal znajdowało się na miejscu.
 
Kiedy podano deser Magnus uznał, że nie może dłużej czekać. Albo zrobi to teraz albo zwariuje.  
Wstał, odsunął ostrożnie krzesło po czym klęknął przed zbaraniałym Alekiem na jedno kolano.
- Alexandrze Gideonie Lightwood – zaczął. – Poznanie ciebie było najwspanialszą rzeczą jaka mi się przydarzyła w życiu. Twoja miłość dodaje mi sił a sama obecność sprawia, że mam ochotę krzyczeć z radości. Nie wyobrażam sobie by mogło cię zabraknąć. Kocham cię. Więc, czy uczynisz mi ten zaszczyt i poślubisz mnie?
Wyciągnął pudełko i je otworzył. Na wyściełanym aksamitem wnętrzu pyszniła się prosta srebrna obrączka ozdobiona gustownym szafirem.
Alec patrzył na pierścionek z szeroko otwartymi oczami, by ostatecznie… parsknąć śmiechem. Magnus zamarł. Nie taką reakcję chciał wywołać. Liczył na łzy wzruszenia albo ten rozkoszny rumieniec, który tak uwielbiał.
Tymczasem Alec, wciąż się śmiejąc, sięgnął do własnej kieszeni i wydobył z niej pudełko bliźniaczo podobne do tego, które trzymał Magnus. Bane wciągnął ze świstem powietrze a Alexander wreszcie spoważniał.
- Tylko jeśli ty poślubisz mnie – powiedział uroczystym tonem i otworzył pudełko. W środku znajdowała się złota obrączka ozdobiona kocim okiem.
I wtedy to Magnus zaczął się śmiać. Głośno i serdecznie. A kiedy tylko pohamował wesołość wstał i pocałował Alexandra najżarliwiej jak tylko potrafił. Wszystko stało się jasne. W tej sytuacji słowa były zbędne. A mimo to Magnus chciał je wypowiedzieć.
- Oczywiście, że zostanę twoim mężem.
 
- Wyglądasz wspaniale! Magnus padnie, kiedy cię zobaczy!
- Tak myślisz? – Nie do końca przekonany Alec po raz kolejny obejrzał się w lustrze.
Garnitur w delikatnym odcieniu złota leżał jak ulał. W dodatku udało mu się nawet poskromić włosy i po raz pierwszy w życiu miał na głowie coś na kształt fryzury. A mimo to nadal czuł, że jakiś element nie pasuje, czegoś mu brakowało.
- Ja to wiem! – Isabelle widziała wahanie brata i za wszelką cenę starała się je wyeliminować. – Hej! Chyba nie zdezerterujesz, co?
Przygryzł wargę za co od razu dostał od siostry po łapach. Jeszcze tego brakowało, żeby podczas składania małżeńskiej przysięgi krwawił jak zarzynana świnia.
- Alec!
Spojrzał na dziewczynę z przestrachem w oczach.
- Izzy… A jeśli on nie przyjdzie?
Dłuższą chwile zajęło Isabelle zrozumienie o kim mówił jej brat. A kiedy już do tego doszło wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Chłopie! Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim Magnus będzie się bawił w uciekającą pannę młodą? Przecież on nie marzy o niczym jak o poślubieniu cię. No i może o wyobracaniu w hotelowym łóżku w noc poślubną…
- Izzy! – Alexander zarumienił się jak podlotek.
- No co? Źle mówię? Wszyscy wiemy, że Magnus Bane ma libido…
- Isabelle Lightwood! Damie nie wypada mówić o takich rzeczach!
Izzy przewróciła oczami słysząc karcący głos matki, ale zrobiła to jakoś tak bez przekonania. Tymczasem Maryse podeszła do syna.
- Pozwolę sobie udawać, że nie słyszałam ostatnich słów mojej córki…
Isabelle westchnęła teatralnie.
- Ale w jednym muszę się z nią zgodzić – ciągnęła kobieta. – Magnus kocha cię do szaleństwa i na pewno nie może się doczekać aż zostanie twoim mężem. – Pełnym czułości gestem poprawiła synowi krawat.
- A ty skąd o tym wiesz? – wydukał, wciąż nieprzyzwyczajony do tej nowej wersji swojej matki. Ta roześmiała się wdzięcznie, zupełnie jak nie ona.
- Po pierwsze mam oczy. Po drugie sam mi powiedział. Na zakupach, kiedy wybieraliśmy tę bajeczną suknię. – Przejechała dłonią po ciemnogranatowym brokatowym materiale.
Alec doszedł do wniosku, że jego życie zaczęło podążać torem, którego nijak nie potrafił zrozumieć. Brał ślub. Z własnej woli. Z mężczyzną, którego kochał. Rodzice się rozwodzili, nie bacząc na wywołaną tym kontrowersję. Na domiar wszystkiego jego własna matka chadzała na zakupy z jego narzeczonym… Co jeszcze czaiło się za rogiem? Jakie zmiany? Jakie rewelacje?
Zwykle myśląc o przyszłości czuł niepokój. Teraz zaś – ekscytację. Wręcz nie mógł się doczekać tego, co zgotował dla niego los. A już szczególnie najbliższych wydarzeń.
Z rozmyślań wyrwał go głos siostry.
- Chodźmy, bo Jace zaraz zniesie jajko. To całe drużbowanie padło mu na głowę. Myśli, że jest ważny.
Alec po raz ostatni spojrzał na siebie w lustrze, poprawił jeden niesforny kosmyk po czym ruszył za siostrą.
 
- Jak chcesz to jeszcze możemy dać nogę – powiedział Ragnor poprawiając cisnący go krawat. Ostatni raz pozwalał komukolwiek wiązać go za niego. – Zaparkowałem niedaleko… Ała! Za co?!
- Za pierdolenie głupot!
Catarina już zamierzała się do następnego ciosu. Dla bezpieczeństwa piekielnie drogiego manicure, jako narzędzie tortur, wybrała torebkę.
-  Nie będzie żadnego spierdalania sprzed ołtarza! Nie po to wbiłam się w te szpilki, żeby ten imbecyl teraz zrezygnował.
Magnus przypatrywał się przyjaciołom z uśmiechem na ustach. Ich przekomarzanki stanowiły stały element rzeczywistości, którego miło było się chwycić, gdy własne serce łomotało w piersi a umysł wyłączał przy czynnościach trudniejszych niż oddychanie. Do tego stopnia, że to Catarina musiała wiązać mu krawat, choć przecież robił to w swoim życiu wielokrotnie. Poprawił go teraz bardziej z nawyku niż faktycznej potrzeby, jednak gest nie uszedł uwagi samej Cat.
- Nie mów, że choćby rozważasz ucieczkę! Jeśli tak to przyrzekam, że nie zawaham się użyć siły i wszystkich dostępnych mi środków farmakologicznych, żeby wybić ci ten pomysł z głowy! A do ołtarza zaciągnę choćby i naćpanego.
Mimowolnie zadrżał. Wiedział już, że Catarina nie rzucała słów na wiatr, ale tym razem chodziło jeszcze o coś innego. Miałby zrezygnować z poślubienia Alexandra?! Nigdy!
To ostatnie słowo wypowiedział na głos, czym uspokoił i zadowolił Catarinę.
- No! To ja rozumiem. A teraz zbieraj się, bo za chwilę bardzo niemodnie się spóźnimy a twój przyszły mąż zejdzie na zawał.
Wspomnienie Alexandra ogrzało jego duszę. Poprawił jeszcze klapy granatowej marynarki i pewnym krokiem ruszył za Catariną i Ragnorem. Ten ostatni nieco sarkał pod nosem całkowicie nieprzekonany do idei małżeństwa. Czego się jednak nie robi dla przyjaciół? No i miała być wódka za darmo.
 
Magnus był pewien, że dzień swojego ślubu zapamięta w najdrobniejszych szczegółach, lecz kiedy doszło co do czego umysł spłatał mu figla. Zobaczywszy Aleca jego mózg jakby się wyłączył i przestał rejestrować fakty. Cała ceremonia docierała do niego jak przez mgłę, ledwie mógł uchwycić w pamięci słowa, które podczas niej padały.
Niewielki kontakt z rzeczywistością odzyskał podczas przysięgi. Słowa Aleca docierały do niego nieco przytłumione, lecz wciąż tak samo piękne.
- Magnusie… Ty… Uratowałeś mnie. Zarówno przed światem jak i przed samym sobą. Dzięki tobie i twojej miłości odważyłem się w końcu przyznać do tego kim jestem i zawalczyć o szczęście… O możliwość trwania u twego boku. Niczego więcej nie pragnę jak tylko być blisko ciebie, zasypiać i budzić się w twoich ramionach. Móc cię kochać do końca życia.
Alexander umilkł i złapał dłonie Magnusa we własne.
- Nie potrafię już bez ciebie żyć. Dlatego proszę… Pozwól zostać mi przy sobie na wieczność.
Nie zamierzał płakać. To przecież zrujnowałoby jego makijaż. A mimo to poczuł łzy spływające mu po policzkach. Chyba zaczął odpowiadać choć nie był pewien. Wiedział tylko, że oczy Aleca szklą się, by w końcu i on także zaczął płakać.
Sakramentalne „tak” praktycznie mu umknęło, zbyt skupił się na tych pięknych błękitnych oczach.
 
Pierwszym prawdziwie wyraźnym wspomnieniem było delikatne kołysanie się w rytm muzyki z Alekiem w ramionach. Powinien być wściekły, ale towarzyszące mu szczęście uniemożliwiało jakąkolwiek złość.
Przyciągnął Aleca do siebie i mocno pocałował. Dało się słyszeć kilka zduszonych westchnień. Do Magnusa dopiero wtedy dotarło, że mają widownię. Z wrednym uśmiechem na ustach ponowił pocałunek.
Kiedy oderwali się od siebie policzki Aleca były zarumienione a oczy śmiały się.
- Jesteś piękny – wyszeptał Magnus wprost do ucha ukochanego. Rumieniec Alexandra spłynął aż na szyję.
- Na pewno szczęśliwy – odpowiedział mu. – A ty? Jak się czujesz jako Magnus Lightwood-Bane?
To było jedno z niewielu pytań we wszechświecie, na które odpowiedź sama cisnęła się na usta.
- Jakbym unosił się w powietrzu. Alexandrze Lightwood-Bane – wypowiedział te słowa z nabożną czcią. – Uczyniłeś mnie najszczęśliwszym z ludzi. Możliwość spędzenia z tobą życia to dar jaki zamierzam pielęgnować każdego wspólnego dnia.
Alec schował twarz w zagłębieniu jego szyi.
- To samo mówiłeś przy ołtarzu…
Jeśli faktycznie tak było, to Magnus tego nie pamiętał. Jego własna przysięga mieszała mu się w głowie, z tą wypowiedzianą przez Aleca.
- Ale nie mam nic przeciwko słuchaniu tego bez przerwy – wyszeptał mężczyzna a Magnus mógł się tylko uśmiechnąć.
- W takim razie możesz być pewny, że tak właśnie będzie. Będę mówił ci to codziennie, do samego końca świata.
 
- Mags…
Magnus niechętnie uchylił jedną powiekę. Była niedziela i wstawanie przed dwunastą uważał za świętokradztwo. Takie dni należało spędzać na błogim, niczym nieskrępowanym lenistwie. Szkoda, że jego mąż nie był w stanie tego pojąć.
- Tak, groszku?
- Pamiętasz co mi powiedziałeś w dniu naszego ślubu?
Wiedział, że zaraz usłyszy coś co mu się ani trochę nie spodoba, ale nie miał zamiaru martwić się na zapas.
- Mówiłem dużo rzeczy. – Przewrócił się na plecy i spojrzał na męża rozmarzonym wzrokiem. – Zwłaszcza podczas nocy poślubnej. Jak zaraz tu do mnie przyjdziesz to sporo z nich mogę powtórzyć. – Wyciągnął ku ukochanemu rękę.
Zgodnie z jego oczekiwaniami Alexander zaczerwienił się po same koniuszki uszu. Uwielbiał to, że nawet tyle lat po ślubie, jego mąż nie stracił nic ze swojej uroczej niewinności.
- Chodziło mi raczej o to, że mnie kochasz i takie tam...
- I, że uczyniłeś mnie najszczęśliwszym z ludzi? Pamiętam i podtrzymuję.
- Na pewno?
Czyli wieści musiały być naprawdę złe. A winowajcy tylko jedni.
- Co znowu te dwa diabły zrobiły?
Trafił w dziesiątkę. Alec nawet nie próbował zaprzeczać.
- Użyły twoich cieni jako plakatówek… - wyznał Alexander i wślizgnął się do łóżka.
Magnus policzył najpierw do dziesięciu, a kiedy to nie pomogło, do dwudziestu.
- Naszym dzieciom brakuje dyscypliny. Nie ma na to jakichś tabletek czy coś?
Alec zachichotał.
- Niestety nie. Takie rzeczy wpajają rodzice.
Słysząc to Magnus westchnął ciężko.
- Więc albo pogodzimy się ze stratami materialnymi albo zaczniemy zamykać wszystko na klucz. – Przyciągnął Aleca do siebie, żeby go pocałować. – A zaczniemy od drzwi sypialni…
Naraz dało się słyszeć chóralne „NIE!” na dwa głosy i do pokoju wpadło małe tornado pod postacią dwóch przedszkolaków. Wpakowali się rodzicom do łóżka i zaczęli, jeden przez drugiego, to przepraszać, to przekonywać, to znów opowiadać o czymś zupełnie niezwiązanym ze sprawą. Tak jak tylko dzieci potrafią. A Alec i Magnus śmiali się serdecznie rozczuleni tym szczebiotaniem.
- Wiesz co? – zapytał Magnus wykorzystując chwilę ciszy w powstałym harmidrze.
Alec uniósł brwi w pytającym geście.
- Podtrzymuję wszystko co powiedziałem w dniu naszego ślubu. Kocham cię Alexandrze Gideonie Lightwood-Bane.
Pocałował najpierw męża a zaraz potem obu synów. Czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
 
 
KONIEC 
 
No i dotrwaliśmy do końca. Dziękuję wszystkim, którzy czytali i nie zamordowali mnie za niektóre rozwiązania fabularne (wiem, że mi się należało ;)).
 
Mam nadzieję, że się podobało i że spotkamy się jeszcze przy wspólnych przygodach Aleca i Magnusa :).
 
Pozdrawiam :). Miłego dnia :* 

2 komentarze:

  1. Rozpływam się ❤️ cudowne zakończenie szkoda, że tak szybko się skończyło. Ale z niecierpliwością będę czekała na kolejne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje, że to nie jest ostatnie opowiadanie dotyczące tej pary. Uwielbiam Twoje opowiadania dotyczące ich <3
    XX

    OdpowiedzUsuń